[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak daleko się posunę, zanimuznam, że wystarczy?W drzwiach stanął Victor.Nie pochwalił mnie ani w żadensposób nie skomentował tego, co się stało.- Wstań powiedział.Potulnie wykonałam jego polecenie.Nie miałam ochoty się znim awanturować.Trzymał w ręce szminkę wyciągniętą z mojej torebki.Podszedł do mnie, dzierżąc ją jak jakąś niegrozną broń.- Stój prosto - zakomenderował, a kiedy się zbliżył,poczułam na gołej skórze jego ciepły oddech.Zaczął po mnie pisać.Chciałam spojrzeć, ale cmoknął z niezadowoleniem, jakby tonie była moja sprawa.Szminka przesuwała się po moim brzuchu, a po chwiliVictor okręcił mnie wolną ręką i pisał dalej, tyle że nawypukłości moich pośladków.Gdy skończył, cofnął się o krok, przyjrzał się swojemudziełu, po czym wyciągnął z kieszeni marynarki mały aparatcyfrowy i zrobił zdjęcie.Efekt wyraznie go zadowolił.Wskazał mi ręką drzwi, chcąc przez to powiedzieć, żepowinnam przyłączyć się do zgromadzenia po drugiej stronie.Byłam osłabiona i wyczerpana niedawnym maltretowaniem.Nie miałam nastroju na kłótnie.Wkroczyłam do okrągłego salonu z ciągnącym się wnieskończoność przeszkleniem, które wychodziło na światłaManhattanu, a ludzie zaczęli odwracać się w moją stronę zuśmiechem, aprobatą, lubieżnością.Nie wiedziałam, co mamzrobić.Iść dalej? Gdzie? Zatrzymać się?Victor położył mi rękę na ramieniu i kazał stanąć.W końcu, gdy wszyscy obecni zdążyli się dobrze przyjrzeć imnie, i temu, co miałam napisane na skórze, Victorpowiedział:- Możesz się ubrać.To koniec na dziś.Otępiała włożyłam na siebie czarną aksamitną sukienkę iomal nie zapomniałam najważniejszego - futerału zeskrzypcami!Na dole Victor zatrzymał żółtą taksówkę, wpakował mnie dośrodka i podał kierowcy adres.Nie wsiadł razem ze mną, tylkorzucił:- Skontaktuję się z tobą.Czekaj.Zaraz po powrocie do domu wyskoczyłam z ubrania iobejrzałam się w dużym lustrze w łazience.Na szczęście moichorwaccy współlokatorzy wyszli.Grube czerwone litery krzyżowały się mi na skórze wsymbolu hańby.Na brzuchu Victor napisał: Kurwa , apowyżej cipki Niewolnica , z kolei na pośladkach, co ztrudem odcyfrowałam, bo musiałam się okręcić, żeby byłowidać napis, i czytać od tyłu, wypisał dużymi czerwonymiliterami: Własność pana.Zrobiło mi się niedobrze.Dopiero po trzech dniach pryszniców, kąpieli i zapalczywegoszorowania poczułam się znów czysta.Victor zadzwonił do mnie następnego ranka.- Podobało ci się, co?Zaprzeczyłam.- Tak tylko mówisz, ale twoja twarz zdradzała co innego,Summer.Twoje ciało też zawsze reaguje w określony sposób.- Ja - zaczęłam protestować słabo.- Jesteś do tego stworzona - stwierdził.- Czekają nasniezapomniane chwile.Wytrenuję cię.Będziesz idealna.%7łołądek podszedł mi do gardła i pojawiło się to okropneuczucie, że wsiadłam do pociągu, który niedługo się wykolei, aja nie mam wpływu na tor jazdy, jestem zdana na kołapędzące po torach.- Następnym razem.- usłyszałam po drugiej stroniesłuchawki Victora, który z lubością wypowiadał każde słowo-.wszystko sformalizujemy.Zostaniesz zarejestrowana.- Zarejestrowana?- W Internecie funkcjonuje rejestr niewolników.Nieprzejmuj się, tylko wtajemniczeni będą wiedzieć, kimnaprawdę jesteś.Dostaniesz numer i imię.To zostanie międzynami.Zastanawiałem się nad niewolnicą Eleną.Brzmi ładnie.