[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wokó twojego taty.-Skoro wszystko jest takie niejednoznaczne, podejrzewam, że policja z San Francisconic nie zrobi.Po rozmowie z Bostonem na pewno dojdą do wniosku, że to Marlin.Niebędą mieli żadnych wątpliwości.Najwyżej pokręcą gową nad raportem Ralpha.-Myślę, że poświęcą mu więcej uwagi.Wszyscy reprezentujemy prawo.Mamy apaćzych facetów, nawet jeśli to wymaga otwarcia puszki z robakami.-Muszę zadzwonić do Douglasa, ostrzec go.To nie może być prawda.Nie chciaam,żeby do tego doszo.Savich przewróci oczami.-Może cię zrozumiem za jakieś trzydzieści lat, Sherlock.Zrób, co musisz.Chodz.Mam jeszcze plany na dzisiaj.-Jakie?Mój przyjaciel James Quinlan gra na saksie w klubie Bonhomie na Houtton Street,należącym do panny Lily, nader zasobnej czarnej damy, która podziwia jego tyek imarzycielskie oczy równie szczerze jak jego grę.On przychodzi tam co najmniej raz albo dwarazy w tygodniu.Sally, jego żona, uwielbia ten lokal.Marvin, wykidajo, nazywają lalką.Waściwie on nazywa wszystkie kobiety lalkami.Ale Sally jest naprawdę fajną lalką.Nigdynie zapomnę, jak barman Fuzz da im butelkę wina na prezent ślubny.Miaa prawdziwykorek.Zadziwiające.Wszystko to byo dziwne.Lacey powiedziaa powoli, zadowolona, szczęśliwa z nawetkrótkiej odmiany:-Więc chodzisz tam, żeby go suchać? Nagle zrobi zakopotaną minę.Unika jejspojrzenia.Odchrząkną i mrukną:-No, tak.Kama.Przechylia gowę na bok.-Zabierzesz mnie kiedyś ze sobą? Ja też chętnie go posucham.No i nigdy niespotkaam Sally Quinlan.Syszaam, że jest doradcą senatora.Aha.Tak, jasne.Może kiedyś.Zobaczymy.Nie odpowiedziaa.Zbliżali się już do jejdomu.Sierp księżyca prześwitywa przez gotyckie chmury - cienkie i wiotkie, ukadające sięw ponure obrazy.Bya dopiero ósma trzydzieści, chodny wieczór z lekkim wiatrem.-Powinnaś zostawiać zapalone świato.-FBI nie paci mi aż tak dobrze, Dillon.To by kosztowao majątek.-Masz system alarmowy?-Nie.Cóż to? Nagle zacząeś się martwić? Jeszcze niedawno wyśmiewaeś się z moichzamków.-Tak, i ciekawio mnie, dlaczego osoba, która stawia czoo Mar-linowi jak prawdziwawojowniczka, potrzebuje w domu więcej zamków, niż prezydent ma ochroniarzy.-To zupenie co innego.-Domyślam się.I nie opowiesz mi o tym?-Nie mam nic do opowiadania.O co ci chodzio z tym systemem alarmowym?-Ktoś próbowa cię przejechać.To trochę zmienia postać rzeczy.Znowu do tegowrócili.-To by wypadek.-Możliwe.-Dobranoc, Dillon.ROZDZIA 20Lacey otworzya frontowe drzwi i wesza do maego przedpokoju.Wyciągnęa rękę iprzekręcia kontakt.Zwiato zamigotao, a po chwili zaświecio równo.Odwrócia się, żebyzamknąć za sobą drzwi - zasuwa, dwa ańcuchy.Z nawyku zajrzaa do salonu i kuchni, zanimprzesza do sypialni.Wszystko wyglądao tak, jak powinno.Zatrzymaa się nagle.Powoli odożya na podogę gimnastyczny pantofel, którywaśnie zdjęa.Odwrócia się i nadsuchiwaa.Nic.To tylko nerwy.Przypomniaa sobie tę odlegą noc w mieszkaniu na trzecim piętrze,kiedy obudzia się, sysząc haas, i mao nie umara ze strachu.Potem wzięa się w garść iposza sprawdzić, kto haasuje.To bya mysz.Maa gupia myszka, tak przerażona, że niewiedziaa nawet, dokąd ma uciekać.I tej nocy nastąpi przeom.Zdjęa strój gimnastyczny i ruszya do azienki.Zanim wesza pod prysznic,przekręcia zamek w drzwiach, śmiejąc się z siebie.Idiotka, powiedziaa gośno, zwolniazamek i wesza pod prysznic.Gorąca, gorąca woda.Cudowne uczucie.Dillon mao jej nie zabi, ale gorąca wodapomagaa.Czua, jak obolae mięśnie nóg jęczą z ulgi.Powiedzia jej, że ćwiczenia chronią go przed nadmiernym stresem.Oraz dająwspaniale ciao, ale tego mu nie powiedziaa.Zaczynaa się zastanawiać, czy nie mia trochęracji z tym stresem.Przez godzinę treningu nie poświęcia ani jednej myśli MarlinowiJonesowi czy niejednoznacznemu raportowi Dzikiego Ralpha Yorka.Jakieś dziesięć minut pózniej wysza spod prysznica do zaparowanej azienki.Owinęagowę grubym ręcznikiem z egipskiej baweny, a potem przetara lustro końcem drugiegoręcznika.Spojrzaa na zamaskowaną twarz tuż za nią.Wrzask uwiąz jej w gardle.Zamara.Nie oddychaa, nie moga oddychać, dopókiświszczące powietrze nie wyleciao jej z ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.I wokó twojego taty.