[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To kocisko w barchanach ipancernych biustonoszach się po prostu dusi, robi się senne, zwija w kłębek iżaden z niego pożytek.Na koniec czarne rajstopy i szare body.Umalowanepaznokcie i dość zdecydowany makijaż dopełniły reszty.Poszukiwałam właśnie odpowiednich butów, kiedy rozległo się pukanie.Wiedziałam, że to prawdopodobnie moja sąsiadka Renata, gdyż ona nigdy niedzwoni.Wstałam, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam szeroko drzwi.Renataspojrzała na mnie, rzuciła okiem w głąb mojego gniazdka i na jej twarzy pojawiłsię wyraz osłupienia.- Przepraszam.Chyba zły moment wybrałam.Nie przeszkadzam?- No, co ty.Wejdz proszę.I naraz uprzytomniłam sobie, jakie pobojowisko przedstawia mieszkanie.Renata, po przedarciu się przez zalegające na podłodze korytarza obuwie,znieruchomiała na progu pokoju.Przyzwyczajoną do panującego u mnieporządku, normalnie zamurowało.Stała z otwartymi ustami i patrzyła na ubraniależące we wszystkich możliwych i niemożliwych miejscach, rozłożoną deskę doprasowania z syczącym żelazkiem, niepościelone łóżko, płaszcz walający się wkącie, porozrzucane kosmetyki.Obrazu całości dopełniała haleczka, nadaldumnie wisząca na ramie obrazu.Posadziłam Renatę na fotelu.Było to jedynemiejsce, które nie wymagało wstępnych czynności porządkowych.Posłusznieusiadła.Wyglądała jak jeden wielki znak zapytania.- Napijesz się czegoś? - zapytałam niewinnie, delektując się wrażeniem, jakiena niej wywarłam.- Poproszę herbatę.Zabrałam się za przygotowania.Nie widziałyśmy się ze trzy tygodnie, a tomogło oznaczać, że Renata ma do opowiedzenia nową historię.Z opasłego tomupod tytułem romanse.- Boże, czy coś się stało?Ha, nie wytrzymała, ciekawość wzięła górę.Pewnie nie przychodziło jej dogłowy żadne rozsądne wytłumaczenie, szaleństwo nie jest rozsądnymwytłumaczeniem.Może więc jakieś drobne załamanie nerwowe.Trzeba było rozwiać wątpliwości co do mojego stanu psychicznego.- Nic się nie stało - wyjaśniłam spokojnie.- Po prostu przeżyłam wczoraj bardzodziwny dzień.Obudziłam się dziś odmieniona i stwierdziłam, że to ja jestemnajważniejsza.- Czuję nowe perfumy.Bardzo interesujące.Niech się zastanowię.Jest w nichdrapieżność.Rewelacyjne!- Dostałam od Magdy.A jak ci się podoba nowa fryzura? Stopieńskomplikowania tego, co miałam na głowie, wymagałchwili zastanowienia.- Pasuje do zapachu.Pasuje też do twojego nowego wizerunku.- Miło mi to słyszeć - stwierdziłam z zadowoleniem.- Dzięki.A co słychać uciebie?- Chciałam złożyć ci życzenia noworoczne, życzę ci.sama zresztą wieszczego, tego samego, co sobie.szczęścia po prostu, pod jakąkolwiek postacią.Przytuliłam ją do siebie.- Wiesz, dzisiaj obudziłam się z przeświadczeniem, że wszystko będzie dobrze.Trzeba tylko mocno w to wierzyć.Tobie też życzę szczęścia.Poplotkowałyśmy trochę.Opowiedziałam jej o dniu, który minął, o wszystkichjego dziwach.Bardzo lubię rozmowy z Renatą.Jest jedną z nielicznych znanychmi osób, które, jeśli tylko nie snują własnej opowieści, potrafią słuchać.Potrafiątakże wczuć się w to, o czym mówię.Rozumiemy się idealnie.Poza tym Renatanie ucieka od bolesnych tematów.Wspieramy się w trudnych chwilach.Mieszka piętro niżej.Też samotnie.Wprowadziła się jako świeżo upieczonapanna młoda, a mieszkanie było prezentem ślubnym od jej rodziców.Niestety,trafił jej się facet z gatunku niezdecydowanych.Szczególnie paskudny pustak.Idylla długo nie trwała.Któregoś dnia stwierdził, że jest mu przykro, ale siępomylił.Po czym odfrunął do innego gniazdka.To, że on ją zdradza, Renata odkryła nieco wcześniej.Wtedy doszła downiosku, że to ona jest winna.A raczej jej ciało.Zaczęła więc walczyć poswojemu.Zainteresowała się kaloriami i wkrótce miała w głowie całe tabele.Zawsze,kiedy przypominam sobie jej opowieści, czuję dreszcz grozy.Ciągle byłaniezadowolona.Zjadała pół jabłka dziennie i wydawało jej się, że przesadziła.Chudła w oczach, a w lustrze widziała coraz większego tłuściocha.Wtedy jejmąż uznał, że czas odejść.Ona była tak słaba, że nie stawiała oporu.Nie miałasiły nawet na to, żeby powiedzieć mu, co o tym myśli.Zamknęła się w sobie zupełnie, stała się niewidzialna.Nie widywałam jejwtedy, ale jak mówi, była chuda jak szkielet, zaczęły wypadać jej włosy ipaznokcie, przestała miesiączkować.Nie mogła spać, uwierały ją własne kości.Wtedy dotarło do niej, że się zabija.Zaczęła więc jeść.Wylądowała na drugim biegunie.Wszystko, co zjadła, zwracała.A strach kazałjej jeść.I tak w kółko.Miała poraniony przełyk.Jadła, co się dało.Opowiadała,jak kiedyś, stojąc przed ogołoconą lodówką, zajrzała do zamrażalnika.Znalazłatylko kawałek mięsa, jadła surowe, zamrożone, nie była w stanie się opanować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.To kocisko w barchanach ipancernych biustonoszach się po prostu dusi, robi się senne, zwija w kłębek iżaden z niego pożytek.Na koniec czarne rajstopy i szare body.Umalowanepaznokcie i dość zdecydowany makijaż dopełniły reszty.Poszukiwałam właśnie odpowiednich butów, kiedy rozległo się pukanie.Wiedziałam, że to prawdopodobnie moja sąsiadka Renata, gdyż ona nigdy niedzwoni.Wstałam, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam szeroko drzwi.Renataspojrzała na mnie, rzuciła okiem w głąb mojego gniazdka i na jej twarzy pojawiłsię wyraz osłupienia.- Przepraszam.Chyba zły moment wybrałam.Nie przeszkadzam?- No, co ty.Wejdz proszę.I naraz uprzytomniłam sobie, jakie pobojowisko przedstawia mieszkanie.Renata, po przedarciu się przez zalegające na podłodze korytarza obuwie,znieruchomiała na progu pokoju.Przyzwyczajoną do panującego u mnieporządku, normalnie zamurowało.Stała z otwartymi ustami i patrzyła na ubraniależące we wszystkich możliwych i niemożliwych miejscach, rozłożoną deskę doprasowania z syczącym żelazkiem, niepościelone łóżko, płaszcz walający się wkącie, porozrzucane kosmetyki.Obrazu całości dopełniała haleczka, nadaldumnie wisząca na ramie obrazu.Posadziłam Renatę na fotelu.Było to jedynemiejsce, które nie wymagało wstępnych czynności porządkowych.Posłusznieusiadła.Wyglądała jak jeden wielki znak zapytania.- Napijesz się czegoś? - zapytałam niewinnie, delektując się wrażeniem, jakiena niej wywarłam.