[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Musiałeś się z nią spotkać.Buch usiadł na swoim krześle.Wydawało mu się znajome.Wygodne.Właściwe. Wiemy, że nie możesz nam powiedzieć wszystkiego dodał Plough. Ale jeśli czujesz, że jesteś w stanie.W żółtej teczce miał plik dokumentów.Buch przeczytał nagłówek razjeszcze, zaabsorbowany tym, co powiedziała Vemmer. Nawet jeśli nic z tym nie zrobisz mówiła Karina myślę, żezasłużyłeś na to, by jej wysłuchać.Buch ciągle milczał. Pogodziłem się z wyjazdem do Skopje dodał Plough. To zdaje sięw Macedonii.Buch patrzył na mikrofony. Thomas podjęła Karina cicho. Jeśli zamierzasz coś zrobić,musisz. Kiedy zaczyna się głosowanie? Niedługo. Krabbe tam jest? Oczywiście.Chwycił żółtą teczkę z biurka i wstał. Ale Krabbe nie ma z tym nic wspólnego! zawołała, gdy biegł dodrzwi. To porządny człowiek krzyknął Buch. Nie w moim typie, ale.Machnął teczką. Mam tylko jego.*Folketinget przed głosowaniem przypominał teatr w antrakcie.Mężczyzni i kobiety w poważnych strojach konferowali szeptem w holu.Buch zobaczył Krabbego na drugim końcu korytarza, jak rozmawiał zjednym z asystentów Grue Eriksena.Potem zniknął w toalecie.Przy pisuarach nikogo nie zastał.Podszedł więc do kabin. Krabbe? zawołał. Jest pan tu? Jest pan.Wiem przecież.Widziałem, jak pan wchodził.Krabbe?Przeszedł wzdłuż kabin, szukając czerwonego znaczka sygnalizującegozamknięcie zamka i stóp widocznych pod drzwiami.Okazało się, że tylko jedna toaleta jest zajęta.Z żółtą teczką w rękuBuch podciągnął nogawki, przykląkł i przyłożył swoją brodatą twarz dopodłogi, by zajrzeć do środka. Krabbe? To pan?Widział tylko dwie czarne pomarszczone nogawki wokół chudychkostek, błyszczące buty i bardzo kolorowe majtki. Jasna cholera dobiegł ze środka niezadowolony głos. To się wpale nie mieści! Jeśli chce pan ze mną porozmawiać, niech pan zadzwoni domojej sekretarki.Teraz wolałbym pobyć sam. Raport medyczny o dodatkowej ręce został przefaksowany w sierpniu mówił Buch, zezując pod drzwi. A poprawiony dopiero w pazdzierniku! Naprawdę? Krabbe westchnął.Buch wsunął żółtą teczkę pod drzwiami. Widzi pan, co z tego wynika? spytał, podtykając dokumentyniewidocznemu rozmówcy. Najpierw pojawia się raport sugerujący, żezamordowano cywilów.Przy podłodze pojawiła się ręka i wzięła teczkę. Cóż za żałosna próba utrzymania się na stołku!Buch wstał, zastanowił się, jak trudno byłoby otworzyć drzwi siłą. Nic podobnego.Chcę tylko prawdy, tak jak pan.Rozumie pan, o comi chodzi? Pomimo doniesień z pierwszego raportu przez dwa miesiące niktnic nie zrobił.Całe dwa miesiące!Walnął pięścią w drzwi.Niestety, znów zaczynał się wściekać. Nie było powodu do pośpiechu, prawda? zawołał Krabbe. To byłaręka zamachowca.Zanim Buch odpowiedział, drzwi się otworzyły i mężczyzna ze środkawyszedł, po czym ruszył do umywalki. Dlaczego przez cały ten czas nikt nic nie powiedział? spytał Buch.O co im chodziło?Patrzył, jak Krabbe myje ręce, bardzo dokładnie i drobiazgowo,używając mnóstwo mydła i gorącej wody. Kiedy wpłynął pierwszy raport, Grue Eriksen wnioskował ododatkowe fundusze, by wysłać więcej żołnierzy do Afganistanu. Buchdzgnął kartki w rękach Krabbego. Tu i tu.Sam pan widzi.Gdy tylkoFolketinget zebrał się po pazdziernikowej przerwie, wydatek zostałniezwłocznie zaakceptowany.Krabbe czytał dokumenty. Pan i pańska partia głosowaliście za ciągnął Buch. Ja też.Czybylibyśmy tacy zgodni, gdybyśmy wiedzieli, że nasi żołnierze są oskarżeni omasakrę na cywilach? To niczego nie dowodzi.To tylko spekulacje. Krabbe oddał teczkęBuchowi. Nie wierzę, żeby Grue Eriksen manipulował. Ale tak właśnie było, do diaska! Sam pan widzi.Krabbe spojrzał na swoje dłonie i wsunął je pod suszarkę. Zmiało, niech pan idzie i walczy o bardziej restrykcyjny pakietantyterrorystyczny.Ale czepia się pan niewłaściwych ludzi.Ci żałośniimigranci nie zamordowali naszych ludzi.To był ktoś. Kto? spytał Krabbe. Nie wiem.Ktoś bliżej nas.Niech mi pan pomoże.Myślę. Tak ciężko nad tym pracowaliśmy. Krabbe! przerwał mu Buch donośnie i stanowczo. Bądzmyszczerzy.Większości pana poglądów nie trawię.Pan na pewno czuje do mnieto samo.Ale wiem jedno. Jego gruby palec kołysał się przed wąską bladątwarzą Krabbego. Nie lubi pan być okłamywany.I nie lubi pan byćwykorzystywany.Buch wziął żółtą teczkę i pomachał nią Krabbemu. Proszę powiedział. Jak pan widzi, mamy coś wspólnego.Pytaniebrzmi.Krabbe słuchał uważnie..co z tym zrobić?*Uroczystości pożegnalne przed wyjazdem nowej zmiany dobiegłykońca.Torsten Jarnvig stał przed świetlicą w koszarach Ryvangen i patrzył,jak żołnierze żegnają się z rodzinami.Sgaard też tam był. Myślę, że wyjeżdżają w dobrych nastrojach powiedział, gdypułkownik podszedł do niego. Nigdy mi nie mówiłeś, że zarejestrowaliśmy kontakt radiowy pięć dniprzed tą historią z Rabenem. Jarnvig rzucił dokumenty na maskę mercedesaSgaarda. Przejrzałem wszystkie zapisy.Zobaczyłem to.Ciągle był wściekły.Butny wyraz twarzy Sgaarda tylko pogarszałsytuację. Co? spytał.Jarnvig walnął pięścią w dokumenty. Zarejestrowaliśmy wiadomość.W sierpniu, dwa lata temu.Kiedybyłem w Kabulu.Sgaard sięgnął po zapisy. Pięć dni przed incydentem. Skoro tak mówisz mruknął Sgaard.Przewertował kilka kartek. Nadała ją jednostka sił specjalnych.W archiwach nie ma jej numeru.Nie ma nazwisk.Sgaard pokręcił głową. Nie rozumiem.Co sugerujesz? Sugeruję? wrzasnął Jarnvig. To jest tu czarno na białym.Trzydzieści kilometrów od wioski, do której trafił oddział Rabena,znajdowała się inna nasza jednostka. W życiu nie widziałem tego na oczy.Odłożył dokumenty na maskę. Ty dowodziłeś pod moją nieobecność.Każda wiadomośćprzechodziła przez twoje biurko. Mówię ci.Nigdy tego nie widziałem.Jarnvig grzmotnął pięścią w samochód. To jest w aktach, Sgaard.Nawet jeśli przysypiałeś na służbie, awątpię, prowadziłeś dochodzenie w sprawie zeznań Rabena.Powiedział, że wokolicy był ktoś z sił specjalnych.Nie uwierzyliśmy mu, bo ty Jarnvigpodniósł rękę ty nam powiedziałeś, że nikogo nie było.Nic.Ani słowa. Powiedziałeś, że widzieli duchy. Bo widzieli.To nie dowodzi, że on nie kłamał. Dowodzi, że mógł mieć rację! A ty o tym nikomu nie wspomniałeś.Jarnvig przysunął się o krok do wysokiego dokładnego mężczyzny wschludnym mundurze. Dlaczego? Słucham.Wyjaśnij mi. Nie wiedziałem o tym.Nigdy nie widziałem tej wiadomości.Niemiałem pojęcia, że w tym rejonie znajdowały się jakiekolwiek jednostki siłspecjalnych. To jest tutaj! ryknął Jarnvig, machając mu teczką przed nosem. Jeśli wpłynie oficjalna skarga, chciałbym zapoznać się z jejszczegółami.I chcę, żeby powiadomiono Dowództwo Operacyjne.Dochodzenie prowadził też zespół generała Arilda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Musiałeś się z nią spotkać.Buch usiadł na swoim krześle.Wydawało mu się znajome.Wygodne.Właściwe. Wiemy, że nie możesz nam powiedzieć wszystkiego dodał Plough. Ale jeśli czujesz, że jesteś w stanie.W żółtej teczce miał plik dokumentów.Buch przeczytał nagłówek razjeszcze, zaabsorbowany tym, co powiedziała Vemmer. Nawet jeśli nic z tym nie zrobisz mówiła Karina myślę, żezasłużyłeś na to, by jej wysłuchać.Buch ciągle milczał. Pogodziłem się z wyjazdem do Skopje dodał Plough. To zdaje sięw Macedonii.Buch patrzył na mikrofony. Thomas podjęła Karina cicho. Jeśli zamierzasz coś zrobić,musisz. Kiedy zaczyna się głosowanie? Niedługo. Krabbe tam jest? Oczywiście.Chwycił żółtą teczkę z biurka i wstał. Ale Krabbe nie ma z tym nic wspólnego! zawołała, gdy biegł dodrzwi. To porządny człowiek krzyknął Buch. Nie w moim typie, ale.Machnął teczką. Mam tylko jego.*Folketinget przed głosowaniem przypominał teatr w antrakcie.Mężczyzni i kobiety w poważnych strojach konferowali szeptem w holu.Buch zobaczył Krabbego na drugim końcu korytarza, jak rozmawiał zjednym z asystentów Grue Eriksena.Potem zniknął w toalecie.Przy pisuarach nikogo nie zastał.Podszedł więc do kabin. Krabbe? zawołał. Jest pan tu? Jest pan.Wiem przecież.Widziałem, jak pan wchodził.Krabbe?Przeszedł wzdłuż kabin, szukając czerwonego znaczka sygnalizującegozamknięcie zamka i stóp widocznych pod drzwiami.Okazało się, że tylko jedna toaleta jest zajęta.Z żółtą teczką w rękuBuch podciągnął nogawki, przykląkł i przyłożył swoją brodatą twarz dopodłogi, by zajrzeć do środka. Krabbe? To pan?Widział tylko dwie czarne pomarszczone nogawki wokół chudychkostek, błyszczące buty i bardzo kolorowe majtki. Jasna cholera dobiegł ze środka niezadowolony głos. To się wpale nie mieści! Jeśli chce pan ze mną porozmawiać, niech pan zadzwoni domojej sekretarki.Teraz wolałbym pobyć sam. Raport medyczny o dodatkowej ręce został przefaksowany w sierpniu mówił Buch, zezując pod drzwi. A poprawiony dopiero w pazdzierniku! Naprawdę? Krabbe westchnął.Buch wsunął żółtą teczkę pod drzwiami. Widzi pan, co z tego wynika? spytał, podtykając dokumentyniewidocznemu rozmówcy. Najpierw pojawia się raport sugerujący, żezamordowano cywilów.Przy podłodze pojawiła się ręka i wzięła teczkę. Cóż za żałosna próba utrzymania się na stołku!Buch wstał, zastanowił się, jak trudno byłoby otworzyć drzwi siłą. Nic podobnego.Chcę tylko prawdy, tak jak pan.Rozumie pan, o comi chodzi? Pomimo doniesień z pierwszego raportu przez dwa miesiące niktnic nie zrobił.Całe dwa miesiące!Walnął pięścią w drzwi.Niestety, znów zaczynał się wściekać. Nie było powodu do pośpiechu, prawda? zawołał Krabbe. To byłaręka zamachowca.Zanim Buch odpowiedział, drzwi się otworzyły i mężczyzna ze środkawyszedł, po czym ruszył do umywalki. Dlaczego przez cały ten czas nikt nic nie powiedział? spytał Buch.O co im chodziło?Patrzył, jak Krabbe myje ręce, bardzo dokładnie i drobiazgowo,używając mnóstwo mydła i gorącej wody. Kiedy wpłynął pierwszy raport, Grue Eriksen wnioskował ododatkowe fundusze, by wysłać więcej żołnierzy do Afganistanu. Buchdzgnął kartki w rękach Krabbego. Tu i tu.Sam pan widzi.Gdy tylkoFolketinget zebrał się po pazdziernikowej przerwie, wydatek zostałniezwłocznie zaakceptowany.Krabbe czytał dokumenty. Pan i pańska partia głosowaliście za ciągnął Buch. Ja też.Czybylibyśmy tacy zgodni, gdybyśmy wiedzieli, że nasi żołnierze są oskarżeni omasakrę na cywilach? To niczego nie dowodzi.To tylko spekulacje. Krabbe oddał teczkęBuchowi. Nie wierzę, żeby Grue Eriksen manipulował. Ale tak właśnie było, do diaska! Sam pan widzi.Krabbe spojrzał na swoje dłonie i wsunął je pod suszarkę. Zmiało, niech pan idzie i walczy o bardziej restrykcyjny pakietantyterrorystyczny.Ale czepia się pan niewłaściwych ludzi.Ci żałośniimigranci nie zamordowali naszych ludzi.To był ktoś. Kto? spytał Krabbe. Nie wiem.Ktoś bliżej nas.Niech mi pan pomoże.Myślę. Tak ciężko nad tym pracowaliśmy. Krabbe! przerwał mu Buch donośnie i stanowczo. Bądzmyszczerzy.Większości pana poglądów nie trawię.Pan na pewno czuje do mnieto samo.Ale wiem jedno. Jego gruby palec kołysał się przed wąską bladątwarzą Krabbego. Nie lubi pan być okłamywany.I nie lubi pan byćwykorzystywany.Buch wziął żółtą teczkę i pomachał nią Krabbemu. Proszę powiedział. Jak pan widzi, mamy coś wspólnego.Pytaniebrzmi.Krabbe słuchał uważnie..co z tym zrobić?*Uroczystości pożegnalne przed wyjazdem nowej zmiany dobiegłykońca.Torsten Jarnvig stał przed świetlicą w koszarach Ryvangen i patrzył,jak żołnierze żegnają się z rodzinami.Sgaard też tam był. Myślę, że wyjeżdżają w dobrych nastrojach powiedział, gdypułkownik podszedł do niego. Nigdy mi nie mówiłeś, że zarejestrowaliśmy kontakt radiowy pięć dniprzed tą historią z Rabenem. Jarnvig rzucił dokumenty na maskę mercedesaSgaarda. Przejrzałem wszystkie zapisy.Zobaczyłem to.Ciągle był wściekły.Butny wyraz twarzy Sgaarda tylko pogarszałsytuację. Co? spytał.Jarnvig walnął pięścią w dokumenty. Zarejestrowaliśmy wiadomość.W sierpniu, dwa lata temu.Kiedybyłem w Kabulu.Sgaard sięgnął po zapisy. Pięć dni przed incydentem. Skoro tak mówisz mruknął Sgaard.Przewertował kilka kartek. Nadała ją jednostka sił specjalnych.W archiwach nie ma jej numeru.Nie ma nazwisk.Sgaard pokręcił głową. Nie rozumiem.Co sugerujesz? Sugeruję? wrzasnął Jarnvig. To jest tu czarno na białym.Trzydzieści kilometrów od wioski, do której trafił oddział Rabena,znajdowała się inna nasza jednostka. W życiu nie widziałem tego na oczy.Odłożył dokumenty na maskę. Ty dowodziłeś pod moją nieobecność.Każda wiadomośćprzechodziła przez twoje biurko. Mówię ci.Nigdy tego nie widziałem.Jarnvig grzmotnął pięścią w samochód. To jest w aktach, Sgaard.Nawet jeśli przysypiałeś na służbie, awątpię, prowadziłeś dochodzenie w sprawie zeznań Rabena.Powiedział, że wokolicy był ktoś z sił specjalnych.Nie uwierzyliśmy mu, bo ty Jarnvigpodniósł rękę ty nam powiedziałeś, że nikogo nie było.Nic.Ani słowa. Powiedziałeś, że widzieli duchy. Bo widzieli.To nie dowodzi, że on nie kłamał. Dowodzi, że mógł mieć rację! A ty o tym nikomu nie wspomniałeś.Jarnvig przysunął się o krok do wysokiego dokładnego mężczyzny wschludnym mundurze. Dlaczego? Słucham.Wyjaśnij mi. Nie wiedziałem o tym.Nigdy nie widziałem tej wiadomości.Niemiałem pojęcia, że w tym rejonie znajdowały się jakiekolwiek jednostki siłspecjalnych. To jest tutaj! ryknął Jarnvig, machając mu teczką przed nosem. Jeśli wpłynie oficjalna skarga, chciałbym zapoznać się z jejszczegółami.I chcę, żeby powiadomiono Dowództwo Operacyjne.Dochodzenie prowadził też zespół generała Arilda [ Pobierz całość w formacie PDF ]