[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powtarzała sobie, że nie wraca do więzienia, że jest wolna, ale gdy HolyTerror" podskoczył lekko na falach, które zostawiła za sobą motorówka płynącaw przeciwnym kierunku, zrozumiała, że okłamywała samą siebie.Otuliła się ramionami, ale i tak czuła, jak po jej ciele rozlewa się zimno, wmiarę jak zbliżali się do Neptune's Gate.Kiedyś było to jedyne miejsce naświecie, w którym czuła się naprawdę bezpieczna.Pracowała tak ciężko, żebyposiadłość w całości należała do niej.no, prawie w całości.Jewel-Anne nadalnie sprzedała swojej części.Tylko ona, jedyna kuzynka, oparła się pokusiepieniędzy.- Niby dlaczego miałabym ci sprzedać moje udziały? Ja kocham tomiejsce, Avo - zapewniała, przyglądając się jej wielkimi, pozornie niewinnymioczami.Były w korytarzu, niedaleko windy.Jewel-Anne wyjątkowo nie miałaprzy sobie ani jednej lalki.- To dla mnie ważniejsze niż pieniądze.- Mogłabyś zamieszkać z przyjaciółmi, w mieście.w Seattle, SanFrancisco, nawet w Los Angeles, zamiast tkwić uwięziona na wyspie.- Avaoferowała kuzynce prawie dwa razy więcej, niż był wart jej udział w posiadłości.Kształtne usta Jewel-Anne wygięły się w szyderczym uśmiechu, w jejoczach błyszczało poczucie wyższości.- Już mówiłam, że bardzo mi się tu podoba.- Przerzuciła włosy przezramię, odwróciła wózek i czekała na windę, a gdy ta w końcu przyjechała,zerknęła na Avę przez ramię i powiedziała: - Nigdy stąd nie wyjadę.Tu jest mójdom.Dom, pomyślała Ava.Przypomniała sobie sypialnię Jewel-Anne w na-rożnym pokoju, na pięterku przeszklonej wieżyczki.Miała stamtąd widok naogród, zatokę, stały ląd i otwarte morze.Było to jej ulubione miejsce.- Widzę stąd miejsce, gdzie to się stało, no wiesz, gdzie Kelvin utonął -zwykła mawiać.Zawsze wtedy pochmurniała, a w jej oczach czaiło sięniewypowiedziane oskarżenie.Wypowiedziała je tylko raz.- Zabiłaś go, Avo - szepnęła pewnego wieczoru, ciągle wpatrzona w okno.Tuliła do siebie ciemnowłosą lalkę o porcelanowej cerze, z wiecznieprzymkniętym jednym okiem.Jej głos ociekał długo tłumioną nienawiścią.- Oncię kochał, a ty.ty go zabiłaś.- W tym momencie podniosła głowę, skrzywiłasię, wplotła palec w sztywne włosy lalki.-Jesteś hipokrytką, Avo.Kłamczuchą,morderczynią i Bóg jeden wie, kim jeszcze! Grasz dobrą żonę, udajesz kochającąmatkę.Ava, wtedy silniejsza, miała ochotę uderzyć kuzynkę w twarz.- A ty, Jewel-Anne, jesteś suką, rozumiesz? Mam w nosie, że jesteśprzykuta do wózka.Prawdziwa z ciebie suka!- Cudownie - wycedziła Jewel-Anne.- Bo jesteś na mnie skazana.Nigdynie sprzedam ci moich udziałów.Nigdy! - Jej palce znieruchomiały, cała drobnapostać ziała nienawiścią.Znacząco uniosła brew i dodała szeptem: - Szczerzemówiąc, wolałabym umrzeć, niż ci je sprzedać.Rozdział 7Dern zrobił zakupy: butelka jacka danielsa, paczka chipsów i dziesięćkilogramów psiej karmy.Niezbyt zdrowe i sugerujące przywiązanie do kundla,ale co z tego?Nie w tym rzecz, dumał, gdy wstawiał butelkę do prawie pustej szafki wkuchni.Tak naprawdę zakupy były tylko pretekstem do wyprawy na stały ląd.Denerwowało go to, że tak mało się dowiedział.Zajrzał do sklepu