[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nie był nasz interes.Nie nasz problem.Co niby mieliśmy w tej sprawie zrobić?Spojrzałem na swoje buty.Swift ma buty.ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZKONIEC TRASYJestem Nocnym Burmistrzem.Powtórz to jeszcze kilka razy, żeby się przyzwyczaić do tej myśli.Moje miasto.Skryłem głowę w dłoniach, ściskając bolącą czaszkę.Nie poczułem się od tego lepiej.Uniosłem głowę, spoglądając na pomarańczowoczarne niebo, zobaczyłem migające światełkaprzelatującego samolotu, potem skierowałem wzrok na ziemię u swoich stóp, na buty, którenie były moje, na koniec zaś zerknąłem na mur.Starożytne kamienie, obrońcy miasta, magia ihistoria połączone w jedno.Znowu zobaczyłem to, co powinienem był zobaczyć jużwcześniej, wypisane wielkimi, białymi literami.ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZWyjąłem z torby telefon z kartą SIM będącą własnością Naira, włączyłem aparat izadzwoniłem do Dudleya Sinclaira.Mogłem mu nie ufać, ale to jeszcze nie znaczyło, że nie okaże się użyteczny.Minęła dłuższa chwila, nim ktoś mi odpowiedział.- Słucham? - Mężczyzna miał opryskliwy, lekko sepleniący głos.- Kto mówi?- Jestem Matthew Swift.Muszę porozmawiać z Sinclairem.Na moment zapadła cisza.Tylko na mgnienie oka potrzebne, by poznać nazwisko,zorientować się, że należy do kogoś nielubianego, a potem zdobyć się na uprzejmąodpowiedz.- Dobra.Niech pan zaczeka.Czekałem.W skład tego procesu wchodziło słuchanie melodii Beatlesów granych naflecie nosowym z trzciny.Wytrzymałem jeszcze chwilę, bębniąc nerwowo palcami.Trudnojest przygotowywać się na poważną rozmowę, słuchając While My Guitar Gently Weepsgranego na flecie nosowym.Mało brakowało, a dalibyśmy za wygraną.Gdy Sinclair wreszcie się odezwał, jego głos był tak nagły i donośny, że omal nieupuściłem telefonu.- Matthew? Tak się cieszę, że cię słyszę.Jak leci?- Panie Sinclair - zacząłem - uważam, że powinien się pan dowiedzieć, że ktośprzeklął miasto.- Naprawdę, mój drogi chłopcze? - odparł bez najmniejszej chwili zwłoki.- Jakie tonudne.Domyślasz się, kto mógł to zrobić?- Nie mam pojęcia, ale kruki z Tower nie żyją, Londyński Kamień pękł, naLondyńskim Murze namalowano wielki, biały napis, a Nocnego Burmistrza obdarł żywcemze skóry, nawet go przy tym nie dotykając, człowiek, który niczym nie pachnie i w związku ztym najprawdopodobniej nie jest człowiekiem.Ktoś systematycznie niszczy wszystkiemagiczne środki obrony miasta.- To bardzo uciążliwe - poskarżył się z westchnieniem Sinclair.- I nie wiesz, kto możesię ukrywać za tym planem?- Nie.- Szkoda.To pewnie znaczy, że najrozmaitsze paskudy wyjdą na ulice i zaczną siępastwić nad niewinnymi.Nici ze świątecznej premii za wydajność.- Panie Sinclair, myślę, że powinien się pan dowiedzieć czegoś jeszcze.- Oczywiście, mój drogi chłopcze, oczywiście.Wiesz, że zawsze lubiłem naszeobopólnie korzystne kontakty.- Panie Sinclair - zacząłem, zaczerpując głęboko tchu.- Jestem nowym NocnymBurmistrzem.- Naprawdę? Dobry Boże, kiedy to się stało?- Mniej więcej w tej samej chwili, w której mój poprzednik wyzionął ducha doprzewodów telefonicznych.- Ach, rozumiem.To.nieoczekiwane.Tak, naprawdę, to bardzo niezwykłe i godneuwagi.Podejrzewam, że ty również byłeś tym zaskoczony?- Tak, można powiedzieć, że się wystraszyłem.- Tak, naturalnie, tego należało się spodziewać.To zrozumiałe.Tak.- Jego głosucichł.- Matthew, wiesz, że bardzo niewiele z tego, o czym słyszę w obecnych czasach, możemnie jeszcze zaskoczyć, muszę jednak przyznać z całą szczerością, w ramach swobodnejwymiany informacji, że twój telefon i ta niezwykła informacja dotycząca twego obecnegomitycznego statusu z pewnością mnie zdumiewają.Jesteś pewien, że to wszystko prawda?- Tak.- W tym również tego, że jesteś Nocnym.- Tak.To ma sens, na swój odrażający sposób.Panie Sinclair, chyba potrzebujępańskiej pomocy.- Tak, naturalnie, zawsze chętnie ci pomogę, mój drogi chłopcze, naturalnie,naturalnie.- Widziałem twarz istoty, która zabiła Naira.- Istoty? A więc to nie był człowiek?- Nie był.- I mówisz, że go widziałeś?- Tak.- To niezwykłe.Tak, naprawdę niezwykłe.Muszę przyznać, że zastanawiam się, jak cisię udało.- Zwiadkiem incydentu był lis.Podzieliliśmy się kebabem i kilkoma wspomnieniami.Panie Sinclair, istota, która zabiła Naira, nawet go nie dotknęła.Nigdy nie widziałem nicpodobnego.Nie mamy też powodu, by wierzyć, że jeśli zamordowała go dlatego, że byłBurmistrzem, nie zrobi tego samego z nami, i nie jesteśmy pewni, czy zdołamy jąpowstrzymać.Zapadła cisza, tym razem dłuższa.Sinclair niemal nigdy nie zamykał ust.- Dobra - odezwał się wreszcie.- Spotkajmy się.* * *Cel.Cel oznacza powód.Powód oznacza myśl.A myśl to.martwi ludzie nieludzie tylko mięso martwe mięso na chodniku martwy NocnyBurmistrz dziesięć tysięcy papierowych cięć nawet nie dotknął martwe mięso straciłowszystkie twarze i naturę zostało tylko.Przestań.martwe kruki ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZ martwe kruki rozbite kamienieprzełamane osłony zniszczone bariery ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZ koniec trasy koniectrasy zrób ze mnie cień na ścianie nie pachnie nie pachnie właśnie go zabiłem martwe mięso ilis nie ukrył zapachu koniec trasy jestem Nocnym Burmistrzem Nocny Burmistrz martwy nachodniku zabić ideę zabić miasto zabić miasto ideę osłonę barierę coś nadchodzi zrób ze mniecień.Te myśli nie przypadły nam do gustu.Spróbowaliśmy je stłumić chodzeniem.Chodzenie oznacza rytm.Fleet Street.Spodnie w prążki, nieskazitelne jedwabne garnitury, zaczesane do tyłuwłosy, czarne skórzane teczki.Prawnicy i bankierzy, zwyczajni londyńscy bogacze.Czy mająjakiś zapach? Trudno go wykryć pod smrodem autobusowych spalin, wonią kawy płynącą zotwartych drzwi, zapachem ciastek i drożdży pochodzącym z drogich piekarni, woniąabsolutnej czystości charakteryzującą kawiarnie oraz ostrym odorem proszków do praniaemitowanym przez pralnie chemiczne.Czy ich serca biją, czy w ogóle oddychają, czyporuszają gardłami pod sztywnymi kołnierzykami? Przyjrzeć się im znaczyłoby zwolnićkroku, a iść wolniej znaczyłoby myśleć, znaczyłoby stać się zauważalnym, a nie wiadomo,kto mógł patrzeć.Widzieliśmy niekończący się szereg plamistych, anonimowych twarzy,zlewających się w ruchome, różowawoszare cienie oświetlone blaskiem latarń, eleganckowypastowane buty, obcasy stukające o chodnik, białe koszule i szykowne krawaty.jaki byłkolor krawata Naira? Nie potrafiliśmy sobie tego przypomnieć, wszystko przesłaniały smród,przerażenie, zmysły i krew.Dziesięć tysięcy małych śmierci zadanych jednocześnie, każdecięcie ostrzejsze niż najostrzejsza brzytwa, dziesięć tysięcy małych śmierci w jednej chwili itwarz.tylko twarz i garnitur w prążki.Nigdzie nie znajdzie się więcej prążków niż na FleetStreet.To było moje miasto.Gmach Sądu Najwyższego.Grupki dziennikarzy, guzowate kamienne szpice i jasnebiałe światła.Aldwych.St [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.To nie był nasz interes.Nie nasz problem.Co niby mieliśmy w tej sprawie zrobić?Spojrzałem na swoje buty.Swift ma buty.ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZKONIEC TRASYJestem Nocnym Burmistrzem.Powtórz to jeszcze kilka razy, żeby się przyzwyczaić do tej myśli.Moje miasto.Skryłem głowę w dłoniach, ściskając bolącą czaszkę.Nie poczułem się od tego lepiej.Uniosłem głowę, spoglądając na pomarańczowoczarne niebo, zobaczyłem migające światełkaprzelatującego samolotu, potem skierowałem wzrok na ziemię u swoich stóp, na buty, którenie były moje, na koniec zaś zerknąłem na mur.Starożytne kamienie, obrońcy miasta, magia ihistoria połączone w jedno.Znowu zobaczyłem to, co powinienem był zobaczyć jużwcześniej, wypisane wielkimi, białymi literami.ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZWyjąłem z torby telefon z kartą SIM będącą własnością Naira, włączyłem aparat izadzwoniłem do Dudleya Sinclaira.Mogłem mu nie ufać, ale to jeszcze nie znaczyło, że nie okaże się użyteczny.Minęła dłuższa chwila, nim ktoś mi odpowiedział.- Słucham? - Mężczyzna miał opryskliwy, lekko sepleniący głos.- Kto mówi?- Jestem Matthew Swift.Muszę porozmawiać z Sinclairem.Na moment zapadła cisza.Tylko na mgnienie oka potrzebne, by poznać nazwisko,zorientować się, że należy do kogoś nielubianego, a potem zdobyć się na uprzejmąodpowiedz.- Dobra.Niech pan zaczeka.Czekałem.W skład tego procesu wchodziło słuchanie melodii Beatlesów granych naflecie nosowym z trzciny.Wytrzymałem jeszcze chwilę, bębniąc nerwowo palcami.Trudnojest przygotowywać się na poważną rozmowę, słuchając While My Guitar Gently Weepsgranego na flecie nosowym.Mało brakowało, a dalibyśmy za wygraną.Gdy Sinclair wreszcie się odezwał, jego głos był tak nagły i donośny, że omal nieupuściłem telefonu.- Matthew? Tak się cieszę, że cię słyszę.Jak leci?- Panie Sinclair - zacząłem - uważam, że powinien się pan dowiedzieć, że ktośprzeklął miasto.- Naprawdę, mój drogi chłopcze? - odparł bez najmniejszej chwili zwłoki.- Jakie tonudne.Domyślasz się, kto mógł to zrobić?- Nie mam pojęcia, ale kruki z Tower nie żyją, Londyński Kamień pękł, naLondyńskim Murze namalowano wielki, biały napis, a Nocnego Burmistrza obdarł żywcemze skóry, nawet go przy tym nie dotykając, człowiek, który niczym nie pachnie i w związku ztym najprawdopodobniej nie jest człowiekiem.Ktoś systematycznie niszczy wszystkiemagiczne środki obrony miasta.- To bardzo uciążliwe - poskarżył się z westchnieniem Sinclair.- I nie wiesz, kto możesię ukrywać za tym planem?- Nie.- Szkoda.To pewnie znaczy, że najrozmaitsze paskudy wyjdą na ulice i zaczną siępastwić nad niewinnymi.Nici ze świątecznej premii za wydajność.- Panie Sinclair, myślę, że powinien się pan dowiedzieć czegoś jeszcze.- Oczywiście, mój drogi chłopcze, oczywiście.Wiesz, że zawsze lubiłem naszeobopólnie korzystne kontakty.- Panie Sinclair - zacząłem, zaczerpując głęboko tchu.- Jestem nowym NocnymBurmistrzem.- Naprawdę? Dobry Boże, kiedy to się stało?- Mniej więcej w tej samej chwili, w której mój poprzednik wyzionął ducha doprzewodów telefonicznych.- Ach, rozumiem.To.nieoczekiwane.Tak, naprawdę, to bardzo niezwykłe i godneuwagi.Podejrzewam, że ty również byłeś tym zaskoczony?- Tak, można powiedzieć, że się wystraszyłem.- Tak, naturalnie, tego należało się spodziewać.To zrozumiałe.Tak.- Jego głosucichł.