[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałem:Zaczekajcie, Anno Nikołajewna.Będę jeszcze próbował.Być może nie będziesz musiaławyjechać.Napisałem do ludowego komisariatu i przedstawiłem ten wypadek jako szczególny.Po trzechtygodniach nadeszło polecenie z Moskwy, że ma odbywać swą praktykę u nas.Wręczyłem jejdokument, nie powiedziała słowa, ale z uścisku ręki, którym mi podziękowała, czułem, że była bardzoszczęśliwa.Dla młodego inżyniera o ambicjach naukowych praca u nas zapowiadała się bardzoowocnie.Anna Nikołajewna wysunęła się na czoło naszych młodych aspirantek.Nie lękała się żadnej pracy.Chociaż nie należała ani do partii, ani do Komsomołu, spełniała z przykładną sumiennością nie tylkoswe obowiązki techniczne, ale także i społeczne.Kiedyś, celem dokształcenia technicznego najlepszychrobotników, trzeba było znalezć inżyniera do wygłoszenia dla nich wykładów.Anna Nikołajewnaobjęła to zadanie i świetnie je wykonała.Towarzysze robotnicy byli bardzo zobowiązani swej młodej iinteligentnej nauczycielce.Pewnego dnia przyszła do mnie i powiedziała: Aleksandrze Siemionowiczu, płacą mi za pracę na kursie dokształcającym dwa ruble za godzinę.Zdaje mi się, że to za mało.Było to rzeczywiście haniebne wynagrodzenie.Nie wiedziałem o tym do tej pory.Nie była to pracaokreślona normami i do chwili obecnej nie wiem, kto właściwie ustalił tę niską stawkę.Zapytałem: Jak wam się zdaje, ile by się należało? Zdaje mi się, że powinnam zarabiać pięć rubli za godzinę. Zgadzam się.Przekażcie tę decyzję głównemu księgowemu.Ureguluje on sprawę i to z mocąwsteczną.Podobał mi się spokojny i stanowczy ton, którym prosiła o podwyżkę płacy.Wiedziała, co było jejobowiązkiem, i wiedziała, co jej przysługiwało.Bardzo często brała na siebie prace bez żadnegowynagrodzenia.Nie chciała korzystać z żadnych przywilejów materialnych bez odpowiedniejrzeczywistej pracy.Lecz z drugiej strony za dobrze wykonaną pracę domagała się odpowiedniegowynagrodzenia bez ceregieli i bez fałszywego wstydu.Wielka czystka Aleksander Weissberg-CybulskiMyślałem o tym wszystkim, gdy patrzyłem teraz, jak wypełzała z wnętrza skrubera.Ci młodziludzie są najlepszym okazem społeczeństwa sowieckiego.Bardzo rzadko biorą udział w dyskusjachpolitycznych, lecz są całkowicie oddani sprawie budownictwa socjalistycznego.Oddają swą inteligencjęi swój trud na służbę wielkiej postępowej idei i są przy tym szczęśliwi, aczkolwiek żyją biedniej, odcięciod różnych zdobyczy cywilizacji, z jakich korzysta młodzież na Zachodzie.Czy nie będzie mi bardzobrak ludzi tego rodzaju, jeśli teraz opuszczę kraj na zawsze? Czy ich jeszcze kiedyś zobaczę? Czyjeszcze kiedyś powrócę?Zacząłem na nowo obchodzić instalacje.Towarzyszyła mi Anna Nikołajewna. Aleksandrze Siemionowiczu, jak myślicie, kiedy będziemy gotowi? Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to myślę, że za dwa do trzech miesięcy. Czy cieszycie się bardzo na chwilę rozruchu, Aleksandrze Siemionowiczu? A wy, Anno Nikołajewna? Przyznaję chętnie, że cieszę się bardzo, chociaż mało się do tego przyczyniłam.Ale radość mnieogarnia na myśl o nowej pracy, która się wtedy zacznie. Czy sądzicie, że praca u nas będzie piękniejsza niż gdzie indziej? Nigdzie nie mogę jej sobie wyobrazić piękniejszej niż tutaj.Moi przyjaciele przyjeżdżają czasami zZagłębia Donieckiego do Charkowa i opowiadają.Nie są niezadowoleni z pracy.Ale w rok porozruchu nowego kombinatu, gdy już wszystko idzie jak w zegarku, robota staje się monotonna.Wciążrobić te same analizy i tylko czuwać nad procesem produkcji, to nie dla mnie.Tutaj są perspektywy, żesię człowiek wciąż czegoś nowego będzie dowiadywał i że sam będzie eksperymentował.Takżewspółpraca jest u nas bardziej harmonijna niż gdzie indziej.Mniej intryg. Tak sądzicie, Anno Nikołajewna? Sami przecież wiecie, Aleksandrze Siemionowiczu.W napięciu czekam, czy instalacja, będziefunkcjonowała.Przede wszystkim cieszę się tym, że gdy już będzie gotowa, przychodzić będą do nasnajlepsi ludzie.Czy będziemy zapraszali także uczonych zagranicznych, AleksandrzeSiemionowiczu? Nie sądzę, by którzykolwiek cudzoziemcy jeszcze do nas przyjeżdżali.Nie pora na to. Ależ dlaczego? Mają oni przecież o wiele więcej doświadczenia niż my.A jeśli są tacy, którzyuczciwie chcą z nami pracować? Nie będzie się już zapraszało żadnych uczonych z zagranicy do Związku Sowieckiego.W każdymbądz razie ja osobiście nie będę już mógł inicjować takich zaproszeń. A czemuż to nie, Aleksandrze Siemionowiczu? Mówicie dziś tak dziwnie. Anno Nikołajewna, powiem wam coś, jeśli mi przyrzekniecie, że zachowacie to dla siebie.Niebędzie już mnie przy wykończeniu i rozruchu stacji. A to czemu? Czy chcecie nas opuścić? Niezupełnie, Anno Nikołajewna.Odkomenderowują mnie.Do innej pracy. Ależ to nie do pomyślenia, Aleksandrze Siemionowiczu, abyście opuścili przed ukończeniembudowę, którą w ciągu trzech lat przeprowadziliście przez największe trudności. Nie mam wyboru. Aleksandrze Siemionowiczu, nie wiem, co wami powoduje i z jakich przyczyn kierownictwo wasWielka czystka Aleksander Weissberg-Cybulskiodwołuje.Uważam jednak, że wasze odejście teraz byłoby nienaturalne.Nasi ludzie dlategoprzywiązują tyle nadziei do stacji, że ufają waszej energii.Znam tu robotników, równie dobrze jaktechników i inżynierów.Wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Aadnie, że mi to mówicie, Anno Nikołajewna.Ale na moją decyzję wpłynąć to nie może.Ani teżna decyzję moich przełożonych.Mam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś powrócę i zobaczę wtedy, co w tymczasie stworzyliście.Przystąpiła do mnie i podała mi rękę. Aleksandrze Siemionowiczu, nie wiem, co powoduje waszą decyzję, czuję jednak, że coś nie jestw porządku, jeśli musicie od nas odejść.Jesteśmy tu zbyt mali, by móc mieć wpływ na te rzeczy.Dziękuję wam za to, żeście mi swego czasu pomogli. Bądzcie zdrowa, Anno Nikołajewna.Najwidoczniej zdawała sobie sprawę, jak się rzeczy ze mną mają, i szukała ostrożnego sposobuokazania mi swego współczucia.Opuściłem stację i przeszedłem do budynku administracyjnego.Po drodze spotkałem Komarowa,który mnie zawiadomił, że dziś po pracy odbędzie się posiedzenie członków związku zawodowego.Odmówiłem przyjścia.W biurze moim czekał ogrodnik.Przyniósł ze sobą plany zieleńców na całymobszarze budowy.Dla zaopatrzenia obszaru zakładów pracy i osiedla mieszkaniowego w cienistedrogi miało się przeflancować z pobliskiego lasku trzy- lub czteroletnie drzewka.Jako ogrodzeniecałego terenu przewidziałem zamiast obowiązujących obrzydliwych murów ceglanych zieloneżywopłoty, wysokości człowieka, kryjące drut kolczasty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Powiedziałem:Zaczekajcie, Anno Nikołajewna.Będę jeszcze próbował.Być może nie będziesz musiaławyjechać.Napisałem do ludowego komisariatu i przedstawiłem ten wypadek jako szczególny.Po trzechtygodniach nadeszło polecenie z Moskwy, że ma odbywać swą praktykę u nas.Wręczyłem jejdokument, nie powiedziała słowa, ale z uścisku ręki, którym mi podziękowała, czułem, że była bardzoszczęśliwa.Dla młodego inżyniera o ambicjach naukowych praca u nas zapowiadała się bardzoowocnie.Anna Nikołajewna wysunęła się na czoło naszych młodych aspirantek.Nie lękała się żadnej pracy.Chociaż nie należała ani do partii, ani do Komsomołu, spełniała z przykładną sumiennością nie tylkoswe obowiązki techniczne, ale także i społeczne.Kiedyś, celem dokształcenia technicznego najlepszychrobotników, trzeba było znalezć inżyniera do wygłoszenia dla nich wykładów.Anna Nikołajewnaobjęła to zadanie i świetnie je wykonała.Towarzysze robotnicy byli bardzo zobowiązani swej młodej iinteligentnej nauczycielce.Pewnego dnia przyszła do mnie i powiedziała: Aleksandrze Siemionowiczu, płacą mi za pracę na kursie dokształcającym dwa ruble za godzinę.Zdaje mi się, że to za mało.Było to rzeczywiście haniebne wynagrodzenie.Nie wiedziałem o tym do tej pory.Nie była to pracaokreślona normami i do chwili obecnej nie wiem, kto właściwie ustalił tę niską stawkę.Zapytałem: Jak wam się zdaje, ile by się należało? Zdaje mi się, że powinnam zarabiać pięć rubli za godzinę. Zgadzam się.Przekażcie tę decyzję głównemu księgowemu.Ureguluje on sprawę i to z mocąwsteczną.Podobał mi się spokojny i stanowczy ton, którym prosiła o podwyżkę płacy.Wiedziała, co było jejobowiązkiem, i wiedziała, co jej przysługiwało.Bardzo często brała na siebie prace bez żadnegowynagrodzenia.Nie chciała korzystać z żadnych przywilejów materialnych bez odpowiedniejrzeczywistej pracy.Lecz z drugiej strony za dobrze wykonaną pracę domagała się odpowiedniegowynagrodzenia bez ceregieli i bez fałszywego wstydu.Wielka czystka Aleksander Weissberg-CybulskiMyślałem o tym wszystkim, gdy patrzyłem teraz, jak wypełzała z wnętrza skrubera.Ci młodziludzie są najlepszym okazem społeczeństwa sowieckiego.Bardzo rzadko biorą udział w dyskusjachpolitycznych, lecz są całkowicie oddani sprawie budownictwa socjalistycznego.Oddają swą inteligencjęi swój trud na służbę wielkiej postępowej idei i są przy tym szczęśliwi, aczkolwiek żyją biedniej, odcięciod różnych zdobyczy cywilizacji, z jakich korzysta młodzież na Zachodzie.Czy nie będzie mi bardzobrak ludzi tego rodzaju, jeśli teraz opuszczę kraj na zawsze? Czy ich jeszcze kiedyś zobaczę? Czyjeszcze kiedyś powrócę?Zacząłem na nowo obchodzić instalacje.Towarzyszyła mi Anna Nikołajewna. Aleksandrze Siemionowiczu, jak myślicie, kiedy będziemy gotowi? Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to myślę, że za dwa do trzech miesięcy. Czy cieszycie się bardzo na chwilę rozruchu, Aleksandrze Siemionowiczu? A wy, Anno Nikołajewna? Przyznaję chętnie, że cieszę się bardzo, chociaż mało się do tego przyczyniłam.Ale radość mnieogarnia na myśl o nowej pracy, która się wtedy zacznie. Czy sądzicie, że praca u nas będzie piękniejsza niż gdzie indziej? Nigdzie nie mogę jej sobie wyobrazić piękniejszej niż tutaj.Moi przyjaciele przyjeżdżają czasami zZagłębia Donieckiego do Charkowa i opowiadają.Nie są niezadowoleni z pracy.Ale w rok porozruchu nowego kombinatu, gdy już wszystko idzie jak w zegarku, robota staje się monotonna.Wciążrobić te same analizy i tylko czuwać nad procesem produkcji, to nie dla mnie.Tutaj są perspektywy, żesię człowiek wciąż czegoś nowego będzie dowiadywał i że sam będzie eksperymentował.Takżewspółpraca jest u nas bardziej harmonijna niż gdzie indziej.Mniej intryg. Tak sądzicie, Anno Nikołajewna? Sami przecież wiecie, Aleksandrze Siemionowiczu.W napięciu czekam, czy instalacja, będziefunkcjonowała.Przede wszystkim cieszę się tym, że gdy już będzie gotowa, przychodzić będą do nasnajlepsi ludzie.Czy będziemy zapraszali także uczonych zagranicznych, AleksandrzeSiemionowiczu? Nie sądzę, by którzykolwiek cudzoziemcy jeszcze do nas przyjeżdżali.Nie pora na to. Ależ dlaczego? Mają oni przecież o wiele więcej doświadczenia niż my.A jeśli są tacy, którzyuczciwie chcą z nami pracować? Nie będzie się już zapraszało żadnych uczonych z zagranicy do Związku Sowieckiego.W każdymbądz razie ja osobiście nie będę już mógł inicjować takich zaproszeń. A czemuż to nie, Aleksandrze Siemionowiczu? Mówicie dziś tak dziwnie. Anno Nikołajewna, powiem wam coś, jeśli mi przyrzekniecie, że zachowacie to dla siebie.Niebędzie już mnie przy wykończeniu i rozruchu stacji. A to czemu? Czy chcecie nas opuścić? Niezupełnie, Anno Nikołajewna.Odkomenderowują mnie.Do innej pracy. Ależ to nie do pomyślenia, Aleksandrze Siemionowiczu, abyście opuścili przed ukończeniembudowę, którą w ciągu trzech lat przeprowadziliście przez największe trudności. Nie mam wyboru. Aleksandrze Siemionowiczu, nie wiem, co wami powoduje i z jakich przyczyn kierownictwo wasWielka czystka Aleksander Weissberg-Cybulskiodwołuje.Uważam jednak, że wasze odejście teraz byłoby nienaturalne.Nasi ludzie dlategoprzywiązują tyle nadziei do stacji, że ufają waszej energii.Znam tu robotników, równie dobrze jaktechników i inżynierów.Wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Aadnie, że mi to mówicie, Anno Nikołajewna.Ale na moją decyzję wpłynąć to nie może.Ani teżna decyzję moich przełożonych.Mam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś powrócę i zobaczę wtedy, co w tymczasie stworzyliście.Przystąpiła do mnie i podała mi rękę. Aleksandrze Siemionowiczu, nie wiem, co powoduje waszą decyzję, czuję jednak, że coś nie jestw porządku, jeśli musicie od nas odejść.Jesteśmy tu zbyt mali, by móc mieć wpływ na te rzeczy.Dziękuję wam za to, żeście mi swego czasu pomogli. Bądzcie zdrowa, Anno Nikołajewna.Najwidoczniej zdawała sobie sprawę, jak się rzeczy ze mną mają, i szukała ostrożnego sposobuokazania mi swego współczucia.Opuściłem stację i przeszedłem do budynku administracyjnego.Po drodze spotkałem Komarowa,który mnie zawiadomił, że dziś po pracy odbędzie się posiedzenie członków związku zawodowego.Odmówiłem przyjścia.W biurze moim czekał ogrodnik.Przyniósł ze sobą plany zieleńców na całymobszarze budowy.Dla zaopatrzenia obszaru zakładów pracy i osiedla mieszkaniowego w cienistedrogi miało się przeflancować z pobliskiego lasku trzy- lub czteroletnie drzewka.Jako ogrodzeniecałego terenu przewidziałem zamiast obowiązujących obrzydliwych murów ceglanych zieloneżywopłoty, wysokości człowieka, kryjące drut kolczasty [ Pobierz całość w formacie PDF ]