[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, było o wiele za wcześnie nato, by stwierdzić, czy to w ogóle możliwe, ale wiedziała jedno - nie pragnie już odżycia tego, co kiedyś przedstawiało dla niej wartość.Wygląd, pozycja społeczna,pieniądze miał do ofiarowania Reid, ale okazały się tandetą.Michael Rice nie byłprzystojny, nie miał władzy i nie zarabiałwiele więcej od niej, ale miał życzliwość, czułość i ciepło, jakich nigdy nie zaznałaod Reida.Popatrzyła na jego pucołowatą twarz, połyskujące szkła okularów.- Michael, po prostu uważam, że na razie nie powinniśmy się angażować.Niewszystko o mnie wiesz.- Ty również nie wszystko o mnie wiesz - powiedział spokojnie.Myślałem, żewłaśnie po to ludzie się umawiają - żeby się lepiej poznać.- Wzruszył ramionami.-Byłem głupi.- Odwrócił się w stronę drzwi.- Okay, Kam, zapomnij o tym.Przepraszam, że cię niepokoiłem.yle ją zrozumiał.Myślał, że tu chodzi o niego.Musiała mu udowodnić, że tonieprawda.- Michaelu, jestem w ciąży! - wyrzuciła z siebie.Odwrócił się od drzwi.Twarz miałidealnie spokojną.- Oczywiście, że jesteś.- Wiesz? Skąd o tym wiesz?- Kam, obserwuję cię od jakiegoś czasu.I byłem żonaty.Moja żona przebyła dwieciąże.- Wiesz? - powtórzyła Kam.- Wiesz i mimo to chcesz się ze mną umówić?- Tak.Uważasz, że to dziwne?- Trochę.- Więc jestem dziwny.- Sięgnął do klamki i zamarł w połowie gestu.-Poczekaj!Myślałaś, że nie wiem.Dlatego nie chciałaś się ze mną umówić? - Jego twarzzłagodniała.Z uśmiechem zbliżył się ponownie do biurka.Kam czuła się jak idiotka.- Nadal chcesz się umówić? - zapytała.W odpowiedzi Michael pochylił się, położył dłonie na biurku i pocałował ją w usta.Rozdział 57Vivian poszła zajrzeć do skrzynki pocztowej, którą wynajęła w Maiboxes, Etc.Niedlatego, żeby oczekiwała odpowiedzi na swoje ogłoszenia, były z pewnością zbytgłupie, żeby wywołać odzew, ale skoro już nadała bieg sprawie, wypadałosprawdzić rezultat.Malutkie drzwiczki przypomniały jej nagle o innej skrzynce, pełnej plugawychpieniędzy, które ufna Jada przechowywała pod własnym nazwiskiem.Vivian znówmiała sny, niemal co noc śniła o rewizji, o policyjnej obławie.Ostatniej nocy śniłosię jej, że jest w swoim starym łóżku, ale kiedy wpadłapolicja, okazało się, że obok śpi Jada, nie Frank.Policjanci skuli Jadę i wywlekli ją zpokoju.Vivian nie zdradziła nikomu zawartości skrzynki.Nawet Jada nie spytała, cowłaściwie przechowuje, prawdopodobieństwo, że dowie się o tym ktoś niepowołanybyło więc znikome.Mimo to Vivian musiała coś z tym zrobić, i to szybko.Niemogła liczyć na to, że szczęście zawsze będzie jej dopisywało.Jednak mimo lęków, złych snów, Vivian nie podjęła żadnych kroków. Cała ja",pomyślała z obrzydzeniem.Kiedy nie było nikogo, kto by jej powiedział, co mazrobić, istniała stuprocentowa gwarancja, że nie zrobi nic.Ale Vivian czuła, że w tejsytuacji taka bezczynność może mieć opłakane skutki.Nie chodziło tylko o niąiFranka, ale o przyszłość dzieci, o Jadę, a może nawet o Kam.Mocowała się z drzwiczkami skrzynki i w końcu udało się jej przekręcić klucz.Kuswej radości w środku odkryła gruby plik kopert.Zaczęła je wyjmować, ale okazałosię, że są tak ściśle upchane, że musi wydobywać je pojedynczo.Wszystkie byłyodpowiedziami na ogłoszenia, które sama zredagowała.Wpatrywała się w plikkorespondencji, prawie nie dowierzając swemu szczęściu.Potem zaczęłapospiesznie rozrywać koperty, drżącymi palcami dzieląc listy na kategorie.Były toodpowiedzi ludzi poszukujących pracy, ludzi, którzy chcieli pracować u niej ! Kilkaodpadło z miejsca, ale większość pochodziła od normalnych, inteligentnych ludzi.Po odrzuceniu jednego listu od wariata, jednego od zboczeńca seksualnego i kilkubez numeru telefonu i adresu zwrotnego, pozostało jej szesnaście zgłoszeń.Niewspółmiernie bardziej zaskoczył ją fakt, że pięć osób zgłosiło chęć skorzystaniaz jej usług, a przynajmniej chciało zasięgnąć bliższych informacji o jej firmie.Te listy stanowiły dla Vivian początek zupełnie nowego życia.Czy to naprawdę onawywołała taki odzew? Przy pierwszym podejściu? Za pomocą dwóch ogłoszeń.Nawet jeżeli ci ludzie nigdy już się z nią nie skontaktują odniosła zwycięstwo.Najbardziej zdumiewające było to, że dokonała tego zupełnie samodzielnie.Nadalbędzie sprzątać, ale nie była już Kopciuchem i nie potrzebowała księcia.Wpatrywała siew listy aż do znudzenia.Otwierały przed nią nowe życie - czyste, wobu znaczeniach tego słowa.Nie była już uzależniona od nikogo.Sama była wstanie zapewnić utrzymanie sobie i dzieciom.Zareklamowała swoje usługi w północnym Westchester, ale postanowiła, że jeżeliprzedsięwzięcie się powiedzie, przeniesie się jeszcze dalej od terenu działaniaswojego męża.Zaświtała jej nadzieja.Nie oczekiwała przecież wiele - chciała tylkopracować i zapewnić utrzymanie swoim dzieciom.Niczego więcej nie pragnęła.Wtej chwili nie interesowało jej nic prócz samowystarczalności i spokoju.Koniec zgonieniem za marzeniami.Chciała po prostu zdobyć środki, które pozwoląjej radzićsobie z przeciwnościami losu.Te listy - bezcenne listy - upewniły ją że jest tomożliwe.Była nieświadoma upływu czasu.Nie wiedziała, jak długo stoi przy stoliku, alespojrzawszy na zegarek zrozumiała, że spózni się na spotkanie z Mi-chaelemRice'em [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Oczywiście, było o wiele za wcześnie nato, by stwierdzić, czy to w ogóle możliwe, ale wiedziała jedno - nie pragnie już odżycia tego, co kiedyś przedstawiało dla niej wartość.Wygląd, pozycja społeczna,pieniądze miał do ofiarowania Reid, ale okazały się tandetą.Michael Rice nie byłprzystojny, nie miał władzy i nie zarabiałwiele więcej od niej, ale miał życzliwość, czułość i ciepło, jakich nigdy nie zaznałaod Reida.Popatrzyła na jego pucołowatą twarz, połyskujące szkła okularów.- Michael, po prostu uważam, że na razie nie powinniśmy się angażować.Niewszystko o mnie wiesz.- Ty również nie wszystko o mnie wiesz - powiedział spokojnie.Myślałem, żewłaśnie po to ludzie się umawiają - żeby się lepiej poznać.- Wzruszył ramionami.-Byłem głupi.- Odwrócił się w stronę drzwi.- Okay, Kam, zapomnij o tym.Przepraszam, że cię niepokoiłem.yle ją zrozumiał.Myślał, że tu chodzi o niego.Musiała mu udowodnić, że tonieprawda.- Michaelu, jestem w ciąży! - wyrzuciła z siebie.Odwrócił się od drzwi.Twarz miałidealnie spokojną.- Oczywiście, że jesteś.- Wiesz? Skąd o tym wiesz?- Kam, obserwuję cię od jakiegoś czasu.I byłem żonaty.Moja żona przebyła dwieciąże.- Wiesz? - powtórzyła Kam.- Wiesz i mimo to chcesz się ze mną umówić?- Tak.Uważasz, że to dziwne?- Trochę.- Więc jestem dziwny.- Sięgnął do klamki i zamarł w połowie gestu.-Poczekaj!Myślałaś, że nie wiem.Dlatego nie chciałaś się ze mną umówić? - Jego twarzzłagodniała.Z uśmiechem zbliżył się ponownie do biurka.Kam czuła się jak idiotka.- Nadal chcesz się umówić? - zapytała.W odpowiedzi Michael pochylił się, położył dłonie na biurku i pocałował ją w usta.Rozdział 57Vivian poszła zajrzeć do skrzynki pocztowej, którą wynajęła w Maiboxes, Etc.Niedlatego, żeby oczekiwała odpowiedzi na swoje ogłoszenia, były z pewnością zbytgłupie, żeby wywołać odzew, ale skoro już nadała bieg sprawie, wypadałosprawdzić rezultat.Malutkie drzwiczki przypomniały jej nagle o innej skrzynce, pełnej plugawychpieniędzy, które ufna Jada przechowywała pod własnym nazwiskiem.Vivian znówmiała sny, niemal co noc śniła o rewizji, o policyjnej obławie.Ostatniej nocy śniłosię jej, że jest w swoim starym łóżku, ale kiedy wpadłapolicja, okazało się, że obok śpi Jada, nie Frank.Policjanci skuli Jadę i wywlekli ją zpokoju.Vivian nie zdradziła nikomu zawartości skrzynki.Nawet Jada nie spytała, cowłaściwie przechowuje, prawdopodobieństwo, że dowie się o tym ktoś niepowołanybyło więc znikome.Mimo to Vivian musiała coś z tym zrobić, i to szybko.Niemogła liczyć na to, że szczęście zawsze będzie jej dopisywało.Jednak mimo lęków, złych snów, Vivian nie podjęła żadnych kroków. Cała ja",pomyślała z obrzydzeniem.Kiedy nie było nikogo, kto by jej powiedział, co mazrobić, istniała stuprocentowa gwarancja, że nie zrobi nic.Ale Vivian czuła, że w tejsytuacji taka bezczynność może mieć opłakane skutki.Nie chodziło tylko o niąiFranka, ale o przyszłość dzieci, o Jadę, a może nawet o Kam.Mocowała się z drzwiczkami skrzynki i w końcu udało się jej przekręcić klucz.Kuswej radości w środku odkryła gruby plik kopert.Zaczęła je wyjmować, ale okazałosię, że są tak ściśle upchane, że musi wydobywać je pojedynczo.Wszystkie byłyodpowiedziami na ogłoszenia, które sama zredagowała.Wpatrywała się w plikkorespondencji, prawie nie dowierzając swemu szczęściu.Potem zaczęłapospiesznie rozrywać koperty, drżącymi palcami dzieląc listy na kategorie.Były toodpowiedzi ludzi poszukujących pracy, ludzi, którzy chcieli pracować u niej ! Kilkaodpadło z miejsca, ale większość pochodziła od normalnych, inteligentnych ludzi.Po odrzuceniu jednego listu od wariata, jednego od zboczeńca seksualnego i kilkubez numeru telefonu i adresu zwrotnego, pozostało jej szesnaście zgłoszeń.Niewspółmiernie bardziej zaskoczył ją fakt, że pięć osób zgłosiło chęć skorzystaniaz jej usług, a przynajmniej chciało zasięgnąć bliższych informacji o jej firmie.Te listy stanowiły dla Vivian początek zupełnie nowego życia.Czy to naprawdę onawywołała taki odzew? Przy pierwszym podejściu? Za pomocą dwóch ogłoszeń.Nawet jeżeli ci ludzie nigdy już się z nią nie skontaktują odniosła zwycięstwo.Najbardziej zdumiewające było to, że dokonała tego zupełnie samodzielnie.Nadalbędzie sprzątać, ale nie była już Kopciuchem i nie potrzebowała księcia.Wpatrywała siew listy aż do znudzenia.Otwierały przed nią nowe życie - czyste, wobu znaczeniach tego słowa.Nie była już uzależniona od nikogo.Sama była wstanie zapewnić utrzymanie sobie i dzieciom.Zareklamowała swoje usługi w północnym Westchester, ale postanowiła, że jeżeliprzedsięwzięcie się powiedzie, przeniesie się jeszcze dalej od terenu działaniaswojego męża.Zaświtała jej nadzieja.Nie oczekiwała przecież wiele - chciała tylkopracować i zapewnić utrzymanie swoim dzieciom.Niczego więcej nie pragnęła.Wtej chwili nie interesowało jej nic prócz samowystarczalności i spokoju.Koniec zgonieniem za marzeniami.Chciała po prostu zdobyć środki, które pozwoląjej radzićsobie z przeciwnościami losu.Te listy - bezcenne listy - upewniły ją że jest tomożliwe.Była nieświadoma upływu czasu.Nie wiedziała, jak długo stoi przy stoliku, alespojrzawszy na zegarek zrozumiała, że spózni się na spotkanie z Mi-chaelemRice'em [ Pobierz całość w formacie PDF ]