[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego w wielkich miastach człowiekstaje się mały, ale u nas wciąż jeszcze jest wielki, ze swoją jedyną, niepowtarzalną historią.W tym odwiecznym biotopie każdy przybysz oznacza zmianę, czasem dobrą, czasem złą, zawszejednak zmianę.Dlatego traktuje się go z nieufnością i bacznie obserwuje, czy jego obecność niezakłóci panującej w wiejskiej społeczności równowagi.Pojawienie się Magdy Dyszek i jej świty na moim podwórku było takim ewenementemjak nagłe lądowanie UFO.Gapiłyśmy się więc na nią z otwartymi ustami, a ona uśmiechnęła siędo nas ślicznie, osunęła na kolana przed Stasiem i zagruchała:  Ach, jakie zachwycające dziecko! Popatrzcie tylko, wygląda jak barokowe putto!Jej orszak wydał stosowne okrzyki zachwytu, sięgnął po aparaty fotograficzne i zacząłStasiowi trzaskać zdjęcia.Niemcy, nieco skonsternowani, rozglądali się po bokach, wołając: Ist das die Kr�uterhexe? Welche denn? Die Linke, oder die Rechte? Aber wo ist derElch? Wo ist der Elch?[24]Krysia zmarszczyła się, bo w naszych stronach nie chwali się małych dzieci  można jezauroczyć.Zasłoniłam więc sobą Stasia i powiedziałam uprzejmie do słynnej aktorki: Bardzo przepraszam, ale radziłabym pani trochę się odsunąć.Klęczy pani w kurzymgównie.Pani Dyszek zerwała się z klęczek z lekkim okrzykiem, a na przód grupy wysforował sięredaktor Ryś.Strzepnął z siebie przyjaciółkę (a może żonę?), która zwisała z jego ramienianiczym więdnący kwiat, i przemówił pięknie modulowanym głosem: Pozwolą panie, że nas przedstawię: Tomasz Ryś, być może przypominają mnie sobiepanie z programu Człowiek i jego sukces.Pani Magdy Dyszek i jej małżonka, pana Romana, napewno nie muszę przedstawiać, bo bez wątpienia znają ich panie z telewizji.Także ich uroczedzieci wciąż widujemy na pierwszych stronach gazet.Pan Alek Litwin jest reżyserem, twórcąwspaniałych filmów, które ukazują między innymi piękno i magię Podlasia.Jego Tatarska jurtawłaśnie weszła na ekrany.Towarzyszą nam też mama pana Romana, córeczki pani Gabrysii Natalka, jej cioteczna siostrzenica.Państwa z Niemiec sami dobrze nie znamy, dołączyli do nasprzypadkiem.Wiemy tylko, że też mieszkają w Starym Młynie i żywo interesują się dziewicząnaturą tych okolic.Szczególnie łosiami.Po tej krótkiej prezentacji mogę, jak sądzę, przejść terazdo sedna sprawy: jesteśmy tu przejazdem i chcielibyśmy&Jego towarzyszka szarpnęła go dość szorstko za rękaw.Ryś spojrzał na nią zdziwiony, aledodał pospiesznie: O, przepraszam, a to jest Anetka.No więc, słyszeliśmy, że właśnie tutaj, na Podlasiu,spotkać można jeszcze stare, mądre kobiety, które posiadają wiedzę o leczniczej mocy roślin.Wiadomo, że słowo  wiedzma oznacza  wiedzę ma &Tu redaktor Ryś zorientował się, że trochę się zagalopował i przerwał speszony.Złożyłamręce na piersiach i przyglądałam mu się spokojnie. No więc, mówiono nam, że mieszka tu szeptucha  zakończyła niecierpliwie Anetka.Podobno leczy ziołami i modlitwą.Czy to któraś z pań? Szeptuch, proszę państwa, to u nas nie ma  odparłam uprzejmie. Może gdzieś podgranicą białoruską, ale na pewno nie tutaj.Słyszałaś coś o szeptuchach, Krysiu? Albo o innychmądrych, starych kobietach?Krysia wzruszyła ramionami i pokręciła głową. No właśnie.Owszem, zioła zbieramy, ja sama zbieram, głównie kwiat lipy, piołun,czarnuszkę, głóg i miętę.W każdej aptece można kupić zioła, do tego nie trzeba być szeptuchą. Ale one posiadają podobno wyjątkowe umiejętności i znają takie ciekawe rytuały.Cośz popiołem, coś z woskiem, coś z okadzaniem& słyszała pani o tym? Owszem, słyszałam, ale nie ma w tym nic niezwykłego, to są przecież podstawoweelementy liturgii kościelnej.Popiół, na przykład, symbolizuje przemijanie.Na pewno już kiedyśsłyszała pani: z prochu powstaniesz i w proch się obrócisz.Zwieca natomiast oznacza światło,a kadzidło oczyszczenie i modlitwę.Czy o to państwu chodziło? No, niezupełnie. W takim razie przykro mi, ale nie potrafię państwu pomóc.Rozległy się pełne niezadowolenia pomrukiwania, ale mężczyzna z fantazyjniezawiązanym szalem i oczami w bardzo dziwnym odcieniu niebieskiego powiedział:  Dajcie pani spokój.Jeśli pani mówi, że nie może, to nie może.Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam przyjemny dreszcz i jednocześnie zrobiło mi sięgorąco.W tym samym momencie coś przesunęło się przez moją podświadomość, na tyle jednakniewyraznie, że nie potrafiłam się zorientować, co to było.Niepokój? Przeczucie? Zapowiedzczegoś, co miało nadejść?Nie mogłam jednak dłużej zastanawiać się nad tym doznaniem, bo Magda Dyszekklapnęła ciężko na schodki ganku jak sfatygowana lalka z gałganków i powiedziała zmęczonymgłosem zupełnie normalnej kobiety, a nie celebrytki: Kurczę.A taką już miałam nadzieję, że coś w tym jest.Bo wie pani, Hilka ma alergię naniemalże wszystko  roztocze, pyłki, proszek do prania, papier toaletowy, mydło, szampony,pluszaki i cholera wie, na co jeszcze.Po prostu ręce opadają.Ja już naprawdę nie wiem, co robić.Jak się decydowałam na dziecko, to nikt mi nie powiedział, że trzeba będzie koło niego chodzićprzez dwadzieścia cztery godziny na dobę.Popatrzyłam na dziewczynkę, która biegała za kogutem, usiłując wyrwać mu pióraz ogona.Rzeczywiście miała na buzi soczyste, czerwone placki. Hilka? Od jakiego to imienia? Hildegarda.Była taka święta, Hildegarda z Bingen.Niezwykła kobieta.Wizjonerkai uzdrowicielka.Słyszała pani o niej?Pewno, że niezwykła.Przeorysza klasztoru, która opisała kobiecy orgazm, musiała byćnietuzinkową świętą. Coś słyszałam, ale my tu mamy nasze własne święte, świętą Agnieszkę, na przykład.No i Najświętszą Panienkę, oczywiście. Wskazałam na kapliczkę. Ale słuuucha pani zaciągnęłam z chłopska:  Może to ten papier toaletowy i proszek, a może nie.Nie ma paniprzypadkiem ptaka w domu? Kolorowego? Pani go odda w dobre ręce.Dyszkowie błyskawicznie wymienili między sobą spojrzenia, ale zanim zdążylicokolwiek powiedzieć, teściowa zawołała: No przecież macie tę papugę! Ale o papugę żaden lekarz nigdy nas nie pytał  bronił się Dyszek. Pytali o psy, koty,świnki morskie i chomiki, ale nie o papugę.Dajcie spokój, mamy ją od piętnastu lat! Przecież toty ją chciałaś  zwrócił się do żony. Wytargowałaś w Tunezji klatkę, była tak wielka, że niechcieli jej na lotnisku przyjąć na bagaż, pamiętasz? A potem kupiłaś papugę, bo powiedziałaś, żepusta klatka głupio wygląda.Oddać? Takiego pięknego ptaka? Przecież kosztował majątek.Tylko dlatego, że ta kobieta& Możemy przecież spróbować  przerwała mu żona. Lekarze nie pytali, bo im to dogłowy nie przyszło.Wymieniali tylko te zwierzaki, które ludzie mają najczęściej.O wiewiórki,węże i fretki też nie pytali.To nasza wina, że sami o tym nie pomyśleliśmy.Zawieziemy Jago domamy. Ale u mnie&  zaprotestowała teściowa, zanim jednak zdążyła powiedzieć coś więcej,synowa wzięła ją w ramiona. U ciebie będzie mu najlepiej.Dziękuję ci, jesteś niezastąpiona!  powiedziałaserdecznie i sięgnęła po torebkę. Ile jesteśmy winni za poradę, proszę pani?Uśmiechnęłam się do niej i wzruszyłam ramionami. Za jaką poradę? Przecież nawet nie wiedziałam, czy państwo rzeczywiście maciew domu jakiegoś ptaka. Was ist los?  dopytywali się niespokojnie Niemcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl