[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta refleksja jeszcze bardziej zwiększyła jego uznanie dla Louise.Nie mógł wyjść z podziwu, że tak dzielnie poradziła sobie - z nikomunieznanej ubogiej dziewczyny została ważną postacią w świecielondyńskiej mody.Louise była szczęśliwa, że nikt im się nie przygląda ani ich niezauważa.Zapomniała, kim jest, zapomniała o swoich kłopotach,cieszyła się życiem i chwilą.W towarzystwie Marcusa było jej takdobrze! Szła przy nim, a on czule przyciskał do boku jej ramię.Koniecznie chciał jej kupić jabłko w karmelu na patyku, a onazgodziła się tylko pod warunkiem, że on kupi sobie porcję ostryg wnastępnym straganie, do którego podeszli.Ra-czyli się tymiprzysmakami na miejscu, na ulicy.- Też sobie kupię jabłko w karmelu.Razniej ci będzie jeść swoje -oznajmił wspaniałomyślnie i natychmiast wprowadził zapowiedz wczyn.Marcus, lord Angmering, arystokrata o nienagannychmanierach, gryzł karmelowe jabłko i szedł wolnym krokiem międzyniekończącym się rzędem bud i straganów.Było w nich wszystko, o czym tylko dusza mogła zamarzyć, odsyreny w beczce z wodą poczynając, a na przeróżnych pamiątkach igościńcach kończąc, takich jak bajecznie kolorowe wstążki i kokardy,tanie porcelanowe popiersia króla i księcia regenta oraz figurki nimf ipasterzy.Nawet gdyby długo myślał, nie wymyśliłby nic lepszego,aby zdobyć serce swojej wybranki.Potem obdarzyli się nawzajem prezentami.Louise kupiłaMarcusowi kokardę, aby ozdobił nią swój kapelusz, a on ofiarował jejpęk niebieskich wstążek.Wręczając prezent, zaśpiewał jej wprost doucha pod melodię starej ludowej ballady: Przewiąż nimi swe pięknejasne włosy.Specjalnie wybrał taki kolor; błękit świetnie pasował dozłocistych, przetykanych czerwonawymi nitkami włosów Louise.Marcus śpiewający na ulicy zaskoczył ją, nawet jeżeli piosenkaprzeznaczona była wyłącznie dla jej uszu.Ciekawe, z czym on terazwystąpi, zastanawiała się Louise.Podobnie jak Marcus, nigdy niebawiła się tak dobrze i nigdy nie było jej tak lekko i radośnie naduszy.Rzeczywiście, na co teraz przyjdzie kolej? Tym razem była tokobieta przepowiadająca przyszłość.Wróżka oferowała szerokiwachlarz usług, począwszy od kryształowej kuli do kart tarota. Płacisz, a wybór należy do ciebie - głosił napis namalowanykoślawymi literami na namiocie.- Ja zapłacę - zaproponował Marcus, ale Louise odmówiłastanowczo.Przez chwilę mocowali się przyjaznie na progu ku ucieszemałej dziewczynki, która pobierała opłatę za wstęp.Wewnątrz było ciemno, a w powietrzu unosił się zapach palącychsię w mroku świec.Wróżka była starszawą już Cyganką.Przypominała Louise do złudzenia wiedzmę, którą zapamiętała zobrazu wiszącego w rodzinnej galerii Cleeve'ów przy BerkeleySquare.Cyganka spojrzała na nich i odezwała się głębokim głosem.- Jest was dwoje, ale zapłaciliście tylko za jeden bilet.Domyślamsię, że to dama chce poznać swoją przyszłość.- Tak jest - odpowiedziała Louise, spoglądając na kryształowąkulę leżącą na stole między nią a Cyganką, Obok kuli znajdowało sięjeszcze kilka talii kart tarota, miska z czystą wodą oraz coś, coprzypominało czarodziejską różdżkę.