- Co się z tym wiąże? - Oburzenie kłóciło się we mnie zciekawością.- To będzie oznaczać, że w pełni akceptujesz, że do mnienależysz, że już na zawsze jesteś moją własnością.- Nie wiem, czy jestem na to gotowa.- Ależ jesteś.Będziesz mogła sobie wybrać kolczyk albotatuaż, który zostanie umieszczony w najbardziej intymnymmiejscu wraz z twoim numerem i kodem kreskowym,określającym twój status i przynależność.Oczywiście tylkowtajemniczeni będą mogli to zobaczyć.Słuchając go, czułam, że ogarnia mnie jednocześnie wstyd ipodniecenie.Bo czy w XXI wieku coś takiego miało prawoistnieć?Jednak pokusa była duża.Moje zmysły zostały jużpobudzone, wyobraznia zaczęła pracować.Studziła ją tylkoprzykra świadomość, że w ten sposób stracę bezcennąniezależność, o którą tyle lat walczyłam.- Kiedy? - spytałam.Victor zamruczał z zadowolenia.Potrafił mnie przejrzeć nawylot.- Dam ci znać.Rozłączył się, pozostawiając mnie w stanie zawieszenia.Rzuciłam się na wąskie łóżko.Przez tydzień nie miałamżadnych prób.Mnóstwo wolnego czasu.Za dużo czasu namyślenie.Usiłowałam czytać, ale słowa każdej książki, którąbrałam do ręki, rozmazywały mi się przed oczami i niemogłam skupić się na fabule ani poruszanych wątkach.Sen też nie nadchodził, żeby ukoić szalejącą we mnie burzę.Przez dwa dni czekałam na telefon od Victora.Zabijałamczas, włócząc się po Greenwich Village i wynajdując sobieprzeróżne rozrywki: chodziłam na zakupy lub oglądałamgłupawe filmy akcji w nadziei, że pomogą mi wyłączyćmyślenie.Telefon milczał.Victor ewidentnie się nade mnąznęcał, bo chciał mieć pewność, że gdy się ze mną skontaktuje,będę całkowicie zapalona do jego pomysłu.Za każdym razem,gdy wchodziłam do sali kinowej, nastawiałam komórkę nawibracje, licząc, że wiadomość przyjdzie w trakcie filmu, alenic z tego.Zaczęłam się bać własnych myśli, tego, w jakim kierunkunieuchronnie zmierzam.Nagle w pewną ciepłą noc, o trzeciej nad ranem, przyszeroko otwartych oknach wpuszczających nowojorski upał iregularne wycie karetek i radiowozów pędzących kanionamiulic, wpadłam na pewien pomysł.Muszę postawić wszystko na jedną kartę.Oddać decyzję w cudze ręce.Różnica czasu między Nowym Jorkiem a Londynemwynosiła pięć godzin, pora na telefon była więc dobra.Wykręciłam numer do Chrisa z nadzieją, że nie wyłączyłakurat telefonu ani że nie gra gdzieś na Camden Town czyHoxton.Telefon dzwonił w nieskończoność i już miałam sięrozłączyć, gdy w końcu Chris odebrał.- Cześć!- Cześć, słonko.Wróciłaś?- Nie, ciągle siedzę w Nowym Jorku.- Co słychać?- Jestem kłębkiem nerwów - wyznałam.- Nic się nie zmieniło na lepsze?- Nie.Chyba wręcz na gorsze.Znasz mnie, czasami jestemswoim najgorszym wrogiem.- Wiem coś o tym.- Zapadła chwila pełnej namysłu ciszy.-Summer? Wróć do Londynu.Zostaw to wszystko iprzyjeżdżaj.Wiesz, że ci zawsze pomogę.- Nie, Chris.- A więc o co chodzi?Zawahałam się, powtarzając w myślach każde słowo, którechciałam powiedzieć, aż wreszcie wydusiłam:- Mogę cię prosić o przysługę?- Oczywiście.Proś o co tylko chcesz.- Zadzwoniłbyś do Dominika? I powiedział mu, gdziejestem?- Tylko tyle?- Tylko tyle.Rzut kością.Czy Dominik odpowie?12Mężczyzna i jego nastrojeUprawiali seks regularnie, ale rutynowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jak daleko się posunę, zanimuznam, że wystarczy?W drzwiach stanął Victor.Nie pochwalił mnie ani w żadensposób nie skomentował tego, co się stało.- Wstań powiedział.Potulnie wykonałam jego polecenie.Nie miałam ochoty się znim awanturować.Trzymał w ręce szminkę wyciągniętą z mojej torebki.Podszedł do mnie, dzierżąc ją jak jakąś niegrozną broń.- Stój prosto - zakomenderował, a kiedy się zbliżył,poczułam na gołej skórze jego ciepły oddech.Zaczął po mnie pisać.Chciałam spojrzeć, ale cmoknął z niezadowoleniem, jakby tonie była moja sprawa.Szminka przesuwała się po moim brzuchu, a po chwiliVictor okręcił mnie wolną ręką i pisał dalej, tyle że nawypukłości moich pośladków.Gdy skończył, cofnął się o krok, przyjrzał się swojemudziełu, po czym wyciągnął z kieszeni marynarki mały aparatcyfrowy i zrobił zdjęcie.Efekt wyraznie go zadowolił.Wskazał mi ręką drzwi, chcąc przez to powiedzieć, żepowinnam przyłączyć się do zgromadzenia po drugiej stronie.Byłam osłabiona i wyczerpana niedawnym maltretowaniem.Nie miałam nastroju na kłótnie.Wkroczyłam do okrągłego salonu z ciągnącym się wnieskończoność przeszkleniem, które wychodziło na światłaManhattanu, a ludzie zaczęli odwracać się w moją stronę zuśmiechem, aprobatą, lubieżnością.Nie wiedziałam, co mamzrobić.Iść dalej? Gdzie? Zatrzymać się?Victor położył mi rękę na ramieniu i kazał stanąć.W końcu, gdy wszyscy obecni zdążyli się dobrze przyjrzeć imnie, i temu, co miałam napisane na skórze, Victorpowiedział:- Możesz się ubrać.To koniec na dziś.Otępiała włożyłam na siebie czarną aksamitną sukienkę iomal nie zapomniałam najważniejszego - futerału zeskrzypcami!Na dole Victor zatrzymał żółtą taksówkę, wpakował mnie dośrodka i podał kierowcy adres.Nie wsiadł razem ze mną, tylkorzucił:- Skontaktuję się z tobą.Czekaj.Zaraz po powrocie do domu wyskoczyłam z ubrania iobejrzałam się w dużym lustrze w łazience.Na szczęście moichorwaccy współlokatorzy wyszli.Grube czerwone litery krzyżowały się mi na skórze wsymbolu hańby.Na brzuchu Victor napisał: Kurwa , apowyżej cipki Niewolnica , z kolei na pośladkach, co ztrudem odcyfrowałam, bo musiałam się okręcić, żeby byłowidać napis, i czytać od tyłu, wypisał dużymi czerwonymiliterami: Własność pana.Zrobiło mi się niedobrze.Dopiero po trzech dniach pryszniców, kąpieli i zapalczywegoszorowania poczułam się znów czysta.Victor zadzwonił do mnie następnego ranka.- Podobało ci się, co?Zaprzeczyłam.- Tak tylko mówisz, ale twoja twarz zdradzała co innego,Summer.Twoje ciało też zawsze reaguje w określony sposób.- Ja - zaczęłam protestować słabo.- Jesteś do tego stworzona - stwierdził.- Czekają nasniezapomniane chwile.Wytrenuję cię.Będziesz idealna.%7łołądek podszedł mi do gardła i pojawiło się to okropneuczucie, że wsiadłam do pociągu, który niedługo się wykolei, aja nie mam wpływu na tor jazdy, jestem zdana na kołapędzące po torach.- Następnym razem.- usłyszałam po drugiej stroniesłuchawki Victora, który z lubością wypowiadał każde słowo-.wszystko sformalizujemy.Zostaniesz zarejestrowana.- Zarejestrowana?- W Internecie funkcjonuje rejestr niewolników.Nieprzejmuj się, tylko wtajemniczeni będą wiedzieć, kimnaprawdę jesteś.Dostaniesz numer i imię.To zostanie międzynami.Zastanawiałem się nad niewolnicą Eleną.Brzmi ładnie.- Co się z tym wiąże? - Oburzenie kłóciło się we mnie zciekawością.- To będzie oznaczać, że w pełni akceptujesz, że do mnienależysz, że już na zawsze jesteś moją własnością.- Nie wiem, czy jestem na to gotowa.- Ależ jesteś.Będziesz mogła sobie wybrać kolczyk albotatuaż, który zostanie umieszczony w najbardziej intymnymmiejscu wraz z twoim numerem i kodem kreskowym,określającym twój status i przynależność.Oczywiście tylkowtajemniczeni będą mogli to zobaczyć.Słuchając go, czułam, że ogarnia mnie jednocześnie wstyd ipodniecenie.Bo czy w XXI wieku coś takiego miało prawoistnieć?Jednak pokusa była duża.Moje zmysły zostały jużpobudzone, wyobraznia zaczęła pracować.Studziła ją tylkoprzykra świadomość, że w ten sposób stracę bezcennąniezależność, o którą tyle lat walczyłam.- Kiedy? - spytałam.Victor zamruczał z zadowolenia.Potrafił mnie przejrzeć nawylot.- Dam ci znać.Rozłączył się, pozostawiając mnie w stanie zawieszenia.Rzuciłam się na wąskie łóżko.Przez tydzień nie miałamżadnych prób.Mnóstwo wolnego czasu.Za dużo czasu namyślenie.Usiłowałam czytać, ale słowa każdej książki, którąbrałam do ręki, rozmazywały mi się przed oczami i niemogłam skupić się na fabule ani poruszanych wątkach.Sen też nie nadchodził, żeby ukoić szalejącą we mnie burzę.Przez dwa dni czekałam na telefon od Victora.Zabijałamczas, włócząc się po Greenwich Village i wynajdując sobieprzeróżne rozrywki: chodziłam na zakupy lub oglądałamgłupawe filmy akcji w nadziei, że pomogą mi wyłączyćmyślenie.Telefon milczał.Victor ewidentnie się nade mnąznęcał, bo chciał mieć pewność, że gdy się ze mną skontaktuje,będę całkowicie zapalona do jego pomysłu.Za każdym razem,gdy wchodziłam do sali kinowej, nastawiałam komórkę nawibracje, licząc, że wiadomość przyjdzie w trakcie filmu, alenic z tego.Zaczęłam się bać własnych myśli, tego, w jakim kierunkunieuchronnie zmierzam.Nagle w pewną ciepłą noc, o trzeciej nad ranem, przyszeroko otwartych oknach wpuszczających nowojorski upał iregularne wycie karetek i radiowozów pędzących kanionamiulic, wpadłam na pewien pomysł.Muszę postawić wszystko na jedną kartę.Oddać decyzję w cudze ręce.Różnica czasu między Nowym Jorkiem a Londynemwynosiła pięć godzin, pora na telefon była więc dobra.Wykręciłam numer do Chrisa z nadzieją, że nie wyłączyłakurat telefonu ani że nie gra gdzieś na Camden Town czyHoxton.Telefon dzwonił w nieskończoność i już miałam sięrozłączyć, gdy w końcu Chris odebrał.- Cześć!- Cześć, słonko.Wróciłaś?- Nie, ciągle siedzę w Nowym Jorku.- Co słychać?- Jestem kłębkiem nerwów - wyznałam.- Nic się nie zmieniło na lepsze?- Nie.Chyba wręcz na gorsze.Znasz mnie, czasami jestemswoim najgorszym wrogiem.- Wiem coś o tym.- Zapadła chwila pełnej namysłu ciszy.-Summer? Wróć do Londynu.Zostaw to wszystko iprzyjeżdżaj.Wiesz, że ci zawsze pomogę.- Nie, Chris.- A więc o co chodzi?Zawahałam się, powtarzając w myślach każde słowo, którechciałam powiedzieć, aż wreszcie wydusiłam:- Mogę cię prosić o przysługę?- Oczywiście.Proś o co tylko chcesz.- Zadzwoniłbyś do Dominika? I powiedział mu, gdziejestem?- Tylko tyle?- Tylko tyle.Rzut kością.Czy Dominik odpowie?12Mężczyzna i jego nastrojeUprawiali seks regularnie, ale rutynowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]