spożywczego, monopolowego, do kafejki, knajpki zkanapkami i baru.Zagadywał miejscowych, wspominał mimochodemo wyspie Church i jej mieszkańcach, ale wyglądało na to, że wszyscy znająte same plotki, które już słyszał.Tak, pierwszy właściciel, stary kapitan, kupił kawał ziemi na wyspie.Tak,w dzisiejszych czasach ten teren ma ogromną wartość i niemal w całości należydo Avy Church Garrison.Wszyscy twierdzili, że jest piękna, ale uwierz, bracie,jak chce, to prawdziwa z niej suka w interesach.Odbiło jej zupełnie, kiedy jejdzieciak przepadł bez śladu, wylądowała w psychiatryku, bo usiłowała podciąćsobie żyły czy coś takiego.Tak samo popieprzona jak reszta tej rodziny.Wyszłaza prawnika z wielkiego miasta, który ożenił się nie tyle z nią ile z jej pieniędzmi.A reszta rodziny Churchów? Banda świrów, którym nie można zaufać, ot co.Nawet ta na wózku, Jewel-Coś tam, też ma nierówno pod pułapem.Chociaż niedo końca; jako jedyna miała dość oleju w głowie, żeby nie sprzedać kuzynceswojej części posiadłości.Tylko ona.Dziwne, co?W spelunie Pod Słonym Psem Dern poruszył temat szpitala psychia-trycznego Sea Cliff i w odpowiedzi poczuł na sobie pełne wyrzutów spojrzenia.Zdaje się, że w miasteczku przeważało przekonanie, iż zamknięcie placówki niebyło niczym złym.Ba, trzej mężczyzni sączący drinki Pod Słonym Psem powitalitaki rozwój wydarzeń z czymś na kształt ulgi.- Sea Cliff? - powtórzył przeciągle Gil, staruszek o siwej czuprynie i głosiezniszczonym po latach palenia papierosów.- A jakże, wszyscy w Anchorvilleodetchnęli z ulgą, gdy zamknęli wariatkowo po tym, jak ten świr Lester Reeceuciekł i rozpłynął się w powietrzu.-Upił spory łyk whisky.W tle smętnierozbrzmiewała ballada country.Gil pokręcił głową.- Z tego szpitala nigdy niewynikło nic dobrego, tyle ci powiem.Właściwie to nie był szpital, tylkowięzienie.Tęgi mężczyzna siedzący obok Gila w milczeniu skinął głową i podniósłdo ust kufel piwa.- Same świry tam były.Za żadne skarby bym tam nie wszedł -dodał trzeci,mały chudzielec w spranej flanelowej koszuli i za luznych dżinsach.Podsunąłswoją szklankę barmanowi.- Jeszcze raz, Hal.W tym momencie zadzwonił telefon.- Za chwilę, Corky - mruknął barman, podniósł słuchawkę, przytrzymałją ramieniem i jedną ręką nalewał piwo z beczki.- Słyszałem, że tutejsza lekarka, McPhee, chyba tak się nazywa, też tampracowała.- Dern skinął głową w stronę okna z kolorowym neonem.W oddalirozciągała się zatoka z wyspą.- McPherson - poprawił go Gil i potrząsnął siwą głową.- Może ipracowała, ja tam nie wiem.Chudzielec zarechotał.- Taa, a jakże, McPherson.Moja ciotka się u niej leczyła.Mieli tamprzychodnię dla zwykłych pacjentów, poza tym całym wariatkowem.- Na wyspie?- No tak.Ale ich też zamknęli.W każdym razie ciotce Audrey niepodobało się w Sea Cliff, za blisko do tych wszystkich wariatów.Zrezygnowałapo trzech wizytach.- A gdzie się podziała McPherson? Corky wzruszył ramionami.- Ma gdzieś tutaj gabinet.- W Anchorville? - upewnił się Dern.- Taa, na Trzeciej ulicy.Ale i tak ciągle pływa na wyspę.- Sam sobieprzytakiwał.