[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedno było pewne, a mianowicie że popełniła błąd, i to duży.Przeczuwała, że tak się może stać, a teraz bardzo tego żałowała.Dobrze się złożyło, że Memphis musiał wyjechać.Bardzo się jej nie spodobało, że mógłwchodzić do jej sypialni, kiedy tylko miał na to ochotę.Tak czy inaczej, powinna narzucić swoją wolę, zacząć działać.Postanowiła nadmienić o wypadku na moście i Evan, kiedy będą czatowali.Tylko wtedy mogła się swobodnie wypowiedzieć.Miała przed sobą cały dzień.Na dworze było dość chłodno, ale zamierzała wybrać się na spacer.Sesja z Maddee miała się rozpocząć o dziesiątej, zatem miała wolną godzinę.Doskonała pora, by trochę rozprostować nogi.Albo zwinąć się w kłębek i usnąć.Była straszliwie znużona.Rozejrzała się uważnie, zanim opuściła jadalnię.Korytarz był pusty, nikt się nie czaił.Hipnoza Maddee zdziałała cuda w kwestii odzyskania głosu, zarazem jednak poruszyła w Taylor jakąś mroczną nutę.Może dziś uda się rozproszyć przykre myśli.Chwilę zajęło, nim zorientowała się w terenie, po czym ruszyła w stronę schodów.Pomyliła się, więc wróciła z powrotem do jadalni, obrała właściwy kierunek i znalazła się na swoim korytarzu.Drzwi były po niewłaściwej stronie.Uzmysłowiła sobie, że stoi przed gabinetem Memphisa.Każdy port jest dobry w czasie sztormu, pomyślała i nacisnęła klamkę.Gabinet był zamknięty.Przypomniała sobie o kluczu w tylnej kieszeni.Staroświecki zamek był szalenie podobny do zamka w bramie wiodącej do ogrodów.Rozejrzawszy się czujnie na boki, włożyła klucz do dziurki i przekręciła.Nie zdziwiło jej zbytnio, że drzwi się otworzyły.Klucz, który wręczył jej Memphis, pasował pewnie do wszystkich zamków.Nie dawałby go jej, gdyby nie chciał, żeby go używała, prawda?Racjonalizacja to szalenie przydatna umiejętność.Wśliznęła się do środka i cicho zamknęła drzwi.Gabinet wydał jej się dziwnie opuszczony.Na kominku nie płonął ogień, no i naszczęście krew nie skapywała ze ścian, jak to się działo w sennym koszmarze.O tym, że ktoś tu mieszkał, świadczyły tylko biurko z żaluzjowym zamknięciem, teraz otwartym, i niedbale rzucone pliki dokumentów na blacie.W odróżnieniu od Memphisa Baldwin miał zawsze nieskazitelny porządek.Może zaczniesz porównywać inne ich zwyczaje? – kąśliwie spytała sama siebie.Wiedziała, że takie działanie było pewną drogą do zguby.Na stosie papierów leżała zmięta gazeta.Najwyraźniej sprzątające elfy jeszcze tu nie dotarły.Była ciekawa i tej gazety, i tych dokumentów.Z dokumentami trudniejsza sprawa, na granicy przestępstwa, ale gazetę mogła zabrać do swojego pokoju i przejrzeć przed spotkaniem z Maddee.Zwyczajna poranna czynność.A dokumenty? Jeśli uzna, że to konieczne, też je przejrzy, zdecydowała.Po lewej stronie biurka stała oprawiona w srebrną ramkę fotografia Evan.Wczoraj jej niezauważyła, ale to jeszcze nic nie znaczyło.Wczoraj nie węszyła tu tak jak dziś.Wzięła zdjęcie do ręki i uważnie przyjrzała się zmarłej żonie gospodarza.Między nią a Evan istniało wyraźne podobieństwo.Spostrzegła to już wcześniej, na innych fotografiach.Evan wydawała się jednak bardziej beztroska.Być może zdecydowała o tym praca Taylor, to wszystko, co robiła, na co musiała się napatrzeć, ale nie pamiętała, by kiedykolwiek emanowała równą pogodą ducha.Z Evan na pewno łatwiej się obcowało, sęk w tym, że już nie żyła.Niewykluczone, że Memphis próbował zastąpić ją Taylor.Odstawiła fotografię na miejsce.Nie ma sensu tego roztrząsać.Memphis jasno wyraziłswoje oczekiwania, pokazał jej możliwości.Mimo to był dla niej tylko przyjacielem, nikim więcej.W takim razie co robiła w jego gabinecie, przepatrując rzeczy na biurku?Usiadła ciężko w obrotowym fotelu.Czuła zapach skóry i drzewnego dymu, zapachMemphisa.Tu pachniał bardziej prawdziwie, inaczej niż w Ameryce, gdzie mieszkał w hotelach.Być może miał rację, że rano nie wspomniał o niczym.Dzięki temu łatwiej będzie zapomnieć, że to się w ogóle zdarzyło.Zapomnieć? Żałowała tego z całej duszy i będzie musiała żyć z tym wspomnieniem do końca swoich dni.Rozdrażniona chwyciła gazetę.Pod nią leżała teczka z dokumentami zatytułowana„Evan”.No tak… Zerknęła przez ramię, uważnie nasłuchując.Cisza, żadnych szmerów, nikogo w pobliżu.Teczka była gruba, zawierała dużo dokumentów.Taylor otworzyła ją.Na wierzchu znajdowała się fotografia Evan, a pod nią plik wycinków prasowych, które uważnie przejrzała.Wiedziała już, że historia śmierci Evan znalazła się na czołówkach wszystkich gazet brytyjskich.Najszerzej pisał o tym „The Scotsman”, zamieszczając liczne odniesienia do stosunków rodzinnych i życia ofiary.Taylor wiedziała, że przejrzenie wszystkich materiałów zajmie jej kilka godzin.Nie miała pojęcia, czemu akurat ta teczka leżała na biurku, praktycznie na widoku, dostępna tym wszystkim, którzy dysponowali kluczem…Lecz Memphis wyjechał co najmniej na dwa dni.Mogłaby zabrać ją ze sobą,przestudiować zawartość w wolnej chwili.Teraz musiała się zbierać, jeśli chciała zdążyć na spotkanie z Maddee.Owinęła teczkę gazetą na wypadek natknięcia się na kogoś ze służby.Gdyby materiały były poufne, Memphis zamknąłby je pod kluczem, ale zostawił je na widoku, może specjalnie dla niej, wiedząc, że była tym zainteresowana.Może były w niej odpowiedzi na pytania, których nie umiała postawić.Ruszając do drzwi, kątem oka spostrzegła czerwony błysk.Dostała gęsiej skórki, a puls przyśpieszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jedno było pewne, a mianowicie że popełniła błąd, i to duży.Przeczuwała, że tak się może stać, a teraz bardzo tego żałowała.Dobrze się złożyło, że Memphis musiał wyjechać.Bardzo się jej nie spodobało, że mógłwchodzić do jej sypialni, kiedy tylko miał na to ochotę.Tak czy inaczej, powinna narzucić swoją wolę, zacząć działać.Postanowiła nadmienić o wypadku na moście i Evan, kiedy będą czatowali.Tylko wtedy mogła się swobodnie wypowiedzieć.Miała przed sobą cały dzień.Na dworze było dość chłodno, ale zamierzała wybrać się na spacer.Sesja z Maddee miała się rozpocząć o dziesiątej, zatem miała wolną godzinę.Doskonała pora, by trochę rozprostować nogi.Albo zwinąć się w kłębek i usnąć.Była straszliwie znużona.Rozejrzała się uważnie, zanim opuściła jadalnię.Korytarz był pusty, nikt się nie czaił.Hipnoza Maddee zdziałała cuda w kwestii odzyskania głosu, zarazem jednak poruszyła w Taylor jakąś mroczną nutę.Może dziś uda się rozproszyć przykre myśli.Chwilę zajęło, nim zorientowała się w terenie, po czym ruszyła w stronę schodów.Pomyliła się, więc wróciła z powrotem do jadalni, obrała właściwy kierunek i znalazła się na swoim korytarzu.Drzwi były po niewłaściwej stronie.Uzmysłowiła sobie, że stoi przed gabinetem Memphisa.Każdy port jest dobry w czasie sztormu, pomyślała i nacisnęła klamkę.Gabinet był zamknięty.Przypomniała sobie o kluczu w tylnej kieszeni.Staroświecki zamek był szalenie podobny do zamka w bramie wiodącej do ogrodów.Rozejrzawszy się czujnie na boki, włożyła klucz do dziurki i przekręciła.Nie zdziwiło jej zbytnio, że drzwi się otworzyły.Klucz, który wręczył jej Memphis, pasował pewnie do wszystkich zamków.Nie dawałby go jej, gdyby nie chciał, żeby go używała, prawda?Racjonalizacja to szalenie przydatna umiejętność.Wśliznęła się do środka i cicho zamknęła drzwi.Gabinet wydał jej się dziwnie opuszczony.Na kominku nie płonął ogień, no i naszczęście krew nie skapywała ze ścian, jak to się działo w sennym koszmarze.O tym, że ktoś tu mieszkał, świadczyły tylko biurko z żaluzjowym zamknięciem, teraz otwartym, i niedbale rzucone pliki dokumentów na blacie.W odróżnieniu od Memphisa Baldwin miał zawsze nieskazitelny porządek.Może zaczniesz porównywać inne ich zwyczaje? – kąśliwie spytała sama siebie.Wiedziała, że takie działanie było pewną drogą do zguby.Na stosie papierów leżała zmięta gazeta.Najwyraźniej sprzątające elfy jeszcze tu nie dotarły.Była ciekawa i tej gazety, i tych dokumentów.Z dokumentami trudniejsza sprawa, na granicy przestępstwa, ale gazetę mogła zabrać do swojego pokoju i przejrzeć przed spotkaniem z Maddee.Zwyczajna poranna czynność.A dokumenty? Jeśli uzna, że to konieczne, też je przejrzy, zdecydowała.Po lewej stronie biurka stała oprawiona w srebrną ramkę fotografia Evan.Wczoraj jej niezauważyła, ale to jeszcze nic nie znaczyło.Wczoraj nie węszyła tu tak jak dziś.Wzięła zdjęcie do ręki i uważnie przyjrzała się zmarłej żonie gospodarza.Między nią a Evan istniało wyraźne podobieństwo.Spostrzegła to już wcześniej, na innych fotografiach.Evan wydawała się jednak bardziej beztroska.Być może zdecydowała o tym praca Taylor, to wszystko, co robiła, na co musiała się napatrzeć, ale nie pamiętała, by kiedykolwiek emanowała równą pogodą ducha.Z Evan na pewno łatwiej się obcowało, sęk w tym, że już nie żyła.Niewykluczone, że Memphis próbował zastąpić ją Taylor.Odstawiła fotografię na miejsce.Nie ma sensu tego roztrząsać.Memphis jasno wyraziłswoje oczekiwania, pokazał jej możliwości.Mimo to był dla niej tylko przyjacielem, nikim więcej.W takim razie co robiła w jego gabinecie, przepatrując rzeczy na biurku?Usiadła ciężko w obrotowym fotelu.Czuła zapach skóry i drzewnego dymu, zapachMemphisa.Tu pachniał bardziej prawdziwie, inaczej niż w Ameryce, gdzie mieszkał w hotelach.Być może miał rację, że rano nie wspomniał o niczym.Dzięki temu łatwiej będzie zapomnieć, że to się w ogóle zdarzyło.Zapomnieć? Żałowała tego z całej duszy i będzie musiała żyć z tym wspomnieniem do końca swoich dni.Rozdrażniona chwyciła gazetę.Pod nią leżała teczka z dokumentami zatytułowana„Evan”.No tak… Zerknęła przez ramię, uważnie nasłuchując.Cisza, żadnych szmerów, nikogo w pobliżu.Teczka była gruba, zawierała dużo dokumentów.Taylor otworzyła ją.Na wierzchu znajdowała się fotografia Evan, a pod nią plik wycinków prasowych, które uważnie przejrzała.Wiedziała już, że historia śmierci Evan znalazła się na czołówkach wszystkich gazet brytyjskich.Najszerzej pisał o tym „The Scotsman”, zamieszczając liczne odniesienia do stosunków rodzinnych i życia ofiary.Taylor wiedziała, że przejrzenie wszystkich materiałów zajmie jej kilka godzin.Nie miała pojęcia, czemu akurat ta teczka leżała na biurku, praktycznie na widoku, dostępna tym wszystkim, którzy dysponowali kluczem…Lecz Memphis wyjechał co najmniej na dwa dni.Mogłaby zabrać ją ze sobą,przestudiować zawartość w wolnej chwili.Teraz musiała się zbierać, jeśli chciała zdążyć na spotkanie z Maddee.Owinęła teczkę gazetą na wypadek natknięcia się na kogoś ze służby.Gdyby materiały były poufne, Memphis zamknąłby je pod kluczem, ale zostawił je na widoku, może specjalnie dla niej, wiedząc, że była tym zainteresowana.Może były w niej odpowiedzi na pytania, których nie umiała postawić.Ruszając do drzwi, kątem oka spostrzegła czerwony błysk.Dostała gęsiej skórki, a puls przyśpieszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]