X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może z tej piątki ona jedna uległa kiedyś pokusie.Załatwiliśmy sprawę przebitej opony, po czym wyruszyliśmy doWalii.*Po przekroczeniu granicy skierowaliśmy się prosto na wyspę An-glesey do miejscowości Ynys Mon in Welsh, gdzie wcześniej wyna-Stary angielski taniec folklorystyczny. 1jęliśmy nad samą wodą dom o wdzięcznej nazwie Mermaid.Po�nieważ wybieraliśmy lokalne drogi przez pastwiska, dotarliśmyna miejsce dopiero o dziewiątej wieczorem.Trwał jeszcze letnizmierzch, przypływ powoli wypełniał cieśninę, a ostatnie ukośne pro�mienie oświetlały wielki zamek po drugiej stronie.Wnieśliśmy dośrodka zapasy przywiezione z Bath; nie mogliśmy się doczekać, kie�dy zasiądziemy na tarasie do pikniku, na który wiezliśmy różne pasz�teciki z mięsem i sery.Po drodze zatrzymaliśmy się przy stacji or�ganicznie nawożonych upraw, gdzie można samemu nazbierać sobieowoców.Klienci rozmawiali po walijsku, czyli w najstarszym z bry�tyjskich języków.Stanęliśmy, udając, że wybieramy fasolkę, tylkopo to, żeby posłuchać.Brzmiało to muzycznie, a zarazem twardo,jakby ktoś wysypał miskę szklanych kulek do zlewu.Cieszyliśmysię jak dzieci, że jesteśmy w Walii.W pobliżu znajdował się pierw�szy ogród z mojej listy - Plas Newydd, zaprojektowany przez mo�jego dalekiego przodka Humphreya Reptona.Właśnie zaczynaliśmywakacje pod hasłem  od ogrodu do ogrodu".Kiedy rozładowywa�liśmy samochód, wschodzący księżyc wyglądał jak wielki agrest,złoty i prawie przezroczysty na mlecznym niebie.Bielony domek(dawna stajnia) został niedawno przeprojektowany.Weszliśmy dośrodka i.o mało nie upuściliśmy bagaży.Było ohydnie! Ktoś urzą�dził to wnętrze na wzór taniej przyczepy kempingowej.- Nie, to niemożliwe! - wykrzyknęłam, zaglądając do dwóch cias�nych sypialń.- A towarzystwo turystyczne dało im pięć filiżanek,to znaczy gwiazdek! - Uznałam ten system ocen za bardzo sympa�tyczny.- Pewnie jest oparty na ilości, a nie jakości.Ważna jest liczba łó�żek i łyżek.- Ed nacisnął łóżko i materac się zapadł.Kapa ze zme-chaconego poliestru była lekko wilgotna, łazienka urządzona jak dwu-dolarowy burdel, a kuchenna podłoga z plastikowego  drewna" niskiejkategorii uginała się przy każdym kroku.Jedyną rekompensatę sta�nowił nieatrakcyjny salon, w którym szklane drzwi wychodziły nawodę.Gdyby skoncentrować się wyłącznie na tym, można by nie do�strzegać brzydkiego kompletu skórzanych mebli i plastikowych kwia�tów na telewizorze czy drapiącej wykładziny dywanowej.1Syrena. - Tak to jest z wynajmem przez Internet.Nie było zdjęć?- Nie, jeszcze ich nie mieli, a ja zaryzykowałam.Dom z zewnątrzwyglądał tak cudownie, a w agencji mówili, że jest świeżo odnowio�ny.Nie mówmy już o tym.- To moja wina.Cudowne światło utrzymywało się aż do jedenastej.Spacerującbrzegiem nad cieśniną Menai, wmówiliśmy sobie, że rano będzie le�piej.Ale nie było.W szarym świetle dnia całe miejsce wyglądało tan�detnie.Jakby na potwierdzenie tego wrażenia, tuż pod kuchennymoknem zaparkowała przyczepa kempingowa otoczona mnóstwemwielkich metalowych pojemników na żywność.- Chcesz stąd wyjechać? Nawet jeśli stracimy pieniądze, nie wiem,czy zaśniemy na tym barłogu.Nogi mi zwisają i prawie dotykająpodłogi, zapisz to - mówi Ed i zaczyna przeglądać przewodnik w po�szukiwaniu hotelu.- Te syntetyczne prześcieradła są jak papier ścierny.Zostańmy,ale tylko póki nie zwiedzimy okolicy.Uznaliśmy, że Walia jest niesamowita.Przesycone zielenią powie�trze wyglądało, jakby ktoś po prostu wyciągnął zatyczkę i wypuściłcałą wodę, zostawiając rozkołysane łąki, pola, drzewa i wzgórza świe�żo wymyte i błyszczące.- Czy musimy jechać do tych ogrodów? Cała Walia to jeden wiel�ki ogród - mówi Ed.- Drogi, które wybraliśmy, są właściwie wąski�mi uliczkami z żywopłotami zarastającymi pobocza i zielonymi brze�gami kipiącymi dziką naparstnicą.Przez trzy dni wyruszaliśmywcześnie i wracaliśmy póznym wieczorem, jedząc w pubach i wybie�rając raczej kolejne interesujące miasto niż powrót do  domu" i go�towanie.Wmawialiśmy sobie, że żyjemy nad tą wciąż zmieniającąsię cieśniną, zbieraliśmy po drodze owoce - wszystko według planu.Spędziliśmy kilka godzin w ogrodzie Plas Newydd, który takżeleży nad cieśniną Menai.Zaprojektował go mój daleki krewny Hum-phrey Repton, tworząc w latach 1798-1799 jedno z rzadkich pro�jektowych portfolio, zwanych Czerwoną Księgą posiadłości.Doogromnego domu nawet nie weszliśmy.Mam alergię na anegdotyo duchach, a martwe domy wpędzają mnie w depresję.Jeśli niczymmnie nie zafascynują, to ich unikam.Natomiast w ogrodach mogęswobodnie błądzić wśród wciąż zielonych starych strażników dzie�dzictwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.