- Właścicielka prawie całej wyspy to ma dopiero poprzestawiane wgłowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Powtarzała sobie, że nie wraca do więzienia, że jest wolna, ale gdy HolyTerror" podskoczył lekko na falach, które zostawiła za sobą motorówka płynącaw przeciwnym kierunku, zrozumiała, że okłamywała samą siebie.Otuliła się ramionami, ale i tak czuła, jak po jej ciele rozlewa się zimno, wmiarę jak zbliżali się do Neptune's Gate.Kiedyś było to jedyne miejsce naświecie, w którym czuła się naprawdę bezpieczna.Pracowała tak ciężko, żebyposiadłość w całości należała do niej.no, prawie w całości.Jewel-Anne nadalnie sprzedała swojej części.Tylko ona, jedyna kuzynka, oparła się pokusiepieniędzy.- Niby dlaczego miałabym ci sprzedać moje udziały? Ja kocham tomiejsce, Avo - zapewniała, przyglądając się jej wielkimi, pozornie niewinnymioczami.Były w korytarzu, niedaleko windy.Jewel-Anne wyjątkowo nie miałaprzy sobie ani jednej lalki.- To dla mnie ważniejsze niż pieniądze.- Mogłabyś zamieszkać z przyjaciółmi, w mieście.w Seattle, SanFrancisco, nawet w Los Angeles, zamiast tkwić uwięziona na wyspie.- Avaoferowała kuzynce prawie dwa razy więcej, niż był wart jej udział w posiadłości.Kształtne usta Jewel-Anne wygięły się w szyderczym uśmiechu, w jejoczach błyszczało poczucie wyższości.- Już mówiłam, że bardzo mi się tu podoba.- Przerzuciła włosy przezramię, odwróciła wózek i czekała na windę, a gdy ta w końcu przyjechała,zerknęła na Avę przez ramię i powiedziała: - Nigdy stąd nie wyjadę.Tu jest mójdom.Dom, pomyślała Ava.Przypomniała sobie sypialnię Jewel-Anne w na-rożnym pokoju, na pięterku przeszklonej wieżyczki.Miała stamtąd widok naogród, zatokę, stały ląd i otwarte morze.Było to jej ulubione miejsce.- Widzę stąd miejsce, gdzie to się stało, no wiesz, gdzie Kelvin utonął -zwykła mawiać.Zawsze wtedy pochmurniała, a w jej oczach czaiło sięniewypowiedziane oskarżenie.Wypowiedziała je tylko raz.- Zabiłaś go, Avo - szepnęła pewnego wieczoru, ciągle wpatrzona w okno.Tuliła do siebie ciemnowłosą lalkę o porcelanowej cerze, z wiecznieprzymkniętym jednym okiem.Jej głos ociekał długo tłumioną nienawiścią.- Oncię kochał, a ty.ty go zabiłaś.- W tym momencie podniosła głowę, skrzywiłasię, wplotła palec w sztywne włosy lalki.-Jesteś hipokrytką, Avo.Kłamczuchą,morderczynią i Bóg jeden wie, kim jeszcze! Grasz dobrą żonę, udajesz kochającąmatkę.Ava, wtedy silniejsza, miała ochotę uderzyć kuzynkę w twarz.- A ty, Jewel-Anne, jesteś suką, rozumiesz? Mam w nosie, że jesteśprzykuta do wózka.Prawdziwa z ciebie suka!- Cudownie - wycedziła Jewel-Anne.- Bo jesteś na mnie skazana.Nigdynie sprzedam ci moich udziałów.Nigdy! - Jej palce znieruchomiały, cała drobnapostać ziała nienawiścią.Znacząco uniosła brew i dodała szeptem: - Szczerzemówiąc, wolałabym umrzeć, niż ci je sprzedać.Rozdział 7Dern zrobił zakupy: butelka jacka danielsa, paczka chipsów i dziesięćkilogramów psiej karmy.Niezbyt zdrowe i sugerujące przywiązanie do kundla,ale co z tego?Nie w tym rzecz, dumał, gdy wstawiał butelkę do prawie pustej szafki wkuchni.Tak naprawdę zakupy były tylko pretekstem do wyprawy na stały ląd.Denerwowało go to, że tak mało się dowiedział.Zajrzał do sklepu spożywczego, monopolowego, do kafejki, knajpki zkanapkami i baru.Zagadywał miejscowych, wspominał mimochodemo wyspie Church i jej mieszkańcach, ale wyglądało na to, że wszyscy znająte same plotki, które już słyszał.Tak, pierwszy właściciel, stary kapitan, kupił kawał ziemi na wyspie.Tak,w dzisiejszych czasach ten teren ma ogromną wartość i niemal w całości należydo Avy Church Garrison.Wszyscy twierdzili, że jest piękna, ale uwierz, bracie,jak chce, to prawdziwa z niej suka w interesach.Odbiło jej zupełnie, kiedy jejdzieciak przepadł bez śladu, wylądowała w psychiatryku, bo usiłowała podciąćsobie żyły czy coś takiego.Tak samo popieprzona jak reszta tej rodziny.Wyszłaza prawnika z wielkiego miasta, który ożenił się nie tyle z nią ile z jej pieniędzmi.A reszta rodziny Churchów? Banda świrów, którym nie można zaufać, ot co.Nawet ta na wózku, Jewel-Coś tam, też ma nierówno pod pułapem.Chociaż niedo końca; jako jedyna miała dość oleju w głowie, żeby nie sprzedać kuzynceswojej części posiadłości.Tylko ona.Dziwne, co?W spelunie Pod Słonym Psem Dern poruszył temat szpitala psychia-trycznego Sea Cliff i w odpowiedzi poczuł na sobie pełne wyrzutów spojrzenia.Zdaje się, że w miasteczku przeważało przekonanie, iż zamknięcie placówki niebyło niczym złym.Ba, trzej mężczyzni sączący drinki Pod Słonym Psem powitalitaki rozwój wydarzeń z czymś na kształt ulgi.- Sea Cliff? - powtórzył przeciągle Gil, staruszek o siwej czuprynie i głosiezniszczonym po latach palenia papierosów.- A jakże, wszyscy w Anchorvilleodetchnęli z ulgą, gdy zamknęli wariatkowo po tym, jak ten świr Lester Reeceuciekł i rozpłynął się w powietrzu.-Upił spory łyk whisky.W tle smętnierozbrzmiewała ballada country.Gil pokręcił głową.- Z tego szpitala nigdy niewynikło nic dobrego, tyle ci powiem.Właściwie to nie był szpital, tylkowięzienie.Tęgi mężczyzna siedzący obok Gila w milczeniu skinął głową i podniósłdo ust kufel piwa.- Same świry tam były.Za żadne skarby bym tam nie wszedł -dodał trzeci,mały chudzielec w spranej flanelowej koszuli i za luznych dżinsach.Podsunąłswoją szklankę barmanowi.- Jeszcze raz, Hal.W tym momencie zadzwonił telefon.- Za chwilę, Corky - mruknął barman, podniósł słuchawkę, przytrzymałją ramieniem i jedną ręką nalewał piwo z beczki.- Słyszałem, że tutejsza lekarka, McPhee, chyba tak się nazywa, też tampracowała.- Dern skinął głową w stronę okna z kolorowym neonem.W oddalirozciągała się zatoka z wyspą.- McPherson - poprawił go Gil i potrząsnął siwą głową.- Może ipracowała, ja tam nie wiem.Chudzielec zarechotał.- Taa, a jakże, McPherson.Moja ciotka się u niej leczyła.Mieli tamprzychodnię dla zwykłych pacjentów, poza tym całym wariatkowem.- Na wyspie?- No tak.Ale ich też zamknęli.W każdym razie ciotce Audrey niepodobało się w Sea Cliff, za blisko do tych wszystkich wariatów.Zrezygnowałapo trzech wizytach.- A gdzie się podziała McPherson? Corky wzruszył ramionami.- Ma gdzieś tutaj gabinet.- W Anchorville? - upewnił się Dern.- Taa, na Trzeciej ulicy.Ale i tak ciągle pływa na wyspę.- Sam sobieprzytakiwał.- Właścicielka prawie całej wyspy to ma dopiero poprzestawiane wgłowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]