[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i w tejże chwili odwracając się do żony, bardzo uprzejmie przedstawił jąi córkę.nawzajem wymawiając niewyraznie jakieś nazwisko, którego niktdosłyszeć nie mógł.Jenerałowa czy się domyśliła, czy zrozumiała go, czy się przelękła, trudno byłozgadnąć, twarz jej nie wyrażała żadnego uczucia, a uśmiech grzeczniutki słodkiokrasił jej zwiędłe trochę, ale jeszcze kształtne usteczka.Mogła bardzo łatwoprzejść, wyraziwszy parę słów koniecznych, i uwolnić Narębskiego od tortury,nie uczyniła tego jednak i przyłączyła się z zimną krwią do towarzystwa,dobijając biednego Feliksa, który musiał się cofnąć i ustąpić jej miejsca przyżonie.Z powodu ciasnoty bocznej alei niepodobna było wszystkim iść wjednym rzędzie, grupa więc rozdzieliła się tak, że jenerałowa z panią Narębskązostały na przedzie, a Elwira przez ciekawość wcisnęła się obok nich, ojcu iMani zostawując poślednie miejsce za sobą.Pan Feliks usuwając się dla paniPalmer pozostał za nią.Mania zaś szła tuż za Elwirą, łatwo mogąc być widzianąprzez tę, w której się nie domyślała matki.I najwprawniejsze psychologa oko nie byłoby odgadło, że ta, która z takimspokojem i obojętnością, rozmawiając o fraszkach, szła przy pani Samueli,pierwszy raz zbliżyła się do straconego dziecięcia, pierwszy raz nasycała sięjego widokiem, pierwszy raz słyszała uśmiech jego wesoły i swobodny, głosbrzmiący naiwnie dziecięcymi prawie dzwięki.Pani Samuela, która choć nie dosłyszała nazwiska owej pani, bardzo byłaprzejęta jej dystynkcją i domyślała się już jakiej hrabinej z domu księżniczki,straciła natychmiast bolejącą fizjognomią grożącą bólem głowy i spazmami, aprzybrała zalotną, rozweseloną i niesłychanie uprzejmą, jaką zawsze miała wpogotowiu dla obcych, osobliwie większego kalibru, znajomości.Natomiast panFeliks zdawał się zabity, z jakąś obawą zbliżył się do Mani, osłaniał jąwzrokiem, czuwał nad biedną, która się żadnego nie domyślałaniebezpieczeństwa.Przebył wprawdzie to, czego się najwięcej lękał, ale nie byłpewien, czy pani Palmer go zrozumiała, drżał, aby się nie zdradziła słowem,miecz Damoklesa czuł nad głową zwieszony; wyrazy rozmowy dwóch pańdochodziły uszów jego jak brzęczenie jakieś niezrozumiałe, z którego co chwilapiorun miał wystrzelić.Szczęściem jenerałowa nie zwracała się ku niemu, a odrywki słów, dolatującego dotąd, nic w sobie nie miały groznego.Elwira żywo poczęła mieszać się dorozmowy, usiłując popisać dowcipem i śmiałością.Na chwilę nawet podbita przez tę wielką panią, na której znajomości osnułazaraz plan tyczący się spotkania z pięknym nieznajomym, mniej niespokojnieszukała go oczyma po alejach.Mania, idąca za nimi, z ciekawością bardzo łatwo tłumaczyć się dającą, oczymaśledziła każdy ruch tej kobiety, która mimowolnie czyniła na niej wrażeniepostrachu jakiegoś.Coś ją razem odpychało od niej i pociągało ciekawościąniezmierną, jak człowiek zwieszony nad przepaścią topiła w niej wzrok,zamykała przerażona i otwierała znów oczy, by spojrzeć w tę nieskończonośćzaklętą, dziwną, straszną.Narębski w ciągłej obawie nawet wrażeń dziecięcia śledzić nie mógł, szedł jakobłąkany, jak winowajca na ścięcie; rad był, aby to trwało jak najkrócej, azdawało mu się, że wiek męczarni już przeżył.Jenerałowa ani myślała się oddalić, choć może przeczuwała, co w sercu Feliksasię dzieje, dziwny spokój malował się na jej twarzy, dziwna słodycz na ustach.Mówiła o wielkim świecie, wspominała imiona głośno, rozwodziła się nadpobożnością mieszkańców Warszawy i rozkoszą, jakiej dusza przejęta uczuciemreligijnym doznaje wśród tak świątobliwego grona ludzi.czego pani Narębska,która była pobożną w samą miarę i bez żadnej egzaltacji, słuchała cierpliwie, alenie okazując, by to ją bardzo przejmowało.Już nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nagle litościwe niebo niezachmurzyło się jakoś i drobny śnieżek z deszczem nie zaczął padać, naśladującwiosenne marcowe i kwietniowe zawieruszki; jenerałowa i Narębska wraz zinnymi posunęły się ku kolumnadzie, u której konie ich czekały, ale ich tojeszcze nie rozdzieliło.Szczęściem w powozie Narębskich nie było miejsca dla pana Feliksa, co sobiezaraz przypomniał, i gdy doszli do placu, po pożegnaniu ceremonialnym Feliksmiał zupełne prawo opuścić żonę, a pójść z jenerałową do jej karety.Koczkareta Samueli ruszyła już z miejsca, a zmięszany mąż, pożegnawszy jąwzrokiem niespokojnym, dopiero odetchnął.Jenerałowa nie spieszyła się do swojej karety. Zadziwia to pana zapewne odezwała się po chwilce żem się ośmieliłazbliżyć do jego żony.nie będę się z tego tłumaczyć. Pozwól pani powiedzieć sobie tylko przerwał gorąco przychodząc dosiebie z przestrachu Feliks że o mało nie stałaś się pani powodem sceny,której nie wiedziałem, jak uniknąć. Sceny? spytała piękna Julia powoli. Tak jest! moja żona została uwiadomioną o wszystkim.wie imię pani.wiepochodzenie Marii.Jenerałowa trochę pomięszana zatrzymała się, ale wnet oprzytomniała;rumieniec prześliznął się po twarzy i znikł ustępując miejsce bladościstraszliwej.Nie rzekła już ani słowa, w milczeniu wsiadła do karety i rozkazała wiezć się dodomu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.i w tejże chwili odwracając się do żony, bardzo uprzejmie przedstawił jąi córkę.nawzajem wymawiając niewyraznie jakieś nazwisko, którego niktdosłyszeć nie mógł.Jenerałowa czy się domyśliła, czy zrozumiała go, czy się przelękła, trudno byłozgadnąć, twarz jej nie wyrażała żadnego uczucia, a uśmiech grzeczniutki słodkiokrasił jej zwiędłe trochę, ale jeszcze kształtne usteczka.Mogła bardzo łatwoprzejść, wyraziwszy parę słów koniecznych, i uwolnić Narębskiego od tortury,nie uczyniła tego jednak i przyłączyła się z zimną krwią do towarzystwa,dobijając biednego Feliksa, który musiał się cofnąć i ustąpić jej miejsca przyżonie.Z powodu ciasnoty bocznej alei niepodobna było wszystkim iść wjednym rzędzie, grupa więc rozdzieliła się tak, że jenerałowa z panią Narębskązostały na przedzie, a Elwira przez ciekawość wcisnęła się obok nich, ojcu iMani zostawując poślednie miejsce za sobą.Pan Feliks usuwając się dla paniPalmer pozostał za nią.Mania zaś szła tuż za Elwirą, łatwo mogąc być widzianąprzez tę, w której się nie domyślała matki.I najwprawniejsze psychologa oko nie byłoby odgadło, że ta, która z takimspokojem i obojętnością, rozmawiając o fraszkach, szła przy pani Samueli,pierwszy raz zbliżyła się do straconego dziecięcia, pierwszy raz nasycała sięjego widokiem, pierwszy raz słyszała uśmiech jego wesoły i swobodny, głosbrzmiący naiwnie dziecięcymi prawie dzwięki.Pani Samuela, która choć nie dosłyszała nazwiska owej pani, bardzo byłaprzejęta jej dystynkcją i domyślała się już jakiej hrabinej z domu księżniczki,straciła natychmiast bolejącą fizjognomią grożącą bólem głowy i spazmami, aprzybrała zalotną, rozweseloną i niesłychanie uprzejmą, jaką