[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z całą pewnością nie było tam kości ludzkich.Młodzi ludzie w dalszym ciągu zmagali się ze stosem porośniętych mchem kamieni,przenosząc je kilka metrów dalej.Bez rezultatu.Toni von Burg, Jakob i Richard Kressmannkontrolowali inne miejsca oraz drogę, która prowadziła wzdłuż rozpadliska.O czwartej nadranem większość członków ekipy wyruszyła do Bendchen, aby wspierać tam ochotników przeczesujących las.Jakob wziął Trude za rękę i ruszył za innymi.Richard Kressmann przysiadłna krawędzi rozpadliska, żeby trochę odetchnąć.Albert kopał dalej w tym samym miejscu.Grupa zjednoczona wokół Wolfganga Ruhpolda dawno temu wyruszyła z gospodyi w pierwszej kolejności obszukała okolice gospodarstwa Schloesserów.Tam mężczyznipodzielili się na dwie grupy.Czterech pomaszerowało do Bendchen i powoli, metr po metrzeprzeszukiwało teren.Inni  pomagając sobie mocnymi lampami  kontrolowali całą drogę, którąmusiała iść Britta. 28 sierpnia 1995Aż do szóstej rano trzydziestu ludzi systematycznie przeczesywało las.Jakob chciałkoniecznie z nimi zostać.Był przekonany, że Ben zjawi się lada moment.W końcu musiał byćgdzieś tutaj.Trude krążyła za nim jak cień.Widząc to, Uwe von Burg powiedział do swojegoteścia:  Powinieneś zaprowadzić ją do domu.Biedaczka, ledwie trzyma się na nogach.A Toni von Burg dodał:  Nie martw się o Bena, Jakobie.Jak go zobaczę, przyprowadzę godo was.Z Trude uwieszoną na jego ramieniu Jakob potrzebował więcej niż godzinę, zanim dotarł dodomu.Po drodze Trude mamrotała coś niewyraznie.Jakob nie rozumiał tego, co mówi, tylkomocniej przyciągnął ją do siebie, ponieważ przez cały czas potykała się o swoje nogi.Byłanieludzko zmęczona.Kiedy weszli na podwórze, zobaczyli go siedzącego na schodkach przeddrzwiami wejściowymi.Bawił się swoim nożem sprężynowym.A przed nim na ziemi leżał rowerBritty. Zlicznie, paluchy precz  powiedział, kiedy ich zobaczył i dalej wymachiwał ostrzem.Trude krzyknęła, a zaraz potem zaczęła głośno szlochać.Jakob usiadł obok Bena naschodkach i wyrwał mu z ręki nóż.Zacisnął zęby tak mocno, aż zazgrzytały. Gdzie jestdziewczyna?  zapytał. Gdzie jest Britta?. Zcierwo  odpowiedział Ben.Jakob zamachnął się i uderzył zaciśniętą w kułak pięścią.Bił tak długo, aż Trude dopadła doniego i zaczęła szarpać go za ramię.Jej głośny szloch przeszedł teraz w przerazliwy pisk. Przestań! Przestań mówię, bo zatłuczesz go na śmierć!. To byłoby najlepsze !  odparł Jakob.Ben wciąż siedział na schodkach.Przy każdym uderzeniu walił plecami o ostry kant schodka.Skóra na jego twarzy pękła w dwóch miejscach.Z lewej brwi wzdłuż skroni sączyła się cienkastrużka krwi.Z rozbitego nosa leciała krew, opuchnięte wargi przywodziły na myśl siekanykotlet.Jakobowi wydało się naraz, że ma przed sobą diabła.Wstrząsnął się z obrzydzeniem, podszedł do drzwi wejściowych i otworzył je.Jedna częśćTrude podniosła się i zaprowadziła Bena do kuchni, posadziła go na krześle, przyniosła czystąściereczkę i nalała do miski zimną wodę. Jakże często musiała to robić we wszystkich tych latach? Jak wiele guzów, szram, pręgi siniaków przynosił do domu? Ile razów, kopniaków, ugryzień i zadrapań znosił