[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Hrrrm rzekÅ‚ £awr Fiedotowicz. Czy s¹ jakieS pyta-nia do referenta? Nie mam pytañ stwierdziÅ‚ Chlebowwodow, który prze-konawszy siê, ¿e Kuxma nie gryzie, natychmiast zbezczel-niaÅ‚. Ale uwa¿am, ¿e to pospolity krokodyl ze skrzydÅ‚amii nic wiêcej.I celowo towarzysz konsultant naukowy zaciem-nia nam obraz sytuacji& Z kolei zauwa¿am, ¿e komendantma w Kolonii swoich pupilków i karmi ich za pañstwowe pie-ni¹dze.Nie chcê naturalnie twierdziæ, ¿e komendant uprawiakumoterstwo albo ¿e bierze Å‚apówki od tego krokodyla, alewedÅ‚ug mnie mamy tu do czynienia z faktem oczywistym.Krokodyl ze skrzydÅ‚ami to najzwyklejszy przypadek, a ob-chodzi siê z nim jak ze Smierdz¹cym jajkiem.Wygnaæ by goz Kolonii, niech idzie do roboty. Jak to.do roboty? spytaÅ‚ ogromnie przejêty spraw¹Kuxmy komendant.85 A tak! U nas wszyscy pracuj¹! Patrzcie, jak on siedzi,zdrowy byk.Drzewo by na wyrêbie taszczyÅ‚& albo kamieñÅ‚upaÅ‚.A mo¿e powiecie, ¿e miêSnie ma sÅ‚abe? Znam ja te kro-kodyle, ró¿ne widziaÅ‚em& i skrzydlate inne tam& Jak to? zapytaÅ‚ boleSciwie komendant. Mimo wszyst-ko to nie czÅ‚owiek, a zwierzê.Musi diety przestrzegaæ& Co z tego? U nas zwierzêta te¿ pracuj¹.Konie na przy-kÅ‚ad.Niech siê w konie zaci¹gnie! Na diecie jest& Ja te¿ je-stem na diecie, a przez niego bez obiadu siedzê&Chlebowwodow czuÅ‚ ju¿, ¿e siê trochê zapêdziÅ‚.Farfur-kis spogl¹daÅ‚ na niego ironicznie, a mina £awra Fiedotowi-cza te¿ dawaÅ‚a mu coS do mySlenia.Zorientowawszy siê w sy-tuacji, Chlebowwodow dokonaÅ‚ nagÅ‚ego zwrotu. Czekajcie, czekajcie! wrzasn¹Å‚. Który to Kuxma?Czy to nie ten Kuxma, który z¿eraÅ‚ klubowe ¿arówki?& Notak, ten sam! I có¿, zostaÅ‚ ukarany? Wy siê, towarzyszu Zubo,nie wykrêcajcie, tylko powiedzcie wprost.ZostaÅ‚ ukarany? ZostaÅ‚ odrzekÅ‚ smutno komendant. DokÅ‚adnie jak? Na przeczyszczenie mu dali powiedziaÅ‚ komendant.Widaæ byÅ‚o, ¿e za Kuxmê gotów jest oddaæ gÅ‚owê.Chlebowwodow paln¹Å‚ piêSci¹ w stół i Kuxma ze strachuzrobiÅ‚ kaÅ‚u¿ê.RozzÅ‚oSciÅ‚em siê i krzykn¹Å‚em, zwracaj¹c siêwprost do £awra Fiedotowicza, ¿e to znêcanie siê nad cen-nym eksponatem naukowym.Farfurkis tak¿e stwierdziÅ‚, ¿eprotestuje, ¿e towarzysz Chlebowwodow próbuje narzucaæTrójce czynnoSci wykraczaj¹ce poza jej kompetencje.£awrFiedotowicz oblizaÅ‚ wskazuj¹cy palec i nerwowo przerzuciÅ‚kilka kartek w teczce, co byÅ‚o u niego wyrazem szczególnegorozdra¿nienia.Nadci¹gaÅ‚a burza. Edik! szepn¹Å‚em bÅ‚agalnie.Uwa¿nie Sledz¹cy rozwój sytuacji Edik wzi¹Å‚ remorali-zator i wycelowaÅ‚ prosto w £awra Fiedotowicza.£awr Fie-dotowicz wstaÅ‚ i zabraÅ‚ gÅ‚os.OpowiedziaÅ‚ o zadaniach powierzonej mu Trójki, zada-niach wynikaj¹cych z jej rosn¹cego autorytetu i rosn¹cej86odpowiedzialnoSci.ZaproponowaÅ‚ obecnym rozpoczêcie bar-dziej nieubÅ‚aganej walki o podwy¿szenie dyscypliny pracy,przeciw biurokratyzmowi, o wysoki poziom moralny wszyst-kich, o zdrow¹ krytykê, o wzmocnienie pogotowia przeciw-po¿arowego, przeciw zarozumiaÅ‚oSci, o osobist¹ odpowie-dzialnoSæ ka¿dego, o wzorow¹ sprawozdawczoSæ i przeciwniedocenianiu wÅ‚asnych siÅ‚.Naród bêdzie nam wdziêczny, jeSlijeszcze aktywniej ni¿ dotychczas bêdziemy wypeÅ‚niaæ naszeobowi¹zki.Naród nam nie wybaczy, jeSli nie bêdziemy wy-peÅ‚niaæ tych zadañ bardziej aktywnie ni¿ dotychczas.Jakiebêd¹ konkretne wnioski w sprawie organizacji pracy Trójkiw zwi¹zku ze zmienionymi warunkami?Nie bez zÅ‚oSliwoSci zauwa¿yÅ‚em, ¿e nietêgo z tymi wnio-skami.Chlebowwodow rozpêdziÅ‚ siê z przyzwyczajenia i za-proponowaÅ‚, ¿e na wÅ‚asne barki wexmie problem podniesieniaobowi¹zków.Na przykÅ‚ad, w zwi¹zku ze wzrostem autorytetuTrójki komendant, towarzysz Zubo, powinien zobowi¹zaæ siêdo przedÅ‚u¿enia czasu pracy do czternastu roboczogodzin, a kon-sultant naukowy, towarzysz WybiegaÅ‚Å‚o, powinien zrezygno-waæ z przerwy obiadowej.Jednak¿e ten partyzancki wypad niespotkaÅ‚ siê z entuzjazmem.Przeciwnie, spotkaÅ‚ siê z jawnymodporem wymienionych osób.PrzebrzmiaÅ‚a krótka palba,w czasie której wyjaSniono, ¿e czas przerwy obiadowej dawnoju¿ min¹Å‚. Pozwolê sobie wyraziæ pogl¹d podsumowaÅ‚ £awr Fie-dotowicz ¿e czas ju¿ na odpoczynek i obiad.PosiedzenieTrójki zawiesza siê do godziny osiemnastej zero zero. A wa-szego krokodyla, towarzyszu Zubo zwróciÅ‚ siê do komen-danta dobrodusznie i z wy¿szoSci¹ wexmiemy i oddamy dozoo.Co o tym s¹dzicie? Ach! odrzekÅ‚ bohatersko komendant. £awrze Fiedo-towiczu! Towarzyszu Winiukow! Na miÅ‚oSæ bosk¹& Panien-ko najSwiêtsza& nie mamy przecie¿ ogrodu zoologicznego! To bêdzie! obiecaÅ‚ £awr Fiedotowicz. ZwykÅ‚y ogródjest, ogródek jordanowski jest, to zoologiczny te¿ bêdzie za¿artowaÅ‚ po chwili demokratycznie.Trójka trójcê lubi.87Wybuch przedobiedniego Smiechu pobudziÅ‚ Kuxmê do ko-lejnego nietaktu.