[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszeli ztamtej strony krzyki i jęki.Głosy mordowanych były tym nieznośniejsze, że wśród rannychznajdował się tam Cyklon, jeden z najbardziej bojowych ludzi drugiej kompanii.Kompaniąnie dowodzi już zresztą Mirski - został ranny.Dowództwo objął z lekka ociężały Kopeć.Wśród zieleni krzaków widać niekiedy, jak sadzi od stanowiska do stanowiska w swychwysokich butach, z ciągle pochyloną głową, z rozpiętym kołnierzem panterki i z natężonymskupieniem na okrągłej, śniadej twarzy.Teraz spostrzegł Pługa.Pędzi ku niemu.- Panie kapitanie, proszę nie stać! Proszę się położyć!Pług jednak stoi dalej, oparty o filar bramy.Stoi w gwizdzie kul, wśród pękających tui ówdzie pocisków granatnika, uważnie wpatrując się w teren.Jest zaczerwieniony, spocony -rzadko u niego występująca oznaka napięcia wewnętrznego.Kopeć stanął przy Dyrektorze,oparłszy się plecami o drugą stronę filaru.- Panie Kopeć - mówi Pług - proszę polecić drużynie Garbatego, aby zajęłastanowisko bardziej na lewo, o, za tamtym pasmem krzaków - i ręka Pługa wskazujeleszczynowym prętem upatrzone miejsce.- Ma pan jakie kłopoty?- Panie kapitanie, tamta przebiegająca o dwieście kroków przed nami grupka tonieprzyjaciel.Nie wolno nam tu stać.- No, jeśli pan każe.I Pług szybkim krokiem oddala się w kierunku %7łytniej.Była godzina dziesiąta, gdy zjawił się na stanowisku Wacka w jednym z DomówStarców.Od paru dni gospodarowali tu już wyłącznie powstańcy.- Co słychać u pana na odcinku?Gdy Wacek wprowadzał dowódcę batalionu w sytuację, wyszli na długi balkonpierwszego piętra.Okna balkonu miały tylko resztki szyb, a cały mur od strony ulicypołupany był pociskami.Teraz też, gdy patrzyli na ogromne kłęby dymów pożarowychunoszące się nad %7łytnią, Lesznem i Wolską, w mur przy balkonie raz po raz coś uderzało.Wacek od wczoraj nie wychodził na ten balkon i chętnie zniknąłby stąd jaknajszybciej.Ale Pług stał tu obojętny na pociski.Musiał stać i Wacek.- A gdzie ma pan łączność z lewym sąsiadem?Wiązka strzałów karabinu maszynowego uderzyła z kierunku Karolkowej nad ichgłowami.Z sufitu za nimi posypał się tynk.- Więc jak jest z tą łącznością na lewym skrzydle?Długa seria pocisków zadzwięczała o spód balkonu i o podłogę.Teraz dopiero Pługspojrzał uważnie w stronę Karolkowej i klęknął.Wacek klęknął również.Niestety, za długostali w tym miejscu.Następna wiązka kul dosięgła Pługa.Upadł.- Jestem ranny.Na twarzy skurcz bólu i zdumienie.Wacek chwycił Pługa i ciągnąć począł ku drzwiom balkonu.Nie szło to łatwo, gdyżPług był wielkim mężczyzną, a Wacek niski, szczupły.- Bardzo boli - wycedził przez zaciśnięte zęby Pług.Wówczas dopiero Wacekspostrzegł, iż ciągnie za ramię, które jest całe we krwi.Chwycił rannego inaczej.Znalezli sięwreszcie obydwaj w pokoju.- Sanitariuszka! Sanitariuszka!Gdy Wacek chciał biec do doktora Maksa, Pług powstrzymał go skinieniem ręki.Byłbardzo blady i jawnie walczył z ogarniającym go omdleniem.- Proszę natychmiast zawiadomić Jeremiego, że ma objąć dowództwo batalionu.Niewiele przed południem wpadła do grobowca, stanowiącego miejsce postojuJeremiego, Jasia.Na twarzy jej widniało wzburzenie.Jeremi odruchowo wciągnął głębiejpowietrze w płuca.- Jeremi, Pług ranny!Jeremi powoli zbliża się do łączniczki i wymawia jedno tylko słowo, które muprzeszło przez gardło:- Szczegóły.- To było na stanowisku Wacka, w Domu Starców.Na balkonie.Pług był tam nainspekcji.Ma ciężko uszkodzone ramię.Wzięli go do szpitala.Był przytomny.Rozkazał,abyś objął dowództwo batalionu, i Radosław to zatwierdził, bo gdy przyszłam, był przy nimRadosław.Jeremi, co będzie z nami?gwałtowne bicie pulsów na skroni.Pług ranny.Batalion bez Pługa.Jak to może być, abybatalion był bez Pługa?- I wiesz, Jeremi, jeszcze jedna bardzo przykra wiadomość.Zginęła Anna, łączniczkaRafała, pamiętasz? Córka Melchiora Wańkowicza.Dopiero po dłuższej chwili odzywa się Jeremi do Jasi:- Sprowadz tu na godzinę dwunastą dowódców kompanii.Narady z Rafałem, Kopciem i Jurkiem Lotem nad sytuacją bojową odcinkazajmowanego przez batalion oraz nad wytycznymi na dzień jutrzejszy trwały około godziny.W planowaniu brali także pod uwagę przebijanie się przez %7łoliborz do PuszczyKampinoskiej.Wiedzieli bowiem od Pługa, że Radosław zwrócił się już w tej sprawie doKomendy Głównej.Rafał zatrzymał się jeszcze chwilę po odprawie.Był strapiony bardziejniż kiedykolwiek.- Pług jak Pług - odezwał się do Jeremiego, gdy zostali sami - wyjdzieprawdopodobnie z tej rany, ale Wańkowiczówna? Przyrzekłem matce czuwać nad nią.Gdybiegła ostatni raz z rozkazem, wykonywała moje polecenie.Nie dokończył zdania i nie pożegnawszy się z Jeremim ruszył ku wyjściu.Jeremi nie miał czasu na przeżywanie bólu Rafała ani na myślenie o Pługu.Jużwychodzili ludzie, nie mogący się doczekać chwili, gdy w grobowcu Jeremiego nie będziedowódców kompanii.Wnet jednak przybiegła wystraszona łączniczka pierwszej kompanii iJeremi rzucił się ku barykadzie przy %7łytniej.Barykada została utrzymana.Jeremi osobiście zorganizował i poprowadziłprzeciwnatarcie.Przeciwnatarcie to wsparł ogień zdobycznej Pantery [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Słyszeli ztamtej strony krzyki i jęki.Głosy mordowanych były tym nieznośniejsze, że wśród rannychznajdował się tam Cyklon, jeden z najbardziej bojowych ludzi drugiej kompanii.Kompaniąnie dowodzi już zresztą Mirski - został ranny.Dowództwo objął z lekka ociężały Kopeć.Wśród zieleni krzaków widać niekiedy, jak sadzi od stanowiska do stanowiska w swychwysokich butach, z ciągle pochyloną głową, z rozpiętym kołnierzem panterki i z natężonymskupieniem na okrągłej, śniadej twarzy.Teraz spostrzegł Pługa.Pędzi ku niemu.- Panie kapitanie, proszę nie stać! Proszę się położyć!Pług jednak stoi dalej, oparty o filar bramy.Stoi w gwizdzie kul, wśród pękających tui ówdzie pocisków granatnika, uważnie wpatrując się w teren.Jest zaczerwieniony, spocony -rzadko u niego występująca oznaka napięcia wewnętrznego.Kopeć stanął przy Dyrektorze,oparłszy się plecami o drugą stronę filaru.- Panie Kopeć - mówi Pług - proszę polecić drużynie Garbatego, aby zajęłastanowisko bardziej na lewo, o, za tamtym pasmem krzaków - i ręka Pługa wskazujeleszczynowym prętem upatrzone miejsce.- Ma pan jakie kłopoty?- Panie kapitanie, tamta przebiegająca o dwieście kroków przed nami grupka tonieprzyjaciel.Nie wolno nam tu stać.- No, jeśli pan każe.I Pług szybkim krokiem oddala się w kierunku %7łytniej.Była godzina dziesiąta, gdy zjawił się na stanowisku Wacka w jednym z DomówStarców.Od paru dni gospodarowali tu już wyłącznie powstańcy.- Co słychać u pana na odcinku?Gdy Wacek wprowadzał dowódcę batalionu w sytuację, wyszli na długi balkonpierwszego piętra.Okna balkonu miały tylko resztki szyb, a cały mur od strony ulicypołupany był pociskami.Teraz też, gdy patrzyli na ogromne kłęby dymów pożarowychunoszące się nad %7łytnią, Lesznem i Wolską, w mur przy balkonie raz po raz coś uderzało.Wacek od wczoraj nie wychodził na ten balkon i chętnie zniknąłby stąd jaknajszybciej.Ale Pług stał tu obojętny na pociski.Musiał stać i Wacek.- A gdzie ma pan łączność z lewym sąsiadem?Wiązka strzałów karabinu maszynowego uderzyła z kierunku Karolkowej nad ichgłowami.Z sufitu za nimi posypał się tynk.- Więc jak jest z tą łącznością na lewym skrzydle?Długa seria pocisków zadzwięczała o spód balkonu i o podłogę.Teraz dopiero Pługspojrzał uważnie w stronę Karolkowej i klęknął.Wacek klęknął również.Niestety, za długostali w tym miejscu.Następna wiązka kul dosięgła Pługa.Upadł.- Jestem ranny.Na twarzy skurcz bólu i zdumienie.Wacek chwycił Pługa i ciągnąć począł ku drzwiom balkonu.Nie szło to łatwo, gdyżPług był wielkim mężczyzną, a Wacek niski, szczupły.- Bardzo boli - wycedził przez zaciśnięte zęby Pług.Wówczas dopiero Wacekspostrzegł, iż ciągnie za ramię, które jest całe we krwi.Chwycił rannego inaczej.Znalezli sięwreszcie obydwaj w pokoju.- Sanitariuszka! Sanitariuszka!Gdy Wacek chciał biec do doktora Maksa, Pług powstrzymał go skinieniem ręki.Byłbardzo blady i jawnie walczył z ogarniającym go omdleniem.- Proszę natychmiast zawiadomić Jeremiego, że ma objąć dowództwo batalionu.Niewiele przed południem wpadła do grobowca, stanowiącego miejsce postojuJeremiego, Jasia.Na twarzy jej widniało wzburzenie.Jeremi odruchowo wciągnął głębiejpowietrze w płuca.- Jeremi, Pług ranny!Jeremi powoli zbliża się do łączniczki i wymawia jedno tylko słowo, które muprzeszło przez gardło:- Szczegóły.- To było na stanowisku Wacka, w Domu Starców.Na balkonie.Pług był tam nainspekcji.Ma ciężko uszkodzone ramię.Wzięli go do szpitala.Był przytomny.Rozkazał,abyś objął dowództwo batalionu, i Radosław to zatwierdził, bo gdy przyszłam, był przy nimRadosław.Jeremi, co będzie z nami?gwałtowne bicie pulsów na skroni.Pług ranny.Batalion bez Pługa.Jak to może być, abybatalion był bez Pługa?- I wiesz, Jeremi, jeszcze jedna bardzo przykra wiadomość.Zginęła Anna, łączniczkaRafała, pamiętasz? Córka Melchiora Wańkowicza.Dopiero po dłuższej chwili odzywa się Jeremi do Jasi:- Sprowadz tu na godzinę dwunastą dowódców kompanii.Narady z Rafałem, Kopciem i Jurkiem Lotem nad sytuacją bojową odcinkazajmowanego przez batalion oraz nad wytycznymi na dzień jutrzejszy trwały około godziny.W planowaniu brali także pod uwagę przebijanie się przez %7łoliborz do PuszczyKampinoskiej.Wiedzieli bowiem od Pługa, że Radosław zwrócił się już w tej sprawie doKomendy Głównej.Rafał zatrzymał się jeszcze chwilę po odprawie.Był strapiony bardziejniż kiedykolwiek.- Pług jak Pług - odezwał się do Jeremiego, gdy zostali sami - wyjdzieprawdopodobnie z tej rany, ale Wańkowiczówna? Przyrzekłem matce czuwać nad nią.Gdybiegła ostatni raz z rozkazem, wykonywała moje polecenie.Nie dokończył zdania i nie pożegnawszy się z Jeremim ruszył ku wyjściu.Jeremi nie miał czasu na przeżywanie bólu Rafała ani na myślenie o Pługu.Jużwychodzili ludzie, nie mogący się doczekać chwili, gdy w grobowcu Jeremiego nie będziedowódców kompanii.Wnet jednak przybiegła wystraszona łączniczka pierwszej kompanii iJeremi rzucił się ku barykadzie przy %7łytniej.Barykada została utrzymana.Jeremi osobiście zorganizował i poprowadziłprzeciwnatarcie.Przeciwnatarcie to wsparł ogień zdobycznej Pantery [ Pobierz całość w formacie PDF ]