[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brakło dowodu rzeczowego, który by je podważył.Z tego samego powodunikt się do podważania nie zabierał.Nie miał po temu bodzca.To powinno nas nauczyć zbawiennej skromności.Wiele pewników naukowych trwaniewątpliwie tylko dlatego, że nie można ich obalić przy pomocy kontrargumentu, który i s t ni e j e, lecz dotychczas nie został poznany.Jak wykazuje doświadczenie, uczonemu zdarza sięczasem ominąć tajemnicę o włos.Ostrożność jest szczególnie zalecona w nauce historii, bo wtej dziedzinie zródła naszej wiedzy zawsze pozostawały na Lasce losu.Przypadekgospodarzył, jak chciał.Zaginęło mnóstwo dokumentów, które kiedyś znajdowały się tu, w Wiślicy, w domu JanaDługosza.Leżały na stole kronikarza, spoczywały w jego zamczystych skrzyniach.Doczasu.Długosz był nie tylko świetnym pisarzem, ale i sumiennym pracownikiem.Gromadzie zródła w sposób bardzo staranny.Jednakże jego metody badawcze pozostawiaływiele do życzenia.Ileż dokumentów pominął, niewłaściwie streścił lub pojął! I ileż by onepowiedzieć mogły dzisiaj, gdyby istniały.Nie ma ich i nigdy nie wrócą.241Historia nie powinna pozować.Do matematyki się nie upodobni, a straci tylko własneoblicze.Chce czy nie chce, pozostanie bliską krewną literatury.Większość dziejopisarzykategorycznie dziś zaprzecza nieśmiałym domysłom, że twórcy drzwi gnieznieńskich czykolumn ze Strzelna mogli być Polakami, wyszkolonymi w artystycznych środowiskachZachodu.Wczoraj jeszcze żaden historyk nie ośmieliłby się głosić, że książę KazimierzSprawiedliwy zdobił Wiślicę dziełami sztuki, z których Italia czy Nadrenia też byłyby dumne.Historia chce się teraz na gwałt upodobnić do nauk ścisłych i przyrodniczych, leczniektórzy jej arcykapłani stanowczo odmawiają posługiwania się doświadczeniem.Nie chcąwysnuwać z niego wniosków.Czy to nie dziwne? A przecież doświadczenie to żąda tak mało:tylko teoretycznej zgody na praktyczną możliwość najbardziej z pozoru niemożliwych rzeczy.Wracajmy do konkretu.Mieć plany Szyszko-Bohusza to było grubo za mało.Należałojeszcze dokopać się odkrytych przez niego murków i zejść głębiej.To wymagało zgodygospodarzy kolegiaty na.Postaram się pokrótce pokazać, na co.Stalle, które znajdowały się dotychczas w prezbiterium, utworzyły ścianę, odgradzającądwie trzecie wnętrza kościoła.Wiernym pozostała reszta, przylepka do kruchty.Tamodbywają się w ciasnocie wszelkie nabożeństwa.Za przegrodę ze stall wchodzić nie wolno.W odstąpionych sobie partiach naw badacze zdjęli przede wszystkim całą posadzkę.Odsłonił się widok dosyć niesamowity.Wszedłem od strony, gdzie do niedawna wznosił sięwielki ołtarz.Stanąłem w prezbiterium wydanym trumnami i kośćmi.Zaraz na lewo trumnaniezwykłych rozmiarów, mieszcząca zapewne dwoje ludzi.Zaklęśnięte wieko czyni jąpodobną do łodzi.Dalej druga, sporządzona z jednego pnia drewna, dłubana w okrąglaku.Obok mała trumienka dziecka, wkopana w sam środek, jakby w łono grobu zwykłejwielkości.Dno kościoła to jedno pole brunatnego prochu, czaszek i piszczeli.Z nawy i prezbiterium wydobyło dotychczas sto siedemdziesiąt sześć szkieletów.Najstarsze pogrzebane były w głębokim średniowieczu, kiedy nie było jeszcze gotyku iwszechwładnie panował styl romański.Jama, która odsłoniła kryptę, jest obszerna.Wydrążenie jej przedstawiało szalone ryzyko,świadomie podjęte zarówno przez wykonawców, jak i przez tych, którzy wyrazili zgodę.Budowniczowie ogromnej kolegiaty gotyckiej nie przewidywali pustki w jej wnętrzu.Zanimściany dołu skrzepiono rozporami, pomimo największego pośpiechu i troski, fundamentymusiały przez czas pewien wytrzymać straszny ciężar parcia zewnętrznych mas ziemi, którymraptem zabrakło równoważnika w środku, między ścianami.Od początku istniało pełne242zaufanie do fachowców z politechniki, brakło jednak absolutnej gwarancji, że wszystko siępowiedzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Brakło dowodu rzeczowego, który by je podważył.Z tego samego powodunikt się do podważania nie zabierał.Nie miał po temu bodzca.To powinno nas nauczyć zbawiennej skromności.Wiele pewników naukowych trwaniewątpliwie tylko dlatego, że nie można ich obalić przy pomocy kontrargumentu, który i s t ni e j e, lecz dotychczas nie został poznany.Jak wykazuje doświadczenie, uczonemu zdarza sięczasem ominąć tajemnicę o włos.Ostrożność jest szczególnie zalecona w nauce historii, bo wtej dziedzinie zródła naszej wiedzy zawsze pozostawały na Lasce losu.Przypadekgospodarzył, jak chciał.Zaginęło mnóstwo dokumentów, które kiedyś znajdowały się tu, w Wiślicy, w domu JanaDługosza.Leżały na stole kronikarza, spoczywały w jego zamczystych skrzyniach.Doczasu.Długosz był nie tylko świetnym pisarzem, ale i sumiennym pracownikiem.Gromadzie zródła w sposób bardzo staranny.Jednakże jego metody badawcze pozostawiaływiele do życzenia.Ileż dokumentów pominął, niewłaściwie streścił lub pojął! I ileż by onepowiedzieć mogły dzisiaj, gdyby istniały.Nie ma ich i nigdy nie wrócą.241Historia nie powinna pozować.Do matematyki się nie upodobni, a straci tylko własneoblicze.Chce czy nie chce, pozostanie bliską krewną literatury.Większość dziejopisarzykategorycznie dziś zaprzecza nieśmiałym domysłom, że twórcy drzwi gnieznieńskich czykolumn ze Strzelna mogli być Polakami, wyszkolonymi w artystycznych środowiskachZachodu.Wczoraj jeszcze żaden historyk nie ośmieliłby się głosić, że książę KazimierzSprawiedliwy zdobił Wiślicę dziełami sztuki, z których Italia czy Nadrenia też byłyby dumne.Historia chce się teraz na gwałt upodobnić do nauk ścisłych i przyrodniczych, leczniektórzy jej arcykapłani stanowczo odmawiają posługiwania się doświadczeniem.Nie chcąwysnuwać z niego wniosków.Czy to nie dziwne? A przecież doświadczenie to żąda tak mało:tylko teoretycznej zgody na praktyczną możliwość najbardziej z pozoru niemożliwych rzeczy.Wracajmy do konkretu.Mieć plany Szyszko-Bohusza to było grubo za mało.Należałojeszcze dokopać się odkrytych przez niego murków i zejść głębiej.To wymagało zgodygospodarzy kolegiaty na.Postaram się pokrótce pokazać, na co.Stalle, które znajdowały się dotychczas w prezbiterium, utworzyły ścianę, odgradzającądwie trzecie wnętrza kościoła.Wiernym pozostała reszta, przylepka do kruchty.Tamodbywają się w ciasnocie wszelkie nabożeństwa.Za przegrodę ze stall wchodzić nie wolno.W odstąpionych sobie partiach naw badacze zdjęli przede wszystkim całą posadzkę.Odsłonił się widok dosyć niesamowity.Wszedłem od strony, gdzie do niedawna wznosił sięwielki ołtarz.Stanąłem w prezbiterium wydanym trumnami i kośćmi.Zaraz na lewo trumnaniezwykłych rozmiarów, mieszcząca zapewne dwoje ludzi.Zaklęśnięte wieko czyni jąpodobną do łodzi.Dalej druga, sporządzona z jednego pnia drewna, dłubana w okrąglaku.Obok mała trumienka dziecka, wkopana w sam środek, jakby w łono grobu zwykłejwielkości.Dno kościoła to jedno pole brunatnego prochu, czaszek i piszczeli.Z nawy i prezbiterium wydobyło dotychczas sto siedemdziesiąt sześć szkieletów.Najstarsze pogrzebane były w głębokim średniowieczu, kiedy nie było jeszcze gotyku iwszechwładnie panował styl romański.Jama, która odsłoniła kryptę, jest obszerna.Wydrążenie jej przedstawiało szalone ryzyko,świadomie podjęte zarówno przez wykonawców, jak i przez tych, którzy wyrazili zgodę.Budowniczowie ogromnej kolegiaty gotyckiej nie przewidywali pustki w jej wnętrzu.Zanimściany dołu skrzepiono rozporami, pomimo największego pośpiechu i troski, fundamentymusiały przez czas pewien wytrzymać straszny ciężar parcia zewnętrznych mas ziemi, którymraptem zabrakło równoważnika w środku, między ścianami.Od początku istniało pełne242zaufanie do fachowców z politechniki, brakło jednak absolutnej gwarancji, że wszystko siępowiedzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]