[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pocałował ją namiętnie w usta.- Jutro będzie o tym gadało całe miasteczko- szepnęła, czując na sobie zaciekawione spojrzenia.- Nie obchodzi mnie to - odparł z uśmiechem.- Do zobaczenia pózniej.* * *Charlotte spędziła parę godzin na ostrym dyżurze.Rozebranoją z mokrego ubrania i owinięto szczelnie kocami.Zbadali jąwszyscy obecni lekarze.Każdy z nich kategorycznie zabraniałjej wstawać, ostatecznie ustalili, że musi zostać na noc.Pielęgniarka zawiozła ją do sali, w której Monica dyrygowałasalowymi.Biedne kobiety biegały w tę i z powrotem,zamykając okna, odkręcając grzejniki i nosząc całe stosypoduszek i kocy.Ostry głos matki rozlega! się na całympiętrze, a oczy Charlotte zaszły łzami.Monica pomogła jej przesiąść się z łóżka na kółkach nazwykłe szpitalne i okryła ją kocem.Charlotte nie mogła sobieprzypomnieć, kiedy ostatnio matkajej dotykała.Nigdy się nie przytulały.Nigdy nie trzymały sięza ręce.A teraz Monica poprawiała jej poduszkę i podwijałakoc pod stopy, jak miała w zwyczaju to robić, gdy Charlottebyła małą dziewczynką.Aza spłynęła jej po policzku.Otarła ją prędko.Matka przysiadła na krawędzi łóżka i zmarszczyła brwi.- Bardzo cię boli? Potrzebujesz tabletki? Pójdę popielęgniarkę.- Nie, nie trzeba - powstrzymała ją Charlotte.Ostrożniepołożyła dłoń na dłoni matki.- Nic mi nie jest.Monica zacisnęła wargi.W jej oczach czaił się lęk.- Jak mogłaś wtrącić się w szamotaninę? Powinnaś byćmądrzejsza.Charlotte zabrała rękę, żałując, że powstrzymała matkę przedwyjściem z sali.Nie miała ochoty wysłuchiwać jej narzekania.- Chciałam tylko pomóc.Monica przygryzła wargę.Charlotte ze zdumieniemstwierdziła, że matka powstrzymuje płacz.- Ojciec byłby z ciebie bardzo dumny.Charlotte zacisnęładłonie.- Naprawdę?- Jesteś taka sama jak on.Robisz to, co należy, bezzastanawiania się nad konsekwencjami.Oczy Charlotte ponownie wypełniły się łzami.Monicaodetchnęła głęboko.- Ja także jestem z ciebie bardzo dumna, córeczko.Charlotte nie była w stanie powstrzymać łez.Zawsze byłaprzekonana, że jest czarną owcą w rodzinie, przynosi rodzicomwstyd i rozczarowanie.Nie powinno mieć dla niej znaczenia,co o niej sądzą, ale w głębi duszy wciąż pragnęła ich akceptacjii miłości.Monica czułym gestem założyła krnąbrny kosmyk włosów zaucho Charlotte.- Powinnaś obciąć włosy.Charlotte uśmiechnęła się przez łzy.- Wiem.Mamo? Posiedzisz przy mnie, aż zasnę?- Oczywiście - zgodziła się Monika, ocierając łzy.- Bóg raczywiedzieć, co ci idioci z tobą zrobią, jak wyjdę.Charlotte zamknęła oczy i zapadła w pustkę.* * *Kiedy się obudziła, pierwsze promienie słońca wpadały przezrozchylone zasłony, a za rękę trzymał ją Joe.Uśmiechnął się doniej ze znużeniem.- Dzień dobry, mój ranny ptaszku.Wiedziałem, że obudziszsię o świcie.Podniósł jej dłoń do ust.Charlotte się uśmiechnęła.- Chyba nie będę biegała przez parę dni.Jestem troszkęzmęczona.- Powinnaś zostać w łóżku - zgodził się Joe.- Najlepiej wmoim.- Jest bardzo wygodne - zgodziła się i odetchnęła ostrożnie.-Znalezliście Pamelę?- Owszem.Jest w sali obok ze złamaną kostką.Po południuzabierzemy ją do aresztu.- Theresa jest pewnie zdruzgotana.- Właściwie nie była wcale tak zaskoczona, jak sięspodziewałem.Myślę, że musiała wciąż podejrzewać Pamelę.W każdym razie odzyskała biżuterię i wraca do zdrowia.- A co będzie z Pamelą?- To już zależy od wyroku sądu.- Uratowała mi życie.I nie wiem doprawdy, czy to onawymyśliła plan kradzieży, czy Mitch.- Będzie miała okazję o wszystkim nam opowiedzieć.Niemusisz się o nią martwić.- Chyba niesłusznie podejrzewaliśmy panią Garcię.- To się jeszcze okaże.Kiedy się zorientowała, że nie możenas dłużej okłamywać, wyjawiła mi, że obawiała się, czy to nieMichaela napadła na Theresę.Okazało się, że nie miała takwspaniałego życia, jak sądziła Constance i kiedy siędowiedziała, że jest córką Worthingtona, czuła się głębokourażona, że nie wychowywała się jak córka bogacza.- Może więc Pamela tylko wyprzedziła Michaelę w pogoni zabiżuterią Theresy.- Niewykluczone - odparł, kiwając głową.- Jak się domyśliłeś, że to Pamela? - spytała z za-ciekawieniem.- Andrew przyjechał na komisariat i powiedział mi wszystko,co wie o Mitchu.Podejrzewał, że Mitch miał coś wspólnego zkradzieżą.Powinien był przyjść wcześniej, wtedy w ogóle niemusiałabyś przez to wszystko przechodzić.- Jestem pewna, że nigdy by nie przypuszczał, że tak się towszystko skończy.- Andrew miał wrażenie, że samochód, który cię prawiepotrącił, należał do Mitcha.Nie wiedział tylko, czy to byłapróba zabójstwa, czy zwykłe jeżdżenie po pijanemu, copodobno miał w zwyczaju.W końcu załamał się i przyszedł.Pojechaliśmy do hotelu, a tam stał twój samochód.Recepcjonistka powiedziała nam, że widziała cię z Pamelą.AAndrew domyślił się, że zabrali cię na kemping - dodałniechętnie Joe.- Nie mogę uwierzyć, że pracowaliście razem i niepozabijaliście się.- Mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.Obaj chcieliśmy cięuratować.Jemu naprawdę na tobie zależy.- Wiem - odparła, patrząc mu w oczy.- Mnie także na nimzależy.Ale kocham ciebie, Joe.- Zacisnął palce na jej dłoni.-Nie chciałam rezygnować z An-drew, bo przypominał mi o dziewczynie, którą byłam, zanimstraciłam dziecko i zamknęłam serce na cztery spusty.Myślałam, że przy nim odnajdę się na nowo, ale Andrew jestjuż inny niż kiedyś i ja także się zmieniłam.W zasadzieuważam, że oboje zmieniliśmy się na lepsze.Jednak Andrewnie jest taki wymagający jak ty.Nie stymuluje mnie, niezachęca do podejmowania wyzwań.A ja tego potrzebuję.Potrzebuję ciebie.- Odetchnęła głęboko.- Kocham cię, Joe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Pocałował ją namiętnie w usta.- Jutro będzie o tym gadało całe miasteczko- szepnęła, czując na sobie zaciekawione spojrzenia.- Nie obchodzi mnie to - odparł z uśmiechem.- Do zobaczenia pózniej.* * *Charlotte spędziła parę godzin na ostrym dyżurze.Rozebranoją z mokrego ubrania i owinięto szczelnie kocami.Zbadali jąwszyscy obecni lekarze.Każdy z nich kategorycznie zabraniałjej wstawać, ostatecznie ustalili, że musi zostać na noc.Pielęgniarka zawiozła ją do sali, w której Monica dyrygowałasalowymi.Biedne kobiety biegały w tę i z powrotem,zamykając okna, odkręcając grzejniki i nosząc całe stosypoduszek i kocy.Ostry głos matki rozlega! się na całympiętrze, a oczy Charlotte zaszły łzami.Monica pomogła jej przesiąść się z łóżka na kółkach nazwykłe szpitalne i okryła ją kocem.Charlotte nie mogła sobieprzypomnieć, kiedy ostatnio matkajej dotykała.Nigdy się nie przytulały.Nigdy nie trzymały sięza ręce.A teraz Monica poprawiała jej poduszkę i podwijałakoc pod stopy, jak miała w zwyczaju to robić, gdy Charlottebyła małą dziewczynką.Aza spłynęła jej po policzku.Otarła ją prędko.Matka przysiadła na krawędzi łóżka i zmarszczyła brwi.- Bardzo cię boli? Potrzebujesz tabletki? Pójdę popielęgniarkę.- Nie, nie trzeba - powstrzymała ją Charlotte.Ostrożniepołożyła dłoń na dłoni matki.- Nic mi nie jest.Monica zacisnęła wargi.W jej oczach czaił się lęk.- Jak mogłaś wtrącić się w szamotaninę? Powinnaś byćmądrzejsza.Charlotte zabrała rękę, żałując, że powstrzymała matkę przedwyjściem z sali.Nie miała ochoty wysłuchiwać jej narzekania.- Chciałam tylko pomóc.Monica przygryzła wargę.Charlotte ze zdumieniemstwierdziła, że matka powstrzymuje płacz.- Ojciec byłby z ciebie bardzo dumny.Charlotte zacisnęładłonie.- Naprawdę?- Jesteś taka sama jak on.Robisz to, co należy, bezzastanawiania się nad konsekwencjami.Oczy Charlotte ponownie wypełniły się łzami.Monicaodetchnęła głęboko.- Ja także jestem z ciebie bardzo dumna, córeczko.Charlotte nie była w stanie powstrzymać łez.Zawsze byłaprzekonana, że jest czarną owcą w rodzinie, przynosi rodzicomwstyd i rozczarowanie.Nie powinno mieć dla niej znaczenia,co o niej sądzą, ale w głębi duszy wciąż pragnęła ich akceptacjii miłości.Monica czułym gestem założyła krnąbrny kosmyk włosów zaucho Charlotte.- Powinnaś obciąć włosy.Charlotte uśmiechnęła się przez łzy.- Wiem.Mamo? Posiedzisz przy mnie, aż zasnę?- Oczywiście - zgodziła się Monika, ocierając łzy.- Bóg raczywiedzieć, co ci idioci z tobą zrobią, jak wyjdę.Charlotte zamknęła oczy i zapadła w pustkę.* * *Kiedy się obudziła, pierwsze promienie słońca wpadały przezrozchylone zasłony, a za rękę trzymał ją Joe.Uśmiechnął się doniej ze znużeniem.- Dzień dobry, mój ranny ptaszku.Wiedziałem, że obudziszsię o świcie.Podniósł jej dłoń do ust.Charlotte się uśmiechnęła.- Chyba nie będę biegała przez parę dni.Jestem troszkęzmęczona.- Powinnaś zostać w łóżku - zgodził się Joe.- Najlepiej wmoim.- Jest bardzo wygodne - zgodziła się i odetchnęła ostrożnie.-Znalezliście Pamelę?- Owszem.Jest w sali obok ze złamaną kostką.Po południuzabierzemy ją do aresztu.- Theresa jest pewnie zdruzgotana.- Właściwie nie była wcale tak zaskoczona, jak sięspodziewałem.Myślę, że musiała wciąż podejrzewać Pamelę.W każdym razie odzyskała biżuterię i wraca do zdrowia.- A co będzie z Pamelą?- To już zależy od wyroku sądu.- Uratowała mi życie.I nie wiem doprawdy, czy to onawymyśliła plan kradzieży, czy Mitch.- Będzie miała okazję o wszystkim nam opowiedzieć.Niemusisz się o nią martwić.- Chyba niesłusznie podejrzewaliśmy panią Garcię.- To się jeszcze okaże.Kiedy się zorientowała, że nie możenas dłużej okłamywać, wyjawiła mi, że obawiała się, czy to nieMichaela napadła na Theresę.Okazało się, że nie miała takwspaniałego życia, jak sądziła Constance i kiedy siędowiedziała, że jest córką Worthingtona, czuła się głębokourażona, że nie wychowywała się jak córka bogacza.- Może więc Pamela tylko wyprzedziła Michaelę w pogoni zabiżuterią Theresy.- Niewykluczone - odparł, kiwając głową.- Jak się domyśliłeś, że to Pamela? - spytała z za-ciekawieniem.- Andrew przyjechał na komisariat i powiedział mi wszystko,co wie o Mitchu.Podejrzewał, że Mitch miał coś wspólnego zkradzieżą.Powinien był przyjść wcześniej, wtedy w ogóle niemusiałabyś przez to wszystko przechodzić.- Jestem pewna, że nigdy by nie przypuszczał, że tak się towszystko skończy.- Andrew miał wrażenie, że samochód, który cię prawiepotrącił, należał do Mitcha.Nie wiedział tylko, czy to byłapróba zabójstwa, czy zwykłe jeżdżenie po pijanemu, copodobno miał w zwyczaju.W końcu załamał się i przyszedł.Pojechaliśmy do hotelu, a tam stał twój samochód.Recepcjonistka powiedziała nam, że widziała cię z Pamelą.AAndrew domyślił się, że zabrali cię na kemping - dodałniechętnie Joe.- Nie mogę uwierzyć, że pracowaliście razem i niepozabijaliście się.- Mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.Obaj chcieliśmy cięuratować.Jemu naprawdę na tobie zależy.- Wiem - odparła, patrząc mu w oczy.- Mnie także na nimzależy.Ale kocham ciebie, Joe.- Zacisnął palce na jej dłoni.-Nie chciałam rezygnować z An-drew, bo przypominał mi o dziewczynie, którą byłam, zanimstraciłam dziecko i zamknęłam serce na cztery spusty.Myślałam, że przy nim odnajdę się na nowo, ale Andrew jestjuż inny niż kiedyś i ja także się zmieniłam.W zasadzieuważam, że oboje zmieniliśmy się na lepsze.Jednak Andrewnie jest taki wymagający jak ty.Nie stymuluje mnie, niezachęca do podejmowania wyzwań.A ja tego potrzebuję.Potrzebuję ciebie.- Odetchnęła głęboko.- Kocham cię, Joe [ Pobierz całość w formacie PDF ]