[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dużeSRłóżko.Słysząc mój oddech, będziesz wiedziała, że tu jestem.Pójdę się przebrać - do-dał i odszedł, zanim zdążyła odpowiedzieć, a on się rozmyślić.Elinor wślizgnęła się pod kołdrę i ułożyła na samym brzegu łóżka, zwróconaplecami do Thea.Drżała, mimo że noc była ciepła.Nie spodziewała się takiego obrotuspraw.Była przygotowana na pokrzepiające zapewnienie, że nie ma się czego bać,trzeba wziąć się w garść i nie myśleć o głupstwach.Tak właśnie postąpiłaby jej mat-ka.Zresztą, ona sama także to sobie powtarzała, ale bez skutku.Pragnęła się kochać, miała jednak świadomość, że Theo nie będzie próbował jejdotknąć.Dlatego też nie dowie się o jej uczuciach, o ile sam się ich nie domyśli.Wte-dy, powodowany litością, być może poczuje się w obowiązku po raz kolejny zapropo-nować jej małżeństwo, a ona znowu będzie zmuszona mu odmówić.Theo wrócił bardzo szybko.Nie zdążyła się zastanowić, jak powinna postąpić, ajuż usłyszała skrzypienie desek, trzask zamykanych drzwi, a potem szelest pościeli.Druga strona materaca ugięła się, kiedy się kładł i naciągnął na siebie kołdrę.Gdyzgasił świecę, Elinor zamknęła oczy.- Nie musisz leżeć na samym brzegu łóżka - usłyszała głos Thea.- O, tak jest le-piej - stwierdził, kiedy przesunęła się nieco bliżej środka.- Podobno nie chrapię.Ana z pewnością nie tolerowałaby chrapania, pomyślała Elinor.Uśmiechnęła sięi zrobiło jej się lżej na sercu.- Szturchnę cię w bok, gdybyś zaczął chrapać.- Wcześniej bała się, że nie zaśniew samotności, a teraz zaczynała się obawiać że przez całą noc nie zmruży oka, bo leżyobok niej Theo.- Dobranoc.- Dobranoc, Nell.Przewrócił się na drugi bok i już po chwili usłyszała jego miarowy oddech.Przekręciła się na wznak i odwróciła głowę na poduszce.Pomyślała, że nie ma sięczego bać, bo Theo ją zawsze obroni.Zamknęła z westchnieniem oczy i zapadła wsen.Obudziła się spocona, przygnieciona kołdrami, czując na karku gorący oddechThea.Nie mogła sobie przypomnieć, czy coś śniło jej się tej nocy.Zapamiętała jedy-SRnie błogie poczucie bezpieczeństwa.Zamrugała powiekami, aby odpędzić resztki snu,przesunęła się trochę i odwróciła głowę.Sądząc po natężeniu światła przesączającegosię przez cienkie lniane zasłony, było wcześnie.Włosy Thea miały ognistorudy odcieńjesiennych liści, ciemny zarost pokrywał mu podbródek i policzki.Mógłby szybko za-puścić brodę, pomyślała i nagle zapragnęła go pogłaskać.Spał na boku, w dalszym ciągu obejmując ją ramieniem.Było to bardzo miłeuczucie, a jeszcze przyjemniej byłoby, gdyby i ona mogła go dotknąć, a nawet po-całować.Czy uda się to zrobić tak, aby go nie obudzić? Wzrok jej padł na nagie ramięThea.Widniały na nim stare blizny, a także świeże zadrapania - pamiątki po de-sperackiej walce, jaką musieli stoczyć, chcąc się uwolnić z łańcuchów.Wreszcie udało jej się przewrócić na drugi bok i leżeli teraz nieomal nos w nos.Pod prawą brwią dostrzegła małą bliznę.Zauważyła też piegi, choć nie tak bardzo wi-doczne jak u niej.Mój ukochany, pomyślała z czułością.Czy się odważy? Czy potra-fi? Przysunęła się jeszcze bliżej, wysunęła wargi, a wtedy on się nagle poruszył tak, żeich usta się zetknęły.Czyżby się obudził? Chyba nie, bo oczy miał nadal zamknięte.Elinor znieruchomiała, a wtedy Theo zawładnął jej wargami w zaborczym, zmy-słowym pocałunku.Odwzajemniła go bez skrępowania, wpatrując się w twarz Thea,ale wciąż miał zamknięte oczy.Chciała poczuć siłę jego uścisku, nie poruszyła sięjednak, wyczuwając, że nie jest całkiem rozbudzony.A skoro tak, mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, kogo całuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- To dużeSRłóżko.Słysząc mój oddech, będziesz wiedziała, że tu jestem.Pójdę się przebrać - do-dał i odszedł, zanim zdążyła odpowiedzieć, a on się rozmyślić.Elinor wślizgnęła się pod kołdrę i ułożyła na samym brzegu łóżka, zwróconaplecami do Thea.Drżała, mimo że noc była ciepła.Nie spodziewała się takiego obrotuspraw.Była przygotowana na pokrzepiające zapewnienie, że nie ma się czego bać,trzeba wziąć się w garść i nie myśleć o głupstwach.Tak właśnie postąpiłaby jej mat-ka.Zresztą, ona sama także to sobie powtarzała, ale bez skutku.Pragnęła się kochać, miała jednak świadomość, że Theo nie będzie próbował jejdotknąć.Dlatego też nie dowie się o jej uczuciach, o ile sam się ich nie domyśli.Wte-dy, powodowany litością, być może poczuje się w obowiązku po raz kolejny zapropo-nować jej małżeństwo, a ona znowu będzie zmuszona mu odmówić.Theo wrócił bardzo szybko.Nie zdążyła się zastanowić, jak powinna postąpić, ajuż usłyszała skrzypienie desek, trzask zamykanych drzwi, a potem szelest pościeli.Druga strona materaca ugięła się, kiedy się kładł i naciągnął na siebie kołdrę.Gdyzgasił świecę, Elinor zamknęła oczy.- Nie musisz leżeć na samym brzegu łóżka - usłyszała głos Thea.- O, tak jest le-piej - stwierdził, kiedy przesunęła się nieco bliżej środka.- Podobno nie chrapię.Ana z pewnością nie tolerowałaby chrapania, pomyślała Elinor.Uśmiechnęła sięi zrobiło jej się lżej na sercu.- Szturchnę cię w bok, gdybyś zaczął chrapać.- Wcześniej bała się, że nie zaśniew samotności, a teraz zaczynała się obawiać że przez całą noc nie zmruży oka, bo leżyobok niej Theo.- Dobranoc.- Dobranoc, Nell.Przewrócił się na drugi bok i już po chwili usłyszała jego miarowy oddech.Przekręciła się na wznak i odwróciła głowę na poduszce.Pomyślała, że nie ma sięczego bać, bo Theo ją zawsze obroni.Zamknęła z westchnieniem oczy i zapadła wsen.Obudziła się spocona, przygnieciona kołdrami, czując na karku gorący oddechThea.Nie mogła sobie przypomnieć, czy coś śniło jej się tej nocy.Zapamiętała jedy-SRnie błogie poczucie bezpieczeństwa.Zamrugała powiekami, aby odpędzić resztki snu,przesunęła się trochę i odwróciła głowę.Sądząc po natężeniu światła przesączającegosię przez cienkie lniane zasłony, było wcześnie.Włosy Thea miały ognistorudy odcieńjesiennych liści, ciemny zarost pokrywał mu podbródek i policzki.Mógłby szybko za-puścić brodę, pomyślała i nagle zapragnęła go pogłaskać.Spał na boku, w dalszym ciągu obejmując ją ramieniem.Było to bardzo miłeuczucie, a jeszcze przyjemniej byłoby, gdyby i ona mogła go dotknąć, a nawet po-całować.Czy uda się to zrobić tak, aby go nie obudzić? Wzrok jej padł na nagie ramięThea.Widniały na nim stare blizny, a także świeże zadrapania - pamiątki po de-sperackiej walce, jaką musieli stoczyć, chcąc się uwolnić z łańcuchów.Wreszcie udało jej się przewrócić na drugi bok i leżeli teraz nieomal nos w nos.Pod prawą brwią dostrzegła małą bliznę.Zauważyła też piegi, choć nie tak bardzo wi-doczne jak u niej.Mój ukochany, pomyślała z czułością.Czy się odważy? Czy potra-fi? Przysunęła się jeszcze bliżej, wysunęła wargi, a wtedy on się nagle poruszył tak, żeich usta się zetknęły.Czyżby się obudził? Chyba nie, bo oczy miał nadal zamknięte.Elinor znieruchomiała, a wtedy Theo zawładnął jej wargami w zaborczym, zmy-słowym pocałunku.Odwzajemniła go bez skrępowania, wpatrując się w twarz Thea,ale wciąż miał zamknięte oczy.Chciała poczuć siłę jego uścisku, nie poruszyła sięjednak, wyczuwając, że nie jest całkiem rozbudzony.A skoro tak, mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, kogo całuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]