[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci przepełnieni wściekłością ludzie zpochodniami nie będą długo pytać, kim jesteście aniczego chcecie.Jesteście obcy i to wystarczy.Wszystko,co obce, wywołuje strach.Zwłaszcza w sytuacji, jakapanuje tutaj. Dziękuję panu za troskę odparł Simon.Choćchętnie poszedłby za radą lekarza, pamiętał o przyjacielu. Niestety pozostaniemy przy swoim: odejdziemy dopierowtedy, kiedy znajdziemy Salomona.Adam był zrozpaczony. Chłopcze, posłuchaj. spróbował jeszcze raz, leczzdecydowane spojrzenie Simona sprawiło, że się poddał. Jak chcecie.Nie mogę jednak zagwarantować wambezpieczeństwa.Wasza odwaga i chęć pomocyprzyjacielowi są godne podziwu, ale boję się o waszeżycie. Mógłby nam pan powiedzieć, gdzie znajdziemySalomona? zapytała Neferti.Lekarz westchnął. Jak już wiecie, mieszka w żydowskiej dzielnicy.Musimy spróbować dostać się tam przed motłochem.Od strony rynku doleciał kolejny przerazliwy wrzask.Adam gwałtownie się odwrócił i wyjrzał za róg.Tymrazem to samo zrobili stojący za nim młodzi przyjaciele.Na rynku zebrało się kilkaset osób z pochodniami wrękach i nienawiścią wypisaną na twarzach.Wpłomieniach migotały ostrza noży.Niektórzy ludziemachali pałkami, inni ściskali w dłoniach kamienie.Człowiek, który krzyczał, stał przed tłumem,zwrócony plecami do Wojowników Czasu.Był wysoki,ubrany na czarno, wyglądał na zadbanego.Uniósł rękę itłum się uciszył.Poczekał jeszcze chwilę i rozpocząłprzemowę. Dziękuję wszystkim za przybycie.Wiem dobrze, żekażdy najchętniej zamknąłby się w domu w nadzieiukrycia się przed chorobą.Wierzcie mi jednak: dobrze, żeprzyszliście.Za długo się chowaliśmy! Za długobezczynnie przyglądaliśmy się, jak Czarna Zmierć zabieranam przyjaciół i członków rodzin.Dziś wieczoremwreszcie zaczniemy działać.Dziś zakończymynieszczęście, które spadło na to miasto.Winni zostanąukarani.Odpokutują za to, co nam uczynili.Tłum zawył na znak zgody i zdecydowania. Zbyt długo czekaliśmy! Zbyt długo pozwoliliśmywinnym mieszkać wśród nas! Koniec cierpienia jest jużjednak bliski! Jeszcze tej nocy wyzwolimy miasto!Chodzcie, przyjaciele! Chodzcie za mną!Mówcę nagrodzono aplauzem, po czym motłochruszył za swoim przywódcą. O nie. syknął Adam. Spózniliśmy się.Ruszylido żydowskiej dzielnicy.Nie możecie już nic zrobić dlaswojego przyjaciela.Nie zaprowadzę was do tego tłumu.Wolałbym. Nie możemy odejść powiedział błagalnie Simon. Musimy się dostać do Salomona. Szaleństwo! To jest szaleństwo! Adamgorączkowo się zastanawiał. Musimy.Caspar wyszedł do przodu. Powiedz nam po prostu, gdzie mieszka Salomon.Wtedy sami. Nie! Adam spiorunował go wzrokiem. Zpowodu dżumy może i zostałem wspólnikiem śmierci, alenie będę mordercą.Pozwolić iść wam bez opiekioznaczałoby wydać was na pewną śmierć.Widzieliście tętłuszczę, jak.Ci ludzie są nie do powstrzymania! Zastanowił się chwilę. Ponieważ nie pozostawiacie miwyboru, mam następującą propozycję: zaprowadzę wasdo dzielnicy żydowskiej.Inną drogą niż pójdzie tłum.Alemusicie mi obiecać, że gdy tylko znajdziecie Salomona,uciekniecie.Simon popatrzył z wdzięcznością. To więcej, niż możemy oczekiwać.Naraża się panprzez to na niebezpieczeństwo i.Adam dał mu znak, aby milczał. W tym mieście nieszczęścia nie wolno namzapominać o ludzkich odruchach.Nawet jeśli wygląda nato, że Bóg o nas zapomniał, jestem pewien, że cały czasma oko na nas wszystkich.Chodzcie!Przebiegli przez rynek i wbiegli w uliczkę znajdującąsię naprzeciwko tej, którą poszedł wściekły tłum zpochodniami. Zatoczymy koło wyjaśnił lekarz. Pospieszciesię.Szli, raz za razem skręcając w zaułki i wąskie uliczki.Na początku wrzaski tłumu dolatywały do nich zdaleka, wkrótce jednak głosy stały się donośniejsze.Zrozumieli, że zbliżają się do żydowskiej dzielnicy, gdzieSalomon chował się przez oszalałym tłumem. Teraz uwaga! syknął Adam. Musimy byćbardzo blisko!Ostrzeżenie było jednak niepotrzebne.Wyrazniesłychać było wrzaski, brzęk tłuczonego szkła i krzyki opomoc tych, których już zaatakowano.Mogły ich dzielićod motłochu najwyżej dwie ulice. Stąd już niedaleko do waszego przyjaciela wyjaśnił Adam. Jeśli pójdziecie jeszcze kawałek