- Poproszę herbatę.Zabrałam się za przygotowania.Nie widziałyśmy się ze trzy tygodnie, a tomogło oznaczać, że Renata ma do opowiedzenia nową historię.Z opasłego tomupod tytułem romanse.- Boże, czy coś się stało?Ha, nie wytrzymała, ciekawość wzięła górę.Pewnie nie przychodziło jej dogłowy żadne rozsądne wytłumaczenie, szaleństwo nie jest rozsądnymwytłumaczeniem.Może więc jakieś drobne załamanie nerwowe.Trzeba było rozwiać wątpliwości co do mojego stanu psychicznego.- Nic się nie stało - wyjaśniłam spokojnie.- Po prostu przeżyłam wczoraj bardzodziwny dzień.Obudziłam się dziś odmieniona i stwierdziłam, że to ja jestemnajważniejsza.- Czuję nowe perfumy.Bardzo interesujące.Niech się zastanowię.Jest w nichdrapieżność.Rewelacyjne!- Dostałam od Magdy.A jak ci się podoba nowa fryzura? Stopieńskomplikowania tego, co miałam na głowie, wymagałchwili zastanowienia.- Pasuje do zapachu.Pasuje też do twojego nowego wizerunku.- Miło mi to słyszeć - stwierdziłam z zadowoleniem.- Dzięki.A co słychać uciebie?- Chciałam złożyć ci życzenia noworoczne, życzę ci.sama zresztą wieszczego, tego samego, co sobie.szczęścia po prostu, pod jakąkolwiek postacią.Przytuliłam ją do siebie.- Wiesz, dzisiaj obudziłam się z przeświadczeniem, że wszystko będzie dobrze.Trzeba tylko mocno w to wierzyć.Tobie też życzę szczęścia.Poplotkowałyśmy trochę.Opowiedziałam jej o dniu, który minął, o wszystkichjego dziwach.Bardzo lubię rozmowy z Renatą.Jest jedną z nielicznych znanychmi osób, które, jeśli tylko nie snują własnej opowieści, potrafią słuchać.Potrafiątakże wczuć się w to, o czym mówię.Rozumiemy się idealnie.Poza tym Renatanie ucieka od bolesnych tematów.Wspieramy się w trudnych chwilach.Mieszka piętro niżej.Też samotnie.Wprowadziła się jako świeżo upieczonapanna młoda, a mieszkanie było prezentem ślubnym od jej rodziców.Niestety,trafił jej się facet z gatunku niezdecydowanych.Szczególnie paskudny pustak.Idylla długo nie trwała.Któregoś dnia stwierdził, że jest mu przykro, ale siępomylił.Po czym odfrunął do innego gniazdka.To, że on ją zdradza, Renata odkryła nieco wcześniej.Wtedy doszła downiosku, że to ona jest winna.A raczej jej ciało.Zaczęła więc walczyć poswojemu.Zainteresowała się kaloriami i wkrótce miała w głowie całe tabele.Zawsze,kiedy przypominam sobie jej opowieści, czuję dreszcz grozy.Ciągle byłaniezadowolona.Zjadała pół jabłka dziennie i wydawało jej się, że przesadziła.Chudła w oczach, a w lustrze widziała coraz większego tłuściocha.Wtedy jejmąż uznał, że czas odejść.Ona była tak słaba, że nie stawiała oporu.Nie miałasiły nawet na to, żeby powiedzieć mu, co o tym myśli.Zamknęła się w sobie zupełnie, stała się niewidzialna.Nie widywałam jejwtedy, ale jak mówi, była chuda jak szkielet, zaczęły wypadać jej włosy ipaznokcie, przestała miesiączkować.Nie mogła spać, uwierały ją własne kości.Wtedy dotarło do niej, że się zabija.Zaczęła więc jeść.Wylądowała na drugim biegunie.Wszystko, co zjadła, zwracała.A strach kazałjej jeść.I tak w kółko.Miała poraniony przełyk.Jadła, co się dało.Opowiadała,jak kiedyś, stojąc przed ogołoconą lodówką, zajrzała do zamrażalnika.Znalazłatylko kawałek mięsa, jadła surowe, zamrożone, nie była w stanie się opanować [ Pobierz całość w formacie PDF ]