[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomóż mi, Obi-Wan, jesteś moją jedyną nadzieją.Gdybyś tylkonajpierw mógł się wykąpać.- Zatrzepotała rzęsami.- Bardzo chętniewyszoruję ci plecy.Blada twarz Shaya poczerwieniała, a ja spojrzałam na Adne z przyganą.Ale ona patrzyła na Connora, a on, jakby nigdy nic, dolewał sobie whiskydo kawy.Silas nie przestawał się uśmiechać.Rozparł się na krześle i obserwowałShaya.- Ale teraz, kiedy twoja dziewczyna, wilczyca, przemieniła cię, i tak dalej,powinieneś go dostrzegać.To zaklęcie nie powinno działać na Strażnika.- Nie jestem jego dziewczyną - warknęłam, a potem skrzywiłam się, boShay poczerwieniał jeszcze bardziej.Wszyscy Poszukiwacze spojrzeli namnie, a na ich twarzach zauważyłam zaskoczenie.- No, bo nie jestem -dokończyłam głupawo.Czułam się śliska i zimna jak marmur.Niemogłam spojrzeć znów na Shaya.To było trudne, ale powiedziałamprzecież prawdę.Kochałam go, ale nie wiedziałam, kim dla Shaya jestem.W naszym życiu wszystko wciąż się zmieniało.Nie mogłam znalezć podstopami pewnego gruntu.Shay ukrył twarz w dłoniach.- Myślałem, że jak poznam prawdę, to wszystko stanie się łatwiejsze.Aletak nie jest.W głowie mi się nie mieści, że jedyna moja rodzina, taka, jakąznałem, to jakiś stwór z Podziemi.- Nie żaden pierwszy lepszy stwór z Podziemi.On jest potężniejszy niżktórykolwiek z wrogów, z jakimi walczyliśmy, a ty jesteś kluczem dojego panowania - powiedział Monroe.- Zwiastun nie mógł powierzyćochrony nad tobą wyłącznie swoim sługusom.Jak widzisz, zawiedli wswoich obowiązkach.Jestem pewien, że niektórzy bardzo cierpieli przeztwoją ucieczkę.Słysząc słowo cierpieli", zaczęłam się trząść i okazało się, że nie mogęjuż przestać.Co się dzieje z moim klanem? Shay położył dłoń na mojej ispojrzał na Monroe'a.- To się zdarzyło już przedtem, prawda? - spytał Shay.-Czytaliśmy o tym,jak ostatni raz Strażnicy się zbuntowali.- Mówisz o Pogromie? - spytał Silas.- To był przełomowy okres w naszejhistorii.Nigdy nie byliśmy bliżsi zwycięstwa.Ale skończyło się kiepsko.- Nie.- Wyprostowałam się i spojrzałam wprost na Monroe^, bowiedziałam, że dysponował odpowiedzią na dręczące mnie pytania.- Tonie była ostatnia rewolta.Monroe się wyprostował.- Nie.- Lilio, zostaw ten temat.- Adne spojrzała na mnie oskar-życielskimwzrokiem.- To nie twoja sprawa.Błysnęłam w jej stronę kłami.- Możesz tak mnie nie nazywać?- Nie, jeśli za każdym razem będziesz tak reagować.Fajnie jest wiedzieć,że masz jakieś ludzkie cechy.Ta zimna wilczyca sprawia, że mamdreszcze, wiesz.Popatrzyłam na nią.Znam tę dziewczynę niecałą dobę, a ona czyta wemnie jak w otwartej książce.Jak to możliwe?- Adne ma rację.- Connor nachylił się w moją stronę.W jego oddechuczułam whisky.- Zostaw już ten temat.- Nie, nie zostawię - odparłam.- Co się stało z klanem Kary Nocy? Jakumarła Corinne Laroche?- Mówiłem, daj spokój.- Connor trzasnął pięścią w stół.- Odwal się - warknął do niego Shay.- Monroe? - szepnęła Tess, zerkając z niepokojem na Connora.- Wszystko w porządku - powiedział cicho Monroe.-Oni powinniwiedzieć.Connor pokręcił głową, wlewając resztkę whisky z piersiówki do kubka zkawą.- No, a miało nie być już więcej smutnych historii.11Monroe odchylił się w tył na krześle.- Po raz pierwszy trafiłem do Czyśćca, gdy miałem dwadzieścia lat, żebydziałać jako Napastnik.Byłem aroganckim chłopakiem, same ambicje ifajerwerki, i zero rozsądku.Miałem o sobie całkiem wysokie mniemanie.Zachichotał, przesuwając dłonią po ciemnych włosach.-Nie podobały misię zasady ustalone przez naszego ówczesnego Przewodnika.Był toskrupulatny facet, nazywał się Davis.Złościło mnie jego naleganie, żebymłodzi Napastnicy patrolowali zawsze dwójkami.%7łebyśmy tyle samoczasu poświęcali na zbieranie informacji o Opiekunach, co na planowaniei przeprowadzanie ataków.Założył ramiona na piersi, pogrążył się we wspomnieniach.- Któregoś dnia, kiedy powinienem był trenować, wyruszyłem samotnie.Kręciłem się w pobliżu Haldisa, przekonany, że w pojedynkę ustrzelęjakiegoś Strażnika albo dwóch.Byłem głupcem.Gdyby wydarzeniapotoczyły się choć trochę inaczej, nie wróciłbym żywy.- A jak się potoczyły wydarzenia? - spytał Shay.- Spotkałem samotną Strażniczkę.Dopadła mnie, nim się obejrzałem.Nawet nie zdążyłem wyciągnąć broni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Pomóż mi, Obi-Wan, jesteś moją jedyną nadzieją.Gdybyś tylkonajpierw mógł się wykąpać.- Zatrzepotała rzęsami.- Bardzo chętniewyszoruję ci plecy.Blada twarz Shaya poczerwieniała, a ja spojrzałam na Adne z przyganą.Ale ona patrzyła na Connora, a on, jakby nigdy nic, dolewał sobie whiskydo kawy.Silas nie przestawał się uśmiechać.Rozparł się na krześle i obserwowałShaya.- Ale teraz, kiedy twoja dziewczyna, wilczyca, przemieniła cię, i tak dalej,powinieneś go dostrzegać.To zaklęcie nie powinno działać na Strażnika.- Nie jestem jego dziewczyną - warknęłam, a potem skrzywiłam się, boShay poczerwieniał jeszcze bardziej.Wszyscy Poszukiwacze spojrzeli namnie, a na ich twarzach zauważyłam zaskoczenie.- No, bo nie jestem -dokończyłam głupawo.Czułam się śliska i zimna jak marmur.Niemogłam spojrzeć znów na Shaya.To było trudne, ale powiedziałamprzecież prawdę.Kochałam go, ale nie wiedziałam, kim dla Shaya jestem.W naszym życiu wszystko wciąż się zmieniało.Nie mogłam znalezć podstopami pewnego gruntu.Shay ukrył twarz w dłoniach.- Myślałem, że jak poznam prawdę, to wszystko stanie się łatwiejsze.Aletak nie jest.W głowie mi się nie mieści, że jedyna moja rodzina, taka, jakąznałem, to jakiś stwór z Podziemi.- Nie żaden pierwszy lepszy stwór z Podziemi.On jest potężniejszy niżktórykolwiek z wrogów, z jakimi walczyliśmy, a ty jesteś kluczem dojego panowania - powiedział Monroe.- Zwiastun nie mógł powierzyćochrony nad tobą wyłącznie swoim sługusom.Jak widzisz, zawiedli wswoich obowiązkach.Jestem pewien, że niektórzy bardzo cierpieli przeztwoją ucieczkę.Słysząc słowo cierpieli", zaczęłam się trząść i okazało się, że nie mogęjuż przestać.Co się dzieje z moim klanem? Shay położył dłoń na mojej ispojrzał na Monroe'a.- To się zdarzyło już przedtem, prawda? - spytał Shay.-Czytaliśmy o tym,jak ostatni raz Strażnicy się zbuntowali.- Mówisz o Pogromie? - spytał Silas.- To był przełomowy okres w naszejhistorii.Nigdy nie byliśmy bliżsi zwycięstwa.Ale skończyło się kiepsko.- Nie.- Wyprostowałam się i spojrzałam wprost na Monroe^, bowiedziałam, że dysponował odpowiedzią na dręczące mnie pytania.- Tonie była ostatnia rewolta.Monroe się wyprostował.- Nie.- Lilio, zostaw ten temat.- Adne spojrzała na mnie oskar-życielskimwzrokiem.- To nie twoja sprawa.Błysnęłam w jej stronę kłami.- Możesz tak mnie nie nazywać?- Nie, jeśli za każdym razem będziesz tak reagować.Fajnie jest wiedzieć,że masz jakieś ludzkie cechy.Ta zimna wilczyca sprawia, że mamdreszcze, wiesz.Popatrzyłam na nią.Znam tę dziewczynę niecałą dobę, a ona czyta wemnie jak w otwartej książce.Jak to możliwe?- Adne ma rację.- Connor nachylił się w moją stronę.W jego oddechuczułam whisky.- Zostaw już ten temat.- Nie, nie zostawię - odparłam.- Co się stało z klanem Kary Nocy? Jakumarła Corinne Laroche?- Mówiłem, daj spokój.- Connor trzasnął pięścią w stół.- Odwal się - warknął do niego Shay.- Monroe? - szepnęła Tess, zerkając z niepokojem na Connora.- Wszystko w porządku - powiedział cicho Monroe.-Oni powinniwiedzieć.Connor pokręcił głową, wlewając resztkę whisky z piersiówki do kubka zkawą.- No, a miało nie być już więcej smutnych historii.11Monroe odchylił się w tył na krześle.- Po raz pierwszy trafiłem do Czyśćca, gdy miałem dwadzieścia lat, żebydziałać jako Napastnik.Byłem aroganckim chłopakiem, same ambicje ifajerwerki, i zero rozsądku.Miałem o sobie całkiem wysokie mniemanie.Zachichotał, przesuwając dłonią po ciemnych włosach.-Nie podobały misię zasady ustalone przez naszego ówczesnego Przewodnika.Był toskrupulatny facet, nazywał się Davis.Złościło mnie jego naleganie, żebymłodzi Napastnicy patrolowali zawsze dwójkami.%7łebyśmy tyle samoczasu poświęcali na zbieranie informacji o Opiekunach, co na planowaniei przeprowadzanie ataków.Założył ramiona na piersi, pogrążył się we wspomnieniach.- Któregoś dnia, kiedy powinienem był trenować, wyruszyłem samotnie.Kręciłem się w pobliżu Haldisa, przekonany, że w pojedynkę ustrzelęjakiegoś Strażnika albo dwóch.Byłem głupcem.Gdyby wydarzeniapotoczyły się choć trochę inaczej, nie wróciłbym żywy.- A jak się potoczyły wydarzenia? - spytał Shay.- Spotkałem samotną Strażniczkę.Dopadła mnie, nim się obejrzałem.Nawet nie zdążyłem wyciągnąć broni [ Pobierz całość w formacie PDF ]