[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa razy już byÅ‚em na komisji i dwa razy mnie na touwolnili.Wasze zdrowie, panowie!- BiorÄ…c rzecz na rozum - przemówiÅ‚ Haber - jÄ…kanie nie jest wÅ‚aÅ›ciwie przeszkodÄ… wwalce i powinni takich brać.Nie mówiÄ™ w tej chwili o panu i wcale tego panu nie życzÄ™ -zastrzegaÅ‚ siÄ™ trÄ…cajÄ…c siÄ™ z nim szklankÄ… - ale mówiÄ™ zasadniczo.W ogóle.%7Å‚oÅ‚nierz, jakdotÄ…d, nie walczy jeszcze jÄ™zykiem.- Mylisz siÄ™ - zareplikowaÅ‚ Kania - wÅ‚aÅ›nie, że jÄ…kanie jest wielkÄ… przeszkodÄ… wsÅ‚użbie frontowej.Mamy, na przykÅ‚ad, atak na bagnety i trzeba krzyczeć "hura", żebywzbudzić panikÄ™ w szeregach nieprzyjacielskich, a tu ci pÄ™dzi jÄ…kaÅ‚a i zaczyna postÄ™kiwać:.eehuee.eehuee.ehueee.Nie zrobi to absolutnie żadnego wrażenia na wrogu - wywodziÅ‚ zpowagÄ™ rutynowanego instruktora - i wykluczone jest, żeby taki okrzyk mógÅ‚ wzbudzićpanikÄ™.- SÅ‚usznie - zabraÅ‚ gÅ‚os Szökölön - a rozwijajÄ…c rzecz dalej, dojdziemy do tego, żerozÅ›mieszony wróg wpadnie w znakomity nastrój, wszyscy zaÅ› wiemy, że nastrój na froncie jest najważniejszÄ… rzeczÄ….Nastrój i samopoczucie.Na to siÄ™ daje rum na froncie, żebyżoÅ‚nierze mieli dobry nastrój i walczyli jak.lwy.PaÅ„skie zdrowie, nieszczęśliwy kaleko!Nieszczęśliwy kaleka byÅ‚ ujÄ™ty analizÄ… swego kalectwa.- To siÄ™ nazywa rozumowanie! Okazuje siÄ™, że zupeÅ‚nie niepotrzebnie dodaÅ‚em dotego kalectwa tysiÄ…c koron pewnemu doktorowi.- DaÅ‚ mu pan tysiÄ…c koron? - zdziwiÅ‚ siÄ™ HÅ‚adun.- Aadny grosz, liczÄ…c z grubsza,można by siÄ™ za te pieniÄ…dze niezle zabawić.- Takie jÄ…kanie bez Å‚apówki powinno uwalniać od sÅ‚użby - roztrzÄ…saÅ‚ dalej Kania.-PomyÅ›lcie, panowie: jest ogieÅ„ huraganowy i nagle na przedpolu przed naszymi okopamizjawia siÄ™ uciekajÄ…cy z niewoli generaÅ‚.Obserwator telefonuje do pierwszej linii: - "PrzerwijogieÅ„, na przedpolu wÅ‚asna ekscelencja"! - Meldunek odbiera jÄ…kaÅ‚a i zaczyna meldowaćdowódcy baterii.Zanim skoÅ„czyÅ‚, pan generaÅ‚ już siÄ™ wyciÄ…gnÄ…Å‚ na amen.Oto, do czegodoprowadzić może jÄ…kanie.Można przytoczyć sto takich przykÅ‚adów, z których wynikniejasno jak na dÅ‚oni, że te tysiÄ…c koron byÅ‚o zwyczajnym wyÅ‚udzeniem.- Pan feldfebel ma racjÄ™ - odezwaÅ‚ siÄ™ Haber - nikt pana nie namawia, szanowny panie,bo każdy ma swój rozum, ale powinien pan pójść do tego doktora, dać mu parÄ™ razy w buziÄ™ iodebrać te pieniÄ…dze, naturalnie wraz z procentem za caÅ‚y czas.Procent niech pan obliczybankowy, bo mógÅ‚by pana zaskarżyć o lichwÄ™.Przekonany WÄ™gier wyraziÅ‚ gotowość natychmiastowego wprowadzenia w czyn tejprzyjacielskiej rady, ale zostaÅ‚ zmitygowany przez KaniÄ™.- Doktor nie zajÄ…c, nie ucieknie, może pan do niego również pójść i jutro.Najlepiejrano, to go pan zastanie w łóżku.PaÅ„skie zdrowie!Madziar byÅ‚ wyjÄ…tkowo towarzyskim czÅ‚owiekiem.Kelner zlataÅ‚ siÄ™ jak piesmeldunkowy i odparzyÅ‚ piÄ™ty w nieprzerwanych wÄ™drówkach od stoÅ‚u do bufetu i zpowrotem.Po upÅ‚ywie godziny byli spici niezgorzej i jÄ™zyki zaczęły odmawiaćposÅ‚uszeÅ„stwa.- MieliÅ›my nie pić - pÅ‚aczliwie skarżyÅ‚ siÄ™ Haber, czule obejmujÄ…c HÅ‚aduna - a ja pijÄ™ ipijÄ™ i zdaje mi siÄ™ nawet, że jestem.ep-ee.wstawiony.- DotrzymaliÅ›my sÅ‚owa - stanowczo odparÅ‚ HÅ‚adun, zwrócony do pieca - piliÅ›my tylkocelem stwierdzenia smaku, bo inaczej wynikÅ‚aby bitka.a-wan-tu-ra.Ja ich znam, proszÄ™pana, tych Å‚ajdaków.Nic, tylko chcÄ… bić w pysk, pan rozumie?Piec nie okazaÅ‚ ochoty do rozmowy, wobec czego HÅ‚adun mówiÅ‚ dalej do wieszaka.- To sÄ… dzicy ludzie, dzi-ku-sy, szanowny panie.Kulturalny czÅ‚owiek nie bije w pysk,proszÄ™ pana, a jeżeli mi pan zaprzeczy, tak pana trzasnÄ™ w Å‚eb, że siÄ™ pan od razu nogami nakryje.Tak jest.Wieszak byÅ‚ równie maÅ‚o towarzyski jak piec i HÅ‚adun smutnie zwierzyÅ‚ siÄ™ solniczce.- A rzygać bÄ™dÄ™ bezwarunkowo, niech tylko wyjdÄ™ na Å›wieże powietrze.MogÄ™ na todać sÅ‚owo honoru.Kiedy rozrzewniony cywil wypiÅ‚ ze wszystkimi bruderszaft, Kania zażądaÅ‚ rachunku.- Jeszcze nikt nie pÅ‚aciÅ‚ za Kolomana Moranyiego! OdkÄ…d zaczÄ…Å‚em nosić dÅ‚ugiespodnie, nikt za mnie nie pÅ‚aciÅ‚! Nie pozwolÄ™! Zabijcie mnie, porznijcie, posiekajcie, alepozwólcie mi zapÅ‚acić!Kania widzÄ…c takÄ… stanowczÄ… ofiarność sprzeciwiÅ‚ siÄ™ dość miÄ™kko.- Jeżeli zapÅ‚acisz choć koronÄ™, w twoich oczach wbijÄ™ sobie nóż w serce, braciePolaku.Éljen Lengyel! (Niech żyjÄ… Polacy!).- Eljen Magyar! (Niech żyjÄ… WÄ™grzy!) - odwzajemniÅ‚ siÄ™Kania i dodaÅ‚ po polsku: - Polak, WÄ™gier dwa bratanki i do szabli, i do szklanki.tudom? (rozumiesz?).- Nem tudom (nie rozumiem), ale to wszystko jedno, bo i tak zapÅ‚acÄ™! Kelner!Rachunek!Grubo nabity portfel pana Moranyiego mimo sÅ‚onego rachunku nieznacznie tylkozmniejszyÅ‚ swojÄ… objÄ™tość.- Widzisz, bracie, że obawy Å›mierci gÅ‚odowej nie mam i stać minie na to, żeby ugoÅ›cićdzielnych obroÅ„ców ojczyzny.Kelner! Dziesięć butelek tokaju do plecaków panombohaterom znad Piavy i zawoÅ‚ać trzy dorożki!Puste ulice wiodÄ…ce do dworca ożywiÅ‚y siÄ™, kiedy przejeżdżaÅ‚y nimi trzy dorożkizajÄ™te przez ryczÄ…cych bohaterów.OżywiÅ‚y siÄ™ dziÄ™ki wzruszajÄ…cym sÅ‚owom piosenkipolskiej, Å›piewanej przez KaniÄ™, Habera i HÅ‚aduna.Ujęły one serca wyglÄ…dajÄ…cych lufcikamirozbudzonych mieszkaÅ„ców.