- Matthew, wiesz, że bardzo niewiele z tego, o czym słyszę w obecnych czasach, możemnie jeszcze zaskoczyć, muszę jednak przyznać z całą szczerością, w ramach swobodnejwymiany informacji, że twój telefon i ta niezwykła informacja dotycząca twego obecnegomitycznego statusu z pewnością mnie zdumiewają.Jesteś pewien, że to wszystko prawda?- Tak.- W tym również tego, że jesteś Nocnym.- Tak.To ma sens, na swój odrażający sposób.Panie Sinclair, chyba potrzebujępańskiej pomocy.- Tak, naturalnie, zawsze chętnie ci pomogę, mój drogi chłopcze, naturalnie,naturalnie.- Widziałem twarz istoty, która zabiła Naira.- Istoty? A więc to nie był człowiek?- Nie był.- I mówisz, że go widziałeś?- Tak.- To niezwykłe.Tak, naprawdę niezwykłe.Muszę przyznać, że zastanawiam się, jak cisię udało.- Zwiadkiem incydentu był lis.Podzieliliśmy się kebabem i kilkoma wspomnieniami.Panie Sinclair, istota, która zabiła Naira, nawet go nie dotknęła.Nigdy nie widziałem nicpodobnego.Nie mamy też powodu, by wierzyć, że jeśli zamordowała go dlatego, że byłBurmistrzem, nie zrobi tego samego z nami, i nie jesteśmy pewni, czy zdołamy jąpowstrzymać.Zapadła cisza, tym razem dłuższa.Sinclair niemal nigdy nie zamykał ust.- Dobra - odezwał się wreszcie.- Spotkajmy się.* * *Cel.Cel oznacza powód.Powód oznacza myśl.A myśl to.martwi ludzie nieludzie tylko mięso martwe mięso na chodniku martwy NocnyBurmistrz dziesięć tysięcy papierowych cięć nawet nie dotknął martwe mięso straciłowszystkie twarze i naturę zostało tylko.Przestań.martwe kruki ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZ martwe kruki rozbite kamienieprzełamane osłony zniszczone bariery ODDAJCIE MI MJ KAPELUSZ koniec trasy koniectrasy zrób ze mnie cień na ścianie nie pachnie nie pachnie właśnie go zabiłem martwe mięso ilis nie ukrył zapachu koniec trasy jestem Nocnym Burmistrzem Nocny Burmistrz martwy nachodniku zabić ideę zabić miasto zabić miasto ideę osłonę barierę coś nadchodzi zrób ze mniecień.Te myśli nie przypadły nam do gustu.Spróbowaliśmy je stłumić chodzeniem.Chodzenie oznacza rytm.Fleet Street.Spodnie w prążki, nieskazitelne jedwabne garnitury, zaczesane do tyłuwłosy, czarne skórzane teczki.Prawnicy i bankierzy, zwyczajni londyńscy bogacze.Czy mająjakiś zapach? Trudno go wykryć pod smrodem autobusowych spalin, wonią kawy płynącą zotwartych drzwi, zapachem ciastek i drożdży pochodzącym z drogich piekarni, woniąabsolutnej czystości charakteryzującą kawiarnie oraz ostrym odorem proszków do praniaemitowanym przez pralnie chemiczne.Czy ich serca biją, czy w ogóle oddychają, czyporuszają gardłami pod sztywnymi kołnierzykami? Przyjrzeć się im znaczyłoby zwolnićkroku, a iść wolniej znaczyłoby myśleć, znaczyłoby stać się zauważalnym, a nie wiadomo,kto mógł patrzeć.Widzieliśmy niekończący się szereg plamistych, anonimowych twarzy,zlewających się w ruchome, różowawoszare cienie oświetlone blaskiem latarń, eleganckowypastowane buty, obcasy stukające o chodnik, białe koszule i szykowne krawaty.jaki byłkolor krawata Naira? Nie potrafiliśmy sobie tego przypomnieć, wszystko przesłaniały smród,przerażenie, zmysły i krew.Dziesięć tysięcy małych śmierci zadanych jednocześnie, każdecięcie ostrzejsze niż najostrzejsza brzytwa, dziesięć tysięcy małych śmierci w jednej chwili itwarz.tylko twarz i garnitur w prążki.Nigdzie nie znajdzie się więcej prążków niż na FleetStreet.To było moje miasto.Gmach Sądu Najwyższego.Grupki dziennikarzy, guzowate kamienne szpice i jasnebiałe światła.Aldwych.St [ Pobierz całość w formacie PDF ]