[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prze sta ła nad sobą pa no wać, za nim jesz cze skoń czył mó wić.Ca ło wa li się, pie ści li i szep ta li do sie bie.Mia ła wra że nie, że ko cha ją się już kil -ka go dzin.I tym ra zem rze czy wi ście się ko cha li.To nie jest wy łącz nie seks,prze ko ny wa ła się Emma, gdy Luc znów ją po ca ło wał.Na wet jego po ca łun ki ule -gły zmia nie.Wszyst ko, co ro bił, było de li kat ne i czu łe, głęb sze i bar dziej zna czą -ce, jak by na praw dę mu na niej za le ża ło.Na myśl, że być może mają przed sobąprzy szłość, za krę ci ło jej się w gło wie.Tyl ko po my śleć: wspól na przy szłośćz dziec kiem&Nie, nie! Nie wol no do pusz czać do sie bie ta kich po my słów, upo mnia ła się na -tych miast.Mu szę być sil na i sa mo dziel na; mu szę za cho wać nie za leż ność.Niewol no mi oglą dać się na Luca i li czyć na to, że o mnie za dba.Choć aku rat te razczu ła, że jest jej tak bli ski, jak ni g dy do tąd ża den czło wiek. Wszyst ko do brze? spy tał, wy su wa jąc się z niej ostroż nie. Bar dzo do brze od szep nę ła.Luc prze krę cił się na bok i le że li te raz zwró ce ni twa rza mi do sie bie.Wszyst ko, co się przed chwi lą wy da rzy ło, było do bre.Wię cej było cu dow ne.Mi łość z Lu kiem pod gwiaz da mi była speł nie niem ma rzeń.Mo gła by le żeć tuz nim przez resz tę nocy; mo gła by zo stać z no ga mi ople cio ny mi wo kół jego moc -nych ud już na za wsze. O co cho dzi? spy tał, wi dząc, że za drża ła. O cie bie od par ła.Wy trzy ma ła jego spoj rze nie, za sta na wia jąc się, czywresz cie zna la zła klucz do jego du szy.Była pew na, że po wo li za czy nał jej ufać,a na wet ośmie li ła się łu dzić, że będą ra zem.Le d wie po ja wi ła się ta myśl, Lucpod niósł się z zie mi.Po czu ła się opusz czo na, po zba wio na cze goś wię cej niż tyl kocie pła jego cia ła.Spoj rzał w dół na Emmę, za pi na jąc dżin sy. Cie szę się, bo wresz cie uda ło mi się wy wo łać twój uśmiech. A ja się cie szę, że się zmie ni łeś po wie dzia ła, wciąż nie chcąc za po mniećo tych cu dow nych chwi lach, cho ciaż po dej rze wa ła, że dla Luca to już była od le -gła prze szłość. Zmie ni łem? Ze zmarsz czo nym czo łem za pi nał pa sek. W jaki spo sób? Z aro ganc kie go i chłod ne go męż czy zny w ko cha ją ce go i&Kie dy się wresz cie na uczę! zgro mi ła się w du chu.Kie dy się obu dzę i zro zu -miem, że Luc nie po dzie la mo ich ro man tycz nych fan ta zji? Och, nie wiem& wy co fa ła się. Po wie dzia łaś ko cha ją ce go ? upew nił się.Przy cze pił się oczy wi ście do jed ne go nie zręcz nie uży te go słów ka. Mia łam na my śli ta kie go& ła god ne go pod su nę ła, sta ra jąc się zba ga te li zo -wać swo ją bez myśl ną uwa gę.Luc wy cią gnął rękę i po mógł jej wstać, ale kie dy do pro wa dza ła się do po rząd -ku, z uśmie chem wpa try wał się w świa tła im pre zy.I to o nim przed kil ko ma mi -nu ta mi my śla ła, że stał się czu ły? %7łeby po znać Lu ca sa Mar ce lo sa, mu sia ła by sięjesz cze dłu go uczyć, wąt pi ła jed nak, czy kie dy kol wiek bę dzie mia ła po temuszan sę. Go to wy? za py ta ła krót ko i ru szy ła w stro nę na mio tu.ROZDZIAA DWUNASTYUśmiech Luca wzbu dził nie uf ność Emmy.Pierw szy krok zro bił, ścią ga jąc ją doBra zy lii.Przed chwi lą osią gnął dru gi cel.Dla cze go miał by uwie rzyć, że od nie goodej dzie, za nim on sam o tym nie zde cy du je? Ich seks był wspa nia ły, a on był nie -stru dzo nym ko chan kiem i lu bił ją za do wa lać.Któ ra ko bie ta nie chcia ła by zo staćz ta kim męż czy zną? Prze puść mnie.Już i tak je stem spóz nio na po wie dzia ła, gdy ją do go nił i za -gro dził dro gę. Je steś roz czo chra na, a nogi masz całe w pia sku. Wy jął jej z wło sów ja kiś li -stek. I chy ba się nie mylę, że je steś na mnie wście kła.Tyl ko nie wiem, dla cze -go.Czyż by dla te go, że je steś taki bez dusz ny? za kpi ła w my ślach.Wy cią gnął rękę i czub ka mi pal ców prze su nął po jej twa rzy aż do ust. Nie złość się, Emmo.Pój dzie my ra zem.W ho te lu nie da się za cho wać se kre -tu do dał. Na ra zie nikt nie wie, że ocze ku jesz dziec ka, ale już nie dłu go nie dasię tego ukryć. Mniej sza z tym.Naj waż niej sza jest dla mnie nie za leż ność. W po rząd ku.Nie mam nic prze ciw ko temu.Płać sama za sie bie, pra cuj tam,gdzie ci od po wia da.Na wet na le gam, że byś pra co wa ła.Dla mo je go przed się bior -stwa je steś bar dzo cen nym na byt kiem.Nie chcę, żeby twój ta lent się mar no wał.Jed nak wy cho wa nie dziec ka to bę dzie na sza wspól na spra wa. Jak by to mia ło wy glą dać? spy ta ła prze stra szo na jego zim nym spoj rze niemi ka mien nym wy ra zem twa rzy. Będę uzu peł niać to, cze go ty nie zdo łasz zre ali zo wać. Za cho wu jesz się, jak bym była że bracz ką, któ ra nie zdo ła utrzy mać dziec ka. Po pro stu stwier dzam fakt. Wzru szył ra mio na mi. Mó wię, że je stem w sta -nie dać wię cej.Tu nie cho dzi o cie bie, tyl ko o moje dziec ko.Ja sne.Jego dziec ko.Jego nad zór.Jego świat.Skąd jej przy szło do gło wy, że sięzmie nił? Uczu cie bli sko ści cał kiem się już roz wia ło. Wiesz co, chy ba jed nak nie pój dę na przy ję cie.Wy da je mi się, że każ de z naspo trze bu je tro chę prze strze ni& Nie po gry waj ze mną, Emmo. Chwy ci ła gwał tow nie po wie trze, gdy przy cią -gnął ją do sie bie. Nie mo żesz tak so bie odejść.Dech jej za par ło, gdy Luc po now nie wziął ją w ob ję cia i po ca ło wał ją.Gdy po -czu ła cie pło i moc jego cia ła, mia ła ocho tę się pod dać, ale zdro wy roz są dek zwy -cię żył. Nie, Luc.Po win ni śmy po waż nie po roz ma wiać, ale za nim to zro bi my, mu szęod cie bie ode tchnąć. Ale ja nie mu szę mruk nął.Jęk nę ła, kie dy po ru szył bio dra mi, a po tem jesz -cze po gor szył spra wę, bo przy giął ko la na i pro stu jąc się po wo li, otarł się tam,gdzie wciąż była tak wraż li wa.Nie zmniej szał na ci sku, aż pra wie krzy cza łaz roz ko szy, pra gnąc go z ca łej siły. Wca le nie chcesz odejść po wie dział ci cho.Prze łknę ła ner wo wo śli nę.Miał ra cję, ale po wi nien się też do wie dzieć, że niejest jej po trzeb ny.Po win na od su nąć się od nie go i wró cić na przy ję cie, tyl ko niemo gła& I nie chcia ła. Pra gniesz, że bym cię wziął tu taj, gdzie wszy scy mogą nas za uwa żyć szep -tał uwo dzi ciel sko. Ktoś może wyjść na pla żę, ale mimo to chcesz za ry zy ko wać.To cię na wet bar dziej pod nie ca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Prze sta ła nad sobą pa no wać, za nim jesz cze skoń czył mó wić.Ca ło wa li się, pie ści li i szep ta li do sie bie.Mia ła wra że nie, że ko cha ją się już kil -ka go dzin.I tym ra zem rze czy wi ście się ko cha li.To nie jest wy łącz nie seks,prze ko ny wa ła się Emma, gdy Luc znów ją po ca ło wał.Na wet jego po ca łun ki ule -gły zmia nie.Wszyst ko, co ro bił, było de li kat ne i czu łe, głęb sze i bar dziej zna czą -ce, jak by na praw dę mu na niej za le ża ło.Na myśl, że być może mają przed sobąprzy szłość, za krę ci ło jej się w gło wie.Tyl ko po my śleć: wspól na przy szłośćz dziec kiem&Nie, nie! Nie wol no do pusz czać do sie bie ta kich po my słów, upo mnia ła się na -tych miast.Mu szę być sil na i sa mo dziel na; mu szę za cho wać nie za leż ność.Niewol no mi oglą dać się na Luca i li czyć na to, że o mnie za dba.Choć aku rat te razczu ła, że jest jej tak bli ski, jak ni g dy do tąd ża den czło wiek. Wszyst ko do brze? spy tał, wy su wa jąc się z niej ostroż nie. Bar dzo do brze od szep nę ła.Luc prze krę cił się na bok i le że li te raz zwró ce ni twa rza mi do sie bie.Wszyst ko, co się przed chwi lą wy da rzy ło, było do bre.Wię cej było cu dow ne.Mi łość z Lu kiem pod gwiaz da mi była speł nie niem ma rzeń.Mo gła by le żeć tuz nim przez resz tę nocy; mo gła by zo stać z no ga mi ople cio ny mi wo kół jego moc -nych ud już na za wsze. O co cho dzi? spy tał, wi dząc, że za drża ła. O cie bie od par ła.Wy trzy ma ła jego spoj rze nie, za sta na wia jąc się, czywresz cie zna la zła klucz do jego du szy.Była pew na, że po wo li za czy nał jej ufać,a na wet ośmie li ła się łu dzić, że będą ra zem.Le d wie po ja wi ła się ta myśl, Lucpod niósł się z zie mi.Po czu ła się opusz czo na, po zba wio na cze goś wię cej niż tyl kocie pła jego cia ła.Spoj rzał w dół na Emmę, za pi na jąc dżin sy. Cie szę się, bo wresz cie uda ło mi się wy wo łać twój uśmiech. A ja się cie szę, że się zmie ni łeś po wie dzia ła, wciąż nie chcąc za po mniećo tych cu dow nych chwi lach, cho ciaż po dej rze wa ła, że dla Luca to już była od le -gła prze szłość. Zmie ni łem? Ze zmarsz czo nym czo łem za pi nał pa sek. W jaki spo sób? Z aro ganc kie go i chłod ne go męż czy zny w ko cha ją ce go i&Kie dy się wresz cie na uczę! zgro mi ła się w du chu.Kie dy się obu dzę i zro zu -miem, że Luc nie po dzie la mo ich ro man tycz nych fan ta zji? Och, nie wiem& wy co fa ła się. Po wie dzia łaś ko cha ją ce go ? upew nił się.Przy cze pił się oczy wi ście do jed ne go nie zręcz nie uży te go słów ka. Mia łam na my śli ta kie go& ła god ne go pod su nę ła, sta ra jąc się zba ga te li zo -wać swo ją bez myśl ną uwa gę.Luc wy cią gnął rękę i po mógł jej wstać, ale kie dy do pro wa dza ła się do po rząd -ku, z uśmie chem wpa try wał się w świa tła im pre zy.I to o nim przed kil ko ma mi -nu ta mi my śla ła, że stał się czu ły? %7łeby po znać Lu ca sa Mar ce lo sa, mu sia ła by sięjesz cze dłu go uczyć, wąt pi ła jed nak, czy kie dy kol wiek bę dzie mia ła po temuszan sę. Go to wy? za py ta ła krót ko i ru szy ła w stro nę na mio tu.ROZDZIAA DWUNASTYUśmiech Luca wzbu dził nie uf ność Emmy.Pierw szy krok zro bił, ścią ga jąc ją doBra zy lii.Przed chwi lą osią gnął dru gi cel.Dla cze go miał by uwie rzyć, że od nie goodej dzie, za nim on sam o tym nie zde cy du je? Ich seks był wspa nia ły, a on był nie -stru dzo nym ko chan kiem i lu bił ją za do wa lać.Któ ra ko bie ta nie chcia ła by zo staćz ta kim męż czy zną? Prze puść mnie.Już i tak je stem spóz nio na po wie dzia ła, gdy ją do go nił i za -gro dził dro gę. Je steś roz czo chra na, a nogi masz całe w pia sku. Wy jął jej z wło sów ja kiś li -stek. I chy ba się nie mylę, że je steś na mnie wście kła.Tyl ko nie wiem, dla cze -go.Czyż by dla te go, że je steś taki bez dusz ny? za kpi ła w my ślach.Wy cią gnął rękę i czub ka mi pal ców prze su nął po jej twa rzy aż do ust. Nie złość się, Emmo.Pój dzie my ra zem.W ho te lu nie da się za cho wać se kre -tu do dał. Na ra zie nikt nie wie, że ocze ku jesz dziec ka, ale już nie dłu go nie dasię tego ukryć. Mniej sza z tym.Naj waż niej sza jest dla mnie nie za leż ność. W po rząd ku.Nie mam nic prze ciw ko temu.Płać sama za sie bie, pra cuj tam,gdzie ci od po wia da.Na wet na le gam, że byś pra co wa ła.Dla mo je go przed się bior -stwa je steś bar dzo cen nym na byt kiem.Nie chcę, żeby twój ta lent się mar no wał.Jed nak wy cho wa nie dziec ka to bę dzie na sza wspól na spra wa. Jak by to mia ło wy glą dać? spy ta ła prze stra szo na jego zim nym spoj rze niemi ka mien nym wy ra zem twa rzy. Będę uzu peł niać to, cze go ty nie zdo łasz zre ali zo wać. Za cho wu jesz się, jak bym była że bracz ką, któ ra nie zdo ła utrzy mać dziec ka. Po pro stu stwier dzam fakt. Wzru szył ra mio na mi. Mó wię, że je stem w sta -nie dać wię cej.Tu nie cho dzi o cie bie, tyl ko o moje dziec ko.Ja sne.Jego dziec ko.Jego nad zór.Jego świat.Skąd jej przy szło do gło wy, że sięzmie nił? Uczu cie bli sko ści cał kiem się już roz wia ło. Wiesz co, chy ba jed nak nie pój dę na przy ję cie.Wy da je mi się, że każ de z naspo trze bu je tro chę prze strze ni& Nie po gry waj ze mną, Emmo. Chwy ci ła gwał tow nie po wie trze, gdy przy cią -gnął ją do sie bie. Nie mo żesz tak so bie odejść.Dech jej za par ło, gdy Luc po now nie wziął ją w ob ję cia i po ca ło wał ją.Gdy po -czu ła cie pło i moc jego cia ła, mia ła ocho tę się pod dać, ale zdro wy roz są dek zwy -cię żył. Nie, Luc.Po win ni śmy po waż nie po roz ma wiać, ale za nim to zro bi my, mu szęod cie bie ode tchnąć. Ale ja nie mu szę mruk nął.Jęk nę ła, kie dy po ru szył bio dra mi, a po tem jesz -cze po gor szył spra wę, bo przy giął ko la na i pro stu jąc się po wo li, otarł się tam,gdzie wciąż była tak wraż li wa.Nie zmniej szał na ci sku, aż pra wie krzy cza łaz roz ko szy, pra gnąc go z ca łej siły. Wca le nie chcesz odejść po wie dział ci cho.Prze łknę ła ner wo wo śli nę.Miał ra cję, ale po wi nien się też do wie dzieć, że niejest jej po trzeb ny.Po win na od su nąć się od nie go i wró cić na przy ję cie, tyl ko niemo gła& I nie chcia ła. Pra gniesz, że bym cię wziął tu taj, gdzie wszy scy mogą nas za uwa żyć szep -tał uwo dzi ciel sko. Ktoś może wyjść na pla żę, ale mimo to chcesz za ry zy ko wać.To cię na wet bar dziej pod nie ca [ Pobierz całość w formacie PDF ]