[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Było strasznie - zgodziła się.- Ale o ile wiem,wcale nie miało tak być.Coś się zepsuło wsprzęcie.Doktor Markowitz zaraz nam wszystkowyjaśni:- Skąd to wiesz? - spytała Amy, ale zanim NumerPięć zdą\yła odpowiedzieć, do pokoju weszła doktor120Markowitz.Jej zazwyczaj schludnie uczesane włosybyły rozpuszczone.Wyglądała na zdenerwowaną.- Dziewczęta, właśnie dowiedziałam się, co sięstało.Bardzo, bardzo was przepraszam.- Siedempar identycznych oczu wpiło się w jej twarz, naktórej rysowała się troska.- Nastąpiła mechanicznaawaria w sprzęcie badawczym.Doktor Zyker za-uwa\ył to dopiero podczas analizy danych.- Dlaczego nie wyłączył tego urządzenia, kiedyzaczęłam krzyczeć? - spytała Numer Dwa posępnymtonem.- Doktor Zyker jest głuchy jak pień- odparładoktor Markowitz.- Kiedy prowadzi badania, nieodrywa oczu od wydruku.Nie mógł wiedzieć, \ezadaje wam męki.Jest mu bardzo przykro.Jak namwszystkim.Czy powinnam w tej chwili rzucić się na tęlekarkę? -pomyślała Amy.Czy dziewczyny pomog-łyby mi?- Kiedy pomyślę, jak bardzo musiałyście cierpieć.- Doktor Markowitz wyjęła z kieszeni chusteczkę i otarła oczy.Potem uśmiechnęła się.- Alewiecie, co to znaczy? Zwykli ludzie po czymś takimstraciliby słuch.Słabsi mogliby nawet umrzeć! Alewy prze\yłyście i nic wam się nie stało.Jesteściesilniejsze, ni\ nam się wydawało.Teraz mo\eciedziałać razem, by w pełni wykorzystać posiadaneprzez was zdolności.Dziewczęta, pomyślcie tylko,co będziecie mogły osiągnąć, kiedy nauczycie siękorzystać ze swoich darów.Zwiat stanie przed wami121otworem! Będziecie mogły robić, co tylko sobiewymarzycie, być, kimkolwiek zechcecie!Amy poczuła niepokój, gdy zobaczyła, jak niektóredziewczęta patrzą na lekarkę.Czy\by uwierzyły w tebzdury?- I przyrzekam wam, \e ju\ nic złego się niestanie - oświadczyła doktor Markowi tz uroczystymtonem.- Nie będzie więcej bólu ani cierpienia.Jesteście dla nas najcenniejszymi rzeczami naświecie.- Nie jesteśmy rzeczami - burknęła Amy.- Ach, mamy wśród nas specjalistkę od seman-tyki - zakpiła doktor Markowitz z błyszczącymioczami.- Przyszłą panią profesor angielskiego! Wie-cie, dziewczęta, ka\da z was kiedyś w końcu znajdziejakąś dziedzinę, w której zapragnie się specjalizować.Mo\e będzie to sztuka, nauka albo biznes.alecokolwiek postanowicie zrobić, będziecie w tymnajlepsze na świecie.Numer Pięć wydała z siebie radosny okrzyk.- Niech \yją Amy!Zawtórowały jej dwie dziewczyny.Amy byłazirytowana.Nadzieje na błyskawiczny atak legły wgruzach.Skoro trzy z nich dały się przekabacićMarkowitz, to zostało ich pięć.nie, w pokoju byłotylko siedem dziewcząt.- Gdzie Numer Trzy? - spytała.Uśmiech lekarki wyraznie przygasł.Na jej twarzyodbił się smutek.- Niestety, musieliśmy ją zwolnić.W jej struk-122turze genetycznej najwyrazniej wystąpiły jakieś wa-dy.Okazało się, \e nie ma tak du\ego potencjałujak wy.Nie mogła się ju\ nam na nic przydać, więcodesłaliśmy ją do domu.