[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikogo niepowinno dziwi to, e samo słowo „fragment” mo e wyst powa w cz ci nieempirycznejosobno.Druga zmiana opiera si na tym, e zauwa amy, i ci g kolorówPojawia si w naszej tabeli do cz sto.Odwrotnie ni w poprzednim przypadku de-cydujemy si nie wyró nia w tym zdaniu a trzech elementów i oddajemy je jakoTu napotykamy jednak e na pewn trudno.Zdanie to znajdowało si w cz ci empi-rycznej, a rodkowy kolor powtarza si nie tylko w konfiguracji, któr wzi li my pod uwagale równie w ci guCo mamy z tym pocz ? Nie musimy si tym w ogóle martwi.Dwa pozostałe koloryz tego ci gu nie wyst puj nie tylko w cz ci empirycznej, ale te w ogóle nie wyst puj wnaszej tabeli.Dlatego te mo emy zostawi ten ci g tak, jak jest i potraktowa go jako wyra-enie idiomatyczne, przekładaj c je w dowolny interesuj cy nas sposób.Nowa tabela jest pod interesuj cymi nas wzgl dami całkowicie zgodna ze star.Nieuzyskamy rozbie no ci w potwierdzaniu zda obserwacyjnych, nie natkniemy si te na ad-123ne zatory w dialogu.Swoboda, która nam na to pozwoliła bierze si st d, e wolno nam ci ił czy kolory jak tylko nam si podoba, je li tylko nie naruszymy cz ci empirycznej i wyja-nimy jako niezgodno ci (na przykład traktuj c co jako idiom).Zauwa my jednocze nie, enie ma adnych trudno ci w tym, aby tabel now przekształci w star.Trudno ci te pojawi-łyby si dopiero wtedy, gdyby nie dawało si do siebie dostosowywa cz ci empirycznej.Tworz c t now tabel uzyskali my jednocze nie co znacznie powa niejszego ni tylkoodmienne przyporz dkowanie słów.B dzie to całkiem nowa wystawa w naszym muzeum.Jak zauwa yli my, indeterminacja przekładu i — w efekcie — odniesienia, sprawia,e o niezrelatywizowanym do pewnego j zyka odniesieniu nie da si mówi.Jedyne, co inde-terminacji nie podlega to znaczenie bod cowe zda obserwacyjnych.Niestety, okazuje si , ei to poj cie zaczyna rodzi powa ne problemy.Okazuje si bowiem, e ludzie s pod wzgl -dem rozmieszczenia receptorów znacznie mniej ujednoliceni, ni to Quine pocz tkowo zakła-dał.Dlatego te Quine rezygnuje w ko cu nawet z intersubiektywno ci znacze bod cowych.Lingwista ma swoje znaczenia bod cowe, a tubylec swoje, znaczenia bod cowe mo emy po-traktowa jako co tak prywatnego jak poł czenia nerwowe.[Quine 1990: 72].To publicz-no j zyka zapewnia komunikacj.Quine odwołuje si równie do czego , co nazywa, wnawi zaniu do Leibniza, przedustawn harmoni podobie stw — dobór naturalny tak nasukształtował, e pewne zjawiska w wiecie zewn trznym skorelowane s w podobny sposób znaszymi reakcjami.[Quine 1996: 161].Nie ulega w tpliwo ci, e wszystko to zaczynabrzmie coraz mniej przekonuj co.Zauwa my równie , e pewne trudno ci mo na pokazanie odwołuj c si nawet do ró nic w rozmieszczeniu bod ców.Okazuje si bowiem, e zu-pełnie ró ne fizycznie bod ce mog by podstaw udanej komunikacji i to nawet w przypad-ku zda obserwacyjnych.Rozwa my zdanie „Ale basy!” wypowiadane przez kogo na kon-cercie.Załó my jednak, e na koncercie znajduje si równie nie słysz cy człowiek, którydoskonale czuje niskie d wi ki dzi ki wibracjom, w które wprawiane jest całe jego ciało.Mo e on potwierdzi to zdanie i nie wida powodu, dla którego mieliby my uzna , e wi eon z nim inne znaczenie ni człowiek słysz cy.Znaczenie bod cowe b dzie jednak inne.Wy-obra my sobie jeszcze bardziej nietypow sytuacj.Zamie my d ungl na d ungl betonow ,a królika na tramwaj.Załó my, e w okolicy znajduj si dwie osoby: jedna jest głuchoniema,nazwijmy j X a druga niewidz ca, nazwijmy j Y.Y mówi – „Tramwaj” poniewa usłyszałcharakterystyczny d wi k.X potwierdza zdanie, które odczytał z ruchu warg swego rozmów-cy, poniewa widzi charakterystyczny kształt.Mówi c argonem informatycznym, zarównona wej ciu jak i na wyj ciu mamy tu co zupełnie innego.Y słyszy tramwaj i wypowiada zda-nie.X widzi tramwaj i wykonuje gest.Nikt nie powie, e nie zachodzi tu sprawna komunika-124cja j zykowa, ale opisanie jej w kategoriach znaczenia bod cowego nie jest mo liwe.A jestto przecie zdanie obserwacyjne!Dlatego te niektórzy filozofowie, tacy jak Putnam, czy Rorty, uznali po prostu, eQuine ostatecznie zdemistyfikował naiwno tego, co nazywam tu projektem eksplikacji.To samo znacze udaje nam si zdefiniowa tylko w przypadku pewnej w skiej klasy wy-ra e , a i to jedynie w idiolekcie pojedynczego u ytkownika j zyka.Putnam twierdzi nawet,e wyniki Quine’a prowadz w tej kwestii do całkowitego relatywizmu, [Putnam 1983] cozbli a jego pogl dy do twierdze wygłaszanych przez filozofów kontynentalnych [Putnam1985].S dz , e główn wad pó nego stanowiska Quine’a jest uparte trzymanie si bod -ców, które nie okazały si wystarczaj co dobr podstaw dla wyja nienia intersubiektywno cij zyka.Równie dobrze mogliby my odwoływa si w tym momencie do stanów mózgu.Przypomnijmy sobie, e Quine wybrał bod ce, poniewa nie były one tak subiektywne jaksie poł cze nerwowych.Teraz okazuje si , e musimy przyj , e nie jest z nimi wcale le-piej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nikogo niepowinno dziwi to, e samo słowo „fragment” mo e wyst powa w cz ci nieempirycznejosobno.Druga zmiana opiera si na tym, e zauwa amy, i ci g kolorówPojawia si w naszej tabeli do cz sto.Odwrotnie ni w poprzednim przypadku de-cydujemy si nie wyró nia w tym zdaniu a trzech elementów i oddajemy je jakoTu napotykamy jednak e na pewn trudno.Zdanie to znajdowało si w cz ci empi-rycznej, a rodkowy kolor powtarza si nie tylko w konfiguracji, któr wzi li my pod uwagale równie w ci guCo mamy z tym pocz ? Nie musimy si tym w ogóle martwi.Dwa pozostałe koloryz tego ci gu nie wyst puj nie tylko w cz ci empirycznej, ale te w ogóle nie wyst puj wnaszej tabeli.Dlatego te mo emy zostawi ten ci g tak, jak jest i potraktowa go jako wyra-enie idiomatyczne, przekładaj c je w dowolny interesuj cy nas sposób.Nowa tabela jest pod interesuj cymi nas wzgl dami całkowicie zgodna ze star.Nieuzyskamy rozbie no ci w potwierdzaniu zda obserwacyjnych, nie natkniemy si te na ad-123ne zatory w dialogu.Swoboda, która nam na to pozwoliła bierze si st d, e wolno nam ci ił czy kolory jak tylko nam si podoba, je li tylko nie naruszymy cz ci empirycznej i wyja-nimy jako niezgodno ci (na przykład traktuj c co jako idiom).Zauwa my jednocze nie, enie ma adnych trudno ci w tym, aby tabel now przekształci w star.Trudno ci te pojawi-łyby si dopiero wtedy, gdyby nie dawało si do siebie dostosowywa cz ci empirycznej.Tworz c t now tabel uzyskali my jednocze nie co znacznie powa niejszego ni tylkoodmienne przyporz dkowanie słów.B dzie to całkiem nowa wystawa w naszym muzeum.Jak zauwa yli my, indeterminacja przekładu i — w efekcie — odniesienia, sprawia,e o niezrelatywizowanym do pewnego j zyka odniesieniu nie da si mówi.Jedyne, co inde-terminacji nie podlega to znaczenie bod cowe zda obserwacyjnych.Niestety, okazuje si , ei to poj cie zaczyna rodzi powa ne problemy.Okazuje si bowiem, e ludzie s pod wzgl -dem rozmieszczenia receptorów znacznie mniej ujednoliceni, ni to Quine pocz tkowo zakła-dał.Dlatego te Quine rezygnuje w ko cu nawet z intersubiektywno ci znacze bod cowych.Lingwista ma swoje znaczenia bod cowe, a tubylec swoje, znaczenia bod cowe mo emy po-traktowa jako co tak prywatnego jak poł czenia nerwowe.[Quine 1990: 72].To publicz-no j zyka zapewnia komunikacj.Quine odwołuje si równie do czego , co nazywa, wnawi zaniu do Leibniza, przedustawn harmoni podobie stw — dobór naturalny tak nasukształtował, e pewne zjawiska w wiecie zewn trznym skorelowane s w podobny sposób znaszymi reakcjami.[Quine 1996: 161].Nie ulega w tpliwo ci, e wszystko to zaczynabrzmie coraz mniej przekonuj co.Zauwa my równie , e pewne trudno ci mo na pokazanie odwołuj c si nawet do ró nic w rozmieszczeniu bod ców.Okazuje si bowiem, e zu-pełnie ró ne fizycznie bod ce mog by podstaw udanej komunikacji i to nawet w przypad-ku zda obserwacyjnych.Rozwa my zdanie „Ale basy!” wypowiadane przez kogo na kon-cercie.Załó my jednak, e na koncercie znajduje si równie nie słysz cy człowiek, którydoskonale czuje niskie d wi ki dzi ki wibracjom, w które wprawiane jest całe jego ciało.Mo e on potwierdzi to zdanie i nie wida powodu, dla którego mieliby my uzna , e wi eon z nim inne znaczenie ni człowiek słysz cy.Znaczenie bod cowe b dzie jednak inne.Wy-obra my sobie jeszcze bardziej nietypow sytuacj.Zamie my d ungl na d ungl betonow ,a królika na tramwaj.Załó my, e w okolicy znajduj si dwie osoby: jedna jest głuchoniema,nazwijmy j X a druga niewidz ca, nazwijmy j Y.Y mówi – „Tramwaj” poniewa usłyszałcharakterystyczny d wi k.X potwierdza zdanie, które odczytał z ruchu warg swego rozmów-cy, poniewa widzi charakterystyczny kształt.Mówi c argonem informatycznym, zarównona wej ciu jak i na wyj ciu mamy tu co zupełnie innego.Y słyszy tramwaj i wypowiada zda-nie.X widzi tramwaj i wykonuje gest.Nikt nie powie, e nie zachodzi tu sprawna komunika-124cja j zykowa, ale opisanie jej w kategoriach znaczenia bod cowego nie jest mo liwe.A jestto przecie zdanie obserwacyjne!Dlatego te niektórzy filozofowie, tacy jak Putnam, czy Rorty, uznali po prostu, eQuine ostatecznie zdemistyfikował naiwno tego, co nazywam tu projektem eksplikacji.To samo znacze udaje nam si zdefiniowa tylko w przypadku pewnej w skiej klasy wy-ra e , a i to jedynie w idiolekcie pojedynczego u ytkownika j zyka.Putnam twierdzi nawet,e wyniki Quine’a prowadz w tej kwestii do całkowitego relatywizmu, [Putnam 1983] cozbli a jego pogl dy do twierdze wygłaszanych przez filozofów kontynentalnych [Putnam1985].S dz , e główn wad pó nego stanowiska Quine’a jest uparte trzymanie si bod -ców, które nie okazały si wystarczaj co dobr podstaw dla wyja nienia intersubiektywno cij zyka.Równie dobrze mogliby my odwoływa si w tym momencie do stanów mózgu.Przypomnijmy sobie, e Quine wybrał bod ce, poniewa nie były one tak subiektywne jaksie poł cze nerwowych.Teraz okazuje si , e musimy przyj , e nie jest z nimi wcale le-piej [ Pobierz całość w formacie PDF ]