zawsze miała wpogotowiu dla obcych, osobliwie większego kalibru, znajomości.Natomiast panFeliks zdawał się zabity, z jakąś obawą zbliżył się do Mani, osłaniał jąwzrokiem, czuwał nad biedną, która się żadnego nie domyślałaniebezpieczeństwa.Przebył wprawdzie to, czego się najwięcej lękał, ale nie byłpewien, czy pani Palmer go zrozumiała, drżał, aby się nie zdradziła słowem,miecz Damoklesa czuł nad głową zwieszony; wyrazy rozmowy dwóch pańdochodziły uszów jego jak brzęczenie jakieś niezrozumiałe, z którego co chwilapiorun miał wystrzelić.Szczęściem jenerałowa nie zwracała się ku niemu, a odrywki słów, dolatującego dotąd, nic w sobie nie miały groznego.Elwira żywo poczęła mieszać się dorozmowy, usiłując popisać dowcipem i śmiałością.Na chwilę nawet podbita przez tę wielką panią, na której znajomości osnułazaraz plan tyczący się spotkania z pięknym nieznajomym, mniej niespokojnieszukała go oczyma po alejach.Mania, idąca za nimi, z ciekawością bardzo łatwo tłumaczyć się dającą, oczymaśledziła każdy ruch tej kobiety, która mimowolnie czyniła na niej wrażeniepostrachu jakiegoś.Coś ją razem odpychało od niej i pociągało ciekawościąniezmierną, jak człowiek zwieszony nad przepaścią topiła w niej wzrok,zamykała przerażona i otwierała znów oczy, by spojrzeć w tę nieskończonośćzaklętą, dziwną, straszną.Narębski w ciągłej obawie nawet wrażeń dziecięcia śledzić nie mógł, szedł jakobłąkany, jak winowajca na ścięcie; rad był, aby to trwało jak najkrócej, azdawało mu się, że wiek męczarni już przeżył.Jenerałowa ani myślała się oddalić, choć może przeczuwała, co w sercu Feliksasię dzieje, dziwny spokój malował się na jej twarzy, dziwna słodycz na ustach.Mówiła o wielkim świecie, wspominała imiona głośno, rozwodziła się nadpobożnością mieszkańców Warszawy i rozkoszą, jakiej dusza przejęta uczuciemreligijnym doznaje wśród tak świątobliwego grona ludzi.czego pani Narębska,która była pobożną w samą miarę i bez żadnej egzaltacji, słuchała cierpliwie, alenie okazując, by to ją bardzo przejmowało.Już nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nagle litościwe niebo niezachmurzyło się jakoś i drobny śnieżek z deszczem nie zaczął padać, naśladującwiosenne marcowe i kwietniowe zawieruszki; jenerałowa i Narębska wraz zinnymi posunęły się ku kolumnadzie, u której konie ich czekały, ale ich tojeszcze nie rozdzieliło.Szczęściem w powozie Narębskich nie było miejsca dla pana Feliksa, co sobiezaraz przypomniał, i gdy doszli do placu, po pożegnaniu ceremonialnym Feliksmiał zupełne prawo opuścić żonę, a pójść z jenerałową do jej karety.Koczkareta Samueli ruszyła już z miejsca, a zmięszany mąż, pożegnawszy jąwzrokiem niespokojnym, dopiero odetchnął.Jenerałowa nie spieszyła się do swojej karety. Zadziwia to pana zapewne odezwała się po chwilce żem się ośmieliłazbliżyć do jego żony.nie będę się z tego tłumaczyć. Pozwól pani powiedzieć sobie tylko przerwał gorąco przychodząc dosiebie z przestrachu Feliks że o mało nie stałaś się pani powodem sceny,której nie wiedziałem, jak uniknąć. Sceny? spytała piękna Julia powoli. Tak jest! moja żona została uwiadomioną o wszystkim.wie imię pani.wiepochodzenie Marii.Jenerałowa trochę pomięszana zatrzymała się, ale wnet oprzytomniała;rumieniec prześliznął się po twarzy i znikł ustępując miejsce bladościstraszliwej.Nie rzekła już ani słowa, w milczeniu wsiadła do karety i rozkazała wiezć się dodomu [ Pobierz całość w formacie PDF ]