[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Andrea lubiła Gardasole i kamienne uliczki Malcesine, kochała dziadków i coroku cieszyła się na spotkanie z dziećmi zamieszkującymi sąsiednie domki.Mia-ła swoją własną deskę do surfingu, lśniący czarny kombinezon, wieczorami gry-wała w bilard albo ping-ponga.Podobały jej się koncerty cykad w gajach oliw-nych, wycieczki wodolotem po jeziorze i wspinaczki na Monte Baldo.Wszystkiete wakacyjne rozrywki sprawiały jej dużą przyjemność i do tej pory nie czułazdziwienia, że nigdy nie uczestniczy w nich ojciec - uważała to za normalny stanTLRrzeczy.Widocznie był zajęty czym innym.Tatusiowie z reklam nie odstępowalijednak swoich rodzin na krok, przepadali za wspólnymi zabawami w Indian i pi-ratów, smarowali na kwitnących łąkach dzieciom bułeczki margaryną, gotowalispaghetti i reperowali rowerki.Ale nie tylko w reklamach ojcowie byli inni.Pogłębszym zastanowieniu Andrea musiała stwierdzić, że Gardasole było pełne ta-tusiów i tylko jej własny ojciec nigdy im nie towarzyszył.Nie wyjeżdżał z nimina wakacje, w domu też przeważnie go nie było i Andrea nie mogła sobie przy-pomnieć, żeby kiedykolwiek z nią rozmawiał.Dlatego też była do tej pory prze-konana, że do rozmawiania są tylko mamusie: dzieliło się z nimi myśli, tak jakdzieliło się łóżko, kiedy się było chorym albo przerażonym nocnym koszmarem.Mamusie były miękkie, ciepłe i pachnące i dlatego lepiej nadawały się do zaj-mowania się sprawami dzieci niż mężczyzni, których ciała były twarde, a ręceniezdarne.Ich zadaniem było tajemnicze utrzymywanie domu, na tym się wi-docznie lepiej znali i w tym celu wychodzili co rano ze skórzanymi aktówkami wrękach.Kiedy Andrea była malutka, wyobrażała sobie, że ojciec spędza całydzień na klęczkach, podpierając ramieniem budynek, w którym mieszkali, a wteczce ma drugie śniadanie i szczotkę do czyszczenia spodni.Pózniej dowiedzia-ła się, że pracuje w dużej firmie farmaceutycznej, w której jest odpowiedzialnyza sprzedaż preparatów do terapii przeciwrakowych.Zaszokowało ją, że zajmujesię sprawami tak przykrymi.Podejrzewała, że firma oczekiwała od niego wyszu-kiwania coraz to nowych chorych i rzucania ich jej na pożarcie, tak jak w baj-kach, w których nienasycone smoki żądały coraz to nowych dziewic.Najpraw-dopodobniej musiał się cieszyć, kiedy nowotworów przybywało, bo poprawiałyjego statystyki.Trudno było się dziwić, że mając zawód równie paskudny, nie miał zamiaru onim w domu opowiadać i szorstko ucinał każdą próbę rozmowy na ten temat.Odczasu do czasu wygłaszał nieocze-kiwanie pełne furii monologi o stosunkach pa-nujących w firmie i głupocie dyrekcji, przy czym padały nazwiska zupełnie An-TLRdrei nieznane, bo ojciec kolegów z firmy nigdy nie zapraszał do domu.Matka słuchała z udanym zainteresowaniem i na znak solidarności kiwała głowąze zbolałą miną, utwierdzając Andreę w przekonaniu, że ta straszna praca niesprawia ojcu najmniejszej radości i wykonuje ją wyłącznie dla dobra rodziny.Bardzo to obciążało jej sumienie i ile razy matka kazała jej podziękować ojcu zanowy rower, zimową kurtkę czy parę butów, stawały przed jej oczami ciche sze-regi pacjentów, umierających na szpitalnych łóżkach, zmuszonych przez niegodo kupna produktów jego firmy, żeby zaspokoić jej, Andrei, potrzeby.Przycho-dzili do niej w snach, gestem Chrystusa odsłaniającego na świętych obrazachswoje gorejące serce wskazywali z wyrzutem na pozbawione włosów głowy ibroczące krwią złośliwe nowotwory, a ona czuła się i winna, i niesprawiedliwieoskarżana, bo przecież wcale jej na tej nowej kurtce nie zależało.Długo nie wiedziała, że ojciec pije.Pił z godnością, język mu się nie plątał inie mętniały oczy, nie stawał się ani agresywny, ani gadatliwy i nie chował bute-lek za książkami na regałach.Wychylał w milczeniu jeden kieliszek koniaku zadrugim, aż osiągnął ten poziom alkoholu we krwi, który nazywał według sobietylko znanych kryteriów swoją miarą".Wtedy wstawał ciężko z fotela, gwizdałna psa i opuszczał pokój spokojnym, pewnym krokiem.Być może nigdy by się nie zorientowała, że jest to nałóg, gdyby matka niezapragnęła podzielić się z córkami swoim rozczarowaniem i samotnością.Prag-matyczna z natury Annika zacisnęła mocno powieki, potrząsnęła głową i powie-działa stanowczo:- Nie wierzę.Wymyśliłaś to sobie.Czepiasz się tatusia, bo nie masz innegopomysłu na życie.Siarczysty policzek zamknął jej usta i odrzucił na krzesło, z którego właśniewstała.Pełna nienawiści wymaszerowała z pokoju, opuszczając w tym momen-cie poniekąd symbolicznie mury rodzinnego domu i decydując się szukać zrozu-TLRmienia i oparcia gdzie indziej.Była tylko dwa lata starsza od Andrei, ale miałaznacznie mniej złudzeń i więcej odwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Andrea lubiła Gardasole i kamienne uliczki Malcesine, kochała dziadków i coroku cieszyła się na spotkanie z dziećmi zamieszkującymi sąsiednie domki.Mia-ła swoją własną deskę do surfingu, lśniący czarny kombinezon, wieczorami gry-wała w bilard albo ping-ponga.Podobały jej się koncerty cykad w gajach oliw-nych, wycieczki wodolotem po jeziorze i wspinaczki na Monte Baldo.Wszystkiete wakacyjne rozrywki sprawiały jej dużą przyjemność i do tej pory nie czułazdziwienia, że nigdy nie uczestniczy w nich ojciec - uważała to za normalny stanTLRrzeczy.Widocznie był zajęty czym innym.Tatusiowie z reklam nie odstępowalijednak swoich rodzin na krok, przepadali za wspólnymi zabawami w Indian i pi-ratów, smarowali na kwitnących łąkach dzieciom bułeczki margaryną, gotowalispaghetti i reperowali rowerki.Ale nie tylko w reklamach ojcowie byli inni.Pogłębszym zastanowieniu Andrea musiała stwierdzić, że Gardasole było pełne ta-tusiów i tylko jej własny ojciec nigdy im nie towarzyszył.Nie wyjeżdżał z nimina wakacje, w domu też przeważnie go nie było i Andrea nie mogła sobie przy-pomnieć, żeby kiedykolwiek z nią rozmawiał.Dlatego też była do tej pory prze-konana, że do rozmawiania są tylko mamusie: dzieliło się z nimi myśli, tak jakdzieliło się łóżko, kiedy się było chorym albo przerażonym nocnym koszmarem.Mamusie były miękkie, ciepłe i pachnące i dlatego lepiej nadawały się do zaj-mowania się sprawami dzieci niż mężczyzni, których ciała były twarde, a ręceniezdarne.Ich zadaniem było tajemnicze utrzymywanie domu, na tym się wi-docznie lepiej znali i w tym celu wychodzili co rano ze skórzanymi aktówkami wrękach.Kiedy Andrea była malutka, wyobrażała sobie, że ojciec spędza całydzień na klęczkach, podpierając ramieniem budynek, w którym mieszkali, a wteczce ma drugie śniadanie i szczotkę do czyszczenia spodni.Pózniej dowiedzia-ła się, że pracuje w dużej firmie farmaceutycznej, w której jest odpowiedzialnyza sprzedaż preparatów do terapii przeciwrakowych.Zaszokowało ją, że zajmujesię sprawami tak przykrymi.Podejrzewała, że firma oczekiwała od niego wyszu-kiwania coraz to nowych chorych i rzucania ich jej na pożarcie, tak jak w baj-kach, w których nienasycone smoki żądały coraz to nowych dziewic.Najpraw-dopodobniej musiał się cieszyć, kiedy nowotworów przybywało, bo poprawiałyjego statystyki.Trudno było się dziwić, że mając zawód równie paskudny, nie miał zamiaru onim w domu opowiadać i szorstko ucinał każdą próbę rozmowy na ten temat.Odczasu do czasu wygłaszał nieocze-kiwanie pełne furii monologi o stosunkach pa-nujących w firmie i głupocie dyrekcji, przy czym padały nazwiska zupełnie An-TLRdrei nieznane, bo ojciec kolegów z firmy nigdy nie zapraszał do domu.Matka słuchała z udanym zainteresowaniem i na znak solidarności kiwała głowąze zbolałą miną, utwierdzając Andreę w przekonaniu, że ta straszna praca niesprawia ojcu najmniejszej radości i wykonuje ją wyłącznie dla dobra rodziny.Bardzo to obciążało jej sumienie i ile razy matka kazała jej podziękować ojcu zanowy rower, zimową kurtkę czy parę butów, stawały przed jej oczami ciche sze-regi pacjentów, umierających na szpitalnych łóżkach, zmuszonych przez niegodo kupna produktów jego firmy, żeby zaspokoić jej, Andrei, potrzeby.Przycho-dzili do niej w snach, gestem Chrystusa odsłaniającego na świętych obrazachswoje gorejące serce wskazywali z wyrzutem na pozbawione włosów głowy ibroczące krwią złośliwe nowotwory, a ona czuła się i winna, i niesprawiedliwieoskarżana, bo przecież wcale jej na tej nowej kurtce nie zależało.Długo nie wiedziała, że ojciec pije.Pił z godnością, język mu się nie plątał inie mętniały oczy, nie stawał się ani agresywny, ani gadatliwy i nie chował bute-lek za książkami na regałach.Wychylał w milczeniu jeden kieliszek koniaku zadrugim, aż osiągnął ten poziom alkoholu we krwi, który nazywał według sobietylko znanych kryteriów swoją miarą".Wtedy wstawał ciężko z fotela, gwizdałna psa i opuszczał pokój spokojnym, pewnym krokiem.Być może nigdy by się nie zorientowała, że jest to nałóg, gdyby matka niezapragnęła podzielić się z córkami swoim rozczarowaniem i samotnością.Prag-matyczna z natury Annika zacisnęła mocno powieki, potrząsnęła głową i powie-działa stanowczo:- Nie wierzę.Wymyśliłaś to sobie.Czepiasz się tatusia, bo nie masz innegopomysłu na życie.Siarczysty policzek zamknął jej usta i odrzucił na krzesło, z którego właśniewstała.Pełna nienawiści wymaszerowała z pokoju, opuszczając w tym momen-cie poniekąd symbolicznie mury rodzinnego domu i decydując się szukać zrozu-TLRmienia i oparcia gdzie indziej.Była tylko dwa lata starsza od Andrei, ale miałaznacznie mniej złudzeń i więcej odwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]