[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie lubię wojny, a ten, kto rządzi krajem zawsze musibyć do niej gotów.- Ta będzie ostatnia.Pózniej zrobię z ciebie, pani, najpiękniejszą ozdobę mo-jego dworu.Fiora nie odpowiedziała, gdyż wydzwięk tego zdania wydał jej się dziwny.Zresztą zachowanie Karola względem niej znowu uległo zmianie.Poprosił ją, bywróciła do kobiecych strojów, które choć nie przystosowane do głębokiej żałoby,tak wspaniale podkreślały jej urodę.Nie tylko nie musiała już znosić jego gnie-wu, ale nawet był względem niej uprzedzająco grzeczny, dawał jej prezenty, wy-pytywał o dzieciństwo, nauki, życie, jakie wiodła w tej Florencji, o której częstomarzył.Nie tracił nadziei, że wkroczy do niej pewnego dnia jako władca, gdyżpragnął zdobyć nawet Italię.- Sądzę, niech mi Bóg wybaczy, że on się w tobie zakochał, pani - oświadczyłPanigarola patrząc na Fiorę rozwijającą sztukę przepięknej, bladoszarej satynyprzetykanej złotem, przywiezioną właśnie z Dijon przez wędrownego kupca.- Czy nie ponosi cię wyobraznia, panie?- Z pewnością nie.Nie umiałbym zresztą czynić mu z tego powodu wyrzutów,ale nie sądzę, by było to dla ciebie szczególnie szczęśliwe.Wielka namiętność uRLTczłowieka, którego czystość zawsze sławiono, mogłaby w tym stanie egzaltacji,w jakim się znajduje, okazać się niebezpieczna.- Co trzeba by wtedy zrobić?- Uciekać! Najszybciej i najdalej, jak się da.Pomogę ci w tym, pani.jeślijeszcze tu będę.- Czyżbyś myślał o wyjezdzie, panie?- Obawiam się bardzo, że w najbliższych dniach mogę zostać odwołany.Kon-sekwencje Morat są straszliwe i polityka mego kraju zmienia się.Mediolan zbli-ża się do Francji, a jeśli mój książę zerwie stosunki z Burgundią.Fiora przez chwilę milczała.Myśl, że ten dyskretny przyjaciel odjedzie, spra-wiała jej ból.Porzuciwszy lśniącą materię podeszła powoli do okna rozjarzonegowspaniałym zachodem słońca.- Jeśli odjedziesz, panie, będziesz musiał zabrać ze sobą Battistę, gdyż ja rów-nież tu nie zostanę.Tak czy inaczej nie będę towarzyszyć księciu w następnejwojnie.Widziałam Grandson i Morat, to mi wystarczy.W czasie kolejnych dni książę wydawał się spokojniejszy.Postanowił opuścićSalins i udać się do zamku La Rivire, wielkiej feudalnej budowli najeżonej wie-żami i zaopatrzonej w imponujące urządzenia wojskowe.Zamek wzniesiono okilka mil od Pontarlier, na wysokim jurajskim płaskowyżu, dość smutnym, leczwystarczająco obszernym, by można tu było zgromadzić armię.Towarzyszyłaksięciu służba i domownicy.Fiorze przydzielono tam apartament bogatszy niżgdziekolwiek ostatnio.Skończyły się jednak spokojne dni w Salins,, gdzie w ci-chym chłodzie gór ci, którzy przeżyli Morat, mogli nieco odpocząć.Niestety, już pierwsze wieści, które dotarły do La Rivire, wyprowadziły Zu-chwałego z równowagi.Podczas gdy stanyRLTBurgundii zgodziły się mu pomóc, stany Flandrii zebrawszy się w Gandawienie tylko odmówiły mu dodatkowego wsparcia, ale zamierzały zmniejszyć po-przednio przyznane armii sumy, pod pretekstem, że armii już nie ma.- Nie ma armii! - wrzasnął książę.- Ci nędzni Flaman-dowie wkrótce zobaczą,czy nie mam już armii! Ruszę na ich zuchwałe miasta, gdy tylko ukaram pastu-chów z kantonów.Ten zaś osioł kanclerz Hugonet, który pozwolił mówić do sie-bie w ten sposób, odpowie za to własnym majątkiem.Każę zająć jego dobra.Na domiar złego książę Ren, którego babka, stara księżna de Vaudmont,umarła pozostawiając mu w spadku majątek, zaangażował szwajcarskich i alzac-kich najemników, wyjednał od miasta Strasbourg, by pożyczyło mu swą artylerięi oswobodził Lunville.Mówiono, że skieruje się na Nancy, by wygnać stamtądBurgundczyków.Wiadomość ta sprawiła, że serce Fiory zabiło szybciej.Wiedziała, gdzie jestDemetrios.Trzeba było teraz zastanowić się nad sposobem jak najszybszego do-tarcia do niego.- To nie będzie łatwe - powiedziała Leonarda z troską.-Wydostanie się z zam-ku strzeżonego lepie] niż kupiecki kufer i z tworzącego się wokół niego, rosną-cego z każdym dniem obozu to trudny do rozwiązania problem, gdyż przy wiel-kiej miłości, jaką żywi do ciebie książę - nawet jeśli nie zdałaś sobie jeszcze ztego sprawy - jesteś tak strzeżona, jakbyś była jego narzeczoną.- A jednak trzeba będzie znalezć jakiś sposób.Przecież nie mogę pozwolić, byznowu zaprowadził mnie za góry, skoro muszę jechać do Nancy?Te obawy zostały szybko rozwiane.Gdy minął mu gniew, książę Karol całko-wicie zmienił plany: nie było już mowy o marszu na kantony, z którymi zresztą,jak się zdawało, można było rozpocząć rokowania.Teraz należało ruszyć na pół-noc, by definitywnie wygnać z Lotaryngii wojska Ren II, gdyż kraina ta stano-RLTwiła naturalny łącznik między dwiema częściami Burgundii, była ogniwem nie-zbędnym i drogo zdobytym.- To upraszcza sprawę - skomentowała Leonarda.- Nie wiedziałyśmy, jak do-stać się do Nancy, a tu nagle proponują, że nas tam zaprowadzą.Armia jest zkażdym dniem większa.Wkrótce wyruszymy.Rozległy płaskowyż w istocie zaludniał się niemal w oka mgnieniu.Burgundiadotrzymywała obietnicy, przysyłała oddziały oraz broń.Widziano nadciągają-cych Pikardyjczy-ków, Walonów i Luksemburczyków, a także Anglików, nie bezkłopotu uzyskanych od króla Edwarda przez księżnę Małgorzatę.Jako jeden zpierwszych przybył Galeotto ze swymi kopiami i cieślami.%7łołnierze lokowali sięw miasteczkach i osadach, których mieszkańcy bardzo się ich obawiali.Wpraw-dzie Zuchwały zakazał kradzieży, gwałtów i grabieży, ale liczyli się z możliwo-ścią rozprzężenia w armii.Inni obozowali pod namiotami i kiedy zapadała nocich ogniska rozdmuchiwał wiatr od gór.Zamek zapełniał się panami i dowódca-mi, czyniącymi wiele zamieszania.Odbywały się tam dysputy, narady, a takżepijaństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie lubię wojny, a ten, kto rządzi krajem zawsze musibyć do niej gotów.- Ta będzie ostatnia.Pózniej zrobię z ciebie, pani, najpiękniejszą ozdobę mo-jego dworu.Fiora nie odpowiedziała, gdyż wydzwięk tego zdania wydał jej się dziwny.Zresztą zachowanie Karola względem niej znowu uległo zmianie.Poprosił ją, bywróciła do kobiecych strojów, które choć nie przystosowane do głębokiej żałoby,tak wspaniale podkreślały jej urodę.Nie tylko nie musiała już znosić jego gnie-wu, ale nawet był względem niej uprzedzająco grzeczny, dawał jej prezenty, wy-pytywał o dzieciństwo, nauki, życie, jakie wiodła w tej Florencji, o której częstomarzył.Nie tracił nadziei, że wkroczy do niej pewnego dnia jako władca, gdyżpragnął zdobyć nawet Italię.- Sądzę, niech mi Bóg wybaczy, że on się w tobie zakochał, pani - oświadczyłPanigarola patrząc na Fiorę rozwijającą sztukę przepięknej, bladoszarej satynyprzetykanej złotem, przywiezioną właśnie z Dijon przez wędrownego kupca.- Czy nie ponosi cię wyobraznia, panie?- Z pewnością nie.Nie umiałbym zresztą czynić mu z tego powodu wyrzutów,ale nie sądzę, by było to dla ciebie szczególnie szczęśliwe.Wielka namiętność uRLTczłowieka, którego czystość zawsze sławiono, mogłaby w tym stanie egzaltacji,w jakim się znajduje, okazać się niebezpieczna.- Co trzeba by wtedy zrobić?- Uciekać! Najszybciej i najdalej, jak się da.Pomogę ci w tym, pani.jeślijeszcze tu będę.- Czyżbyś myślał o wyjezdzie, panie?- Obawiam się bardzo, że w najbliższych dniach mogę zostać odwołany.Kon-sekwencje Morat są straszliwe i polityka mego kraju zmienia się.Mediolan zbli-ża się do Francji, a jeśli mój książę zerwie stosunki z Burgundią.Fiora przez chwilę milczała.Myśl, że ten dyskretny przyjaciel odjedzie, spra-wiała jej ból.Porzuciwszy lśniącą materię podeszła powoli do okna rozjarzonegowspaniałym zachodem słońca.- Jeśli odjedziesz, panie, będziesz musiał zabrać ze sobą Battistę, gdyż ja rów-nież tu nie zostanę.Tak czy inaczej nie będę towarzyszyć księciu w następnejwojnie.Widziałam Grandson i Morat, to mi wystarczy.W czasie kolejnych dni książę wydawał się spokojniejszy.Postanowił opuścićSalins i udać się do zamku La Rivire, wielkiej feudalnej budowli najeżonej wie-żami i zaopatrzonej w imponujące urządzenia wojskowe.Zamek wzniesiono okilka mil od Pontarlier, na wysokim jurajskim płaskowyżu, dość smutnym, leczwystarczająco obszernym, by można tu było zgromadzić armię.Towarzyszyłaksięciu służba i domownicy.Fiorze przydzielono tam apartament bogatszy niżgdziekolwiek ostatnio.Skończyły się jednak spokojne dni w Salins,, gdzie w ci-chym chłodzie gór ci, którzy przeżyli Morat, mogli nieco odpocząć.Niestety, już pierwsze wieści, które dotarły do La Rivire, wyprowadziły Zu-chwałego z równowagi.Podczas gdy stanyRLTBurgundii zgodziły się mu pomóc, stany Flandrii zebrawszy się w Gandawienie tylko odmówiły mu dodatkowego wsparcia, ale zamierzały zmniejszyć po-przednio przyznane armii sumy, pod pretekstem, że armii już nie ma.- Nie ma armii! - wrzasnął książę.- Ci nędzni Flaman-dowie wkrótce zobaczą,czy nie mam już armii! Ruszę na ich zuchwałe miasta, gdy tylko ukaram pastu-chów z kantonów.Ten zaś osioł kanclerz Hugonet, który pozwolił mówić do sie-bie w ten sposób, odpowie za to własnym majątkiem.Każę zająć jego dobra.Na domiar złego książę Ren, którego babka, stara księżna de Vaudmont,umarła pozostawiając mu w spadku majątek, zaangażował szwajcarskich i alzac-kich najemników, wyjednał od miasta Strasbourg, by pożyczyło mu swą artylerięi oswobodził Lunville.Mówiono, że skieruje się na Nancy, by wygnać stamtądBurgundczyków.Wiadomość ta sprawiła, że serce Fiory zabiło szybciej.Wiedziała, gdzie jestDemetrios.Trzeba było teraz zastanowić się nad sposobem jak najszybszego do-tarcia do niego.- To nie będzie łatwe - powiedziała Leonarda z troską.-Wydostanie się z zam-ku strzeżonego lepie] niż kupiecki kufer i z tworzącego się wokół niego, rosną-cego z każdym dniem obozu to trudny do rozwiązania problem, gdyż przy wiel-kiej miłości, jaką żywi do ciebie książę - nawet jeśli nie zdałaś sobie jeszcze ztego sprawy - jesteś tak strzeżona, jakbyś była jego narzeczoną.- A jednak trzeba będzie znalezć jakiś sposób.Przecież nie mogę pozwolić, byznowu zaprowadził mnie za góry, skoro muszę jechać do Nancy?Te obawy zostały szybko rozwiane.Gdy minął mu gniew, książę Karol całko-wicie zmienił plany: nie było już mowy o marszu na kantony, z którymi zresztą,jak się zdawało, można było rozpocząć rokowania.Teraz należało ruszyć na pół-noc, by definitywnie wygnać z Lotaryngii wojska Ren II, gdyż kraina ta stano-RLTwiła naturalny łącznik między dwiema częściami Burgundii, była ogniwem nie-zbędnym i drogo zdobytym.- To upraszcza sprawę - skomentowała Leonarda.- Nie wiedziałyśmy, jak do-stać się do Nancy, a tu nagle proponują, że nas tam zaprowadzą.Armia jest zkażdym dniem większa.Wkrótce wyruszymy.Rozległy płaskowyż w istocie zaludniał się niemal w oka mgnieniu.Burgundiadotrzymywała obietnicy, przysyłała oddziały oraz broń.Widziano nadciągają-cych Pikardyjczy-ków, Walonów i Luksemburczyków, a także Anglików, nie bezkłopotu uzyskanych od króla Edwarda przez księżnę Małgorzatę.Jako jeden zpierwszych przybył Galeotto ze swymi kopiami i cieślami.%7łołnierze lokowali sięw miasteczkach i osadach, których mieszkańcy bardzo się ich obawiali.Wpraw-dzie Zuchwały zakazał kradzieży, gwałtów i grabieży, ale liczyli się z możliwo-ścią rozprzężenia w armii.Inni obozowali pod namiotami i kiedy zapadała nocich ogniska rozdmuchiwał wiatr od gór.Zamek zapełniał się panami i dowódca-mi, czyniącymi wiele zamieszania.Odbywały się tam dysputy, narady, a takżepijaństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]