tąulicą. Zamilkł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ci przepełnieni wściekłością ludzie zpochodniami nie będą długo pytać, kim jesteście aniczego chcecie.Jesteście obcy i to wystarczy.Wszystko,co obce, wywołuje strach.Zwłaszcza w sytuacji, jakapanuje tutaj. Dziękuję panu za troskę odparł Simon.Choćchętnie poszedłby za radą lekarza, pamiętał o przyjacielu. Niestety pozostaniemy przy swoim: odejdziemy dopierowtedy, kiedy znajdziemy Salomona.Adam był zrozpaczony. Chłopcze, posłuchaj. spróbował jeszcze raz, leczzdecydowane spojrzenie Simona sprawiło, że się poddał. Jak chcecie.Nie mogę jednak zagwarantować wambezpieczeństwa.Wasza odwaga i chęć pomocyprzyjacielowi są godne podziwu, ale boję się o waszeżycie. Mógłby nam pan powiedzieć, gdzie znajdziemySalomona? zapytała Neferti.Lekarz westchnął. Jak już wiecie, mieszka w żydowskiej dzielnicy.Musimy spróbować dostać się tam przed motłochem.Od strony rynku doleciał kolejny przerazliwy wrzask.Adam gwałtownie się odwrócił i wyjrzał za róg.Tymrazem to samo zrobili stojący za nim młodzi przyjaciele.Na rynku zebrało się kilkaset osób z pochodniami wrękach i nienawiścią wypisaną na twarzach.Wpłomieniach migotały ostrza noży.Niektórzy ludziemachali pałkami, inni ściskali w dłoniach kamienie.Człowiek, który krzyczał, stał przed tłumem,zwrócony plecami do Wojowników Czasu.Był wysoki,ubrany na czarno, wyglądał na zadbanego.Uniósł rękę itłum się uciszył.Poczekał jeszcze chwilę i rozpocząłprzemowę. Dziękuję wszystkim za przybycie.Wiem dobrze, żekażdy najchętniej zamknąłby się w domu w nadzieiukrycia się przed chorobą.Wierzcie mi jednak: dobrze, żeprzyszliście.Za długo się chowaliśmy! Za długobezczynnie przyglądaliśmy się, jak Czarna Zmierć zabieranam przyjaciół i członków rodzin.Dziś wieczoremwreszcie zaczniemy działać.Dziś zakończymynieszczęście, które spadło na to miasto.Winni zostanąukarani.Odpokutują za to, co nam uczynili.Tłum zawył na znak zgody i zdecydowania. Zbyt długo czekaliśmy! Zbyt długo pozwoliliśmywinnym mieszkać wśród nas! Koniec cierpienia jest jużjednak bliski! Jeszcze tej nocy wyzwolimy miasto!Chodzcie, przyjaciele! Chodzcie za mną!Mówcę nagrodzono aplauzem, po czym motłochruszył za swoim przywódcą. O nie. syknął Adam. Spózniliśmy się.Ruszylido żydowskiej dzielnicy.Nie możecie już nic zrobić dlaswojego przyjaciela.Nie zaprowadzę was do tego tłumu.Wolałbym. Nie możemy odejść powiedział błagalnie Simon. Musimy się dostać do Salomona. Szaleństwo! To jest szaleństwo! Adamgorączkowo się zastanawiał. Musimy.Caspar wyszedł do przodu. Powiedz nam po prostu, gdzie mieszka Salomon.Wtedy sami. Nie! Adam spiorunował go wzrokiem. Zpowodu dżumy może i zostałem wspólnikiem śmierci, alenie będę mordercą.Pozwolić iść wam bez opiekioznaczałoby wydać was na pewną śmierć.Widzieliście tętłuszczę, jak.Ci ludzie są nie do powstrzymania! Zastanowił się chwilę. Ponieważ nie pozostawiacie miwyboru, mam następującą propozycję: zaprowadzę wasdo dzielnicy żydowskiej.Inną drogą niż pójdzie tłum.Alemusicie mi obiecać, że gdy tylko znajdziecie Salomona,uciekniecie.Simon popatrzył z wdzięcznością. To więcej, niż możemy oczekiwać.Naraża się panprzez to na niebezpieczeństwo i.Adam dał mu znak, aby milczał. W tym mieście nieszczęścia nie wolno namzapominać o ludzkich odruchach.Nawet jeśli wygląda nato, że Bóg o nas zapomniał, jestem pewien, że cały czasma oko na nas wszystkich.Chodzcie!Przebiegli przez rynek i wbiegli w uliczkę znajdującąsię naprzeciwko tej, którą poszedł wściekły tłum zpochodniami. Zatoczymy koło wyjaśnił lekarz. Pospieszciesię.Szli, raz za razem skręcając w zaułki i wąskie uliczki.Na początku wrzaski tłumu dolatywały do nich zdaleka, wkrótce jednak głosy stały się donośniejsze.Zrozumieli, że zbliżają się do żydowskiej dzielnicy, gdzieSalomon chował się przez oszalałym tłumem. Teraz uwaga! syknął Adam. Musimy byćbardzo blisko!Ostrzeżenie było jednak niepotrzebne.Wyrazniesłychać było wrzaski, brzęk tłuczonego szkła i krzyki opomoc tych, których już zaatakowano.Mogły ich dzielićod motłochu najwyżej dwie ulice. Stąd już niedaleko do waszego przyjaciela wyjaśnił Adam. Jeśli pójdziecie jeszcze kawałek tąulicą. Zamilkł [ Pobierz całość w formacie PDF ]