£awr Fiedotowicz wÅ‚o¿yÅ‚ do teczki rekwizyty przewod-nicz¹cego, podniósÅ‚ siê zza stoÅ‚u i ruszyÅ‚ powoli do wyjScia.Chlebowwodow i WybiegaÅ‚Å‚o potr¹cili zaziewanego Farfur-kisa i rzucili siê, odpychaj¹c siê wzajemnie, aby otworzyædrzwi przed towarzyszem przewodnicz¹cym. Befsztyk to miêso uprzejmie poinformowaÅ‚ ich £awrFiedotowicz. Z krwi¹! marzycielsko wykrzykn¹Å‚ Chlebowwodow. A po co z krwi¹? usÅ‚yszeliSmy dochodz¹cy ju¿ z po-czekalni gÅ‚os £awra Fiedotowicza.OtworzyÅ‚em wraz z Edikiem wszystkie okna. Nie, no, wybaczcie £awrze Fiedotowiczu& Befsztykbez krwi to gorsze ni¿ wypiæ i nie zak¹siæ& Nauka twierdzi,¿e& tego& z kostk¹, znaczy siê& SpoÅ‚eczeñstwo lubi dobremiêso& na przykÅ‚ad, befsztyki& dobiegÅ‚o ze schodów. Do grobu mnie wpêdz¹ rzekÅ‚ zatroskany komendant.Kara boska na mnie, głód, powietrze morowe i siedem plagegipskich&88Sprawa nr 15I sesja wyjazdowaieczorne posiedzenie nie odbyÅ‚o siê.ZostaliSmy oficjal-Wnie poinformowani, ¿e £awr Fiedotowicz oraz towarzy-sze Chlebowwodow i WybiegaÅ‚Å‚o zatruli siê grzybami i lekarzpoleciÅ‚ im pole¿eæ do jutra.Jednak¿e skrupulatny komendantnie dowierzaÅ‚ oficjalnej wersji wypadków.W naszej obecno-Sci zadzwoniÅ‚ do restauracji hotelowej i porozumiaÅ‚ siê ze swoimkumem, maitre d hotel em.I có¿? OkazaÅ‚o siê, ¿e podczas obia-du £awr Fiedotowicz i profesor WybiegaÅ‚Å‚o w praktycznej dys-kusji na temat przewagi przysma¿onego befsztyka nad befszty-kiem z krwi¹, pragn¹c wyjaSniæ na przykÅ‚adzie, który z tychrodzajów befsztyka jest bardziej lubiany przez spoÅ‚eczeñstwo,skonsumowali na koszt szefa kuchni pod koniaczek i pilznerapo cztery eksperymentalne porcje.W chwili obecnej le¿¹ plac-kiem i do rana nie mog¹ siê pokazaæ nikomu na oczy.Komendant szalaÅ‚ z radoSci jak uczniak, któremu nieocze-kiwanie przed klasówk¹ rozchorowaÅ‚ siê ciê¿ko nauczyciel.Po¿egnaliSmy siê z nim, kupiliSmy po porcji lodów i wró-ciliSmy do hotelu.CaÅ‚y wieczór przesiedzieliSmy w pokoju,rozpatruj¹c nasze poÅ‚o¿enie.Edik przyznaÅ‚, ¿e Christobal Ho-zewicz miaÅ‚ racjê.Trójka to twardszy do zgryzienia orzech,89ni¿ przypuszczaliSmy.Racjonalna strona ich psychiki oka-zaÅ‚a siê niesÅ‚ychanie konserwatywna i wielce oporna.Coprawda poddawaÅ‚a siê dziaÅ‚aniu silnego remoralizuj¹cegopola, ale gdy tylko je wyÅ‚¹czaliSmy, wracaÅ‚a natychmiast dostanu poprzedniego.ZaproponowaÅ‚em Edikowi, by w ogólepola nie wyÅ‚¹czaæ, ale odrzuciÅ‚ tê propozycjê.Zapasy ro-zumnego, dobrego i wiecznego miaÅ‚a Trójka zdecydowanieograniczone i przedÅ‚u¿enie o sekundê dziaÅ‚ania pola grozi-Å‚o powrotem do poprzedniego stanu.Nasze zadanie polegana tym powiedziaÅ‚ Edik ¿eby nauczyæ ich mySleæ.Onijednak nie chc¹ siê uczyæ.Ci kanalizatorzy oduczyli siê ucze-nia.Na szczêScie nie wszystko stracone.PozostaÅ‚a jeszczeemocjonalna strona psychiki, sfera uczuæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Hrrrm rzekÅ‚ £awr Fiedotowicz. Czy s¹ jakieS pyta-nia do referenta? Nie mam pytañ stwierdziÅ‚ Chlebowwodow, który prze-konawszy siê, ¿e Kuxma nie gryzie, natychmiast zbezczel-niaÅ‚. Ale uwa¿am, ¿e to pospolity krokodyl ze skrzydÅ‚amii nic wiêcej.I celowo towarzysz konsultant naukowy zaciem-nia nam obraz sytuacji& Z kolei zauwa¿am, ¿e komendantma w Kolonii swoich pupilków i karmi ich za pañstwowe pie-ni¹dze.Nie chcê naturalnie twierdziæ, ¿e komendant uprawiakumoterstwo albo ¿e bierze Å‚apówki od tego krokodyla, alewedÅ‚ug mnie mamy tu do czynienia z faktem oczywistym.Krokodyl ze skrzydÅ‚ami to najzwyklejszy przypadek, a ob-chodzi siê z nim jak ze Smierdz¹cym jajkiem.Wygnaæ by goz Kolonii, niech idzie do roboty. Jak to.do roboty? spytaÅ‚ ogromnie przejêty spraw¹Kuxmy komendant.85 A tak! U nas wszyscy pracuj¹! Patrzcie, jak on siedzi,zdrowy byk.Drzewo by na wyrêbie taszczyÅ‚& albo kamieñÅ‚upaÅ‚.A mo¿e powiecie, ¿e miêSnie ma sÅ‚abe? Znam ja te kro-kodyle, ró¿ne widziaÅ‚em& i skrzydlate inne tam& Jak to? zapytaÅ‚ boleSciwie komendant. Mimo wszyst-ko to nie czÅ‚owiek, a zwierzê.Musi diety przestrzegaæ& Co z tego? U nas zwierzêta te¿ pracuj¹.Konie na przy-kÅ‚ad.Niech siê w konie zaci¹gnie! Na diecie jest& Ja te¿ je-stem na diecie, a przez niego bez obiadu siedzê&Chlebowwodow czuÅ‚ ju¿, ¿e siê trochê zapêdziÅ‚.Farfur-kis spogl¹daÅ‚ na niego ironicznie, a mina £awra Fiedotowi-cza te¿ dawaÅ‚a mu coS do mySlenia.Zorientowawszy siê w sy-tuacji, Chlebowwodow dokonaÅ‚ nagÅ‚ego zwrotu. Czekajcie, czekajcie! wrzasn¹Å‚. Który to Kuxma?Czy to nie ten Kuxma, który z¿eraÅ‚ klubowe ¿arówki?& Notak, ten sam! I có¿, zostaÅ‚ ukarany? Wy siê, towarzyszu Zubo,nie wykrêcajcie, tylko powiedzcie wprost.ZostaÅ‚ ukarany? ZostaÅ‚ odrzekÅ‚ smutno komendant. DokÅ‚adnie jak? Na przeczyszczenie mu dali powiedziaÅ‚ komendant.Widaæ byÅ‚o, ¿e za Kuxmê gotów jest oddaæ gÅ‚owê.Chlebowwodow paln¹Å‚ piêSci¹ w stół i Kuxma ze strachuzrobiÅ‚ kaÅ‚u¿ê.RozzÅ‚oSciÅ‚em siê i krzykn¹Å‚em, zwracaj¹c siêwprost do £awra Fiedotowicza, ¿e to znêcanie siê nad cen-nym eksponatem naukowym.Farfurkis tak¿e stwierdziÅ‚, ¿eprotestuje, ¿e towarzysz Chlebowwodow próbuje narzucaæTrójce czynnoSci wykraczaj¹ce poza jej kompetencje.£awrFiedotowicz oblizaÅ‚ wskazuj¹cy palec i nerwowo przerzuciÅ‚kilka kartek w teczce, co byÅ‚o u niego wyrazem szczególnegorozdra¿nienia.Nadci¹gaÅ‚a burza. Edik! szepn¹Å‚em bÅ‚agalnie.Uwa¿nie Sledz¹cy rozwój sytuacji Edik wzi¹Å‚ remorali-zator i wycelowaÅ‚ prosto w £awra Fiedotowicza.£awr Fie-dotowicz wstaÅ‚ i zabraÅ‚ gÅ‚os.OpowiedziaÅ‚ o zadaniach powierzonej mu Trójki, zada-niach wynikaj¹cych z jej rosn¹cego autorytetu i rosn¹cej86odpowiedzialnoSci.ZaproponowaÅ‚ obecnym rozpoczêcie bar-dziej nieubÅ‚aganej walki o podwy¿szenie dyscypliny pracy,przeciw biurokratyzmowi, o wysoki poziom moralny wszyst-kich, o zdrow¹ krytykê, o wzmocnienie pogotowia przeciw-po¿arowego, przeciw zarozumiaÅ‚oSci, o osobist¹ odpowie-dzialnoSæ ka¿dego, o wzorow¹ sprawozdawczoSæ i przeciwniedocenianiu wÅ‚asnych siÅ‚.Naród bêdzie nam wdziêczny, jeSlijeszcze aktywniej ni¿ dotychczas bêdziemy wypeÅ‚niaæ naszeobowi¹zki.Naród nam nie wybaczy, jeSli nie bêdziemy wy-peÅ‚niaæ tych zadañ bardziej aktywnie ni¿ dotychczas.Jakiebêd¹ konkretne wnioski w sprawie organizacji pracy Trójkiw zwi¹zku ze zmienionymi warunkami?Nie bez zÅ‚oSliwoSci zauwa¿yÅ‚em, ¿e nietêgo z tymi wnio-skami.Chlebowwodow rozpêdziÅ‚ siê z przyzwyczajenia i za-proponowaÅ‚, ¿e na wÅ‚asne barki wexmie problem podniesieniaobowi¹zków.Na przykÅ‚ad, w zwi¹zku ze wzrostem autorytetuTrójki komendant, towarzysz Zubo, powinien zobowi¹zaæ siêdo przedÅ‚u¿enia czasu pracy do czternastu roboczogodzin, a kon-sultant naukowy, towarzysz WybiegaÅ‚Å‚o, powinien zrezygno-waæ z przerwy obiadowej.Jednak¿e ten partyzancki wypad niespotkaÅ‚ siê z entuzjazmem.Przeciwnie, spotkaÅ‚ siê z jawnymodporem wymienionych osób.PrzebrzmiaÅ‚a krótka palba,w czasie której wyjaSniono, ¿e czas przerwy obiadowej dawnoju¿ min¹Å‚. Pozwolê sobie wyraziæ pogl¹d podsumowaÅ‚ £awr Fie-dotowicz ¿e czas ju¿ na odpoczynek i obiad.PosiedzenieTrójki zawiesza siê do godziny osiemnastej zero zero. A wa-szego krokodyla, towarzyszu Zubo zwróciÅ‚ siê do komen-danta dobrodusznie i z wy¿szoSci¹ wexmiemy i oddamy dozoo.Co o tym s¹dzicie? Ach! odrzekÅ‚ bohatersko komendant. £awrze Fiedo-towiczu! Towarzyszu Winiukow! Na miÅ‚oSæ bosk¹& Panien-ko najSwiêtsza& nie mamy przecie¿ ogrodu zoologicznego! To bêdzie! obiecaÅ‚ £awr Fiedotowicz. ZwykÅ‚y ogródjest, ogródek jordanowski jest, to zoologiczny te¿ bêdzie za¿artowaÅ‚ po chwili demokratycznie.Trójka trójcê lubi.87Wybuch przedobiedniego Smiechu pobudziÅ‚ Kuxmê do ko-lejnego nietaktu.