[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem szczęśliwa, że dotarłyście bezpiecznie.Wiem, że ty świetnie sobie radzisz w dzikim terenie, aleniepokoiłam się o Robyn.- Robyn czuje się świetnie.Większą część podróży przespała.Właśnie od niej wracam.Dowiedziałam się, że są to po prosturutynowe badania.- Uspokoiłaś mnie.Opowiem wszystko panu Championowi,kiedy wróci.- To Bena nie ma? - spytała skonsternowana.- Przyszedł na kolację, ale zaraz potem wyszedł.Nie wiem, cogo napadło, ale był wściekły, kiedy odjeżdżał.RS 53- Nie wiesz, co się stało? - Keri przygryzła wargę.- Nie mam pojęcia.Wygląda na to, że coś poważnego.- Czy powiedział, kiedy wróci? Koniecznie muszę z nimporozmawiać.- Nic mi nie powiedział.Jedyne, co mogę zrobić, to przekazaćmu wiadomość.Nie miała innego wyjścia.Musiała się tym zadowolić.Dopózna czekała na telefon od Bena.W końcu poszła spać.Spałamocno i obudziła się o świcie.Pierwsze światło różowiło niebo,aborygeni nazywają je światłem dzieckiem, narodzinami dnia.Było to niezwykle trafne określenie, ale piękno poranka niepoprawiło jej nastroju.Rozmyślała nad dzisiejszym wieczornymspotkaniem z Benem.Będzie jeszcze bardziej przekonany obezwartościowości jej słowa.Starała się wytłumaczyć sobie, żejego zdanie się nie liczy, ale bezskutecznie.Właśnie zaczynała śniadanie, złożone z gorących bułeczek ikawy, gdy usłyszała pukanie do drzwi.Najpierw pomyślała, żeto Rick wrócił, ale było za wcześnie.Lubił się wysypiać,szczególnie po burzliwej nocy, jaką z pewnością spędził wDarwin.Był to prawdopodobnie jeden z sąsiadów, któryopiekował się mieszkaniem.Otworzyła drzwi i przeżyła szokswego życia.- Ben!- To ja - powiedział ponuro i przemaszerował obok niej, nieczekając na zaproszenie.Zatrzymał się dopiero w salonie irozejrzał się.Nagle zorientowała się, kogo spodziewał się znalezć.- Ricka tu nie ma - stwierdziła beznamiętnie.- Nie zaprzeczasz więc, że to on odebrał wczoraj telefon?- A powinnam? Nie mam nic do ukrycia.- Skąd u ciebie tyle tupetu? Złamałaś przyrzeczenie ispędziłaś z nim noc.- Nie zrobiłam ani jednego, ani drugiego.Pojawił się nagle iwtargnął tu.Wydaje się, że jest to w zwyczaju u Championów.RS 54Podniósł słuchawkę, zanim zdążyłam zareagować.Wyszedł wdwie minuty pózniej - skończyła prowokacyjnym tonem.Spodziewała się, że będzie próbował z nią dyskutować, aleodchyliła głowę do tyłu i przymknął powieki.Podniósł dłoniedo skroni i zaczął je masować.Gdy spojrzał na nią ponownie, zjego oczu zniknął wyraz gniewu.- Mam wrażenie, że winien ci jestem przeprosiny.- To byłoby coś na początek - stwierdziła oschle.Ale nawidok jego zmęczenia złość zaczęła ją opuszczać i ustępowaćmiejsca uczuciu wielkiej radości.Cieszyła się, że go widzi.Oczywiście starli się ze sobą, jak zwykle, ale tym razem onawygrała.Wierzył jej i nawet był gotów przepraszać.Poczuła sięszczęśliwa.Zrobiła krok w jego stronę.- Przepraszam, że w ogóle pomyślałem to, co pomyślałem, otobie i o Ricku zeszłej nocy.Mogłem się spodziewać, że zrobicoś głupiego.- Przeprosiny przyjęte.- Pochyliła głowę.- Czy masz ochotęzjeść ze mną śniadanie?Wygłodniałe spojrzenie, jakim obrzucił dzbanek z kawą,wystarczyło.Nalała mu filiżankę kawy, wkładając jednocześniebułeczki do tostera.- Czy chciałbyś, żebym Ci coś usmażyła? Omlet albo jajka nabekonie?- Grzanki wystarczą.Nawet na to nie zasłużyłem.Jeżelimiałaby wybierać między Benem pokornym a buńczucznym,wybrałaby tego buńczucznego.Skruszony Ben Champion byłzaprzeczeniem samego siebie.- Powiedziałam już, że przyjmuję twoje przeprosiny.Nie mapotrzeby się tak płaszczyć.- Ja się płaszczę? - spytał unosząc brwi.- Coś w tym rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl