[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I oddaÅ‚eÅ› list króla? Do rÄ…k wÅ‚asnych. PrzeczytaÅ‚? Natychmiast, DaÅ‚ odpowiedz? Nawet dwie: ustnÄ… i na piÅ›mie.Wobec tej drugiej pierwsza byÅ‚a zbytecznÄ…. Masz jÄ…? Oto jest. Znasz jej treść? Odmowa. Stanowcza? NajzupeÅ‚niej. Czy wie, że od tej chwili bÄ™dziemy go traktowali jak wroga? PowiedziaÅ‚em mu to. A on co na to? Nic.WzruszyÅ‚ ramionami. Jak myÅ›lisz.Jakie ma zamiary? Nietrudno zgadnąć. Czyżby chciaÅ‚ zachować wÅ‚adzÄ™ dla siebie? Na to wyglÄ…da. WÅ‚adzÄ™, ale nie tron? Dlaczego by nie? Nie odważy siÄ™ ogÅ‚osić królem! Nie wiem, czy siÄ™ ogÅ‚osi królem; jednak czymÅ› siÄ™ ogÅ‚osi. Szczęśliwy żoÅ‚nierz. Mój drogi.Lepiej dziÅ› być synem swych czynów, niż synowcem króla.MÅ‚ody czÅ‚owiek zamyÅ›liÅ‚ siÄ™, po czym rzekÅ‚: DoniosÄ™ o tym wszystkim Cadoudalowi. Dodaj, że pierwszy konsul wyrzekÅ‚ te sÅ‚owa: WandeÄ™ mam w swych rÄ™kach i jeÅ›lizechcÄ™ za trzy miesiÄ…ce nie bÄ™dzie siÄ™ tam tlić nawet lont. Dobrze wiedzieć. Niechaj wie o tym Cadoudal, a sam zużytkuj tÄ™ wiadomość.W tej chwili muzyka siÄ™ urwaÅ‚a; gwar ustaÅ‚ i zapanowaÅ‚a wielka cisza.A wÅ›ród tej ciszypadÅ‚y cztery nazwiska: Morgana, de Montbara, Adlera i d'Assasa. Przepraszam rzekÅ‚ Morgan do towarzysza pewnie szykuje siÄ™ jakaÅ› wyprawa.MuszÄ™siÄ™ pożegnać.Pozwól mi jednak przed rozstaniem obejrzeć twÄ… kamizelkÄ™ i spodnie, októrych dużo sÅ‚yszaÅ‚em.Chyba mi darujesz tÄ™ ciekawość. Cóż znowu! Bardzo chÄ™tnie.104Skóra niedzwiedziaI mÅ‚ody Wandejczyk poÅ›piesznie siÄ™gnÄ…Å‚ po kandelabry, palÄ…ce siÄ™ na kominku.Kamizelka i spodnie byÅ‚y, zdawaÅ‚o siÄ™, z jednakowego materiaÅ‚u.Ale najwiÄ™kszy znawcanie mógÅ‚by powiedzieć z jakiego.Spodnie byÅ‚y zwykÅ‚ymi obcisÅ‚ymi spodniami i niczym siÄ™ nie wyróżniaÅ‚y, chyba tylkotym, że byÅ‚y bez szwów i doskonale przylegaÅ‚y do ciaÅ‚a.Kamizelka natomiast przykuwaÅ‚a uwagÄ™ z dwóch powodów: byÅ‚a przebita trzema kulami,dziury po nich nie zostaÅ‚y zaszyte, lecz obramowane karminem, który robiÅ‚ wrażenie krwi.Poza tym na lewej stronie namalowane byÅ‚o krwawiÄ…ce serce znak, po którym rozpoznawalisiÄ™ Wandejczycy.Morgan przyjrzaÅ‚ siÄ™ uważnie, ale nic poza tym nie spostrzegÅ‚. ZpieszÄ™ siÄ™ bardzo; chciaÅ‚bym jednak wiedzieć, z jakiej tkaniny jest twoje ubranie. Kochany Morganie odparÅ‚ Wandejczyk sÅ‚yszaÅ‚eÅ› pewnie, że niebiescy schwytalimojego brata w okolicach Bressuire i rozstrzelali? Tak, wiem o tym. Niebiescy cofali siÄ™, wiÄ™c porzucili jego ciaÅ‚o pod pÅ‚otem.MyÅ›my nastÄ™powali im napiÄ™ty.Otóż znalazÅ‚em ciaÅ‚o brata jeszcze ciepÅ‚e.W jednÄ… z ran miaÅ‚ wetkniÄ™tÄ… gaÅ‚Ä…zkÄ™ z takimnapisem: Rozstrzelany jako zbój, przeze mnie, Klaudiusza Flageolota, kaprala 3 batalionuparyskiego.Otóż zdjÄ…Å‚em skórÄ™ z piersi brata, tÄ™ skórÄ™ przebitÄ… trzema kulami, którapowinna mi nieustannie przypominać o zemÅ›cie, i z niej zrobiÅ‚em sobie kamizelkÄ™ bojowÄ…. Tak?. powiedziaÅ‚ Morgan z pewnym zdziwieniem w gÅ‚osie, które jednak miaÅ‚o wsobie coÅ› z trwogi. Kamizelka ze skóry brata.A spodnie? O! Te sÄ… ze skóry obywatela Klaudiusza Flageolota, kaprala 3 batalionu paryskiego.W tej chwili rozlegÅ‚ siÄ™ po raz drugi ten sam gÅ‚os i w tym samym porzÄ…dku wywoÅ‚aÅ‚Morgana, Montbara, Adlera i d'Assasa.Morgan wybiegÅ‚ z gabinetu, przebiegÅ‚ przez salÄ™ taÅ„ców i wpadÅ‚ do maÅ‚ego saloniku podrugiej stronie szatni.Montbar, Adler i d'Assas, już na niego czekali.ByÅ‚ z nimi mÅ‚ody czÅ‚owiek w kostiumie kuriera rzÄ…dowego.Zielony kostium wyszywanybyÅ‚ zÅ‚otem.Obuwie miaÅ‚ zakurzone.Na plecach torbÄ™ do depesz.Na stole leżaÅ‚a mapa Cassiniego, na której można byÅ‚o dojrzeć najmniejsze nierównoÅ›cigruntu.105D'Assas liczyÅ‚ sobie okoÅ‚o 35 lat; wÅ‚osy miaÅ‚ szpakowate, lecz brwi i wÄ…sy czarne, jakheban.ByÅ‚ eks-kapitanem dragonów; doskonale zbudowany.Jego muskulatura zdradzaÅ‚a siÅ‚Ä™,a wyraz twarzy upór.Postać szlachetna, obejÅ›cie wykwintne.ByÅ‚ mocno wyperfumowany.Montbara i Adlera, których imion wÅ‚aÅ›ciwie nie znano, towarzysze Jehudy nazywalinierozdzielnymi.Wyobrazmy sobie Orestesa i Pyladesa w dwudziestym drugim roku życia.Jeden wesoÅ‚y, rozmowny, drugi smutny, milczÄ…cy i rozmarzony.Dzielili miÄ™dzy sobÄ…niebezpieczeÅ„stwa, pieniÄ…dze i kochanki.Każdy z nich w niebezpieczeÅ„stwie zapominaÅ‚ osobie, myÅ›lÄ…c o drugim, jak mÅ‚odzi Spartanie ze Å›wiÄ™tego oddziaÅ‚u.Takimi byli Montbar iAdler.Wezwano ich, jak przewidywaÅ‚ Morgan, w sprawach stowarzyszenia.Morgan podszedÅ‚ wprost do faÅ‚szywego kuriera i uÅ›cisnÄ…Å‚ mu dÅ‚oÅ„. Kochany przyjacielu! rzekÅ‚ ten. Dobrze żyjecie tu, w Paryżu! PrzechodzÄ…c, rzuciÅ‚emtylko okiem na salÄ™ balowÄ…, jak przystaÅ‚o na skromnego kuriera, niosÄ…cego depesze generaÅ‚aMasseny do obywatela pierwszego konsula, ale zdaje mi siÄ™, że macie Å‚adny wybór ofiar.Lecz drodzy przyjaciele, musicie na razie dać