£awr Fiedotowicz wÅ‚o¿yÅ‚ do teczki rekwizyty przewod-nicz¹cego, podniósÅ‚ siê zza stoÅ‚u i ruszyÅ‚ powoli do wyjScia.Chlebowwodow i WybiegaÅ‚Å‚o potr¹cili zaziewanego Farfur-kisa i rzucili siê, odpychaj¹c siê wzajemnie, aby otworzyædrzwi przed towarzyszem przewodnicz¹cym. Befsztyk to miêso uprzejmie poinformowaÅ‚ ich £awrFiedotowicz. Z krwi¹! marzycielsko wykrzykn¹Å‚ Chlebowwodow. A po co z krwi¹? usÅ‚yszeliSmy dochodz¹cy ju¿ z po-czekalni gÅ‚os £awra Fiedotowicza.OtworzyÅ‚em wraz z Edikiem wszystkie okna. Nie, no, wybaczcie £awrze Fiedotowiczu& Befsztykbez krwi to gorsze ni¿ wypiæ i nie zak¹siæ& Nauka twierdzi,¿e& tego& z kostk¹, znaczy siê& SpoÅ‚eczeñstwo lubi dobremiêso& na przykÅ‚ad, befsztyki& dobiegÅ‚o ze schodów. Do grobu mnie wpêdz¹ rzekÅ‚ zatroskany komendant.Kara boska na mnie, głód, powietrze morowe i siedem plagegipskich&88Sprawa nr 15I sesja wyjazdowaieczorne posiedzenie nie odbyÅ‚o siê.ZostaliSmy oficjal-Wnie poinformowani, ¿e £awr Fiedotowicz oraz towarzy-sze Chlebowwodow i WybiegaÅ‚Å‚o zatruli siê grzybami i lekarzpoleciÅ‚ im pole¿eæ do jutra.Jednak¿e skrupulatny komendantnie dowierzaÅ‚ oficjalnej wersji wypadków.W naszej obecno-Sci zadzwoniÅ‚ do restauracji hotelowej i porozumiaÅ‚ siê ze swoimkumem, maitre d hotel em.I có¿? OkazaÅ‚o siê, ¿e podczas obia-du £awr Fiedotowicz i profesor WybiegaÅ‚Å‚o w praktycznej dys-kusji na temat przewagi przysma¿onego befsztyka nad befszty-kiem z krwi¹, pragn¹c wyjaSniæ na przykÅ‚adzie, który z tychrodzajów befsztyka jest bardziej lubiany przez spoÅ‚eczeñstwo,skonsumowali na koszt szefa kuchni pod koniaczek i pilznerapo cztery eksperymentalne porcje.W chwili obecnej le¿¹ plac-kiem i do rana nie mog¹ siê pokazaæ nikomu na oczy.Komendant szalaÅ‚ z radoSci jak uczniak, któremu nieocze-kiwanie przed klasówk¹ rozchorowaÅ‚ siê ciê¿ko nauczyciel.Po¿egnaliSmy siê z nim, kupiliSmy po porcji lodów i wró-ciliSmy do hotelu.CaÅ‚y wieczór przesiedzieliSmy w pokoju,rozpatruj¹c nasze poÅ‚o¿enie.Edik przyznaÅ‚, ¿e Christobal Ho-zewicz miaÅ‚ racjê.Trójka to twardszy do zgryzienia orzech,89ni¿ przypuszczaliSmy.Racjonalna strona ich psychiki oka-zaÅ‚a siê niesÅ‚ychanie konserwatywna i wielce oporna.Coprawda poddawaÅ‚a siê dziaÅ‚aniu silnego remoralizuj¹cegopola, ale gdy tylko je wyÅ‚¹czaliSmy, wracaÅ‚a natychmiast dostanu poprzedniego.ZaproponowaÅ‚em Edikowi, by w ogólepola nie wyÅ‚¹czaæ, ale odrzuciÅ‚ tê propozycjê.Zapasy ro-zumnego, dobrego i wiecznego miaÅ‚a Trójka zdecydowanieograniczone i przedÅ‚u¿enie o sekundê dziaÅ‚ania pola grozi-Å‚o powrotem do poprzedniego stanu.Nasze zadanie polegana tym powiedziaÅ‚ Edik ¿eby nauczyæ ich mySleæ.Onijednak nie chc¹ siê uczyæ.Ci kanalizatorzy oduczyli siê ucze-nia.Na szczêScie nie wszystko stracone.PozostaÅ‚a jeszczeemocjonalna strona psychiki, sfera uczuæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]