[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko kiedyś wraca do punktu wyjścia.- Dokąd, szefie?Kazałem się zawiezć do hotelu dla zmotoryzowanych Tamarack przy drodze numer196- Robi się.Włączył radio i trafił na Miracles śpiewających  Mickey's Monkey.- Te nowoczesne tańce! - burknął, sięgając po papierosy.- Nic, tylko uczą dziecibiodrami wywijać.- Taniec to życie - powiedziałem.2Recepcjonistka była inna, ale dała mi ten sam pokój.Oczywiście, że tak.Opłata niecoposzła w górę, a stary telewizor wymieniono na nowszy model, ale oparta o antenę stała tasama prośba NIE U%7łYWA CYNFOLII! Odbiór nadal był do dupy.Nie nadawaliwiadomości, tylko same opery mydlane.Wyłączyłem telewizor.Powiesiłem na drzwiach wywieszkę NIE PRZESZKADZA.Zaciągnąłem zasłony.Rozebrałem się i wczołgałem do łóżka, gdzie - pomijając półprzytomnąwyprawę do łazienki w celu opróżnienia pęcherza - przespałem dwanaście godzin.Obudziłemsię w środku nocy.Nie było prądu, a na zewnątrz hulał silny wiatr z północnego zachodu.Wysoko na niebie wisiał jasny sierp księżyca.Wyjąłem z szafy dodatkowy koc i spałemjeszcze pięć godzin.Kiedy obudziłem się ponownie, świt rozświetlał motel Tamarack czystymi barwami icieniami jak z fotografii w  National Geographic.Samochody stojące przed domkami byłyoszronione, mój oddech parował.Sięgnąłem po telefon, spodziewając się, że nic z tego nie będzie, ale młody mężczyzna z recepcji odebrał od razu, choć głos miał rozespany.Oczywiście, powiedział, telefony działają i chętnie zamówi mi taksówkę - dokąd chciałemjechać?Do Lisbon Falls, powiedziałem mu.Na róg Maine Street i Old Lewiston Road.- Pod Fruit? - spytał.Długo mnie nie było i w pierwszej chwili pomyślałem, że gada od rzeczy.Potemklapka zaskoczyła.- Zgadza się.Kennebec Fruit.Wracam do domu, powiedziałem sobie.Boże, dopomóż mi, wracam do domu.Tyle że to nie było tak.Rok 2011 to nie był mój dom i zostanę tam krótko - o ile wogóle zdołam się tam dostać.Może tylko kilka minut.Moim domem teraz było Jodie.Araczej będzie, kiedy przyjedzie tam Sadie.Sadie dziewica.Sadie z jej długimi nogami,długimi włosami i skłonnością do potykania się o wszystko, co stawało jej na drodze.ale wkrytycznym momencie to ja się przewróciłem.Sadie z nietkniętą twarzą.Mój dom był tam gdzie ona.3Tego ranka zabrała mnie taksówka prowadzona przez masywną kobietę popięćdziesiątce zakutaną w starą czarną parkę, w czapce Red Sox zamiast takiej z odznakąLICENCJONOWANY PRZEWOyNIK.Kiedy skręciliśmy w lewo na drogę numer 196, wkierunku Falls, powiedziała:- Słyszał pan nowiny? Pewnie nie.w tej okolicy nie ma prądu, co?- Jakie nowiny? - spytałem, choć w moje kości już wkradła się straszliwa pewność:Kennedy nie żyje.Nie wiedziałem, czy wskutek wypadku, ataku serca, czy jednak zamachu,ale tak czy tak umarł.Przeszłość jest nieustępliwa i Kennedy był martwy.- Trzęsienie ziemi w Los Angeles.- Wymówiła to  Las Angeliis.- Ludzie od latstraszyli, że Kalifornia kiedyś wpadnie do oceanu, i wygląda na to, że jednak mieli rację.-Pokręciła głową.- Nie powiem, że to przez ich rozwiązły styl życia.tych gwiazd filmowychi całej reszty.ale jestem porządna baptystka i nie powiem też, że to nie dlatego.Właśnie mijaliśmy kino samochodowe.ZAMKNITE DO WIOSNY, ogłaszał napisnad wjazdem.DO ZOBACZENIA W ROKU 1964!- Jak duże są straty? - Mówili, że jest siedem tysięcy ofiar, ale kiedy słyszy się takie liczby, to wiadomo, żena tym się nie skończy.Kurczę, większość mostów się zawaliła, autostrady są w kawałkach,wszędzie pełno pożarów.Podobno ta część miasta, gdzie mieszkają Murzyni, spaliła siępraktycznie do szczętu.Warts ! To dopiero nazwa dzielnicy, co? To znaczy, nawet takiej, wktórej mieszkają czarni? Warts! Ha!Nie odpowiedziałem.Myślałem o Ragsie, młodym kundelku.Miałem wtedy dziewięćlat i jeszcze mieszkaliśmy w Wisconsin.Rano mogłem się z nim bawić na podwórku doprzyjazdu szkolnego autobusu.Uczyłem go siadać, aportować, robić  zdechł pies i tak dalej,i wszystko podłapywał - mądra psina! Bardzo go kochałem.Wychodząc, miałem zamknąć furtkę.Rags zawsze kładł się na schodach kuchennych.Gdy mama wracała po odwiezieniu taty na dworzec kolejowy, wołała go do domu i dawałamu śniadanie.Zawsze pamiętałem, żeby zamknąć furtkę - a przynajmniej nie przypominamsobie, żebym kiedykolwiek o tym zapomniał - ale pewnego dnia, gdy przyszedłem ze szkoły,mama powiedziała mi, że Rags nie żyje.Wybiegł na ulicę i przejechał go wóz dostawczy.Wjej słowach nie było wyrzutu, najmniejszego, ale w oczach był.Ona też kochała Ragsa.- Zamknąłem go jak zawsze - powtarzałem przez łzy i, jak już wspomniałem, jestemprzekonany, że tak zrobiłem.Może dlatego, że robiłem tak zawsze.Wieczorem ja i tata pochowaliśmy go na podwórku.- To pewnie niezgodne z prawem - powiedział tata - ale jeśli nikomu nic nie powiesz,to ja też nie.Tamtej nocy długo, bardzo długo leżałem z otwartymi oczami, nękany tym, czego niemogłem sobie przypomnieć, i przerażony tym, co być może zrobiłem.O wyrzutach sumienianie wspomnę.Dręczyły mnie długo, rok, może jeszcze dłużej.Gdybym pamiętał, jak było, wjedną albo w drugą stronę, na pewno przeszłyby wcześniej.Ale nie pamiętałem.Zamknąłemfurtkę czy nie? Raz po raz wracałem myślami do tamtego ranka i nie pamiętałem nic oprócztego, jak rzucałem szczeniakowi skórzany gryzak i krzyczałem:  Aport, aport!.Tak samo czułem się, jadąc taksówką do Falls.Z początku próbowałem sobiewmówić, że w listopadzie 1963 tak czy tak było trzęsienie ziemi.To był po prostu jeden ztych faktoidów - jak próba zamachu na Edwina Walkera - o których do niedawna nic niewiedziałem.Jak mówiłem Alowi Templetonowi, kończyłem anglistykę, nie historię.Nie przekonało mnie to.Gdyby takie trzęsienie ziemi wydarzyło się w Ameryce, wktórej mieszkałem, zanim wszedłem w króliczą norę, wiedziałbym o tym.Były o wieleBrodawki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl