[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.w system prądów spajakontynenty w czynną jedność.Na chwilę zamilkł, jakby wzruszyła go kolejna myśl.Podobnie jak w zagłębieniach ziemi, tak i w morzu oraz na powietrzu, wszędzie rozwija sięroślinność.Wegetacja jest życiem w postaci jawnej, które się szerzy nieruchomo i niemo;rośliny nie kryją żadnych tajników duszy, lecz są na wskroś ekstrawertyczne.Choć przykutedo ziemi, związane jej warunkami, dosyć bezbronne i z wielu stron zagrożone, umieją jednakprzeżyć i przetrwać.Owady natomiast, zwierzęta i ludzie mają osłonę i obronę.Stałatemperatura wnętrza pozwala im znosić zmienne środowisko.Rzut oka na zwierzę nie daje onim wiedzy, a tymczasem roślina objawia swoją istotę każdemu spojrzeniu.Rozrzewnia się, szepnął Daguerre.Tym też sposobem, ciągnął Humboldt, życie osiąga stadia organizacji coraz bardziejskrytej, i wtem dokonuje przeskoku, który można śmiało nazwać największym z możliwych,błyskawicznym  oto powstaje rozum.Nie prowadzi do niego żaden stopniowy procesrozwoju.Drugą pod względem dotkliwości obrazą dla człowieka jest niewolnictwo,najdotkliwszą jednak stanowi pogląd, jakoby pochodził od małpy.Człowiek i małpa! Daguerre się zaśmiał.Humboldt, jakby chciał słyszeć własne echo, odchylił głowę, mówiąc, że na drodze dozrozumienia kosmosu poczyniono znaczne postępy.Człowiek dzięki teleskopom zgłębiawszechświat, poznał już budowę Ziemi, jej ciężar i orbitę, określił prędkość, z jaką płynieświatło, zrozumiał prądy w morzu i warunki powstawania życia, wkrótce zaś rozwiążeostatnią zagadkę, którą stanowi magnetyzm.Kres drogi już niedaleko, prawie skończony jestpomiar świata i jego rachuba.Kosmos okaże się pojmowalny, a wszelkie właściwepoczątkom rodzaju ludzkiego utrudnienia, jak lęk, wojna i wyzysk, odejdą w przeszłość, do czego jak najwydatniej powinny się przyczynić Niemcy właśnie, a także, nie na ostatku,zgromadzeni tutaj badacze.Nauka otworzy epokę dobrostanu, a kto wie, czy pewnego dnianie rozwiąże także problemu, jakim jest śmierć.Kilka sekund stał bez ruchu i wreszcie sięukłonił.Kiedy zbierał oklaski, Daguerre szeptał do profesora, że Humboldt od powrotu z Paryżanie jest już taki jak dawniej.Ma kłopoty z koncentracją i skłonność do powtarzania się.A czy wrócił naprawdę z braku pieniędzy?Przede wszystkim na rozkaz, odpowiedział Daguerre.Król już nie mógł znieść tego, żenajsławniejszy poddany mieszka za granicą.Humboldt, odpisując na korespondencjęnadsyłaną przez dwór, stosował różne wykręty, ale któryś kolejny list do barona zawierałpolecenie tak wyrazne, że sprzeciwiając się, Humboldt jawnie wymówiłby królowiposłuszeństwo.Daguerre z uśmiechem powiedział dalej, że na takie zerwanie starszy panmiał już wtedy za mało pieniędzy.Relacja barona z podróży natomiast, od dawnaoczekiwana, rozczarowała publiczność.Setki stron zapełnione wynikami pomiarów, nic odsiebie, praktycznie żadnych przygód.Fatalna okoliczność, która nie przysporzy mupośmiertnej sławy.Słynnym podróżnikiem zostaje tylko ten, kto zostawia po sobie ładnehistoryjki, a biedak nie ma zwyczajnie pojęcia o pisaniu książek.Teraz siedzi w Berlinie,buduje obserwatorium astronomiczne, snuje tysiące projektów, działa na nerwy całej radziemiejskiej, a młodsi naukowcy się z niego podśmiewają.Wstając, Gauss odparł, że w Berlinie to może wyglądać inaczej, ale że w Getyndze nietrafił na młodego naukowca, który by nie był durniem.Idąc za nim do wyjścia, Daguerre mówił, że Humboldtowi nic nie przyszło nawet zewspinaczki na najwyższą górę, bo tymczasem ktoś odkrył, że znacznie wyższe są wHimalajach.Wielki cios dla starszego pana, który zresztą przez lata nie chciał tego uznać.Nigdy też nie odżałował wymarzonej ekspedycji do Indii.W drodze do foyer Gauss potrącił kobietę, jakiemuś mężczyznie nadepnął stopę i dwarazy wytarł nos tak głośno, że kilku oficerów spojrzało z pogardą.Nie miał wprawy wporuszaniu się między tyloma ludzmi.Ofuknął Daguerre a, kiedy ten ujął go usłużnie podłokieć, co sobie wyobraża! A po chwili namysłu powiedział: roztwór soli.Ależ tak, potwierdził Daguerre ze współczuciem.Nie ma co tak się gapić, zwykły roztwór soli utrwali jodek srebrowy.Daguerre stanął jak wryty.Gauss przez to kłębowisko ludzi przeciskał się w stronęHumboldta, którego zobaczył przy wyjściu do foyer.Roztwór soli? zawołał za nim Daguerre.Skąd nagle sól?Tu nie trzeba chemika! odkrzyknął przez ramię profesor.Wystarczy odrobina rozumu!.Niezdecydowanym krokiem przeszedł do foyer i natychmiast wybuchły brawa; chciał uciec,ale Humboldt wziął go pod ramię i zaciągnął trochę bliżej środka.Czekało na profesora ponadtrzysta osób. Następna półgodzina była pasmem udręk.Cisnęły się do niego kolejne głowy, dłoniejedna za drugą chwytały jego dłoń i ustępowały dalszym, a jednocześnie Humboldt szeptałmu do ucha absurdalny ciąg nazwisk.Gauss oszacował dosyć dokładnie, że w Getyndzepotrzebowałby roku i siedmiu miesięcy, żeby spotkać tyle osób.Chciał do domu.Połowa tychmężczyzn nosiła mundury, jedna trzecia miała wąsy.Zaledwie jedną siódmą zebranychstanowiły kobiety, z czego jedna czwarta liczyła sobie poniżej trzydziestki, tylko dwie niebyły brzydkie i wyłącznie jednej miał ochotę dotknąć, ale dygnęła i w sekundę znikła.Jakiśmężczyzna z baretkami trzydziestu dwóch orderów niedbale wziął jego dłoń w dwa palce,Gauss mechanicznie złożył ukłon, następca tronu skinął głową i się oddalił.Profesor powiedział, że zle się czuje, musi pójść do łóżka.Zauważył brak swojej aksamitnej czapki; zdjęto mu ją, a nie wiedział, czy tak wypada,czy go ktoś okradł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl