[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy skocz między psy, które sam szczułeś, zabierz im zdobycz, a je samezduś, zmuś do uległości albo pozabjaj.Lub też, zgodnie z regułami chrześcjańskichkapłanów, nakarm je resztkami z twego pańskiego stołu.Tak więc, gdy Mstiwoj zbyt blisko przysunął się do duńskiego Swena, Ottopostanowił wkroczyć i pokazać marnotrawnemu obodryckiemu synowi, komu winien służbę iwdzięczność.Gdyby rzecz była jeszcze w samym Swenie, nie byłoby to sprawą nadmiernieskomplikowaną.Ale Mstiwoj chrzcząc się i próbując zwalczyć władzę wiecu wśród swegoludu, niebezpiecznie naraził się własnym pobratymcom, słowiańskim wilkom Połabia! W tymcały problem między Odrą a Aabą.Istna kipiel! Dziesiątki skonfliktowanych plemion, którepotrafią łączyć się ze sobą w związki i sprzymierzenia, gdy wspólny wróg, czyli cesarz,blisko.Ale tę samą zaciekłość obracają przeciwko sobie, brat przeciw bratu, gdy tylko jeden znich chce wybić się ponad innych.Redarowie i Wieleci, Głomacze i Czrezpienianie,Stodoranie, ale i Obodryci nie potrafią żyć bez wojny, bo tylko ona nadaje sens ich istnieniu.Jej brak oznaczałby nieuchronne wchłonięcie buntowniczych Słowian przez łakome tychterenów cesarstwo.Jeśli więc chwilowo cesarstwo zostawia ich w spokoju, oni samiwywołują zamieszki, bo tylko nieustanna mobilizacja przeciw wrogowi, kimkolwiek by był,jednoczy ich i wzmacnia, dając im poczucie siły, którego potrzebują i oni, i ich bezwzględnibogowie.Bolesław musi przyznać, iż nie tylko cesarstwu marzy się zajęcie Połabia.On samma interesy wokół Odry, w realizacji których wciąż wadzą mu Redarowie, a Milsko, Aużyce isamą Miśnię też chętnie by włączył w swoje władztwo.Gdy dwanaście lat temu Wieleci podnieśli otwarty bunt przeciw Sasom i cesarzowi,gdy popalili kościoły, wyrżnęli mnichów i zrzucili z siebie jarzmo poddaństwa, stali się dlawszystkich książąt tej części świata pierwszymi wrogami, samym szczytem drabiny honoru.Bo pokonać Wieletów to nie znaczyło już zwyciężyć pogan, znaczyło więcej: zniszczyćodstępców od wiary lub siłą przywrócić ich do niej.Oni byli już chrzczeni i otwarcie,bezwzględnie ten chrzest odrzucili, by w geście tryumfu wymazać się krwią Kościoła.Najpierw odprawiono mszę, a potem Otto zebrał w swym pięknym jak pałac namiociewszystkich sojuszników i dostojników przybyłych na wojnę.Bolesław z zaciekawieniemszedł na tę pierwszą naradę wojenną z Ottonem.Chłopak nie był jeszcze wówczas cesarzem, oficjalnie był królem Italii i Germanii, alejego cesarska koronacja była już tylko kwestią czasu, chwili, i książę miał tego świadomość.Ciekaw był cesarskiego dziecka, tego, jak chłopiec poradzi sobie w otoczeniu nie tylebiskupów, ile takich jak on, Bernhard, Gero czy Liuthar - ludzi, którzy większość życiaspędzają na wojnie.Czy będzie ich próbował pouczać, jak się wygrywa bitwy?Nic z tego.Wszystko, co nastąpiło potem, było dokładnie takie, jak się Bolesław niespodziewał.Otto mówił głosem jasnym i czystym, tak dzwięcznym, iż nawet tłumaczący jegosłowa kanonik Thietmar nie mógł zatrzeć tej barwy.Powiedział, iż to nie on wymaga od nichlojalności, lecz Chrystus.Wszyscy tu obecni książęta przyjęli wszak chrzest z własnej woli igorącego pragnienia oraz z chęci uczestniczenia w czymś więcej niż lokalna (dokładniepowiedział: przydomowa, Bolesław to zrozumiał) walka o miedzę.Zatem każdy z nichwinien jest wznieść się ponad małość sąsiedzkich zatargów i połączyć się wespół podimieniem Chrystusa. Ja nie chcę - tłumaczył słowa Ottona Thietmar - byśmy trzymając krzyżZbawiciela przed sobą, szli na wojnę z Wieletami.Ja chcę, aby żaden z nas nie występowałprzeciw swemu chrześc^ańskiemu bratu, a to oznacza, iż sprzymierzanie się choćby chwilowektóregokolwiek z was z Wieletami traktował będę jak zdradę stanu.Zrozumcie - mówiłchłopiec do mężczyzn - że gdy będziemy jednią, gdy będę mógł polegać na waszej wierności,nikt nie wbij e między nas klina.Wieleci potrzebują nas, bo to lud, który musi mieć wrogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wtedy