- Co pani wybiera, milady? Z czego mam wróżyć?Louise nieświadomie przybrała wyniosły ton madame Felice.Rozbawiło to Marcusa.- Dlaczego zwracasz się do mnie milady ?Kobieta pochyliła się do przodu, mówiąc:- No przecież jest pani milady, czyż nie? Czy pani uważa, żezdoła mnie oszukać, przebierając się za służącą?Louise, zbita z tropu, spojrzała na Cygankę, po czym,zapomniawszy o dobrych manierach, wskazała kciukiem na Marcusa izapytała wyzywająco:- A on? Co myślisz o nim? Kobieta nawet nie odwróciła głowy,aby spojrzeć na towarzysza Louise.Roześmiała się i stwierdziłamiękko:- On jest jeszcze większym oszustem niż pani.Postanowiliście,jak widać, spłatać wróżce psikusa.Występujecie w przebraniu, abymnie oszukać, a potem, gdy wrócicie do domu, będziecie wyśmiewaćsię ze mnie, że dałam się nabrać na wasz skromny ubiór.Takiesztuczki to nie ze mną.Ja się nie dam zwieść.Musielibyście wymyślićcoś bardziej oryginalnego niż przebieranie się za biedaków.Marcus, który dotychczas słuchał Cyganki z zagadkowymwyrazem twarzy - choć gdyby go zapytano, nie byłby w stanieodpowiedzieć, dlaczego ma taką minę - wtrącił się do rozmowy.- Ma pani rację, madame, a zarazem myli się pani.Proszęzgadnąć, kim jestem.Proszę rozwiązać zagadkę.Po raz pierwszy Cyganka uważnie spojrzała na Marcusa.- Och, mój świetny panie, ty, który nigdy w życiu nie splamiłeśsię pracą, uważasz, że zwiedziesz mnie rym pytaniem?Zakryła oczy rękami, po czym opuściła je i powiedziała:- Nie mylę się, mówiąc, że jesteś wielkim panem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ta refleksja jeszcze bardziej zwiększyła jego uznanie dla Louise.Nie mógł wyjść z podziwu, że tak dzielnie poradziła sobie - z nikomunieznanej ubogiej dziewczyny została ważną postacią w świecielondyńskiej mody.Louise była szczęśliwa, że nikt im się nie przygląda ani ich niezauważa.Zapomniała, kim jest, zapomniała o swoich kłopotach,cieszyła się życiem i chwilą.W towarzystwie Marcusa było jej takdobrze! Szła przy nim, a on czule przyciskał do boku jej ramię.Koniecznie chciał jej kupić jabłko w karmelu na patyku, a onazgodziła się tylko pod warunkiem, że on kupi sobie porcję ostryg wnastępnym straganie, do którego podeszli.Ra-czyli się tymiprzysmakami na miejscu, na ulicy.- Też sobie kupię jabłko w karmelu.Razniej ci będzie jeść swoje -oznajmił wspaniałomyślnie i natychmiast wprowadził zapowiedz wczyn.Marcus, lord Angmering, arystokrata o nienagannychmanierach, gryzł karmelowe jabłko i szedł wolnym krokiem międzyniekończącym się rzędem bud i straganów.Było w nich wszystko, o czym tylko dusza mogła zamarzyć, odsyreny w beczce z wodą poczynając, a na przeróżnych pamiątkach igościńcach kończąc, takich jak bajecznie kolorowe wstążki i kokardy,tanie porcelanowe popiersia króla i księcia regenta oraz figurki nimf ipasterzy.Nawet gdyby długo myślał, nie wymyśliłby nic lepszego,aby zdobyć serce swojej wybranki.Potem obdarzyli się nawzajem prezentami.Louise kupiłaMarcusowi kokardę, aby ozdobił nią swój kapelusz, a on ofiarował jejpęk niebieskich wstążek.Wręczając prezent, zaśpiewał jej wprost doucha pod melodię starej ludowej ballady: Przewiąż nimi swe pięknejasne włosy.Specjalnie wybrał taki kolor; błękit świetnie pasował dozłocistych, przetykanych czerwonawymi nitkami włosów Louise.Marcus śpiewający na ulicy zaskoczył ją, nawet jeżeli piosenkaprzeznaczona była wyłącznie dla jej uszu.Ciekawe, z czym on terazwystąpi, zastanawiała się Louise.Podobnie jak Marcus, nigdy niebawiła się tak dobrze i nigdy nie było jej tak lekko i radośnie naduszy.Rzeczywiście, na co teraz przyjdzie kolej? Tym razem była tokobieta przepowiadająca przyszłość.Wróżka oferowała szerokiwachlarz usług, począwszy od kryształowej kuli do kart tarota. Płacisz, a wybór należy do ciebie - głosił napis namalowanykoślawymi literami na namiocie.- Ja zapłacę - zaproponował Marcus, ale Louise odmówiłastanowczo.Przez chwilę mocowali się przyjaznie na progu ku ucieszemałej dziewczynki, która pobierała opłatę za wstęp.Wewnątrz było ciemno, a w powietrzu unosił się zapach palącychsię w mroku świec.Wróżka była starszawą już Cyganką.Przypominała Louise do złudzenia wiedzmę, którą zapamiętała zobrazu wiszącego w rodzinnej galerii Cleeve'ów przy BerkeleySquare.Cyganka spojrzała na nich i odezwała się głębokim głosem.- Jest was dwoje, ale zapłaciliście tylko za jeden bilet.Domyślamsię, że to dama chce poznać swoją przyszłość.- Tak jest - odpowiedziała Louise, spoglądając na kryształowąkulę leżącą na stole między nią a Cyganką, Obok kuli znajdowało sięjeszcze kilka talii kart tarota, miska z czystą wodą oraz coś, coprzypominało czarodziejską różdżkę.- Co pani wybiera, milady? Z czego mam wróżyć?Louise nieświadomie przybrała wyniosły ton madame Felice.Rozbawiło to Marcusa.- Dlaczego zwracasz się do mnie milady ?Kobieta pochyliła się do przodu, mówiąc:- No przecież jest pani milady, czyż nie? Czy pani uważa, żezdoła mnie oszukać, przebierając się za służącą?Louise, zbita z tropu, spojrzała na Cygankę, po czym,zapomniawszy o dobrych manierach, wskazała kciukiem na Marcusa izapytała wyzywająco:- A on? Co myślisz o nim? Kobieta nawet nie odwróciła głowy,aby spojrzeć na towarzysza Louise.Roześmiała się i stwierdziłamiękko:- On jest jeszcze większym oszustem niż pani.Postanowiliście,jak widać, spłatać wróżce psikusa.Występujecie w przebraniu, abymnie oszukać, a potem, gdy wrócicie do domu, będziecie wyśmiewaćsię ze mnie, że dałam się nabrać na wasz skromny ubiór.Takiesztuczki to nie ze mną.Ja się nie dam zwieść.Musielibyście wymyślićcoś bardziej oryginalnego niż przebieranie się za biedaków.Marcus, który dotychczas słuchał Cyganki z zagadkowymwyrazem twarzy - choć gdyby go zapytano, nie byłby w stanieodpowiedzieć, dlaczego ma taką minę - wtrącił się do rozmowy.- Ma pani rację, madame, a zarazem myli się pani.Proszęzgadnąć, kim jestem.Proszę rozwiązać zagadkę.Po raz pierwszy Cyganka uważnie spojrzała na Marcusa.- Och, mój świetny panie, ty, który nigdy w życiu nie splamiłeśsię pracą, uważasz, że zwiedziesz mnie rym pytaniem?Zakryła oczy rękami, po czym opuściła je i powiedziała:- Nie mylę się, mówiąc, że jesteś wielkim panem [ Pobierz całość w formacie PDF ]