[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wally był przekonany, że Jimmy po prostu się upił, więc zareagował gniewem.Wrócił dohotelu, żeby też się upić, ale bar był już zamknięty.To rozwścieczyło mężczyznę nie na żarty.Kiedy więc zobaczył spacerującego Stuarta, poszedł za nim. Na pustyni wydarzyło się coś, z czego nie jestem dumny, ale nie mam ochoty o tymopowiadać  mówił Stuart. Jeżeli nie znalazłeś złota tam, gdzie się go spodziewałeś, to nie ma w tym żadnego wstydu uspokajał go Jonathan. Nie o to chodzi.Złoto tam jest i to niemało, ale zdarzyło się coś, co sprawiło, żezrozumiałem, iż go nie potrzebuję.Chyba nikt w mieście nie zrozumie tego z wyjątkiem ciebie,Jonathanie.Istotnie, Jonathan zrozumiał. Stare porzekadło, że za pieniądze nie da się kupić szczęścia, okazało się prawdą, tak? rzekł. Ale niektórzy tracą całe życie, żeby w końcu się dowiedzieć, co ich uszczęśliwia.Na wargach Wally ego pojawił się chytry uśmieszek. Ja tam wiem, że znalezienie złota przyniosłoby mi szczęście  pomyślał  ale jak mam tozrobić?Nagle wpadł na pomysł; musiał tylko się z nim przespać, by z jasnym umysłem ułożyćdokładny plan.Omyłka była wykluczona.Jedno wiedział na pewno: nie miał najmniejszegozamiaru włączać w swoje plany Lesa Mitchella ani Teda Wallace a.Sam sobie poradzi bez tych tchórzliwych głupoli. Umówiłem się z Paddym na jutro rano: ma mnie zawiezć na zachód, do skalistej grani powiedział Arabelli Jonathan następnego ranka. Tam niedaleko ma się odbyć corroborree  tańceaborygeńskie.Chciałbym je sfotografować, ale najpierw muszę mieć pozwolenie od kadaitcha[10],bo ceremoniał jest święty. To musi być bardzo ciekawe!  zawołała Arabella. Miałem nadzieję, że pani tak powie, bo chciałem panią poprosić o towarzyszenie mi. Z rozkoszą  odparła Arabella, zachwycona faktem, że ją poprosił.Nagle coś przyszło jej na myśl. Paddy zwykle doi jedną ze swoich wielbłądzic, żeby nakarmić mlekiem małego Uriego.Jeżeli z nami pojedzie, Uri nie dostanie mleka! O, jestem pewien, że Paddy coś wymyśli.Może jakiś inny Afgańczyk nakarmi małego?Arabela myślała ze zmarszczonymi brwiami. Czy będę musiała jechać na wielbłądzie? Mogłaby pani wziąć konia Stuarta, ale dzisiaj po południu okazało się, że klacz mazłamaną podkowę.Tony ma ją naprawić i nie wiem, jak długo to potrwa. Rzeczywiście& widziałam wczoraj, że kuleje& Mówię uczciwie: kiedy się pani raz zdecyduje wsiąść na wielbłąda, będzie się pani dziwić,dlaczego się pani tego tak bała.Próbowała się uśmiechnąć, ale nie była uspokojona.Ta wyprawa miała oddalić jej myśli odStuarta, który jakoś nie chciał wrócić do ich romantycznych stosunków.Rzucił jej tylko krótkie dobranoc.Musiał być wyczerpany marszem przez pustynię. Wstawaj  rzekł Wally do Goolima.Na tym odludziu nikt nie zamykał drzwi na noc, więcpo prostu wszedł do domu i przystawił mu strzelbę do głowy.Dochodziła czwarta rano.Goolim drgnął, po czym prawie krzyknął. Co& co robisz?!Przez otwarte okno wpadała poświata księżyca, więc rozpoznał Wally ego, który zresztą nie miał zamiaru się ukrywać. Zabierzesz mnie do kopalni Stuarta Thompsona  syknął rozkazująco Wally. Ale& ja nie wiem, gdzie to jest  jąkał się Goolim.Wally widział w ciemności pokoju białka oczu mężczyzny.Goolim był przerażony. Oczywiście, że wiesz.Nie bierz mnie za głupca. Mówię prawdę! Nigdy mu nie towarzyszyłem.Wally nie wierzył ani jednemu słowu Afgańczyka. Wstawaj!  rozkazał ze złością. Co chcesz zrobić?  Goolim zląkł się o własne życie. Jeżeli mnie tam zawieziesz, daruję ci życie.Jeżeli nie, zabiję!Goolim wiedział, że nie ma innego wyjścia: musi współpracować.Wiedział, że wprzeciwnym wypadku Wally go zastrzeli. Mogę ci tylko pokazać okolicę  powiedział. Tam się już zorientujesz&Wally uderzył go końcem strzelby w głowę. Ruszaj, szybko!  syknął.Po skroni Goolima popłynęła strużka krwi.Wiedział, w jak trudnym jest położeniu.Arabella tej nocy godzinami przewracała się po łóżku.Z niecierpliwością czekała nawyprawę z Jonathanem, ale nadal była przerażona pomysłem jazdy na wielbłądzie.Slyszała, jakzegar wybija dwunastą, potem pierwszą, drugą, trzecią& wreszcie o czwartej wstała i ubrała się.W kuchni zrobiła sobie filiżankę herbaty, po czym wyszła na spacer w stronę zagródwielbłądów.Postanowiła, zmierzyć się z własnym lękiem.Pomyślała, że jeżeli się jej to uda, będziepewniejsza siebie, wsiadając na wielbłąda, i nie wyjdzie na kompletną idiotkę.Goolim trzymał swoje wielbłądy w największej zagrodzie.Arabella stanęła przy płocie, alezwierzęta zgromadziły się na tyłach dziedzińca.W tej bezpiecznej odległości Arabella nie czułapotrzeby  mierzenia się z własnym strachem.Nie, musi podejść bliżej.Ponieważ dziedziniec byłbardzo obszerny, a niektóre z wielbłądów młode, uznała, że będzie najbezpieczniejsza właśniemiędzy nimi.Wiele razy widziała, że Afgańczycy właśnie tak robili, a wielbłądy nie zwracały nanich uwagi.Agresywne wydawały się tylko duże samce, kiedy samice były w okresie rui.Arabella przeszła przez płot i zaczęła się przechadzać pomiędzy zwierzętami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl