[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale uciekał, emocjonalnie czy fizycznie,przy najdrobniejszej zapowiedzi kłopotów.- I uważasz, że jestem taki jak on? Nie można na mniepolegać?- Nie myślałam tak.aż do chwili, gdy powiedziałeś, żemnie kochasz, i natychmiast odszedłeś.Bronson delikatnie przesunął palcem po jej policzku.- Naprawdę bardzo cię kocham, Tamaro.Ponad wszyst-ko.Nie uciekałem i nie uznałem mojego syna za ważniejszegoniż moje uczucia do ciebie.Po prostu sądziłem, że samapotrafisz o siebie zadbać.i o swoją córkę.Robiłaś to takdługo.Wiedziałem, że jesteś silna.- Bycie silnym nie ma nic wspólnego z tym, że się kogośkocha i chce się być przy nim - odparła.- Uświadomiłamsobie wtedy, że też cię kocham! Ale nie miałam szansy, by cio tym powiedzieć, gdyż wyjechałeś.Tak jak mój były mąż,jak twój syn i moja córka.Mam już dość tego, że wszyscymnie porzucają.Zasługuję na coś lepszego.- Wiem o tym.- Nie mogąc się powstrzymać, Bronsonucałował Tamarę.Jej wargi smakowało gorzko i słodko, cy-tryną i utraconą miłością.- Kocham cię, Tamaro.Właśnieodkryłem, jak bardzo.Chciałem cię prosić o rękę, ale.ze-psułem wszystko.Przepraszam.Słyszała ból i żal w głosie Bronsona, ale wciąż była po-grążona we własnym cierpieniu.Tak często zdradzano jąw przeszłości.Jak może teraz komuś zaufać?Bronson wpatrywał się w jej twarz, jakby chciał zapamię-tać rysy Tamary.Potem odwrócił się nagle i wyszedł z kuchni.SR I z jej życia.Ogarnęło ją poczucie całkowitego osamotnienia.,.Następnego ranka Tamara przebudziła się po krótkimi śnie,automatycznie narzuciła na siebie szlafrok, włożyła kapciei zeszła do kuchni, żeby przygotować śniadanie i wysłać cór-kę do szkoły.Wtedy przypomniała sobie, że Sabriny nie ma.Zamknęła oczy,: oparła się o stół; a nagły ból ścisnął jejgardło.Oczy ją piekły, ale powstrzymała łzy gromadzące siępod powiekami; Napłakała się dosyć tej nocy, niespokojnierzucając się w wielkim pustym łóżku, w którym powinien byćz nią Bronson.Tysiąc razy analizowała jego czyny i słowa, ale zawszedochodziła do tych samych wniosków: od samego początkumiała rację.Bronson był bardzo podobny do jej byłego męża.Tamara nie potrzebowała w życiu tego mężczyzny.Zwią-zała się z nim pomimo kłopotów z dziećmi.Lecz najwyraz-niej słusznie się wahała.Dzięki Bogu, że miała jeszcze pracę.Bronson chodził po fabryce jak robot.Wciąż przeklinałwłasną głupotę.Zranił Tamarę i porzucił ją.Wiedział prze-cież, jak bardzo kocha Sabrinę.Poznał jej odwagę, pracowi-tość i oddanie.Jak mógł obwiniać ją o cokolwiek? A teraz nie potrafiłprzestać winić o wszystko siebie.Jak może jej udowodnić, żenie jest podobny do jej bezwartościowego byłego męża?On najlepiej ze wszystkich ludzi powinien wiedzieć, jakieskazy pozostają w duszy człowieka porzuconego.Wciąż pa-miętał tę otchłań, w której zatonął, gdy Joanna opuściła jegoi syna.Myślał, że nigdy nie dojdzie do siebie i nie pokochajuż nikogo.SR Ale zrobił to.Tak samo jak Tamara.Jedyny problem w tym, że ona mu zaufała.Znowu przeklinał sam siebie.Odsunął na bok złe myśli, gdy szef produkcji przyszedłzapytać o specyfikację nowych narzędzi i ostateczną datę wy-syłki eksportowej.Rzucając się w wir pracy, Bronson obiecał sobie, że znaj-dzie sposób i udowodni Tamarze iż nie jest tchórzem.Prze-kona ją, że miała rację, obdarzając go swoim zaufaniem i mi-łością.Miał tylko nadzieję, że nie będzie za pózno.SR ROZDZIAA DWUDZIESTYNastępnego ranka Tamara zadzwoniła do Brandy Cava-naugh.Potrzebowała rady, jak wyjaśnić nieobecność; córkiw szkole, i miała nadzieję, że kuzynka Bronsona potrafi jejw tym pomóc.Sekretarka połączyła ją natychmiast, gdy tylko Tamara sięprzedstawiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl