[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo delikatnie badał palcami większy siniak.Skrzywił się, ale nie przestał.- Skoro jesteś uzależniony od bólu, dlaczego nie zajmiesz się zawodowowaleniem głową w mur?- Próbowałem.W tym zawodzie nie ma przyszłości.- Wypuścił cały zapaspowietrza z płuc.- Pewnie ucieszy cię wiadomość, że mam uszkodzonąchrząstkę i prawdopodobnie złamane żebro.101Gdy Cruz odwrócił się do światła, żeby szczegółowo zbadać sińce, Laurelzobaczyła dziwne odciski na skórze wokół obrażeń.- A to co? - spytała ostro.Cruz spojrzał.- To? Wzór materiału kuloodpornego.Odcisnął mi się na skórze pod wpły-wem siły uderzenia.Laurel odwróciła się bokiem i próbowała zapanować nad roztrzęsionymirękami.Robiło jej się słabo na myśl, że Cruz już by nie żył, gdyby nie kamizel-ka najnowszej generacji.- Dobrze.Teraz pomóż mi włożyć ją z powrotem - powiedział.Laurel złapała się pod boki i pokręciła przecząco głową.- Zwiat zwariował.Profesja rycerza nie jest już tym, czym była za starychdobrych czasów.Oto podziękowanie za uratowanie życia - poskarżył się.- Rycerze nie strzelają do ludzi po to, żeby ktoś im za to podziękował.Cruz spojrzał na surowy profil Laurel.Zorientował się, że jakiekolwiek słowapociechy wcisnęłaby mu z powrotem do gardła.Większość ludzi podobnieznosiła następstwa szoku adrenalinowego, wpadając w gniew.Cruz przyzwyczaił się już i w znacznym stopniu panował nad sobą.Laurelbyła nowa w tej grze.cl;;;- Masz rację - powiedział spokojnie.- Mieliśmy tu wspaniały przykładzawodowego rycerstwa w ciągu ostatnich paru minut.- Chcesz powiedzieć, że te dranie, które przed chwilą latały tu z bronią istrzelały, to rycerze?- Nie.Za to twój ojciec to prawdziwy rycerz.A przynajmniej był nim kiedyś.- Co masz na myśli?- %7łyjemy w cholernym świecie, w którym rycerze muszą rzucać swoje córkismokom na pożarcie.Laurel odwróciła się do Cruza tak gwałtownie, że aż się zatoczyła.Oparła sięo stół.- Mój ojciec nie rzucił mnie żadnemu smokowi na pożarcie - powiedziaładobitnie.- Jestem pewien, że nie chciał tego robić.- Nie nie chciał , tylko nie zrobił.Koniec.Kropka.- Kto jeszcze wie o tobie i o jaju?- Ty!- No pewnie - wycedził.- Teraz sobie przypominam.Chciałem twojejśmierci, więc uratowałem ci życie.Taki ze mnie głupiec.Ale czego można sięspodziewać po pieprzonym jaskiniowym macho?Laurel miała ochotę wrzeszczeć.Jej reakcja była irracjonalna.Wiedziała otym.Mimo to nie umiała się opanować.102- Może przyszli po ciebie? - powiedziała ostrożnie.Cruz słyszał desperację w jej głosie.Z jednej strony, miał ochotę porządnienią potrząsnąć i przywrócić odrobinę zdrowego rozsądku.Z drugiej, chciał jąprzytulić i pozwolić wypłakać cały strach.Nie mieli na to czasu.A już na pewno nie mieli czasu na to, co pewnie bynastąpiło, gdyby znalazła się w jego objęciach.Z pogruchotaną chrząstką i zezłamanym żebrem, Cruz pragnął Laurel tak bardzo, że z trudem trzymał się nanogach.To tylko adrenalina, wmawiał sobie.Przejdzie mi.To nie jest kobieta, z którąmożna wskoczyć do łóżka dla sportu.Nic innego nie wchodziło w grę.%7łycie dało Cruzowi bolesną nauczkę.Terazuważał, że łatwiej jest żyć bez kobiet niż z nimi.- Nie przyszli tu po mnie - powiedział.- Skąd możesz wiedzieć? - spytała.- Przecież to ty oberwałeś.- Nikt nie mógł mnie śledzić, bo sam nie wiedziałem, dokąd się wybieram,dopóki nie znalazłem się w samolocie nad Los Angeles.- Ale.- Pomyśl, Laurel - powiedział.- Pomyśl głową, nie sercem.Po ciele Laurel przebiegł dreszcz.- Nie - powiedziała stanowczo.- On nigdy nie skazałby mnie na śmierć.- Wiedziałaś, że ta paczka ma tu trafić? - spytał Cruz.- Nie.- A on?Niechętnie pokiwała głową.Cruz wyciągnął rękę i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.Mięśnie Laurelbyły napięte.- Laurel - powiedział najłagodniej, jak umiał.- Ktoś, twój ojciec albo jeden zjego wspólników, próbował cię zabić.- Ale dlaczego?Aamiący się głos Laurel zasmucił Cruza jeszcze bardziej.Miał nadzieję, żewłaściwie ją ocenił.%7łe prawda zmobilizuje ją do działania.Jeśli się pomylił,najdalej za trzydzieści sekund będzie miał przed sobą rozhisteryzowanąkobietę.- Próbowali cię zniszczyć, bo jesteś ogniwem w łańcuchu, które prowadziWprost do twego ojca.- powiedział cicho.- Dlaczego?- Nie chcieli, żeby ktoś taki jak ja wpadł dzięki tobie na trop jaja.Gdybyś nieżyła, ślad urywałby się tutaj.Laurel westchnęła.Słowa Cruza składały się w okrutnie logiczną całość.- Zapewniam cię, że pojawią się tu kolejni zamachowcy, gdy się dowiedzą, że103próba się nie powiodła - ciągnął Cruz.- Dlatego musisz pojechać ze mną.Sama nie potrafisz zniknąć tak, by nie pozostawić śladów.Cruz poczuł, że mięśnie Laurel się napinają.Mimo to czuł emanującą od niejkobiecą delikatność.Nie słabość.Szczególny rodzaj łagodności, zmysłowejuległości cielesnej, która na niego działała.Laurel spojrzała na Cruza.Jej oczy zrobiły się prawie czarne, pozostałajedynie cienka złota obwódka.- Może w sumie ci dranie wyświadczyli mi przysługę? - stwierdziła Laurel.-Nie patrzysz już na mnie z tym chłodnym, obojętnym wyrazem twarzy, jakbymbyła kolejnym punkcikiem na mapie twojego radaru.Ciemne brwi Cruza uniosły się.- Przejrzałaś mnie na wylot.- Nie.Widzę zaledwie cienie.- Bo to wszystko, co jest, skarbie.Cruz delikatnie przeciągnął kciukiem po długim, silnym mięśniu jej ramienia.Dotyk miał ją pocieszyć, a nie kusić.Laurel ciężko westchnęła.Patrzyła na Cruza jak na drogowskaz, który pokażejej drogę z piekła, do którego ją strącono.- Idz się spakować - powiedział.- Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.Pokusa nie do odparcia, ale Laurel wiedziała, że długo nie zapomni tego, cosię dzisiaj wydarzyło i o wstrząsającej prawdzie, która wreszcie do niej dotarła. Przyszli tu po ciebie.Ja przypadkiem znalazłem się na linii ognia.- Nie - powiedziała Laurel z uporem.- Twoja umowa o pracę nie zawieraklauzuli o nadstawianie za mnie karku.Troska Laurel wzruszała i bawiła Cruza.- Paragraf czwarty, punkt drugi, ustęp trzeci: Prawdziwi rycerze są obo-wiązani chronić uczciwe damy, bez względu na ryzyko z tym związane.- Nie zniosłabym, gdyby.- Mocno pokręciła głową.- Nie.Znam pewnebezpieczne miejsce, gdzie mogę się ukryć.Nikt o nim nie wie oprócz.- Twojego ojca - dokończył za nią Cruz.Laurel nie odpowiedziała.W jej głowie rozbrzmiewały słowa.Jego słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Bardzo delikatnie badał palcami większy siniak.Skrzywił się, ale nie przestał.- Skoro jesteś uzależniony od bólu, dlaczego nie zajmiesz się zawodowowaleniem głową w mur?- Próbowałem.W tym zawodzie nie ma przyszłości.- Wypuścił cały zapaspowietrza z płuc.- Pewnie ucieszy cię wiadomość, że mam uszkodzonąchrząstkę i prawdopodobnie złamane żebro.101Gdy Cruz odwrócił się do światła, żeby szczegółowo zbadać sińce, Laurelzobaczyła dziwne odciski na skórze wokół obrażeń.- A to co? - spytała ostro.Cruz spojrzał.- To? Wzór materiału kuloodpornego.Odcisnął mi się na skórze pod wpły-wem siły uderzenia.Laurel odwróciła się bokiem i próbowała zapanować nad roztrzęsionymirękami.Robiło jej się słabo na myśl, że Cruz już by nie żył, gdyby nie kamizel-ka najnowszej generacji.- Dobrze.Teraz pomóż mi włożyć ją z powrotem - powiedział.Laurel złapała się pod boki i pokręciła przecząco głową.- Zwiat zwariował.Profesja rycerza nie jest już tym, czym była za starychdobrych czasów.Oto podziękowanie za uratowanie życia - poskarżył się.- Rycerze nie strzelają do ludzi po to, żeby ktoś im za to podziękował.Cruz spojrzał na surowy profil Laurel.Zorientował się, że jakiekolwiek słowapociechy wcisnęłaby mu z powrotem do gardła.Większość ludzi podobnieznosiła następstwa szoku adrenalinowego, wpadając w gniew.Cruz przyzwyczaił się już i w znacznym stopniu panował nad sobą.Laurelbyła nowa w tej grze.cl;;;- Masz rację - powiedział spokojnie.- Mieliśmy tu wspaniały przykładzawodowego rycerstwa w ciągu ostatnich paru minut.- Chcesz powiedzieć, że te dranie, które przed chwilą latały tu z bronią istrzelały, to rycerze?- Nie.Za to twój ojciec to prawdziwy rycerz.A przynajmniej był nim kiedyś.- Co masz na myśli?- %7łyjemy w cholernym świecie, w którym rycerze muszą rzucać swoje córkismokom na pożarcie.Laurel odwróciła się do Cruza tak gwałtownie, że aż się zatoczyła.Oparła sięo stół.- Mój ojciec nie rzucił mnie żadnemu smokowi na pożarcie - powiedziaładobitnie.- Jestem pewien, że nie chciał tego robić.- Nie nie chciał , tylko nie zrobił.Koniec.Kropka.- Kto jeszcze wie o tobie i o jaju?- Ty!- No pewnie - wycedził.- Teraz sobie przypominam.Chciałem twojejśmierci, więc uratowałem ci życie.Taki ze mnie głupiec.Ale czego można sięspodziewać po pieprzonym jaskiniowym macho?Laurel miała ochotę wrzeszczeć.Jej reakcja była irracjonalna.Wiedziała otym.Mimo to nie umiała się opanować.102- Może przyszli po ciebie? - powiedziała ostrożnie.Cruz słyszał desperację w jej głosie.Z jednej strony, miał ochotę porządnienią potrząsnąć i przywrócić odrobinę zdrowego rozsądku.Z drugiej, chciał jąprzytulić i pozwolić wypłakać cały strach.Nie mieli na to czasu.A już na pewno nie mieli czasu na to, co pewnie bynastąpiło, gdyby znalazła się w jego objęciach.Z pogruchotaną chrząstką i zezłamanym żebrem, Cruz pragnął Laurel tak bardzo, że z trudem trzymał się nanogach.To tylko adrenalina, wmawiał sobie.Przejdzie mi.To nie jest kobieta, z którąmożna wskoczyć do łóżka dla sportu.Nic innego nie wchodziło w grę.%7łycie dało Cruzowi bolesną nauczkę.Terazuważał, że łatwiej jest żyć bez kobiet niż z nimi.- Nie przyszli tu po mnie - powiedział.- Skąd możesz wiedzieć? - spytała.- Przecież to ty oberwałeś.- Nikt nie mógł mnie śledzić, bo sam nie wiedziałem, dokąd się wybieram,dopóki nie znalazłem się w samolocie nad Los Angeles.- Ale.- Pomyśl, Laurel - powiedział.- Pomyśl głową, nie sercem.Po ciele Laurel przebiegł dreszcz.- Nie - powiedziała stanowczo.- On nigdy nie skazałby mnie na śmierć.- Wiedziałaś, że ta paczka ma tu trafić? - spytał Cruz.- Nie.- A on?Niechętnie pokiwała głową.Cruz wyciągnął rękę i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.Mięśnie Laurelbyły napięte.- Laurel - powiedział najłagodniej, jak umiał.- Ktoś, twój ojciec albo jeden zjego wspólników, próbował cię zabić.- Ale dlaczego?Aamiący się głos Laurel zasmucił Cruza jeszcze bardziej.Miał nadzieję, żewłaściwie ją ocenił.%7łe prawda zmobilizuje ją do działania.Jeśli się pomylił,najdalej za trzydzieści sekund będzie miał przed sobą rozhisteryzowanąkobietę.- Próbowali cię zniszczyć, bo jesteś ogniwem w łańcuchu, które prowadziWprost do twego ojca.- powiedział cicho.- Dlaczego?- Nie chcieli, żeby ktoś taki jak ja wpadł dzięki tobie na trop jaja.Gdybyś nieżyła, ślad urywałby się tutaj.Laurel westchnęła.Słowa Cruza składały się w okrutnie logiczną całość.- Zapewniam cię, że pojawią się tu kolejni zamachowcy, gdy się dowiedzą, że103próba się nie powiodła - ciągnął Cruz.- Dlatego musisz pojechać ze mną.Sama nie potrafisz zniknąć tak, by nie pozostawić śladów.Cruz poczuł, że mięśnie Laurel się napinają.Mimo to czuł emanującą od niejkobiecą delikatność.Nie słabość.Szczególny rodzaj łagodności, zmysłowejuległości cielesnej, która na niego działała.Laurel spojrzała na Cruza.Jej oczy zrobiły się prawie czarne, pozostałajedynie cienka złota obwódka.- Może w sumie ci dranie wyświadczyli mi przysługę? - stwierdziła Laurel.-Nie patrzysz już na mnie z tym chłodnym, obojętnym wyrazem twarzy, jakbymbyła kolejnym punkcikiem na mapie twojego radaru.Ciemne brwi Cruza uniosły się.- Przejrzałaś mnie na wylot.- Nie.Widzę zaledwie cienie.- Bo to wszystko, co jest, skarbie.Cruz delikatnie przeciągnął kciukiem po długim, silnym mięśniu jej ramienia.Dotyk miał ją pocieszyć, a nie kusić.Laurel ciężko westchnęła.Patrzyła na Cruza jak na drogowskaz, który pokażejej drogę z piekła, do którego ją strącono.- Idz się spakować - powiedział.- Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.Pokusa nie do odparcia, ale Laurel wiedziała, że długo nie zapomni tego, cosię dzisiaj wydarzyło i o wstrząsającej prawdzie, która wreszcie do niej dotarła. Przyszli tu po ciebie.Ja przypadkiem znalazłem się na linii ognia.- Nie - powiedziała Laurel z uporem.- Twoja umowa o pracę nie zawieraklauzuli o nadstawianie za mnie karku.Troska Laurel wzruszała i bawiła Cruza.- Paragraf czwarty, punkt drugi, ustęp trzeci: Prawdziwi rycerze są obo-wiązani chronić uczciwe damy, bez względu na ryzyko z tym związane.- Nie zniosłabym, gdyby.- Mocno pokręciła głową.- Nie.Znam pewnebezpieczne miejsce, gdzie mogę się ukryć.Nikt o nim nie wie oprócz.- Twojego ojca - dokończył za nią Cruz.Laurel nie odpowiedziała.W jej głowie rozbrzmiewały słowa.Jego słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]