[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alekażdy jej krok, ruch, myśl, każde uczucie i zamiar - były na jegoskinienie, dla jego dobra.Nie chciała, żeby o tym wiedział.Wsty-dziła się jak śmiertelnego grzechu tych usposobień.Kryła się z nimiprzed nim i osłaniała je zewnętrzną szorstkością, ale też tym boleś-niej łamała się i męczyła w sobie.Dawniej spali w jednej izdebce.Gdy noce nie były już tak zimne, wynosiła posłanie do dużej stan-cji.Dopóki nie miała w sobie tych szczególnych uczuć, mogła spaćw tamtym pokoju, obok rannego, i nic sobie nie robić z opinii wszyst-kich ludzi, którzy by o tym wiedzieć mogli.Teraz, gdy poczuła owąniezdławioną, niezniszczalną obawę przed odejściem Odrowąża,wstydziła się być z nim nocami razem - wstydziła się nieobecnychi niewiedzących ludzi, a nawet siebie samej.Co prawda - zatliło sięw niej pragnienie, żeby go całować w łagodne usta i w smutne, cie-niem zasnute oczy.Częstokroć w nocy umyślnie przy jego łóżkuzostawiała latarnię i, skradając się na palcach z drugiego pokojudo drzwi sypialni, patrzyła bez końca na te usta i na oczy zakrytepowiekami.W tym topieniu oczu w jego ustach była rozkosz śmier-telna.Pocałunek nie był obcy jej wargom.Wychowana w domu,gdzie było wielu chłopców dorastających, kuzynów, krewniaków- gdzie trwał nieustanny zjazd gości, sąsiadów i znajomych - pięknapanienka była przedmiotem ciągłej wszystkich pokusy.Nie miałamożności odeprzeć wszelkiego rodzaju nagabywań i zalotów, a ule-gając im, sama zapoznawała się ze zdradziecką siłą powłóczystychspojrzeń, pierwszych powiewów upodobania, przyjemności zetknięć107Stefan %7łeromskiw ciemnym pokoju i gwałtownych całusów w lica i szyję, niby towydartych i skradzionych, a właściwie dobrowolnie ofiarowanych.Nikt jednak z przelotnych szczęśliwców nie posiadał uczucia pan-ny Mii.Była to raczej łobuzeria pięknej dziewczyny rozwydrzonejswym powodzeniem, fuga surowej a bujnej natury.Pewien starszyjuż kuzyn, który przez czas dłuższy bawił w Niezdołach, podobałjej się jako mężczyzna.Był bardziej niż inni elegancki, miły, a conajważniejsze, przystojny.Tego odwiedzała nawet dwa razy w jegostancji gościnnej, ulegając prośbom.Pierwszy raz nie broniła mupocałunków swych rąk, drugi raz objęć wpół i całunków w policzkii szyję.Następnie jednak, gdy spostrzegła, że kuzyn darzy względa-mi każdą przystojną białogłowę, żałowała swego afektu i z całej tejprzygody wyniosła głęboką niechęć.O krewniaku, gdy wyjechał,zapomniała.%7łycie towarzyskie i stosunki płciowe na dworze nie-zdolskim nie odznaczały się subtelnością.Było to życie zamożnejszlachty bez poważniejszej ogłady.Rozmowy były dość trywialne;stosunki z płcią piękną niemal ordynarne.Toteż panna Salomeapochwytała mnóstwo najrozmaitszych wiadomości od służby,a głównie z rozmów męskich, które tyczyły się życia płciowego.Myśli jej stały na poziomie niezdolskim.Teraz dopiero, w obcowaniu z księciem Odrowążem, spostrzegłacoś innego - wyjątkową miękkość traktowania, grzeczność, czy-stość, powściągliwość w słowie, pomimo że współżycie było tak bli-skie i z konieczności bezpośrednie.O jego stosunkach familijnychnic prawie nie wiedziała.W czasie choroby z okrzyków w bólachwydawanych, z gorączkowych wzmianek powzięła wiadomość,że ma matkę.Kiedy indziej w momencie przytomności wspomniał,że się kształcił w Paryżu i że tam długo przebywał.Z rozmaitychwreszcie szczegółów wywnioskowała, że musiał być z bogatejsfery, a w powstaniu uczestniczył wbrew woli najbliższej rodziny.Te wszystkie okoliczności otoczyły go mgłą uroku, niezwalczonymzapachem powabu.Jeżeli się musiała wydalić z pokoiku rekonwa-108Wierna Rzekalescenta, ogarniała ją natychmiast niezwyciężona tęsknota.Skoromożna tam było wejść, coś ją niosło jak wicher.Gdy teraz zacząłwracać do zdrowia, w ciele jej obudziły się jego siły.Wzmogły siętakże troski o bezpieczeństwo.Cała dusza pełna była zmian i wzru-szeń, niespodzianych ogniów bijących z dna serca - a najczęściejbezmyślnego zatracenia.Tego wiosennego dnia wszystko stało się bliskie i jasne.Powiewzdawał się wydobywać słowa z ust ściśniętych - nieść je i dopowia-dać dzwięki, których brakło w zduszonej piersi.Książę, wpół leżąc na parapecie okna, oparty o futrynę, spoglą-dał w zniszczony ogród [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Alekażdy jej krok, ruch, myśl, każde uczucie i zamiar - były na jegoskinienie, dla jego dobra.Nie chciała, żeby o tym wiedział.Wsty-dziła się jak śmiertelnego grzechu tych usposobień.Kryła się z nimiprzed nim i osłaniała je zewnętrzną szorstkością, ale też tym boleś-niej łamała się i męczyła w sobie.Dawniej spali w jednej izdebce.Gdy noce nie były już tak zimne, wynosiła posłanie do dużej stan-cji.Dopóki nie miała w sobie tych szczególnych uczuć, mogła spaćw tamtym pokoju, obok rannego, i nic sobie nie robić z opinii wszyst-kich ludzi, którzy by o tym wiedzieć mogli.Teraz, gdy poczuła owąniezdławioną, niezniszczalną obawę przed odejściem Odrowąża,wstydziła się być z nim nocami razem - wstydziła się nieobecnychi niewiedzących ludzi, a nawet siebie samej.Co prawda - zatliło sięw niej pragnienie, żeby go całować w łagodne usta i w smutne, cie-niem zasnute oczy.Częstokroć w nocy umyślnie przy jego łóżkuzostawiała latarnię i, skradając się na palcach z drugiego pokojudo drzwi sypialni, patrzyła bez końca na te usta i na oczy zakrytepowiekami.W tym topieniu oczu w jego ustach była rozkosz śmier-telna.Pocałunek nie był obcy jej wargom.Wychowana w domu,gdzie było wielu chłopców dorastających, kuzynów, krewniaków- gdzie trwał nieustanny zjazd gości, sąsiadów i znajomych - pięknapanienka była przedmiotem ciągłej wszystkich pokusy.Nie miałamożności odeprzeć wszelkiego rodzaju nagabywań i zalotów, a ule-gając im, sama zapoznawała się ze zdradziecką siłą powłóczystychspojrzeń, pierwszych powiewów upodobania, przyjemności zetknięć107Stefan %7łeromskiw ciemnym pokoju i gwałtownych całusów w lica i szyję, niby towydartych i skradzionych, a właściwie dobrowolnie ofiarowanych.Nikt jednak z przelotnych szczęśliwców nie posiadał uczucia pan-ny Mii.Była to raczej łobuzeria pięknej dziewczyny rozwydrzonejswym powodzeniem, fuga surowej a bujnej natury.Pewien starszyjuż kuzyn, który przez czas dłuższy bawił w Niezdołach, podobałjej się jako mężczyzna.Był bardziej niż inni elegancki, miły, a conajważniejsze, przystojny.Tego odwiedzała nawet dwa razy w jegostancji gościnnej, ulegając prośbom.Pierwszy raz nie broniła mupocałunków swych rąk, drugi raz objęć wpół i całunków w policzkii szyję.Następnie jednak, gdy spostrzegła, że kuzyn darzy względa-mi każdą przystojną białogłowę, żałowała swego afektu i z całej tejprzygody wyniosła głęboką niechęć.O krewniaku, gdy wyjechał,zapomniała.%7łycie towarzyskie i stosunki płciowe na dworze nie-zdolskim nie odznaczały się subtelnością.Było to życie zamożnejszlachty bez poważniejszej ogłady.Rozmowy były dość trywialne;stosunki z płcią piękną niemal ordynarne.Toteż panna Salomeapochwytała mnóstwo najrozmaitszych wiadomości od służby,a głównie z rozmów męskich, które tyczyły się życia płciowego.Myśli jej stały na poziomie niezdolskim.Teraz dopiero, w obcowaniu z księciem Odrowążem, spostrzegłacoś innego - wyjątkową miękkość traktowania, grzeczność, czy-stość, powściągliwość w słowie, pomimo że współżycie było tak bli-skie i z konieczności bezpośrednie.O jego stosunkach familijnychnic prawie nie wiedziała.W czasie choroby z okrzyków w bólachwydawanych, z gorączkowych wzmianek powzięła wiadomość,że ma matkę.Kiedy indziej w momencie przytomności wspomniał,że się kształcił w Paryżu i że tam długo przebywał.Z rozmaitychwreszcie szczegółów wywnioskowała, że musiał być z bogatejsfery, a w powstaniu uczestniczył wbrew woli najbliższej rodziny.Te wszystkie okoliczności otoczyły go mgłą uroku, niezwalczonymzapachem powabu.Jeżeli się musiała wydalić z pokoiku rekonwa-108Wierna Rzekalescenta, ogarniała ją natychmiast niezwyciężona tęsknota.Skoromożna tam było wejść, coś ją niosło jak wicher.Gdy teraz zacząłwracać do zdrowia, w ciele jej obudziły się jego siły.Wzmogły siętakże troski o bezpieczeństwo.Cała dusza pełna była zmian i wzru-szeń, niespodzianych ogniów bijących z dna serca - a najczęściejbezmyślnego zatracenia.Tego wiosennego dnia wszystko stało się bliskie i jasne.Powiewzdawał się wydobywać słowa z ust ściśniętych - nieść je i dopowia-dać dzwięki, których brakło w zduszonej piersi.Książę, wpół leżąc na parapecie okna, oparty o futrynę, spoglą-dał w zniszczony ogród [ Pobierz całość w formacie PDF ]