cierpliwie?Druga część Trude pozostała przed drzwiami domu, podniosła z ziemi rower Britty, wsiadłana siodełko i odjechała.I podczas gdy ta część z całej siły naciskała na pedały, podczas gdy wiatrzdmuchiwał jej włosy z twarzy i chłodził rozpalone do czerwoności myśli, coś stapiało sięz ramą, z oponami, z kierownicą, zanurzało się coraz głębiej i głębiej w metal, gumę i przeszłość,żeby zbadać, dociec, co ten rower widział w ostatnich godzinach.Kukurydza! Pomiędzyszprychami przedniego koła uwiązł kawałek suchego liścia.Jakob nie zauważył go w swojejbezsilnej wściekłości i rozpaczy.Część Trude, która stała w kuchni, zapytała:  Czy nie chcesz wezwać policji?. Nie  powiedział Jakob. Teraz i tak się już nie opłaca.Za pózno.Jeśli zrobił coś temudziecku, po co mam jeszcze dać go zamknąć? Czy to wróci jej życie?.Trude zamknęła oczy i przytrzymała się krawędzi stołu.Jakob przyglądał się z uwagądługiemu ostrzu noża.Nie było na nim śladów krwi, tylko kilka plamek rdzy.Schował go dokieszeni spodni, poszedł schodami na górę i wypuścił z pokoju Tanję, która głośno łomotaław drzwi.Razem wrócili do kuchni.Jakob zatrzymał się w drzwiach i obserwował ze zdrętwiałątwarzą Trude, która obmywała rany Bena.Tanja rozwarła oczy z przerażenia, jednym susem dopadła do stołu, przykucnęła, położyłagłowę na kolanach brata i pogłaskała go po nodze. Mój biedny niedzwiedz, co oni ci zrobili?. Odejdz  warknął Jakob.Kiedy nie ruszała się z miejsca, podszedł do niej, mocnym szarpnięciem podniósł ją do góry,popchnął na bok i spojrzał na Bena. Jeśli zrobiłeś krzywdę tej małej  powiedział spokojnieJakob. Jeśli spadł jej z głowy bodaj jeden włosek, to obaj pójdziemy w długą podróż.Trude milczała.Za to Tanja krzyknęła przerazliwie, dając upust swojemu oburzeniu w tonie,jakiego Jakob nie znał u niej do tej pory. Całkiem ci odbiło? Nie pieprz głupot!.Jakob nie zareagował.Badał koszulę i spodnie Bena, przypatrywał się dokładnie jegodłoniom.Nie były brudniejsze niż zazwyczaj.A jego składana łopatka leżała w piwnicy.Zeszłego wieczoru nie wziął jej ze sobą, kiedy towarzyszył swojej siostrze i Bricie Laessler.Bardzo możliwe, że wrócił po nią w nocy, ale wszystkie drzwi i okna były zamknięte. Gdzie jest dziewczyna?  zapytał Jakob jeszcze raz. Przyjaciel  zamruczał cicho Ben i dotknął dłonią spuchniętych warg. Tanja nadal wygrażała ojcu, wrzeszcząc, żeby skończył z tym idiotyzmem. Powinieneślepiej dać nauczkę draniom, którzy tak urządzili Bena. On to zrobił  powiedziała Trude obojętnie. Przez całe życie go bił, nie wiedziałaś o tym?To wszystko jego wina.Tylko jego.Sibylle dawno temu powiedziała  bij psa, a będzie gryzłwszystko, co się rusza.I miała rację.Trude nie skończyła jeszcze mówić, kiedy Tanja ruszyła na ojca z zaciśniętymi pięściami.W pierwszym momencie Jakob był tak zaskoczony jej atakiem, że nawet nie usiłował jejpowstrzymać.Potem złapał ją mocno za nadgarstek, wziął głęboki oddech i wyjaśnił jej, co oni inni robili przez całą noc i co tam leży na dworze przed drzwiami.Potem w kuchni zapanowałcisza.Tanja płakała. Mogłam iść z nimi dalej.Dlaczego tego nie zrobiłam?  Potem przyparłaojca do muru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl