[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynę zafascynowały również jego oczy.Gdyby zobaczyła podobne tęczówki ujakiejś innej osoby, powiedziałby, że taki kolor nie istnieje - owszem, bywają oczy zielone,lecz nie zielone tak intensywnie, nie tak agresywne w swej zieloności, że aż wyzywające.Gdyby Monika zobaczyła takie tęczówki u kogoś innego, powiedziałaby bez wahania -soczewki kontaktowe.Oryginalne.Ot, fajny lans.Paradoksalnie jednak, w zestawieniu zmarynarką, koszulą i wisiorkiem, niezwyczajne oczy nieznajomego były jak najbardziej namiejscu.Monika zastanowiła się, czy świecą w nocy - jak u kotów.Kolejna myśl anglistkibyła znacznie bardziej samolubna.Aadny, skonstatowała.Byłoby miło pozapominać oproblemach w jego towarzystwie.Przy piwie i lufce napełnionej suszem.Nieznajomy tymczasem popatrzył w lewo, w prawo, z ramienia zdjął mały plecak, zajrzałdo środka i odetchnął z ulgą.A potem uśmiechnął się sympatycznie do Moniki.Choć nie miałuzębienia hollywoodzkiej gwiazdy - kły duże i ostre wystawały na boki trochę jak u wampira- Monice ten uśmiech bardzo przypadł do gustu.Podobnie jak spojrzenie, gorętsze niż żarbuchający od rozgrzanego bruku.Wiedziała, że jest atrakcyjna, że podoba się facetom.Temuz pewnością się spodobała.Podszedł do niej, wyciągnął przed siebie dłoń i z obcym akcentem powiedział:- Smaugowicz.Rafał Smaugowicz.Monika odwzajemniła uścisk, dochodząc do wniosku, że popołudnie jednak jest douratowania.2- Skarbów.Szukam skarbów.I właśnie jeden znalazłem - odpowiedział, patrząc w jejoczy z uśmiechem polityka obiecującego trzy miliony mieszkań, gdy Monika spytała, czymsię Rafał właściwie zajmuje.Siedzieli przy małym stoliku wystawionym na podwórze kamienicy.Dookoła StaregoRynku pełno było knajpek, które - kiedy tylko nastawała wiosna - rozpełzały się na przyległepodwórza, dekorując je ozdobnymi matami, parasolkami, drewnianym rzezbami, starymimeblami i nieśmiertelnymi nogami od maszyn do szycia.Monika zaprowadziła Rafała dojednej ze swoich ulubionych - Cafe Trzy Kawki" okazały się miejscem miłym, przytulnym idyskretnym.Anglistka zaciągnęła się marihuaną i podała lufkę Rafałowi, który zdążył jużopróżnić cztery szklanki wypełnione wódką i kostkami lodu.- To najlepszy polski wynalazek - powielił stereotyp powszechny na Zachodzie, wlewającw siebie kolejną dawkę wyborowej.Sięgnął po lód i zagryzł alkohol kilkoma kostkami.Skinął na kelnera.- Jeszcze - głową wskazał na blaszany pojemnik.- Jeszcze lodu.Kiedy zapytała, dlaczego tak lubi lód, znów się zaśmiał, a śmiech miał tak głośny iczysty, że słychać go było na całym podwórzu.- Gorący chłopak jestem - odparł, a Monika spostrzegła, że bardzo lubi tę nutkębezczelnej pewności siebie, która pobrzmiewa w jego głosie.Spostrzegła też, że lubi jegośmiech, jego energiczność i bezkompromisowość, z którą podchodzi do życia.Jeżeli się jużna coś decydował - robił to całym sobą, nawet papierosem zaciągał się tak, jak gdyby od tegozależały losy świata.- Palisz jak smok - skomentowała, widząc, że papieros znika z każdym sztachnięciem pocentymetrze.- Nie wiesz, że to niezdrowe?- Mnie to nie zaszkodzi - prychnął, zabawnie ziejąc dymem.- Natomiast ty powinnaś nasiebie uważać.Zanim skończył, już rozumiał, że powiedział zbyt wiele.Monika posmutniała, spuściłaoczy i machinalnie sięgnęła do paczki LM-ów.Chciał się wycofać, obrócić całą w sytuację wżart, ale wtedy dziewczyna doszła do wniosku, że to nie ma sensu.%7łe musi mu opowiedzieć owyroku, który usłyszała kilka godzin wcześniej z ust syntetyzatora mowy", przebranego wlekarski fartuch.- Sam więc rozumiesz - kończąc opowieść, uśmiechnęła się, tak jak potrafiąto tylko kobiety, ładnie i smutno zarazem - szukam jedynie rozrywki.Przelotnej przygody.Nie mogę niczego obiecać, bo za kilka lat stanę się tylko ciężarem.Dlatego chciałabym, żebysprawa była jasna.Byli wtedy już po kilku pocałunkach, a dłoń Rafała raz po raz zapuszczała się w okolicejej kolan.Wpatrywał się w nią jak w obraz, ona odwzajemniała mu się tym samym, bo zkażdą chwilą fascynował ją bardziej i bardziej.Wolała zawczasu przeciąć wszelkie nadzieje,choćby nawet jeszcze nie powstały, zabić potencjalne uczucie, zanim zakiełkowało - bopózniej sytuacja mogła wyniknąć się spod kontroli.Nie chciała się zakochiwać.Chciała tylkozapomnieć.Z Rafałem zapominało się zbyt dobrze.Pokiwał głową ze zrozumieniem.Oczy miał mądre, zdawało się, że mają tysiąc lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dziewczynę zafascynowały również jego oczy.Gdyby zobaczyła podobne tęczówki ujakiejś innej osoby, powiedziałby, że taki kolor nie istnieje - owszem, bywają oczy zielone,lecz nie zielone tak intensywnie, nie tak agresywne w swej zieloności, że aż wyzywające.Gdyby Monika zobaczyła takie tęczówki u kogoś innego, powiedziałaby bez wahania -soczewki kontaktowe.Oryginalne.Ot, fajny lans.Paradoksalnie jednak, w zestawieniu zmarynarką, koszulą i wisiorkiem, niezwyczajne oczy nieznajomego były jak najbardziej namiejscu.Monika zastanowiła się, czy świecą w nocy - jak u kotów.Kolejna myśl anglistkibyła znacznie bardziej samolubna.Aadny, skonstatowała.Byłoby miło pozapominać oproblemach w jego towarzystwie.Przy piwie i lufce napełnionej suszem.Nieznajomy tymczasem popatrzył w lewo, w prawo, z ramienia zdjął mały plecak, zajrzałdo środka i odetchnął z ulgą.A potem uśmiechnął się sympatycznie do Moniki.Choć nie miałuzębienia hollywoodzkiej gwiazdy - kły duże i ostre wystawały na boki trochę jak u wampira- Monice ten uśmiech bardzo przypadł do gustu.Podobnie jak spojrzenie, gorętsze niż żarbuchający od rozgrzanego bruku.Wiedziała, że jest atrakcyjna, że podoba się facetom.Temuz pewnością się spodobała.Podszedł do niej, wyciągnął przed siebie dłoń i z obcym akcentem powiedział:- Smaugowicz.Rafał Smaugowicz.Monika odwzajemniła uścisk, dochodząc do wniosku, że popołudnie jednak jest douratowania.2- Skarbów.Szukam skarbów.I właśnie jeden znalazłem - odpowiedział, patrząc w jejoczy z uśmiechem polityka obiecującego trzy miliony mieszkań, gdy Monika spytała, czymsię Rafał właściwie zajmuje.Siedzieli przy małym stoliku wystawionym na podwórze kamienicy.Dookoła StaregoRynku pełno było knajpek, które - kiedy tylko nastawała wiosna - rozpełzały się na przyległepodwórza, dekorując je ozdobnymi matami, parasolkami, drewnianym rzezbami, starymimeblami i nieśmiertelnymi nogami od maszyn do szycia.Monika zaprowadziła Rafała dojednej ze swoich ulubionych - Cafe Trzy Kawki" okazały się miejscem miłym, przytulnym idyskretnym.Anglistka zaciągnęła się marihuaną i podała lufkę Rafałowi, który zdążył jużopróżnić cztery szklanki wypełnione wódką i kostkami lodu.- To najlepszy polski wynalazek - powielił stereotyp powszechny na Zachodzie, wlewającw siebie kolejną dawkę wyborowej.Sięgnął po lód i zagryzł alkohol kilkoma kostkami.Skinął na kelnera.- Jeszcze - głową wskazał na blaszany pojemnik.- Jeszcze lodu.Kiedy zapytała, dlaczego tak lubi lód, znów się zaśmiał, a śmiech miał tak głośny iczysty, że słychać go było na całym podwórzu.- Gorący chłopak jestem - odparł, a Monika spostrzegła, że bardzo lubi tę nutkębezczelnej pewności siebie, która pobrzmiewa w jego głosie.Spostrzegła też, że lubi jegośmiech, jego energiczność i bezkompromisowość, z którą podchodzi do życia.Jeżeli się jużna coś decydował - robił to całym sobą, nawet papierosem zaciągał się tak, jak gdyby od tegozależały losy świata.- Palisz jak smok - skomentowała, widząc, że papieros znika z każdym sztachnięciem pocentymetrze.- Nie wiesz, że to niezdrowe?- Mnie to nie zaszkodzi - prychnął, zabawnie ziejąc dymem.- Natomiast ty powinnaś nasiebie uważać.Zanim skończył, już rozumiał, że powiedział zbyt wiele.Monika posmutniała, spuściłaoczy i machinalnie sięgnęła do paczki LM-ów.Chciał się wycofać, obrócić całą w sytuację wżart, ale wtedy dziewczyna doszła do wniosku, że to nie ma sensu.%7łe musi mu opowiedzieć owyroku, który usłyszała kilka godzin wcześniej z ust syntetyzatora mowy", przebranego wlekarski fartuch.- Sam więc rozumiesz - kończąc opowieść, uśmiechnęła się, tak jak potrafiąto tylko kobiety, ładnie i smutno zarazem - szukam jedynie rozrywki.Przelotnej przygody.Nie mogę niczego obiecać, bo za kilka lat stanę się tylko ciężarem.Dlatego chciałabym, żebysprawa była jasna.Byli wtedy już po kilku pocałunkach, a dłoń Rafała raz po raz zapuszczała się w okolicejej kolan.Wpatrywał się w nią jak w obraz, ona odwzajemniała mu się tym samym, bo zkażdą chwilą fascynował ją bardziej i bardziej.Wolała zawczasu przeciąć wszelkie nadzieje,choćby nawet jeszcze nie powstały, zabić potencjalne uczucie, zanim zakiełkowało - bopózniej sytuacja mogła wyniknąć się spod kontroli.Nie chciała się zakochiwać.Chciała tylkozapomnieć.Z Rafałem zapominało się zbyt dobrze.Pokiwał głową ze zrozumieniem.Oczy miał mądre, zdawało się, że mają tysiąc lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]