- To ci nieszczęśliwi Polacy - stwierdziÅ‚ staruszek w szlafmycy, wychylony z jakiegoÅ›okna - dzielny z nich naród.Pewno na front jadÄ….StojÄ…ca obok niego staruszka w czepku gÅ‚Ä™boko westchnęła.- Wracajcie zdrowo do domu, kochani chÅ‚opcy.Pan Koloman Moranyi byÅ‚ naprawdÄ™ czÅ‚owiekiem serdecznym.UparÅ‚ siÄ™, że pojedzierazem z nimi, i nie można mu byÅ‚o tego wyperswadować.WykupiÅ‚ bilet do Wiednia, wlazÅ‚ znimi do wagonu i zdecydowanie zdejmowaÅ‚ trzewiki.- JadÄ™, bracia kochani! Nic mi nie mówcie! JadÄ™ i koniec! Wiele argumentów musiaÅ‚zużyć Kania i jego koledzy, aby go odwieść od tego niedorzecznego zamiaru. - SÅ‚uchaj, bracie - tÅ‚umaczyÅ‚ Szökölön - przecież nie możesz jechać na front bezkarabinu.- Mam scyzoryk.o.sześć ostrzy.widzisz? Dam sobie radÄ™.- Scyzorykiem nic nie poradzisz.%7Å‚eby ewentualnie kosÄ…, to jeszcze.Wróć siÄ™ dodomu i postaraj siÄ™ o kosÄ™.Wtedy moglibyÅ›my ciÄ™ zabrać.Bez kosy nie ma gadania.- PodÅ‚ugich targach zgodziÅ‚ siÄ™ udać do domu po kosÄ™, ale musieli wysiąść razem z nim i pójść dobufetu dworcowego, gdzie mieli na niego poczekać.Przy bufecie zażądaÅ‚ naturalnie dlawszystkich wina, które pili stojÄ…c na niepewnych nogach.WykupiÅ‚ caÅ‚Ä… zawartość bufetu wraz z drewnianymi deszczuÅ‚kami, opakowanymi wetykiety fabryki czekolady Sucharda, które zdobiÅ‚y gablotÄ™, i kazaÅ‚ to wszystko wpakować doplecaków naszych bohaterów.Na szczęście dla wojaków do pana Moranyiego podszedÅ‚ jakiÅ›urzÄ™dnik kolejowy i serdecznie siÄ™ z nim przywitaÅ‚.- Pozwól sobie przedstawić moich przyjaciół.Kelner! ButelkÄ™ biaÅ‚ego! UrzÄ™dnik napróżno wymawiaÅ‚ siÄ™ sÅ‚użbÄ….- PluÅ„, bracie, na sÅ‚użbÄ™! Oni na front jadÄ… i trzeba im ostatnie chwile osÅ‚odzić.NiechwiedzÄ…, że w kraju myÅ›limy o nich.OsÅ‚adzali sobie ostatnie chwile stojÄ…c przy bufecie, gdyż Kania zastrzegÅ‚ siÄ™, że siadaćabsolutnie nie bÄ™dzie, aby nie spóznić siÄ™ na pociÄ…g.Po kilku lampkach zaczÄ™li siÄ™ żegnaćczule i serdecznie, jak mamusia z córeczkÄ… wyjeżdżajÄ…cÄ… w podróż poÅ›lubnÄ… z niecierpliwymmałżonkiem.CaÅ‚owali siÄ™, Å›ciskali ze Å‚zami w oczach, co rozrzewniÅ‚o siedzÄ…cych przy stoÅ‚achinnych podróżnych; dawali im bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo na cierniowÄ… drogÄ™ do nieÅ›miertelnej sÅ‚awyna froncie i przy wznoszonych gÄ™sto okrzykach "eljen" stawiali Å›wieże butelki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl