[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała nadzieję, że niedługo to także jej przejdzie.Podeszli do stanowiska kontrolera, który znudzonym głosem zapytał o cel przybycia:– Interesy czy wypoczynek?Memphis odpowiedział za nią:– To i to.Urzędnik postawił stempel i podał jej paszport.I oto proszę, wreszcie była wolna.ROZDZIAŁ TRZYNASTYPo wyjściu z terminalu Taylor poczuła chłód.Bure deszczowe chmury wisiały nisko na niebie.Otuliła się mocniej kożuszkiem i poprawiła szalik.Wciągnęła w płuca głęboki haust zimnego świeżego powietrza.Czekała na nich lśniąca czarna limuzyna z szoferem, który przytrzymał drzwi dla Taylor.Zerknęła znacząco na Memphisa.Ukłonił się teatralnie i odrzekł z uśmiechem, że ojciec przesyła pięknej pani serdeczne pozdrowienia.Wsunęła się na gładki skórzany fotel i poczuła leciutką woń cygar.Ileż interesów zostało załatwionych na tylnym siedzeniu tego auta.Gdy Memphis usiadł naprzeciw niej, pojazd ruszyłbezszelestnie.Taylor wyjęła notes.Podziękuj mu.To bardzo miłe.Memphis skrzywił się na widok tej metody porozumiewania się, ale szybko ukryłrozczarowanie.– Moglibyśmy zrobić sobie krótką przejażdżkę po Londynie, pokazałbym ci miasto.Sporo czasu minęło od twojego ostatniego pobytu, prawda? – Gdy skinęła głową, dodał: –Świetnie.Potem pojedziemy na King’s Cross.Kupiłem bilety na południowy pociąg.Można by oczywiście polecieć, ale podróż koleją trwa tylko trzy godziny, a okolica jest bardzo malownicza.Poza tym będziesz miała okazję się zdrzemnąć.– Dzięki, Mmmmemphis – wyszeptała Taylor, przykładając dłoń do krtani.Suchepowietrze w kabinie samolotu sprawiło, że gardło miała podrażnione i obolałe i nie powinna się zmuszać do mówienia.Potrzebowała tabletek na kaszel.Kiedy nie próbowała mówić, gardło w ogóle nie bolało.– Ojej, przepraszam, na pewno chce ci się pić.Mam herbatę, chcesz?Skinęła, więc wyjął termos i nalał do filiżanki earl greya z mlekiem i cukrem, jej ulubiony napój.Zauważyła znaczący uśmiech na twarzy Memphisa.Zmrużyła karcąco oczy, ale umknąłwzrokiem i zaczął pokazywać zabytki.Londyn był niesamowity, choćby z powodu swej rozległości.Taylor zaskoczyła skala zmian, które zaszły od czasu, gdy była tu jako nastolatka.Z tamtej podróży zapamiętała zabytkowe budowle i historię Starego Świata.Nowy Londyn lśnił stalą i szkłem, oszałamiałtempem i rozmachem.Było to imponujące, ale miastu brakowało dawnego romantyzmu.Lecz tuż pod powierzchnią najnowocześniejszych rozwiązań urbanistycznych dawało się wyczuć radosne podniecenie, arystokratyczny blask i złośliwe poczucie humoru.Jechali Victoria Street, co znaczyło, że wkraczali do centrum wzdłuż wijącej się malowniczo Tamizy.Po chwili Taylor zobaczyła majestatyczną Tower of London i barwnie udekorowany Tower Bridge.Po kilku minutach dalszej jazdy jej oczom ukazał się Big Ben i poczuła się trochę bardziej swojsko, pomimo Londyńskiego Oka zawieszonego pod szarym niebem.Tamiza była tak samo wąska i mętna jak we wspomnieniach, a iglice parlamentu i katedry westminsterskiej równie gotyckie i onieśmielające.Witamy w Anglii, zaiste.Podjechali pod Buckingham Palace, którego czarno-złote bramy z kutego żelaza lśniły blado w szarym świetle dnia, i Taylor poczuła się tak samo rozczarowana jak za pierwszym razem.Pałac był olbrzymim pudłem, elegancką i luksusowo wykończoną fortecą.Jeśli szło o królów i królowe, książęta i księżniczki, to Taylor była małą dziewczynką.Zamki z szaregokamienia powinny mieć wieże, mury zwieńczone blankami i głębokie fosy.Balmoral w Szkocji, letnia rezydencja królowej, znacznie bardziej odpowiadała jej romantycznym wyobrażeniom, podobnie jak zamek Glamis.Och, do tego to zamczysko było nawiedzone, straszyły w nim biała i szara dama, wampirze dziecko, diabły i inne potwory.Taylor była ciekawa, czy zamek Memphisa też nawiedzają duchy, ale pewnie by o tym już wspomniał, znając jej upodobania do takich historii.Oczywiście nie bała się duchów.To realne zło czynione przez żywych ludzi przyprawiało ją o nocne koszmary.Choć oczywiście nie chciałaby być straszona przez upiory.Rzuciła okiem na bujną zieleń parku St.James, który nawet o tej porze roku wyglądał jak obraz Moneta.Z nieznanych przyczyn przypomniała sobie nagle o ojcu.Nie oddzwoniła do niego, a kiedy będzie jej szukał w Nashville, to nigdzie jej nie znajdzie.Uda się najpierw do Sam, która dostała precyzyjne instrukcje.Pod żadnym pozorem nie wolno jej ujawnić, gdzie przebywa Taylor ani co ją ostatnio spotkało.Ojciec definitywnie przestał należeć do jej życia i tak już pozostanie na zawsze.Czy aby na pewno? Wiedziała, że uciekając od ojca, zachowała się dziecinnie.Prędzej czy później będzie musiała się z nim spotkać.Wolała później, choć Bóg jeden wie, w jakie kłopoty zdąży się wpakować do jej powrotu ze Szkocji.W przypadku alkoholika nie było o to trudno.Z pewnością uknuje jakiś chytry plan, wymyśli jakiś nielegalny przekręt, nie było co do tego wątpliwości.Limuzyna zawróciła w stronę Mayfair.Po prawej przeleciał z ogłuszającym rykiemmotocykl, zajeżdżając im drogę.Szofer ostro zahamował, Taylor rzuciło w tył i uderzyła głową o oparcie.Serce zabiło jej mocniej, rozpoznała początek ataku paniki.Oddech przyśpieszył i stałsię urywany, poczuła nasilające się mdłości.Nie, tylko nie teraz, myślała gorączkowo.Nie przy Memphisie.Zamknęła oczy, starając się odwrócić myśli, ale czerwona kałuża krwi zalała jej twarz i ujrzała łzy płynące z oczu Sam, poczuła rosnący gniew i nienawiść, a także dotyk śliskiego metalu w dłoni…Myśl o bezpiecznym miejscu, Taylor, nakazała sobie w duchu.Obóz.Koń.Oddychajspokojnie.Starała się oddychać przez nos, dopóki galopujące serce nie zwolniło.Odrobinę odemknęła powieki.Memphis klął na motocyklistę, niczego nie zauważył.Dzięki Bogu.Ukryła twarz za filiżanką herbaty i odetchnęła głęboko.Seryjnych morderców wystarczy jej do końca życia.– Dobrze się czujesz? – spytał Memphis.– Jesteś blada jak ściana.Cholera.Więc jednak zauważył.Efekt uboczny.Migawki wspomnień.Nic na to nie poradzę.– Ciekaw jestem, jak wobec tego przekonałaś Baldwina, żeby pozwolił ci tu samejprzyjechać.Przekupiłam go [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miała nadzieję, że niedługo to także jej przejdzie.Podeszli do stanowiska kontrolera, który znudzonym głosem zapytał o cel przybycia:– Interesy czy wypoczynek?Memphis odpowiedział za nią:– To i to.Urzędnik postawił stempel i podał jej paszport.I oto proszę, wreszcie była wolna.ROZDZIAŁ TRZYNASTYPo wyjściu z terminalu Taylor poczuła chłód.Bure deszczowe chmury wisiały nisko na niebie.Otuliła się mocniej kożuszkiem i poprawiła szalik.Wciągnęła w płuca głęboki haust zimnego świeżego powietrza.Czekała na nich lśniąca czarna limuzyna z szoferem, który przytrzymał drzwi dla Taylor.Zerknęła znacząco na Memphisa.Ukłonił się teatralnie i odrzekł z uśmiechem, że ojciec przesyła pięknej pani serdeczne pozdrowienia.Wsunęła się na gładki skórzany fotel i poczuła leciutką woń cygar.Ileż interesów zostało załatwionych na tylnym siedzeniu tego auta.Gdy Memphis usiadł naprzeciw niej, pojazd ruszyłbezszelestnie.Taylor wyjęła notes.Podziękuj mu.To bardzo miłe.Memphis skrzywił się na widok tej metody porozumiewania się, ale szybko ukryłrozczarowanie.– Moglibyśmy zrobić sobie krótką przejażdżkę po Londynie, pokazałbym ci miasto.Sporo czasu minęło od twojego ostatniego pobytu, prawda? – Gdy skinęła głową, dodał: –Świetnie.Potem pojedziemy na King’s Cross.Kupiłem bilety na południowy pociąg.Można by oczywiście polecieć, ale podróż koleją trwa tylko trzy godziny, a okolica jest bardzo malownicza.Poza tym będziesz miała okazję się zdrzemnąć.– Dzięki, Mmmmemphis – wyszeptała Taylor, przykładając dłoń do krtani.Suchepowietrze w kabinie samolotu sprawiło, że gardło miała podrażnione i obolałe i nie powinna się zmuszać do mówienia.Potrzebowała tabletek na kaszel.Kiedy nie próbowała mówić, gardło w ogóle nie bolało.– Ojej, przepraszam, na pewno chce ci się pić.Mam herbatę, chcesz?Skinęła, więc wyjął termos i nalał do filiżanki earl greya z mlekiem i cukrem, jej ulubiony napój.Zauważyła znaczący uśmiech na twarzy Memphisa.Zmrużyła karcąco oczy, ale umknąłwzrokiem i zaczął pokazywać zabytki.Londyn był niesamowity, choćby z powodu swej rozległości.Taylor zaskoczyła skala zmian, które zaszły od czasu, gdy była tu jako nastolatka.Z tamtej podróży zapamiętała zabytkowe budowle i historię Starego Świata.Nowy Londyn lśnił stalą i szkłem, oszałamiałtempem i rozmachem.Było to imponujące, ale miastu brakowało dawnego romantyzmu.Lecz tuż pod powierzchnią najnowocześniejszych rozwiązań urbanistycznych dawało się wyczuć radosne podniecenie, arystokratyczny blask i złośliwe poczucie humoru.Jechali Victoria Street, co znaczyło, że wkraczali do centrum wzdłuż wijącej się malowniczo Tamizy.Po chwili Taylor zobaczyła majestatyczną Tower of London i barwnie udekorowany Tower Bridge.Po kilku minutach dalszej jazdy jej oczom ukazał się Big Ben i poczuła się trochę bardziej swojsko, pomimo Londyńskiego Oka zawieszonego pod szarym niebem.Tamiza była tak samo wąska i mętna jak we wspomnieniach, a iglice parlamentu i katedry westminsterskiej równie gotyckie i onieśmielające.Witamy w Anglii, zaiste.Podjechali pod Buckingham Palace, którego czarno-złote bramy z kutego żelaza lśniły blado w szarym świetle dnia, i Taylor poczuła się tak samo rozczarowana jak za pierwszym razem.Pałac był olbrzymim pudłem, elegancką i luksusowo wykończoną fortecą.Jeśli szło o królów i królowe, książęta i księżniczki, to Taylor była małą dziewczynką.Zamki z szaregokamienia powinny mieć wieże, mury zwieńczone blankami i głębokie fosy.Balmoral w Szkocji, letnia rezydencja królowej, znacznie bardziej odpowiadała jej romantycznym wyobrażeniom, podobnie jak zamek Glamis.Och, do tego to zamczysko było nawiedzone, straszyły w nim biała i szara dama, wampirze dziecko, diabły i inne potwory.Taylor była ciekawa, czy zamek Memphisa też nawiedzają duchy, ale pewnie by o tym już wspomniał, znając jej upodobania do takich historii.Oczywiście nie bała się duchów.To realne zło czynione przez żywych ludzi przyprawiało ją o nocne koszmary.Choć oczywiście nie chciałaby być straszona przez upiory.Rzuciła okiem na bujną zieleń parku St.James, który nawet o tej porze roku wyglądał jak obraz Moneta.Z nieznanych przyczyn przypomniała sobie nagle o ojcu.Nie oddzwoniła do niego, a kiedy będzie jej szukał w Nashville, to nigdzie jej nie znajdzie.Uda się najpierw do Sam, która dostała precyzyjne instrukcje.Pod żadnym pozorem nie wolno jej ujawnić, gdzie przebywa Taylor ani co ją ostatnio spotkało.Ojciec definitywnie przestał należeć do jej życia i tak już pozostanie na zawsze.Czy aby na pewno? Wiedziała, że uciekając od ojca, zachowała się dziecinnie.Prędzej czy później będzie musiała się z nim spotkać.Wolała później, choć Bóg jeden wie, w jakie kłopoty zdąży się wpakować do jej powrotu ze Szkocji.W przypadku alkoholika nie było o to trudno.Z pewnością uknuje jakiś chytry plan, wymyśli jakiś nielegalny przekręt, nie było co do tego wątpliwości.Limuzyna zawróciła w stronę Mayfair.Po prawej przeleciał z ogłuszającym rykiemmotocykl, zajeżdżając im drogę.Szofer ostro zahamował, Taylor rzuciło w tył i uderzyła głową o oparcie.Serce zabiło jej mocniej, rozpoznała początek ataku paniki.Oddech przyśpieszył i stałsię urywany, poczuła nasilające się mdłości.Nie, tylko nie teraz, myślała gorączkowo.Nie przy Memphisie.Zamknęła oczy, starając się odwrócić myśli, ale czerwona kałuża krwi zalała jej twarz i ujrzała łzy płynące z oczu Sam, poczuła rosnący gniew i nienawiść, a także dotyk śliskiego metalu w dłoni…Myśl o bezpiecznym miejscu, Taylor, nakazała sobie w duchu.Obóz.Koń.Oddychajspokojnie.Starała się oddychać przez nos, dopóki galopujące serce nie zwolniło.Odrobinę odemknęła powieki.Memphis klął na motocyklistę, niczego nie zauważył.Dzięki Bogu.Ukryła twarz za filiżanką herbaty i odetchnęła głęboko.Seryjnych morderców wystarczy jej do końca życia.– Dobrze się czujesz? – spytał Memphis.– Jesteś blada jak ściana.Cholera.Więc jednak zauważył.Efekt uboczny.Migawki wspomnień.Nic na to nie poradzę.– Ciekaw jestem, jak wobec tego przekonałaś Baldwina, żeby pozwolił ci tu samejprzyjechać.Przekupiłam go [ Pobierz całość w formacie PDF ]