[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiło do Bena:-.cię raczej nie wypuszczę.Ben ustawił się pod oknem tak, że między nim a Gabrielem znalazła się kanapa.Ojego łokieć załopotała zasłona.Aatwizna.Wszedłem do pokoju z korytarza.Gabriel stał zrelaksowany, z jednym biodrem wypchniętym do przodu.Zupełnie nietak wyobrażałem sobie siebie.Nawetz tyłu byłem niepodobny.Miał na sobie jedynie spodnie,w których najwyrazniej spał.Krwiste tatuaże wyblakły; były rdzawym cieniem swojegodawnego kształtu.Wyglądały jak nierozerwalna część tego człowieka.Mnie.- Wezwałem policję - odezwał się Ben i przysunął do okna.- Dwa dni temu przeciąłem linię.Stój, bo przemienię cię w paprotkę.- Gabriel wcalenie wyglądał na zaniepokojonego.Nie byłem w stanie się ruszyć.Miałem przed sobą swoje własne ciało.Przebiegł mniedreszcz.Zacisnąłem w dłoni sztylet, który musiałem w nie wbić.Zakręciło mi się w głowie.W myślach zacząłem recytować słowa zaklęcia, jak gdyby mogły zmusić moje stopy, żebyruszyły przed siebie.- Proszę bardzo, jeżeli chcesz mi coś zrobić - Ben mówił do Gabriela, ale zerknął namnie - to rób to, do cholery.Skoczyłem do przodu i dzgnąłem swoje własne ramię.MABZaklęcie Willa buchnęło ogniem w samym środku runy na moich plecach i przebiegłowzdłuż kręgosłupa.Drasnęłam się we wnętrza dłoni i ułożyłam je na obu końcach przerwanejlinii z soli.Krąg został zamknięty.- Jego moc już nie jest twoją, a twoja krew staje się wolna.Znak jego mocy na zawszeznika z twojej skóry.Zwierciadło zostaje rozbite, a obraz płomienia się zaciera.Znak jegomocy na zawsze znika z twojej skóry.Było to odwrócone zaklęcie runy czarnej świecy.Zatrzęsła się pode mną ziemia.WILLGabriel szarpnął się, wrzasnął i zatoczył do tyłu; byłby upadł, ale zdążył złapać sięfotela.Odwrócił się i sięgnął do tyłu, żebywyjąć sztylet, ale nie dał rady - osunął się naziemię, a po plecach popłynęła mu świeża krew.Klęcząc, spojrzał na mnie, a w jego - moich!- oczach odmalowało się przerażenie.- Ptasznik - wyszeptał.Podszedłem bliżej i wyciągnąłem rękę, żeby umoczyć palec w jego krwi - tylko takmogłem uruchomić zaklęcie.On jednak złapał mnie za nadgarstek.- Poczekaj.Dam ci o wiele większą władzę niż ona.W tej samej chwili Ben gruchnął Gabriela łokciem w głowę, ten z wrzaskiemprzewrócił się na bok, a ja przyskoczyłem do niego i na klęczkach rozmazałem krew z jegorany w kształt koła.- Mocą krwi oczyszczam cię z klątwy - wyrecytowałem.- Mab! - ryknął Gabriel.Tatuaże na jego ciele rozżarzyły się czerwienią.Rzucił się do przodu i popchnął mniez całej siły.Razem runęliśmy na podłogę.Z szamoczącego się na górze ciała - które kiedyśnależało do mnie - kapała mi na klatkę piersiową gorąca krew.Runa na moich plecach zagrzmiała energią.Z ust wyrwał mi się zduszony jęk.Gabriel zgrzytnął zębami i syknął:- Może zabrać mi Lukasa, ale to ciało zawsze będzie moje.- Nieprawda, moje! - Miałem wrażenie, że przeglądam się w lustrze i widzę minę,której nigdy bym nie zrobił.- Williamie.