skocz między psy, które sam szczułeś, zabierz im zdobycz, a je samezduś, zmuś do uległości albo pozabjaj.Lub też, zgodnie z regułami chrześcjańskichkapłanów, nakarm je resztkami z twego pańskiego stołu.Tak więc, gdy Mstiwoj zbyt blisko przysunął się do duńskiego Swena, Ottopostanowił wkroczyć i pokazać marnotrawnemu obodryckiemu synowi, komu winien służbę iwdzięczność.Gdyby rzecz była jeszcze w samym Swenie, nie byłoby to sprawą nadmiernieskomplikowaną.Ale Mstiwoj chrzcząc się i próbując zwalczyć władzę wiecu wśród swegoludu, niebezpiecznie naraził się własnym pobratymcom, słowiańskim wilkom Połabia! W tymcały problem między Odrą a Aabą.Istna kipiel! Dziesiątki skonfliktowanych plemion, którepotrafią łączyć się ze sobą w związki i sprzymierzenia, gdy wspólny wróg, czyli cesarz,blisko.Ale tę samą zaciekłość obracają przeciwko sobie, brat przeciw bratu, gdy tylko jeden znich chce wybić się ponad innych.Redarowie i Wieleci, Głomacze i Czrezpienianie,Stodoranie, ale i Obodryci nie potrafią żyć bez wojny, bo tylko ona nadaje sens ich istnieniu.Jej brak oznaczałby nieuchronne wchłonięcie buntowniczych Słowian przez łakome tychterenów cesarstwo.Jeśli więc chwilowo cesarstwo zostawia ich w spokoju, oni samiwywołują zamieszki, bo tylko nieustanna mobilizacja przeciw wrogowi, kimkolwiek by był,jednoczy ich i wzmacnia, dając im poczucie siły, którego potrzebują i oni, i ich bezwzględnibogowie.Bolesław musi przyznać, iż nie tylko cesarstwu marzy się zajęcie Połabia.On samma interesy wokół Odry, w realizacji których wciąż wadzą mu Redarowie, a Milsko, Aużyce isamą Miśnię też chętnie by włączył w swoje władztwo.Gdy dwanaście lat temu Wieleci podnieśli otwarty bunt przeciw Sasom i cesarzowi,gdy popalili kościoły, wyrżnęli mnichów i zrzucili z siebie jarzmo poddaństwa, stali się dlawszystkich książąt tej części świata pierwszymi wrogami, samym szczytem drabiny honoru.Bo pokonać Wieletów to nie znaczyło już zwyciężyć pogan, znaczyło więcej: zniszczyćodstępców od wiary lub siłą przywrócić ich do niej.Oni byli już chrzczeni i otwarcie,bezwzględnie ten chrzest odrzucili, by w geście tryumfu wymazać się krwią Kościoła.Najpierw odprawiono mszę, a potem Otto zebrał w swym pięknym jak pałac namiociewszystkich sojuszników i dostojników przybyłych na wojnę.Bolesław z zaciekawieniemszedł na tę pierwszą naradę wojenną z Ottonem.Chłopak nie był jeszcze wówczas cesarzem, oficjalnie był królem Italii i Germanii, alejego cesarska koronacja była już tylko kwestią czasu, chwili, i książę miał tego świadomość.Ciekaw był cesarskiego dziecka, tego, jak chłopiec poradzi sobie w otoczeniu nie tylebiskupów, ile takich jak on, Bernhard, Gero czy Liuthar - ludzi, którzy większość życiaspędzają na wojnie.Czy będzie ich próbował pouczać, jak się wygrywa bitwy?Nic z tego.Wszystko, co nastąpiło potem, było dokładnie takie, jak się Bolesław niespodziewał.Otto mówił głosem jasnym i czystym, tak dzwięcznym, iż nawet tłumaczący jegosłowa kanonik Thietmar nie mógł zatrzeć tej barwy.Powiedział, iż to nie on wymaga od nichlojalności, lecz Chrystus.Wszyscy tu obecni książęta przyjęli wszak chrzest z własnej woli igorącego pragnienia oraz z chęci uczestniczenia w czymś więcej niż lokalna (dokładniepowiedział: przydomowa, Bolesław to zrozumiał) walka o miedzę.Zatem każdy z nichwinien jest wznieść się ponad małość sąsiedzkich zatargów i połączyć się wespół podimieniem Chrystusa. Ja nie chcę - tłumaczył słowa Ottona Thietmar - byśmy trzymając krzyżZbawiciela przed sobą, szli na wojnę z Wieletami.Ja chcę, aby żaden z nas nie występowałprzeciw swemu chrześc^ańskiemu bratu, a to oznacza, iż sprzymierzanie się choćby chwilowektóregokolwiek z was z Wieletami traktował będę jak zdradę stanu.Zrozumcie - mówiłchłopiec do mężczyzn - że gdy będziemy jednią, gdy będę mógł polegać na waszej wierności,nikt nie wbij e między nas klina.Wieleci potrzebują nas, bo to lud, który musi mieć wrogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]