[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani uśmiechnęła się do niej czarująco, pełna sympatii dla pokojówki.Niestety, biedna dziewczyna była tak smutna, że nie zauważyła nawet przychylności Milady.D'Artagnan przyglądał się obu kobietom kolejno i musiał przyznać bezstronnie, że natura omyliła sięco do nich: wielkiej damie dała duszę sprzedajną i nikczemną, pokojówce serce księżny.O dziesiątej Milady zaczęła okazywać niepokój.D'Artagnan zrozumiał, co to znaczy: patrzyła nazegar, wstawała, siadała znowu, uśmiechała się do d'Artagnana z miną, która mówiła: jesteś na pewnobardzo miły, ale byłbyś czarujący, gdybyś odszedł!D'Artagnan wstał, wziął kapelusz; Milady podała mu rękę do ucałowania; młodzieniec poczuł uściskjej dłoni i zrozumiał, że to nie kokieteria, ale wdzięczność za odejście.- Diablo go kocha - mruknął.I wyszedł.Tym razem Ketty nie czekała na niego ani w przedpokoju, ani na korytarzu, ani przy bramie.D'Artagnan musiał sam znalezć schody i trafić do małego pokoiku.Ketty siedziała z głową ukrytą w rękach i płakała.Słyszała, jak d'Artagnan wchodzi, ale nie podniosła głowy.Młodzieniec podszedł do niej, ujął jejręce; wybuchnęła szlochem.Jak to d'Artagnan przewidział, Milady, otrzymawszy list, w szale radości powiedziała wszystko swejpokojówce, a w nagrodę za załatwienie sprawy dała jej sakiewkę.Ketty wróciła do swego pokoju, cisnęła sakiewkę w kąt, gdzie leżała jeszcze otwarta; kilka sztuk złotawypadło na dywan.Gdy d'Artagnan pogłaskał Ketty, biedna dziewczyna podniosła głowę.D'Artagnan był przerażonyzmianą na jej twarzy; złożyła ręce błagalnym gestem, ale nie odważyła się powiedzieć słowa.Choć d'Artagnan nie miał bardzo czułego serca, wzruszyło go to nieme cierpienie; ale zanadtozależało mu na przeprowadzeniu swych zamiarów, a tego zwłaszcza, by miał zmienić cokolwiek wraz powziętym planie.Nie dając więc Ketty żadnej nadziei, przedstawił jej tylko swoje postępowaniejako zwykłą zemstę.Ta zemsta stawała się zresztą tym łatwiejsza, że Milady, zapewne po to, by skryć rumieniec przedkochankiem, kazała Ketty zgasić wszystkie światła, nawet w pokoju pokojówki.Pan de Wardes miałwyjść przed świtem, a więc w ciemności.Po chwili d'Artagnan usłyszał, że Milady idzie do sypialni.Natychmiast skoczył do swojej szafy.Zaledwie się w niej zamknął, kiedy zabrzmiał dzwonek.Ketty weszła do pokoju pani zamykając drzwi; ale przepierzenie było tak cienkie, że można byłousłyszeć niemal wszystko, co mówią obie kobiety.Milady, pijana radością, kazała sobie powtarzać najdrobniejsze szczegóły domniemanego spotkaniapokojówki z hrabią de Wardes: jak przyjął list, co powiedział, jaki był wyraz jego twarzy, czywyglądał na bardzo zakochanego.Na wszystkie te pytania biedna Ketty, zmuszona nadrabiać miną, odpowiadała głosem zduszonym, wktórym jej pani nie dostrzegła nawet odcienia bólu, tak bardzo samolubne jest szczęście.Wreszcie, ponieważ zbliżała się godzina spotkania z panem de Wardes, Milady kazała zgasićwszystkie światła i wprowadzić hrabiego, gdy tylko się zjawi.Ketty nie czekała zbyt długo.Ledwie d'Artagnan ujrzał przez dziurkę od klucza, że mieszkaniepogrążone jest w ciemności, wyskoczył ze swego ukrycia;Ketty zamykała właśnie drzwi.- Co to za hałas? - zapytała Milady.- To ja - rzekł d'Artagnan półgłosem - to ja, hrabia de Wardes.- O, mój Boże, mój Boże - wyszeptała Ketty - nie mógł nawet zaczekać do wyznaczonej przez siebiegodziny!- Dobrze - rzekła Milady drżącym głosem - dlaczego nie wchodzisz? Hrabio, hrabio - dodała - wieszprzecie, że czekam na ciebie!Na to wezwanie d'Artagnan odsunął lekko Ketty i skoczył do pokoju Milady.Nigdy wściekłość i ból nie dręczą bardziej duszy człowieka niż wówczas, gdy jako kochanek,osłaniając się cudzym nazwiskiem, jest przedmiotem łask przeznaczonych dla szczęśliwego rywala.D'Artagnan był w przykrej sytuacji, której nie przewidział, zazdrość szarpała mu serce i cierpiałniemal tak samo j ak biedna Ketty, płacząca w tej samej chwili w sąsiednim pokoju.- Tak, hrabio - mówiła Milady najsłodszym głosem, ściskając czule jego rękę w swoich - tak, jestemszczęśliwa, ponieważ mnie kochasz, twe spojrzenia i słowa mówiły mi o tym za każdym razem,gdyśmy się widzieli.Ja także cię kocham.Och, jutro, jutro chcę mieć zakład miłości od ciebie, bymwiedziała, że myślisz o mnie; a że możesz mnie zapomnieć, wez to.Zdjęła pierścień z palca i włożyła go na palec d'Artagnana.D'Artagnan przypomniał sobie, że widział ten pierścień na ręce Milady; był to wspaniały szafirotoczony brylantami.W pierwszym odruchu chciał go jej zwrócić, ale Milady dodała:- Nie, nie, zachowaj ten pierścień przez miłość dla mnie.Biorąc go oddajesz mi zresztą większąprzysługę, niż to sobie możesz wyobrazić - rzekła wzruszonym głosem.- Ta kobieta jest pełna tajemnic - szepnął do siebie d'Artagnan.W tej chwili poczuł, że gotów jestwszystko jej zdradzić.Otworzył usta, by powiedzieć Milady, kim jest i dla jakiej zemsty tu przyszedł,ale ona dodała:- Biedny aniele, ten gaskoński potwór omal nie pozbawił cię życia! Potworem był on sam, d'Artagnan.- Och - ciągnęła Milady - czy bardzo cierpisz jeszcze od ran?- Tak, bardzo - rzekł d'Artagnan, który nie wiedział, co odpowiedzieć.- Bądz spokojny - szepnęła Milady - będziesz okrutnie pomszczony! Tam do licha - rzekł do siebie d'Artagnan - chwila wyznań jeszcze nie nadeszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pani uśmiechnęła się do niej czarująco, pełna sympatii dla pokojówki.Niestety, biedna dziewczyna była tak smutna, że nie zauważyła nawet przychylności Milady.D'Artagnan przyglądał się obu kobietom kolejno i musiał przyznać bezstronnie, że natura omyliła sięco do nich: wielkiej damie dała duszę sprzedajną i nikczemną, pokojówce serce księżny.O dziesiątej Milady zaczęła okazywać niepokój.D'Artagnan zrozumiał, co to znaczy: patrzyła nazegar, wstawała, siadała znowu, uśmiechała się do d'Artagnana z miną, która mówiła: jesteś na pewnobardzo miły, ale byłbyś czarujący, gdybyś odszedł!D'Artagnan wstał, wziął kapelusz; Milady podała mu rękę do ucałowania; młodzieniec poczuł uściskjej dłoni i zrozumiał, że to nie kokieteria, ale wdzięczność za odejście.- Diablo go kocha - mruknął.I wyszedł.Tym razem Ketty nie czekała na niego ani w przedpokoju, ani na korytarzu, ani przy bramie.D'Artagnan musiał sam znalezć schody i trafić do małego pokoiku.Ketty siedziała z głową ukrytą w rękach i płakała.Słyszała, jak d'Artagnan wchodzi, ale nie podniosła głowy.Młodzieniec podszedł do niej, ujął jejręce; wybuchnęła szlochem.Jak to d'Artagnan przewidział, Milady, otrzymawszy list, w szale radości powiedziała wszystko swejpokojówce, a w nagrodę za załatwienie sprawy dała jej sakiewkę.Ketty wróciła do swego pokoju, cisnęła sakiewkę w kąt, gdzie leżała jeszcze otwarta; kilka sztuk złotawypadło na dywan.Gdy d'Artagnan pogłaskał Ketty, biedna dziewczyna podniosła głowę.D'Artagnan był przerażonyzmianą na jej twarzy; złożyła ręce błagalnym gestem, ale nie odważyła się powiedzieć słowa.Choć d'Artagnan nie miał bardzo czułego serca, wzruszyło go to nieme cierpienie; ale zanadtozależało mu na przeprowadzeniu swych zamiarów, a tego zwłaszcza, by miał zmienić cokolwiek wraz powziętym planie.Nie dając więc Ketty żadnej nadziei, przedstawił jej tylko swoje postępowaniejako zwykłą zemstę.Ta zemsta stawała się zresztą tym łatwiejsza, że Milady, zapewne po to, by skryć rumieniec przedkochankiem, kazała Ketty zgasić wszystkie światła, nawet w pokoju pokojówki.Pan de Wardes miałwyjść przed świtem, a więc w ciemności.Po chwili d'Artagnan usłyszał, że Milady idzie do sypialni.Natychmiast skoczył do swojej szafy.Zaledwie się w niej zamknął, kiedy zabrzmiał dzwonek.Ketty weszła do pokoju pani zamykając drzwi; ale przepierzenie było tak cienkie, że można byłousłyszeć niemal wszystko, co mówią obie kobiety.Milady, pijana radością, kazała sobie powtarzać najdrobniejsze szczegóły domniemanego spotkaniapokojówki z hrabią de Wardes: jak przyjął list, co powiedział, jaki był wyraz jego twarzy, czywyglądał na bardzo zakochanego.Na wszystkie te pytania biedna Ketty, zmuszona nadrabiać miną, odpowiadała głosem zduszonym, wktórym jej pani nie dostrzegła nawet odcienia bólu, tak bardzo samolubne jest szczęście.Wreszcie, ponieważ zbliżała się godzina spotkania z panem de Wardes, Milady kazała zgasićwszystkie światła i wprowadzić hrabiego, gdy tylko się zjawi.Ketty nie czekała zbyt długo.Ledwie d'Artagnan ujrzał przez dziurkę od klucza, że mieszkaniepogrążone jest w ciemności, wyskoczył ze swego ukrycia;Ketty zamykała właśnie drzwi.- Co to za hałas? - zapytała Milady.- To ja - rzekł d'Artagnan półgłosem - to ja, hrabia de Wardes.- O, mój Boże, mój Boże - wyszeptała Ketty - nie mógł nawet zaczekać do wyznaczonej przez siebiegodziny!- Dobrze - rzekła Milady drżącym głosem - dlaczego nie wchodzisz? Hrabio, hrabio - dodała - wieszprzecie, że czekam na ciebie!Na to wezwanie d'Artagnan odsunął lekko Ketty i skoczył do pokoju Milady.Nigdy wściekłość i ból nie dręczą bardziej duszy człowieka niż wówczas, gdy jako kochanek,osłaniając się cudzym nazwiskiem, jest przedmiotem łask przeznaczonych dla szczęśliwego rywala.D'Artagnan był w przykrej sytuacji, której nie przewidział, zazdrość szarpała mu serce i cierpiałniemal tak samo j ak biedna Ketty, płacząca w tej samej chwili w sąsiednim pokoju.- Tak, hrabio - mówiła Milady najsłodszym głosem, ściskając czule jego rękę w swoich - tak, jestemszczęśliwa, ponieważ mnie kochasz, twe spojrzenia i słowa mówiły mi o tym za każdym razem,gdyśmy się widzieli.Ja także cię kocham.Och, jutro, jutro chcę mieć zakład miłości od ciebie, bymwiedziała, że myślisz o mnie; a że możesz mnie zapomnieć, wez to.Zdjęła pierścień z palca i włożyła go na palec d'Artagnana.D'Artagnan przypomniał sobie, że widział ten pierścień na ręce Milady; był to wspaniały szafirotoczony brylantami.W pierwszym odruchu chciał go jej zwrócić, ale Milady dodała:- Nie, nie, zachowaj ten pierścień przez miłość dla mnie.Biorąc go oddajesz mi zresztą większąprzysługę, niż to sobie możesz wyobrazić - rzekła wzruszonym głosem.- Ta kobieta jest pełna tajemnic - szepnął do siebie d'Artagnan.W tej chwili poczuł, że gotów jestwszystko jej zdradzić.Otworzył usta, by powiedzieć Milady, kim jest i dla jakiej zemsty tu przyszedł,ale ona dodała:- Biedny aniele, ten gaskoński potwór omal nie pozbawił cię życia! Potworem był on sam, d'Artagnan.- Och - ciągnęła Milady - czy bardzo cierpisz jeszcze od ran?- Tak, bardzo - rzekł d'Artagnan, który nie wiedział, co odpowiedzieć.- Bądz spokojny - szepnęła Milady - będziesz okrutnie pomszczony! Tam do licha - rzekł do siebie d'Artagnan - chwila wyznań jeszcze nie nadeszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]