- Jakie badania czekają nas jeszcze? - spytałajedna z dziewcząt.Poniewa\ Amy nie miała za grosz zaufania dolekarki, nie wysłuchała jej odpowiedzi.Myślała oNumer Trzy,Nie zdą\yła jej tak naprawdę poznać.Było jednakw tej nieśmiałej, wystraszonej dziewczynie coś ta-kiego, jakaś taka swoista niewinność, która sprawiała,\e w sercu Amy budził się instynkt opiekuńczy.Có\, pewnie powinnam się cieszyć, \e NumerTrzy jest ju\ w domu, zdrowa i cała.Ale będzie mijej brakowało, pomyślała.my była pogrą\ona w zamyśleniu.Jak przeko-Anać dziewczyny, \e doktor Markowitz to nieMary Poppins, święty Mikołaj i dobra babcia jed-nocześnie?Dobrze, \e chocia\ dwie z nich nie dały się nabrać.Podczas gdy pozostałe dziewczęta zasiadły przedwielkoekranowym telewizorem z ogromnymi mis-kami pra\onej kukurydzy na kolanach, Numer Jedeni Numer Osiem podeszły do Amy, stojącej przyoknie.- Przynajmniej wiemy, \e lakier do paznokci jestskuteczny - stwierdziła.Numer Jeden przytaknęła.124- Gdyby doktor Markowitz wiedziała, o czymrozmawiałyśmy przed jej przyjściem, na pewno bynas rozdzieliła.Numer Osiem wbiła wzrok w kraty za oknem.- Ciekawe, jak du\o trzeba wysiłku, \eby powy-ginać te pręty.- Ciii - szepnęła Amy i kiwnęła głową w stronępozostałych dziewczyn.- Nie zapominajcie, \e onete\ mają doskonały słuch.W tej chwili są tak za-uroczone doktor Markowitz, \e pewnie nakablowały-by na nas, gdybyśmy zaczęły przy nich planowaćucieczkę.- Co one właściwie oglądają? - spytała NumerJeden.- Jakąś kasetę wideo - odparła Numer Osiem.-Zdaje się, \e to Grease.Amy skrzywiła się.- Co do tych krat - odezwała się głosem zni\onymniemal do szeptu.- Gdyby cztery z nas pociągnęłyza ka\dą z nich, mogłybyśmy odgiąć je na tyle, \ebystąd uciec.~ I co potem? - spytała Numer Jeden.- Przecie\jesteśmy wysoko nad ziemią.- Mam pewien pomysł - powiedziała Amy.-Myłyście kiedyś w cyrku?Obydwie wywaliły na nią oczy, jakby podejrze-wały, \e postradała zmysły.Amy nie czekała na ichodpowiedz.- Jeśli byłyście w cyrku, to na pewno widziałyście125akrobatów.Zwróciłyście uwagę, jak podczas ćwi-czeń przytrzymują się wzajemnie za nadgarstki albokostki? W ten sposób mogą spuścić się na dół nawetz du\ej wysokości.Numer Jeden zbladła.- Nigdy nie miałam gimnastyki.- Wszystko to kwestia siły i zmysłu równowagi -zapewniła ją Amy.- Wy macie do tego wrodzonezdolności.Spójrzcie w dół.Widzicie parapety przyka\dym oknie? W drodze na dół mo\emy się ichprzytrzymywać.Daję głowę, \e ka\da z nas jest natyle silna, by trzymając się parapetu, udzwignąćsześć pozostałych dziewczyn.Numer Osiem wyglądała na nieprzekonaną.- Wierzcie mi- nie ustępowała Amy.- Jeśliakrobaci cyrkowi potrafią to zrobić, to my tymbardziej.Numer Jeden wyjrzała przez okno.- śeby sięgnąć tego parapetu, musiałybyśmywszystkie razem trzymać się za ręce.- Wiem - odparła Amy.- Dlatego trzeba na-mówić pozostałe dziewczyny, \eby uciekły razemz nami.- Przede wszystkim trzeba przekonać NumerPięć- stwierdziła Numer Osiem.- Jej na pewnoposłuchają.Amy wiedziała, \e to prawda.Irytowało ją to, \eNumer Pięć cieszy się u dziewczyn tak du\ympowa\aniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Było strasznie - zgodziła się.