-Skoro wszystko jest takie niejednoznaczne, podejrzewam, że policja z San Francisconic nie zrobi.Po rozmowie z Bostonem na pewno dojdą do wniosku, że to Marlin.Niebędą mieli żadnych wątpliwości.Najwyżej pokręcą gową nad raportem Ralpha.-Myślę, że poświęcą mu więcej uwagi.Wszyscy reprezentujemy prawo.Mamy apaćzych facetów, nawet jeśli to wymaga otwarcia puszki z robakami.-Muszę zadzwonić do Douglasa, ostrzec go.To nie może być prawda.Nie chciaam,żeby do tego doszo.Savich przewróci oczami.-Może cię zrozumiem za jakieś trzydzieści lat, Sherlock.Zrób, co musisz.Chodz.Mam jeszcze plany na dzisiaj.-Jakie?Mój przyjaciel James Quinlan gra na saksie w klubie Bonhomie na Houtton Street,należącym do panny Lily, nader zasobnej czarnej damy, która podziwia jego tyek imarzycielskie oczy równie szczerze jak jego grę.On przychodzi tam co najmniej raz albo dwarazy w tygodniu.Sally, jego żona, uwielbia ten lokal.Marvin, wykidajo, nazywają lalką.Waściwie on nazywa wszystkie kobiety lalkami.Ale Sally jest naprawdę fajną lalką.Nigdynie zapomnę, jak barman Fuzz da im butelkę wina na prezent ślubny.Miaa prawdziwykorek.Zadziwiające.Wszystko to byo dziwne.Lacey powiedziaa powoli, zadowolona, szczęśliwa z nawetkrótkiej odmiany:-Więc chodzisz tam, żeby go suchać? Nagle zrobi zakopotaną minę.Unika jejspojrzenia.Odchrząkną i mrukną:-No, tak.Kama.Przechylia gowę na bok.-Zabierzesz mnie kiedyś ze sobą? Ja też chętnie go posucham.No i nigdy niespotkaam Sally Quinlan.Syszaam, że jest doradcą senatora.Aha.Tak, jasne.Może kiedyś.Zobaczymy.Nie odpowiedziaa.Zbliżali się już do jejdomu.Sierp księżyca prześwitywa przez gotyckie chmury - cienkie i wiotkie, ukadające sięw ponure obrazy.Bya dopiero ósma trzydzieści, chodny wieczór z lekkim wiatrem.-Powinnaś zostawiać zapalone świato.-FBI nie paci mi aż tak dobrze, Dillon.To by kosztowao majątek.-Masz system alarmowy?-Nie.Cóż to? Nagle zacząeś się martwić? Jeszcze niedawno wyśmiewaeś się z moichzamków.-Tak, i ciekawio mnie, dlaczego osoba, która stawia czoo Mar-linowi jak prawdziwawojowniczka, potrzebuje w domu więcej zamków, niż prezydent ma ochroniarzy.-To zupenie co innego.-Domyślam się.I nie opowiesz mi o tym?-Nie mam nic do opowiadania.O co ci chodzio z tym systemem alarmowym?-Ktoś próbowa cię przejechać.To trochę zmienia postać rzeczy.Znowu do tegowrócili.-To by wypadek.-Możliwe.-Dobranoc, Dillon.ROZDZIA 20Lacey otworzya frontowe drzwi i wesza do maego przedpokoju.Wyciągnęa rękę iprzekręcia kontakt.Zwiato zamigotao, a po chwili zaświecio równo.Odwrócia się, żebyzamknąć za sobą drzwi - zasuwa, dwa ańcuchy.Z nawyku zajrzaa do salonu i kuchni, zanimprzesza do sypialni.Wszystko wyglądao tak, jak powinno.Zatrzymaa się nagle.Powoli odożya na podogę gimnastyczny pantofel, którywaśnie zdjęa.Odwrócia się i nadsuchiwaa.Nic.To tylko nerwy.Przypomniaa sobie tę odlegą noc w mieszkaniu na trzecim piętrze,kiedy obudzia się, sysząc haas, i mao nie umara ze strachu.Potem wzięa się w garść iposza sprawdzić, kto haasuje.To bya mysz.Maa gupia myszka, tak przerażona, że niewiedziaa nawet, dokąd ma uciekać.I tej nocy nastąpi przeom.Zdjęa strój gimnastyczny i ruszya do azienki.Zanim wesza pod prysznic,przekręcia zamek w drzwiach, śmiejąc się z siebie.Idiotka, powiedziaa gośno, zwolniazamek i wesza pod prysznic.Gorąca, gorąca woda.Cudowne uczucie.Dillon mao jej nie zabi, ale gorąca wodapomagaa.Czua, jak obolae mięśnie nóg jęczą z ulgi.Powiedzia jej, że ćwiczenia chronią go przed nadmiernym stresem.Oraz dająwspaniale ciao, ale tego mu nie powiedziaa.Zaczynaa się zastanawiać, czy nie mia trochęracji z tym stresem.Przez godzinę treningu nie poświęcia ani jednej myśli MarlinowiJonesowi czy niejednoznacznemu raportowi Dzikiego Ralpha Yorka.Jakieś dziesięć minut pózniej wysza spod prysznica do zaparowanej azienki.Owinęagowę grubym ręcznikiem z egipskiej baweny, a potem przetara lustro końcem drugiegoręcznika.Spojrzaa na zamaskowaną twarz tuż za nią.Wrzask uwiąz jej w gardle.Zamara.Nie oddychaa, nie moga oddychać, dopókiświszczące powietrze nie wyleciao jej z ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]