- Roześmiał się szorstko i okropnie.Spychałem go z siebie, ale palceślizgały mi się po jego umazanej krwią skórze.Był bardzo gorący.Trzęsły mu się mięśnie,usta zsiniały, a twarz zrobiła się cała czerwona.W końcu spełzł ze mnie.Znowu poczułem się, jakby moja klatka piersiowarozsypywała się w drobny mak.Skóra chyba mi odłaziła, pióra drżały.Odebrało mi dech.Umierałem.Ben stanął nad nami.Kopniakiem obezwładnił Gabriela, który próbował się podnieść.Gabriel zakaszlał, a ja usiadłem na nim okrakiem.Podłoga falowała.Gabriel wykrzywił się, krztusząc własnym krzykiem.Oparłem ręce na jego barkach iprzyszpiliłem całym ciężarem ciała.- Przestań! - wydzierał się.- Nie! Nie zasłużyłem na to!- To moje ciało.- To zaklęcie zniszczy też ciebie!- Wiem.Wbiłem mu palce w ramiona.Dłonie ślizgały mi się na mojej własnej krwi.Kruczeciało rozdzierał płomień magii, który kumulował się w kulę ognia w moim sercu.Zamknąłemoczy i pomyślałem o sobie.Gabriel wrzeszczał i ja wrzeszczałem.Ben krzyknął moje imię.Trzymałem się mocno, nawet gdy tatuaże na ciele pode mną wżerały się w skórę jakkwas, nawet gdy ciało na górze rozpadało się na kawałki.To było moje.Moje.Moje ciało.Moje życie.Moje.MABMój chowaniec eksplodował magią tak jasną, że aż mnie oślepiła, i wiele mniekosztowało ukierunkowanie energii na niszczenie klątwy.Z runy czarnej świecy wystrzelił ogień.Palił mi gardło i trząsł kośćmi tak mocno, żeobawiałam się, czy nie rozpadną się na tysiąc kawałków.Od wewnątrz cała płonęłam, alezanurzyłam palce głęboko w ziemię.Piekło szalało.Wycie rozsadzało mi uszy; wkrótce nie słyszałam już własnychkrzyków.Ale po chwili wszystko, co straszne, zniknęło pod ziemią.Solny krąg wytrzymał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Mówiło do Bena:-.cię raczej nie wypuszczę.Ben ustawił się pod oknem tak, że między nim a Gabrielem znalazła się kanapa.Ojego łokieć załopotała zasłona.Aatwizna.Wszedłem do pokoju z korytarza.Gabriel stał zrelaksowany, z jednym biodrem wypchniętym do przodu.Zupełnie nietak wyobrażałem sobie siebie.Nawetz tyłu byłem niepodobny.Miał na sobie jedynie spodnie,w których najwyrazniej spał.Krwiste tatuaże wyblakły; były rdzawym cieniem swojegodawnego kształtu.Wyglądały jak nierozerwalna część tego człowieka.Mnie.- Wezwałem policję - odezwał się Ben i przysunął do okna.- Dwa dni temu przeciąłem linię.Stój, bo przemienię cię w paprotkę.- Gabriel wcalenie wyglądał na zaniepokojonego.Nie byłem w stanie się ruszyć.Miałem przed sobą swoje własne ciało.Przebiegł mniedreszcz.Zacisnąłem w dłoni sztylet, który musiałem w nie wbić.Zakręciło mi się w głowie.W myślach zacząłem recytować słowa zaklęcia, jak gdyby mogły zmusić moje stopy, żebyruszyły przed siebie.- Proszę bardzo, jeżeli chcesz mi coś zrobić - Ben mówił do Gabriela, ale zerknął namnie - to rób to, do cholery.Skoczyłem do przodu i dzgnąłem swoje własne ramię.MABZaklęcie Willa buchnęło ogniem w samym środku runy na moich plecach i przebiegłowzdłuż kręgosłupa.Drasnęłam się we wnętrza dłoni i ułożyłam je na obu końcach przerwanejlinii z soli.Krąg został zamknięty.- Jego moc już nie jest twoją, a twoja krew staje się wolna.Znak jego mocy na zawszeznika z twojej skóry.Zwierciadło zostaje rozbite, a obraz płomienia się zaciera.Znak jegomocy na zawsze znika z twojej skóry.Było to odwrócone zaklęcie runy czarnej świecy.Zatrzęsła się pode mną ziemia.WILLGabriel szarpnął się, wrzasnął i zatoczył do tyłu; byłby upadł, ale zdążył złapać sięfotela.Odwrócił się i sięgnął do tyłu, żebywyjąć sztylet, ale nie dał rady - osunął się naziemię, a po plecach popłynęła mu świeża krew.Klęcząc, spojrzał na mnie, a w jego - moich!- oczach odmalowało się przerażenie.- Ptasznik - wyszeptał.Podszedłem bliżej i wyciągnąłem rękę, żeby umoczyć palec w jego krwi - tylko takmogłem uruchomić zaklęcie.On jednak złapał mnie za nadgarstek.- Poczekaj.Dam ci o wiele większą władzę niż ona.W tej samej chwili Ben gruchnął Gabriela łokciem w głowę, ten z wrzaskiemprzewrócił się na bok, a ja przyskoczyłem do niego i na klęczkach rozmazałem krew z jegorany w kształt koła.- Mocą krwi oczyszczam cię z klątwy - wyrecytowałem.- Mab! - ryknął Gabriel.Tatuaże na jego ciele rozżarzyły się czerwienią.Rzucił się do przodu i popchnął mniez całej siły.Razem runęliśmy na podłogę.Z szamoczącego się na górze ciała - które kiedyśnależało do mnie - kapała mi na klatkę piersiową gorąca krew.Runa na moich plecach zagrzmiała energią.Z ust wyrwał mi się zduszony jęk.Gabriel zgrzytnął zębami i syknął:- Może zabrać mi Lukasa, ale to ciało zawsze będzie moje.- Nieprawda, moje! - Miałem wrażenie, że przeglądam się w lustrze i widzę minę,której nigdy bym nie zrobił.- Williamie.- Roześmiał się szorstko i okropnie.Spychałem go z siebie, ale palceślizgały mi się po jego umazanej krwią skórze.Był bardzo gorący.Trzęsły mu się mięśnie,usta zsiniały, a twarz zrobiła się cała czerwona.W końcu spełzł ze mnie.Znowu poczułem się, jakby moja klatka piersiowarozsypywała się w drobny mak.Skóra chyba mi odłaziła, pióra drżały.Odebrało mi dech.Umierałem.Ben stanął nad nami.Kopniakiem obezwładnił Gabriela, który próbował się podnieść.Gabriel zakaszlał, a ja usiadłem na nim okrakiem.Podłoga falowała.Gabriel wykrzywił się, krztusząc własnym krzykiem.Oparłem ręce na jego barkach iprzyszpiliłem całym ciężarem ciała.- Przestań! - wydzierał się.- Nie! Nie zasłużyłem na to!- To moje ciało.- To zaklęcie zniszczy też ciebie!- Wiem.Wbiłem mu palce w ramiona.Dłonie ślizgały mi się na mojej własnej krwi.Kruczeciało rozdzierał płomień magii, który kumulował się w kulę ognia w moim sercu.Zamknąłemoczy i pomyślałem o sobie.Gabriel wrzeszczał i ja wrzeszczałem.Ben krzyknął moje imię.Trzymałem się mocno, nawet gdy tatuaże na ciele pode mną wżerały się w skórę jakkwas, nawet gdy ciało na górze rozpadało się na kawałki.To było moje.Moje.Moje ciało.Moje życie.Moje.MABMój chowaniec eksplodował magią tak jasną, że aż mnie oślepiła, i wiele mniekosztowało ukierunkowanie energii na niszczenie klątwy.Z runy czarnej świecy wystrzelił ogień.Palił mi gardło i trząsł kośćmi tak mocno, żeobawiałam się, czy nie rozpadną się na tysiąc kawałków.Od wewnątrz cała płonęłam, alezanurzyłam palce głęboko w ziemię.Piekło szalało.Wycie rozsadzało mi uszy; wkrótce nie słyszałam już własnychkrzyków.Ale po chwili wszystko, co straszne, zniknęło pod ziemią.Solny krąg wytrzymał [ Pobierz całość w formacie PDF ]