[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nimfa postąpiła honorowo.Jej odejście uwalniało go.Wtych okolicznościach postąpiłby tak samo.Nie pozostało mu nic innego, jak ruszać do domu. Zegnaj, Jewel krzyknął z nadzieją, że nimfa jeszcze usłyszy. Nie mogę dać ci miłości,lecz darzę cię szacunkiem.Jesteś teraz kobietą.Czekał nasłuchując, ale niczego nie usłyszał.W końcu zszedł z korzenia i rozejrzał się dokoła.Znajdował się w głębokiej wyrwie, którą rozpoznał jako część Rozpadliny wielkiej przepaści,która przecinała na pół Krainę Xanth.Drzewo było zakorzenione na jej dnie ale wierzchołkiemsięgało aż do samej góry, a gałęzie wystawały poza jej krawędz.Nieobecność magii czyniładrzewo bezpiecznym dla wspinaczki.Tak naprawdę, to grozny mógł być rejon, który bez-pośrednio rozciągał się przed nim.Niebezpieczeństwo mogło czaić się w drodze do pałacu Króla.Musi dotrzeć tam w ciągu dnia.Spostrzegł kilka bezwładnych robaków.Leżały w słońcu konwulsyjnie poruszając szczypcami.Bink poczuł dla nich współczucie i delikatnie odsunął je nogą w kierunku najbliższego cienia.Biedne, małe stworzonka! Wtedy rozpoznał je.Były to pozbawione swojej magii niklasy.Jakżenisko upadły.Kiedy zsunął się z ostatniej macki wikłacza i stanął na twardym gruncie, odkrył, że jest wnieznanym miejscu.Rozpadlina przebiegała z północy na południe, a nie ze wschodu na zachód,chyba, że utrata magii spowodowała zmianę orbity słońca.To była inna Rozpadlina.Poczuł sięzagubiony.Zastanawiając się nad tym doszedł do wniosku, że nie mógł oddalić się tak daleko na północ odRozpadliny.Zatem prawdopodobnie znajdował się na południe od niej i od pałacu.Najlepszewyjście, to iść na północ tak długo, dopóki nie dotrze do Rozpadliny lub znanych okolic.Drogabyła trudniejsza niż oczekiwał.To prawda, że nie zagrażała już wroga magia, lecz nie istniałatakże przyjazna.Krajobraz zmienił się zasadniczo.Stał się bardziej mundański.Nie byłolatających owoców, drzew butowych ani dżinsokrzewów mogących poprawić jego rozchełstanywygląd.Ani gaszących pragnienie melonów.Musiał zdobyć zwyczajne jadło i wodę, ale niebardzo wiedział, gdzie ma tego szukać.Zwierzęta, oszołomione zniknięciem magii, nie byłydosyć mądre, aby pojąć, że i on jest jej pozbawiony.Tylko to stanowiło jego ochronę.Było pózne popołudnie.Nie wiedział, ile godzin czy dni spędził na dole, lecz tu, w blasku słońcaznowu będzie musiał odnalezć drogę.Noc spędzi w lesie.Na pierwszy rzut oka było tu dośćbezpiecznie.Mógłby wdrapać się na drzewo.Rozejrzał się za odpowiednim.Wiele drzew stało wtym lesie.Wyglądały na martwe.A może spały tylko w czasie ten nowej zimy powstałej naskutek zaniku magii.Upłyną miesiące lub lata, zanim przyzwyczają się do tej zimy.Niektórefosforyzowały.Musiały to być mundańskie odmiany wyzwolone od wpływu magii.Czy lepiejschronić się na zdrowym, zwykłym drzewie, czy na usychającym, magicznym?Bink zadrżał.Było mu zimno, a nie znajdzie już kocokrzaków.Był zmęczony, samotny i pełenwyrzutów sumienia, po tym co uczynił.Jutro będzie musiał spojrzeć w oczy przyjaciołom wpałacu i powiedzieć im.Ale oni z pewnością odgadli już, czyja to wina.To nie wina przerażała go, lecz kara.Jewel byłamądra unikając go, nie miał już żadnej przyszłości w domu.Okolica wydawała się mu jakby znajoma.Były tu ścieżki wydeptane w gąszczu przezmrówkolwy i jeżyny, i cuchnące krzaki. To tu! wykrzyknął. Tędy przeszliśmy powietrzną ścieżka do wioski magicznego pyłu.Rozejrzał się wśród więdnącej roślinności.Droga wiodła nieopodal, utworzona z pnączy izwiększała się, z najmocniejszych drzew.Nie kreśliła pętli w powietrzu, nie istniała już magia.Wspiął się na te kładkę i ruszył dalej.Uginała się pod jego ciężarem i niepokojąco kołysała naboki, nie wydawała się bezpieczna, ale utrzymała go.Właściwie obrany kierunek zawiódł go doosady.Bał się, że zastanie ją pogrążoną w rozpaczy.Ale wieś wyglądała odświętnie.Płonęłowielkie ognisko, a mężczyzni i kobiety różnych ras tańczyli wokół niego.Mężczyzni? Skąd się tam wzięli? To była osada kobiet! Czyżby kolejna Fala najazdu brutalnychmężczyzn z Mundanii dokazywała teraz z bezbronnymi kobietami?! Na razie nie wyglądało togroznie.Mężczyzni wydawali się szczęśliwi i kobiety również.Bink wkroczył do osady.Szukałjej przywódczyni Trolli.Mężczyzna, który go wypatrzył, gdy schodził z wiszącej drogizawołał: Cześć, przyjacielu! Witaj w domu! Która to twoja wdowa? Wdowa? bezmyślnie powtórzył Bink. Twoja kobieta, zanim złapała cię Gorgona.Uszczęśliwi ją twój powrót!Gorgona! Nagle wszystko stało się jasne. Jesteście kamiennymi mężami! Uwolnionymi ze zniknięciem magii! A ty nie? zaśmiał się Mężczyzna. Idz lepiej zobaczyć się z wodzem! Trolla powiedział Bink. Jeśli wciąż jeszcze tu jest. Kto szuka Trolli? zapytał jakiś głos.Należał do brzydkiego, wielkiego trolla.No, cóż, onewszystkie były wielkie i paskudne.Ręka Binka przysunęła się do gardy miecza. Chciałem tylko z nią pomówić. Dobra odpowiedział dobrodusznie troll.Złożył dłonie wokół ust i zawołał: Chodz tu, suko!Z tuzin młodych kobiet poderwało się sądząc, że to o nie chodzi.Bink ukrył uśmiech. A Gorgona? zapytał. Co się z nią stało? Mieliśmy ją zamiar powiesić, po tym jak wiesz. powiedział troll. Była z niejniezgorsza flądra, wyjąwszy to kłębowisko węży we włosach.Ale skoczyła do jeziora i zanimodkryliśmy, że nie ma w nim żadnych potworów, była już zbyt daleko, by ją schwytać.Gdywidzieliśmy ją po raz ostatni, kierowała się na północ.Północ.W stronę zamku Maga Humfreya.Był zadowolony, że udało się jej zbiec, wiedziałjednak, że nie zastanie Humfreya w domu.Był to dalszy ciąg tragedii Binka.Trolla przyszła odpowiadając na wezwanie. Bink! zawołała. Zrobiłeś to! Zrobiłem zgodził się smętnie wygnałem magię z Krainy Xanth.Zamieniłem ją wMundanię.Teraz wracam do domu, aby ponieść karę. Karę?! krzyknął Troll. Wyzwoliłeś nas wszystkich! Jesteś bohaterem!Bink nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wiec nie jesteście wściekli z powodu utratymagii?. Wściekli!? zawołała Trolla. Mam być zła, że wrócił mój mąż, wystarczająco dobry, bygo wręcz pożreć? Objęła swego trolla uściskiem mogącym zmiażdżyć normalne kości.Wytrzymał to, choć wydawał się nieco zbity z tropu.Samica gryfa przysunęła się bliżej. AWK? zapytała. Jest tu ktoś, kto ci pomagał uwolnić się od zaklęcia Midasa powiedziała Trolla. A gdziejest twój przystojny gryf? Bink pomyślał, że lepiej nie wspominać o butelce. On jest ograniczony.właściwie, to zmienił się w człowieka.Wyrażał się o pani ciepło, aleskłada wyrazy ubolewania.Gryfica odeszła rozczarowana.Zanosiło się na to, że nie będzie miała swojego partnera [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nimfa postąpiła honorowo.Jej odejście uwalniało go.Wtych okolicznościach postąpiłby tak samo.Nie pozostało mu nic innego, jak ruszać do domu. Zegnaj, Jewel krzyknął z nadzieją, że nimfa jeszcze usłyszy. Nie mogę dać ci miłości,lecz darzę cię szacunkiem.Jesteś teraz kobietą.Czekał nasłuchując, ale niczego nie usłyszał.W końcu zszedł z korzenia i rozejrzał się dokoła.Znajdował się w głębokiej wyrwie, którą rozpoznał jako część Rozpadliny wielkiej przepaści,która przecinała na pół Krainę Xanth.Drzewo było zakorzenione na jej dnie ale wierzchołkiemsięgało aż do samej góry, a gałęzie wystawały poza jej krawędz.Nieobecność magii czyniładrzewo bezpiecznym dla wspinaczki.Tak naprawdę, to grozny mógł być rejon, który bez-pośrednio rozciągał się przed nim.Niebezpieczeństwo mogło czaić się w drodze do pałacu Króla.Musi dotrzeć tam w ciągu dnia.Spostrzegł kilka bezwładnych robaków.Leżały w słońcu konwulsyjnie poruszając szczypcami.Bink poczuł dla nich współczucie i delikatnie odsunął je nogą w kierunku najbliższego cienia.Biedne, małe stworzonka! Wtedy rozpoznał je.Były to pozbawione swojej magii niklasy.Jakżenisko upadły.Kiedy zsunął się z ostatniej macki wikłacza i stanął na twardym gruncie, odkrył, że jest wnieznanym miejscu.Rozpadlina przebiegała z północy na południe, a nie ze wschodu na zachód,chyba, że utrata magii spowodowała zmianę orbity słońca.To była inna Rozpadlina.Poczuł sięzagubiony.Zastanawiając się nad tym doszedł do wniosku, że nie mógł oddalić się tak daleko na północ odRozpadliny.Zatem prawdopodobnie znajdował się na południe od niej i od pałacu.Najlepszewyjście, to iść na północ tak długo, dopóki nie dotrze do Rozpadliny lub znanych okolic.Drogabyła trudniejsza niż oczekiwał.To prawda, że nie zagrażała już wroga magia, lecz nie istniałatakże przyjazna.Krajobraz zmienił się zasadniczo.Stał się bardziej mundański.Nie byłolatających owoców, drzew butowych ani dżinsokrzewów mogących poprawić jego rozchełstanywygląd.Ani gaszących pragnienie melonów.Musiał zdobyć zwyczajne jadło i wodę, ale niebardzo wiedział, gdzie ma tego szukać.Zwierzęta, oszołomione zniknięciem magii, nie byłydosyć mądre, aby pojąć, że i on jest jej pozbawiony.Tylko to stanowiło jego ochronę.Było pózne popołudnie.Nie wiedział, ile godzin czy dni spędził na dole, lecz tu, w blasku słońcaznowu będzie musiał odnalezć drogę.Noc spędzi w lesie.Na pierwszy rzut oka było tu dośćbezpiecznie.Mógłby wdrapać się na drzewo.Rozejrzał się za odpowiednim.Wiele drzew stało wtym lesie.Wyglądały na martwe.A może spały tylko w czasie ten nowej zimy powstałej naskutek zaniku magii.Upłyną miesiące lub lata, zanim przyzwyczają się do tej zimy.Niektórefosforyzowały.Musiały to być mundańskie odmiany wyzwolone od wpływu magii.Czy lepiejschronić się na zdrowym, zwykłym drzewie, czy na usychającym, magicznym?Bink zadrżał.Było mu zimno, a nie znajdzie już kocokrzaków.Był zmęczony, samotny i pełenwyrzutów sumienia, po tym co uczynił.Jutro będzie musiał spojrzeć w oczy przyjaciołom wpałacu i powiedzieć im.Ale oni z pewnością odgadli już, czyja to wina.To nie wina przerażała go, lecz kara.Jewel byłamądra unikając go, nie miał już żadnej przyszłości w domu.Okolica wydawała się mu jakby znajoma.Były tu ścieżki wydeptane w gąszczu przezmrówkolwy i jeżyny, i cuchnące krzaki. To tu! wykrzyknął. Tędy przeszliśmy powietrzną ścieżka do wioski magicznego pyłu.Rozejrzał się wśród więdnącej roślinności.Droga wiodła nieopodal, utworzona z pnączy izwiększała się, z najmocniejszych drzew.Nie kreśliła pętli w powietrzu, nie istniała już magia.Wspiął się na te kładkę i ruszył dalej.Uginała się pod jego ciężarem i niepokojąco kołysała naboki, nie wydawała się bezpieczna, ale utrzymała go.Właściwie obrany kierunek zawiódł go doosady.Bał się, że zastanie ją pogrążoną w rozpaczy.Ale wieś wyglądała odświętnie.Płonęłowielkie ognisko, a mężczyzni i kobiety różnych ras tańczyli wokół niego.Mężczyzni? Skąd się tam wzięli? To była osada kobiet! Czyżby kolejna Fala najazdu brutalnychmężczyzn z Mundanii dokazywała teraz z bezbronnymi kobietami?! Na razie nie wyglądało togroznie.Mężczyzni wydawali się szczęśliwi i kobiety również.Bink wkroczył do osady.Szukałjej przywódczyni Trolli.Mężczyzna, który go wypatrzył, gdy schodził z wiszącej drogizawołał: Cześć, przyjacielu! Witaj w domu! Która to twoja wdowa? Wdowa? bezmyślnie powtórzył Bink. Twoja kobieta, zanim złapała cię Gorgona.Uszczęśliwi ją twój powrót!Gorgona! Nagle wszystko stało się jasne. Jesteście kamiennymi mężami! Uwolnionymi ze zniknięciem magii! A ty nie? zaśmiał się Mężczyzna. Idz lepiej zobaczyć się z wodzem! Trolla powiedział Bink. Jeśli wciąż jeszcze tu jest. Kto szuka Trolli? zapytał jakiś głos.Należał do brzydkiego, wielkiego trolla.No, cóż, onewszystkie były wielkie i paskudne.Ręka Binka przysunęła się do gardy miecza. Chciałem tylko z nią pomówić. Dobra odpowiedział dobrodusznie troll.Złożył dłonie wokół ust i zawołał: Chodz tu, suko!Z tuzin młodych kobiet poderwało się sądząc, że to o nie chodzi.Bink ukrył uśmiech. A Gorgona? zapytał. Co się z nią stało? Mieliśmy ją zamiar powiesić, po tym jak wiesz. powiedział troll. Była z niejniezgorsza flądra, wyjąwszy to kłębowisko węży we włosach.Ale skoczyła do jeziora i zanimodkryliśmy, że nie ma w nim żadnych potworów, była już zbyt daleko, by ją schwytać.Gdywidzieliśmy ją po raz ostatni, kierowała się na północ.Północ.W stronę zamku Maga Humfreya.Był zadowolony, że udało się jej zbiec, wiedziałjednak, że nie zastanie Humfreya w domu.Był to dalszy ciąg tragedii Binka.Trolla przyszła odpowiadając na wezwanie. Bink! zawołała. Zrobiłeś to! Zrobiłem zgodził się smętnie wygnałem magię z Krainy Xanth.Zamieniłem ją wMundanię.Teraz wracam do domu, aby ponieść karę. Karę?! krzyknął Troll. Wyzwoliłeś nas wszystkich! Jesteś bohaterem!Bink nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wiec nie jesteście wściekli z powodu utratymagii?. Wściekli!? zawołała Trolla. Mam być zła, że wrócił mój mąż, wystarczająco dobry, bygo wręcz pożreć? Objęła swego trolla uściskiem mogącym zmiażdżyć normalne kości.Wytrzymał to, choć wydawał się nieco zbity z tropu.Samica gryfa przysunęła się bliżej. AWK? zapytała. Jest tu ktoś, kto ci pomagał uwolnić się od zaklęcia Midasa powiedziała Trolla. A gdziejest twój przystojny gryf? Bink pomyślał, że lepiej nie wspominać o butelce. On jest ograniczony.właściwie, to zmienił się w człowieka.Wyrażał się o pani ciepło, aleskłada wyrazy ubolewania.Gryfica odeszła rozczarowana.Zanosiło się na to, że nie będzie miała swojego partnera [ Pobierz całość w formacie PDF ]