sobie z tym spokój.To niemiÅ‚e, rozpaczliwe,ale dom Jehudy przede wszystkim. Kochany Hastier odparÅ‚ Morgan. Cicho! Bez nazwisk, jeÅ›li Å‚aska, panowie.Rodzina Hastierów to uczciwa rodzina zLugdunu, prowadzÄ…ca z ojca na syna handel na placu Terreaux.Gdyby dowiedziaÅ‚a siÄ™, że jejspadkobierca jest kurierem i biega po drogach z torbÄ… rzÄ…dowÄ… na plecach, uznaÅ‚aby to zahaÅ„bÄ™.Nazywajcie mnie Lecoq, nigdy Hastier.Nie znam żadnego Hastiera.A wy, panowie ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej, zwracajÄ…c siÄ™ do Montbara, Adlera i d'Assasa czy go znacie? Nie odparli wszyscy trzej. Przepraszamy za Morgana. Kochany Lecoq powtórzyÅ‚ Morgan. To co innego.Na to imiÄ™ odpowiadam.Cóż chciaÅ‚eÅ› mi powiedzieć? %7Å‚e domyÅ›lamy siÄ™, dlaczego jesteÅ› w tym stroju i po co ta mapa. Otóż chodzi po prostu o resztki skarbu niedzwiedzi w Bernie, które z rozkazu generaÅ‚aMasseny generaÅ‚ Lecourbe wysÅ‚aÅ‚ pierwszemu konsulowi.JakieÅ› sto tysiÄ™cy franków, którychnie chcÄ… przewozić przez JurÄ™ z powodu partyzantów pana Teysonneta i które wysÅ‚ano doGenewy, Bourgu, Mâçon, Dijon i Troyes.Ta droga, jak siÄ™ przekonajÄ… niebawem, także niejest bezpieczna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. I oddaÅ‚eÅ› list króla? Do rÄ…k wÅ‚asnych. PrzeczytaÅ‚? Natychmiast, DaÅ‚ odpowiedz? Nawet dwie: ustnÄ… i na piÅ›mie.Wobec tej drugiej pierwsza byÅ‚a zbytecznÄ…. Masz jÄ…? Oto jest. Znasz jej treść? Odmowa. Stanowcza? NajzupeÅ‚niej. Czy wie, że od tej chwili bÄ™dziemy go traktowali jak wroga? PowiedziaÅ‚em mu to. A on co na to? Nic.WzruszyÅ‚ ramionami. Jak myÅ›lisz.Jakie ma zamiary? Nietrudno zgadnąć. Czyżby chciaÅ‚ zachować wÅ‚adzÄ™ dla siebie? Na to wyglÄ…da. WÅ‚adzÄ™, ale nie tron? Dlaczego by nie? Nie odważy siÄ™ ogÅ‚osić królem! Nie wiem, czy siÄ™ ogÅ‚osi królem; jednak czymÅ› siÄ™ ogÅ‚osi. Szczęśliwy żoÅ‚nierz. Mój drogi.Lepiej dziÅ› być synem swych czynów, niż synowcem króla.MÅ‚ody czÅ‚owiek zamyÅ›liÅ‚ siÄ™, po czym rzekÅ‚: DoniosÄ™ o tym wszystkim Cadoudalowi. Dodaj, że pierwszy konsul wyrzekÅ‚ te sÅ‚owa: WandeÄ™ mam w swych rÄ™kach i jeÅ›lizechcÄ™ za trzy miesiÄ…ce nie bÄ™dzie siÄ™ tam tlić nawet lont. Dobrze wiedzieć. Niechaj wie o tym Cadoudal, a sam zużytkuj tÄ™ wiadomość.W tej chwili muzyka siÄ™ urwaÅ‚a; gwar ustaÅ‚ i zapanowaÅ‚a wielka cisza.A wÅ›ród tej ciszypadÅ‚y cztery nazwiska: Morgana, de Montbara, Adlera i d'Assasa. Przepraszam rzekÅ‚ Morgan do towarzysza pewnie szykuje siÄ™ jakaÅ› wyprawa.MuszÄ™siÄ™ pożegnać.Pozwól mi jednak przed rozstaniem obejrzeć twÄ… kamizelkÄ™ i spodnie, októrych dużo sÅ‚yszaÅ‚em.Chyba mi darujesz tÄ™ ciekawość. Cóż znowu! Bardzo chÄ™tnie.104Skóra niedzwiedziaI mÅ‚ody Wandejczyk poÅ›piesznie siÄ™gnÄ…Å‚ po kandelabry, palÄ…ce siÄ™ na kominku.Kamizelka i spodnie byÅ‚y, zdawaÅ‚o siÄ™, z jednakowego materiaÅ‚u.Ale najwiÄ™kszy znawcanie mógÅ‚by powiedzieć z jakiego.Spodnie byÅ‚y zwykÅ‚ymi obcisÅ‚ymi spodniami i niczym siÄ™ nie wyróżniaÅ‚y, chyba tylkotym, że byÅ‚y bez szwów i doskonale przylegaÅ‚y do ciaÅ‚a.Kamizelka natomiast przykuwaÅ‚a uwagÄ™ z dwóch powodów: byÅ‚a przebita trzema kulami,dziury po nich nie zostaÅ‚y zaszyte, lecz obramowane karminem, który robiÅ‚ wrażenie krwi.Poza tym na lewej stronie namalowane byÅ‚o krwawiÄ…ce serce znak, po którym rozpoznawalisiÄ™ Wandejczycy.Morgan przyjrzaÅ‚ siÄ™ uważnie, ale nic poza tym nie spostrzegÅ‚. ZpieszÄ™ siÄ™ bardzo; chciaÅ‚bym jednak wiedzieć, z jakiej tkaniny jest twoje ubranie. Kochany Morganie odparÅ‚ Wandejczyk sÅ‚yszaÅ‚eÅ› pewnie, że niebiescy schwytalimojego brata w okolicach Bressuire i rozstrzelali? Tak, wiem o tym. Niebiescy cofali siÄ™, wiÄ™c porzucili jego ciaÅ‚o pod pÅ‚otem.MyÅ›my nastÄ™powali im napiÄ™ty.Otóż znalazÅ‚em ciaÅ‚o brata jeszcze ciepÅ‚e.W jednÄ… z ran miaÅ‚ wetkniÄ™tÄ… gaÅ‚Ä…zkÄ™ z takimnapisem: Rozstrzelany jako zbój, przeze mnie, Klaudiusza Flageolota, kaprala 3 batalionuparyskiego.Otóż zdjÄ…Å‚em skórÄ™ z piersi brata, tÄ™ skórÄ™ przebitÄ… trzema kulami, którapowinna mi nieustannie przypominać o zemÅ›cie, i z niej zrobiÅ‚em sobie kamizelkÄ™ bojowÄ…. Tak?. powiedziaÅ‚ Morgan z pewnym zdziwieniem w gÅ‚osie, które jednak miaÅ‚o wsobie coÅ› z trwogi. Kamizelka ze skóry brata.A spodnie? O! Te sÄ… ze skóry obywatela Klaudiusza Flageolota, kaprala 3 batalionu paryskiego.W tej chwili rozlegÅ‚ siÄ™ po raz drugi ten sam gÅ‚os i w tym samym porzÄ…dku wywoÅ‚aÅ‚Morgana, Montbara, Adlera i d'Assasa.Morgan wybiegÅ‚ z gabinetu, przebiegÅ‚ przez salÄ™ taÅ„ców i wpadÅ‚ do maÅ‚ego saloniku podrugiej stronie szatni.Montbar, Adler i d'Assas, już na niego czekali.ByÅ‚ z nimi mÅ‚ody czÅ‚owiek w kostiumie kuriera rzÄ…dowego.Zielony kostium wyszywanybyÅ‚ zÅ‚otem.Obuwie miaÅ‚ zakurzone.Na plecach torbÄ™ do depesz.Na stole leżaÅ‚a mapa Cassiniego, na której można byÅ‚o dojrzeć najmniejsze nierównoÅ›cigruntu.105D'Assas liczyÅ‚ sobie okoÅ‚o 35 lat; wÅ‚osy miaÅ‚ szpakowate, lecz brwi i wÄ…sy czarne, jakheban.ByÅ‚ eks-kapitanem dragonów; doskonale zbudowany.Jego muskulatura zdradzaÅ‚a siÅ‚Ä™,a wyraz twarzy upór.Postać szlachetna, obejÅ›cie wykwintne.ByÅ‚ mocno wyperfumowany.Montbara i Adlera, których imion wÅ‚aÅ›ciwie nie znano, towarzysze Jehudy nazywalinierozdzielnymi.Wyobrazmy sobie Orestesa i Pyladesa w dwudziestym drugim roku życia.Jeden wesoÅ‚y, rozmowny, drugi smutny, milczÄ…cy i rozmarzony.Dzielili miÄ™dzy sobÄ…niebezpieczeÅ„stwa, pieniÄ…dze i kochanki.Każdy z nich w niebezpieczeÅ„stwie zapominaÅ‚ osobie, myÅ›lÄ…c o drugim, jak mÅ‚odzi Spartanie ze Å›wiÄ™tego oddziaÅ‚u.Takimi byli Montbar iAdler.Wezwano ich, jak przewidywaÅ‚ Morgan, w sprawach stowarzyszenia.Morgan podszedÅ‚ wprost do faÅ‚szywego kuriera i uÅ›cisnÄ…Å‚ mu dÅ‚oÅ„. Kochany przyjacielu! rzekÅ‚ ten. Dobrze żyjecie tu, w Paryżu! PrzechodzÄ…c, rzuciÅ‚emtylko okiem na salÄ™ balowÄ…, jak przystaÅ‚o na skromnego kuriera, niosÄ…cego depesze generaÅ‚aMasseny do obywatela pierwszego konsula, ale zdaje mi siÄ™, że macie Å‚adny wybór ofiar.Lecz drodzy przyjaciele, musicie na razie dać sobie z tym spokój.To niemiÅ‚e, rozpaczliwe,ale dom Jehudy przede wszystkim. Kochany Hastier odparÅ‚ Morgan. Cicho! Bez nazwisk, jeÅ›li Å‚aska, panowie.Rodzina Hastierów to uczciwa rodzina zLugdunu, prowadzÄ…ca z ojca na syna handel na placu Terreaux.Gdyby dowiedziaÅ‚a siÄ™, że jejspadkobierca jest kurierem i biega po drogach z torbÄ… rzÄ…dowÄ… na plecach, uznaÅ‚aby to zahaÅ„bÄ™.Nazywajcie mnie Lecoq, nigdy Hastier.Nie znam żadnego Hastiera.A wy, panowie ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej, zwracajÄ…c siÄ™ do Montbara, Adlera i d'Assasa czy go znacie? Nie odparli wszyscy trzej. Przepraszamy za Morgana. Kochany Lecoq powtórzyÅ‚ Morgan. To co innego.Na to imiÄ™ odpowiadam.Cóż chciaÅ‚eÅ› mi powiedzieć? %7Å‚e domyÅ›lamy siÄ™, dlaczego jesteÅ› w tym stroju i po co ta mapa. Otóż chodzi po prostu o resztki skarbu niedzwiedzi w Bernie, które z rozkazu generaÅ‚aMasseny generaÅ‚ Lecourbe wysÅ‚aÅ‚ pierwszemu konsulowi.JakieÅ› sto tysiÄ™cy franków, którychnie chcÄ… przewozić przez JurÄ™ z powodu partyzantów pana Teysonneta i które wysÅ‚ano doGenewy, Bourgu, Mâçon, Dijon i Troyes.Ta droga, jak siÄ™ przekonajÄ… niebawem, także niejest bezpieczna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]