- Ale o ile wiem,wcale nie miało tak być.Coś się zepsuło wsprzęcie.Doktor Markowitz zaraz nam wszystkowyjaśni:- Skąd to wiesz? - spytała Amy, ale zanim NumerPięć zdą\yła odpowiedzieć, do pokoju weszła doktor120Markowitz.Jej zazwyczaj schludnie uczesane włosybyły rozpuszczone.Wyglądała na zdenerwowaną.- Dziewczęta, właśnie dowiedziałam się, co sięstało.Bardzo, bardzo was przepraszam.- Siedempar identycznych oczu wpiło się w jej twarz, naktórej rysowała się troska.- Nastąpiła mechanicznaawaria w sprzęcie badawczym.Doktor Zyker za-uwa\ył to dopiero podczas analizy danych.- Dlaczego nie wyłączył tego urządzenia, kiedyzaczęłam krzyczeć? - spytała Numer Dwa posępnymtonem.- Doktor Zyker jest głuchy jak pień- odparładoktor Markowitz.- Kiedy prowadzi badania, nieodrywa oczu od wydruku.Nie mógł wiedzieć, \ezadaje wam męki.Jest mu bardzo przykro.Jak namwszystkim.Czy powinnam w tej chwili rzucić się na tęlekarkę? -pomyślała Amy.Czy dziewczyny pomog-łyby mi?- Kiedy pomyślę, jak bardzo musiałyście cierpieć.- Doktor Markowitz wyjęła z kieszeni chusteczkę i otarła oczy.Potem uśmiechnęła się.- Alewiecie, co to znaczy? Zwykli ludzie po czymś takimstraciliby słuch.Słabsi mogliby nawet umrzeć! Alewy prze\yłyście i nic wam się nie stało.Jesteściesilniejsze, ni\ nam się wydawało.Teraz mo\eciedziałać razem, by w pełni wykorzystać posiadaneprzez was zdolności.Dziewczęta, pomyślcie tylko,co będziecie mogły osiągnąć, kiedy nauczycie siękorzystać ze swoich darów.Zwiat stanie przed wami121otworem! Będziecie mogły robić, co tylko sobiewymarzycie, być, kimkolwiek zechcecie!Amy poczuła niepokój, gdy zobaczyła, jak niektóredziewczęta patrzą na lekarkę.Czy\by uwierzyły w tebzdury?- I przyrzekam wam, \e ju\ nic złego się niestanie - oświadczyła doktor Markowi tz uroczystymtonem.- Nie będzie więcej bólu ani cierpienia.Jesteście dla nas najcenniejszymi rzeczami naświecie.- Nie jesteśmy rzeczami - burknęła Amy.- Ach, mamy wśród nas specjalistkę od seman-tyki - zakpiła doktor Markowitz z błyszczącymioczami.- Przyszłą panią profesor angielskiego! Wie-cie, dziewczęta, ka\da z was kiedyś w końcu znajdziejakąś dziedzinę, w której zapragnie się specjalizować.Mo\e będzie to sztuka, nauka albo biznes.alecokolwiek postanowicie zrobić, będziecie w tymnajlepsze na świecie.Numer Pięć wydała z siebie radosny okrzyk.- Niech \yją Amy!Zawtórowały jej dwie dziewczyny.Amy byłazirytowana.Nadzieje na błyskawiczny atak legły wgruzach.Skoro trzy z nich dały się przekabacićMarkowitz, to zostało ich pięć.nie, w pokoju byłotylko siedem dziewcząt.- Gdzie Numer Trzy? - spytała.Uśmiech lekarki wyraznie przygasł.Na jej twarzyodbił się smutek.- Niestety, musieliśmy ją zwolnić.W jej struk-122turze genetycznej najwyrazniej wystąpiły jakieś wa-dy.Okazało się, \e nie ma tak du\ego potencjałujak wy.Nie mogła się ju\ nam na nic przydać, więcodesłaliśmy ją do domu.- Jakie badania czekają nas jeszcze? - spytałajedna z dziewcząt.Poniewa\ Amy nie miała za grosz zaufania dolekarki, nie wysłuchała jej odpowiedzi.Myślała oNumer Trzy,Nie zdą\yła jej tak naprawdę poznać.Było jednakw tej nieśmiałej, wystraszonej dziewczynie coś ta-kiego, jakaś taka swoista niewinność, która sprawiała,\e w sercu Amy budził się instynkt opiekuńczy.Có\, pewnie powinnam się cieszyć, \e NumerTrzy jest ju\ w domu, zdrowa i cała.Ale będzie mijej brakowało, pomyślała.my była pogrą\ona w zamyśleniu.Jak przeko-Anać dziewczyny, \e doktor Markowitz to nieMary Poppins, święty Mikołaj i dobra babcia jed-nocześnie?Dobrze, \e chocia\ dwie z nich nie dały się nabrać.Podczas gdy pozostałe dziewczęta zasiadły przedwielkoekranowym telewizorem z ogromnymi mis-kami pra\onej kukurydzy na kolanach, Numer Jedeni Numer Osiem podeszły do Amy, stojącej przyoknie.- Przynajmniej wiemy, \e lakier do paznokci jestskuteczny - stwierdziła.Numer Jeden przytaknęła.124- Gdyby doktor Markowitz wiedziała, o czymrozmawiałyśmy przed jej przyjściem, na pewno bynas rozdzieliła.Numer Osiem wbiła wzrok w kraty za oknem.- Ciekawe, jak du\o trzeba wysiłku, \eby powy-ginać te pręty.- Ciii - szepnęła Amy i kiwnęła głową w stronępozostałych dziewczyn.- Nie zapominajcie, \e onete\ mają doskonały słuch.W tej chwili są tak za-uroczone doktor Markowitz, \e pewnie nakablowały-by na nas, gdybyśmy zaczęły przy nich planowaćucieczkę.- Co one właściwie oglądają? - spytała NumerJeden.- Jakąś kasetę wideo - odparła Numer Osiem.-Zdaje się, \e to Grease.Amy skrzywiła się.- Co do tych krat - odezwała się głosem zni\onymniemal do szeptu.- Gdyby cztery z nas pociągnęłyza ka\dą z nich, mogłybyśmy odgiąć je na tyle, \ebystąd uciec.~ I co potem? - spytała Numer Jeden.- Przecie\jesteśmy wysoko nad ziemią.- Mam pewien pomysł - powiedziała Amy.-Myłyście kiedyś w cyrku?Obydwie wywaliły na nią oczy, jakby podejrze-wały, \e postradała zmysły.Amy nie czekała na ichodpowiedz.- Jeśli byłyście w cyrku, to na pewno widziałyście125akrobatów.Zwróciłyście uwagę, jak podczas ćwi-czeń przytrzymują się wzajemnie za nadgarstki albokostki? W ten sposób mogą spuścić się na dół nawetz du\ej wysokości.Numer Jeden zbladła.- Nigdy nie miałam gimnastyki.- Wszystko to kwestia siły i zmysłu równowagi -zapewniła ją Amy.- Wy macie do tego wrodzonezdolności.Spójrzcie w dół.Widzicie parapety przyka\dym oknie? W drodze na dół mo\emy się ichprzytrzymywać.Daję głowę, \e ka\da z nas jest natyle silna, by trzymając się parapetu, udzwignąćsześć pozostałych dziewczyn.Numer Osiem wyglądała na nieprzekonaną.- Wierzcie mi- nie ustępowała Amy.- Jeśliakrobaci cyrkowi potrafią to zrobić, to my tymbardziej.Numer Jeden wyjrzała przez okno.- śeby sięgnąć tego parapetu, musiałybyśmywszystkie razem trzymać się za ręce.- Wiem - odparła Amy.- Dlatego trzeba na-mówić pozostałe dziewczyny, \eby uciekły razemz nami.- Przede wszystkim trzeba przekonać NumerPięć- stwierdziła Numer Osiem.- Jej na pewnoposłuchają.Amy wiedziała, \e to prawda.Irytowało ją to, \eNumer Pięć cieszy się u dziewczyn tak du\ympowa\aniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]