[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy uczestniczył w nich Aaron, stawał się zupełnie innąosobą, pełną szacunku i uległą.W pewien lipcowy poniedziałek Tropiciele Prawdy mieli omawiać ThePower Elite C.Wrighta Millsa.Salon w domu Chihaniego był urządzony103po spartańsku: dwa stelaże łóżek z futrzakami i kilka krzeseł.Jedynąozdobę stanowiły czerwono-granatowy algierski dywan na ścianie orazdrugi, utrzymany w różnych odcieniach brązu, na podłodze.%7ładnychksiążek, płyt ani zdjęć.Chihani miał mnóstwo książek, wszystkie jednaktrzymał na piętrze.Podejmował gości herbatą miętową bez cukru orazniesłodzonymi kanadyjskimi ciasteczkami.Jako jedyny usiadł na krześle.Reszta porozsiadała się po całym po-koju.- Czym jest sprawiedliwość? Czy ktoś z was potrafi to wyjaśnić?- Czymś, co jest dobre dla większości? - zapytał Leon.Siedział napodłodze ze skrzyżowanymi nogami, obejmując je mocno, ponieważ byłytak grube, że rozchodziły się na boki.- W takim razie, czym jest dobro?W ustach Chihaniego wszystkie sylaby były takiej samej długości.- Dobro to równość - odezwała się Harriet z futrzaka, na którym napół leżała obok Aarona kartkującego jakieś francuskie czasopismo.Leon zacytował Marksa:- Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego zasług.- Dlaczego to ma być uczciwe? Czyżby idea sprawiedliwości opierałasię na moralnych prawach jednostki?- Opiera się na teorii historii - odparł Leon.- Wyjaśnij to.- Historia oznacza postęp.Prowadzi w kierunku lepszego ładu spo-łecznego.- Co to znaczy lepszy ład społeczny ?- Emancypacja ludzkości - włączył się do rozmowy Shannon.- Dlaczego właśnie ona ma być lepsza?- Ponieważ wyzysk człowieka przez człowieka wywołuje tarcia we-wnątrz społeczeństwa - wyjaśniła Harriet.- Nie wszyscy pracują dla dobra104ludzkości.Zepchnięci na margines są wykorzystywani i prędzej czy póz-niej buntują się przeciwko tym, którzy są u władzy.Leon podniósł rękę,a następnie zaczął czytać z Marksa:- Kiedy wielka rewolucja społeczna zapanuje nad pozostałościamiepoki burżuazji, światowym rynkiem i nowoczesnymi środkami produk-cji, a następnie podda je wspólnej kontroli najwyżej rozwiniętych naro-dów, wówczas dopiero postęp ludzkości przestanie przypominać tegoohydnego pogańskiego bożka pijącego nektar wyłącznie z czaszek po-mordowanych.- Podoba mi się to o czaszkach pomordowanych - odezwał się Oscar.Z kącika ust sterczała mu złota spinka.Słuchając, obracał ją i przesuwałjęzykiem, jakby smakował coś słodkiego.- Lenin powiedział, że moralne jest wszystko, co pomaga w znisz-czeniu starego społeczeństwa wyzyskiwaczy i jednoczy robotników wdziele budowy nowego społeczeństwa komunistycznego - wtrąciła Har-riet.- Czy to nie znaczy po prostu, że cel uświęca środki? - zapytał Barry.Rzadko zabierał głos, ale kiedy to czynił, był z siebie niezmiernie dumny.- A co w tym złego? - odparł Oscar.- Zło w służbie dobra przestaje być złem - powiedział Aaron.- To wątpliwa filozofia - stwierdził Leon.- Czasem tak, a czasem nie - zripostował Aaron.- A policja? - spytał Leon.- Leon boi się policji - parsknął Oscar.Był heretykiem pożądającym konkretnych dowodów, mało zaintere-sowanym teorią.Przypominał mechanika samochodowego, który niewidzi powodu, by prowadzić filozoficzne dyskusje o awariach silników,ale porównanie to nie jest do końca prawdziwe.Oscar niczego nie na-prawiał.Fascynowało go niszczenie.Pożądał destrukcji.105Chociaż zimy w Aurelius bywały długie, chłodne i śnieżne, to latawspaniałe - słoneczne i niezbyt upalne.To lato było szczególnie piękne.Pamiętam pewien tydzień w lipcu, kiedy co wieczór padał niewielkideszcz, dni natomiast były całkowicie bezchmurne.Przez jakiś czas mo-gło się wydawać, że natura wreszcie poszła po rozum do głowy.Mimo żetrawnik przed moim domem jest dość rozległy, strzygę go samodzielnie.Lubię, kiedy sąsiedzi widzą mnie pracującego w ogródku, czuję, jakbymw ten sposób stawał się jednym z nich.Sadie czasem mi pomagała, ja zaśpłaciłem jej symboliczną sumkę za opiekę nad moimi kwiatami, dziękiczemu miałem rabaty z geranium, niecierpkami i liliami.Pomagała mirównież przy malowaniu garażu na biało - z zielonymi obramowaniami.Nosiła szorty i bawełniane koszulki.Stwierdziłem z żalem, że już bardzoniedługo przestanie być dzieckiem.Jak już powiedziałem, Tropiciele Prawdy spotykali się przez całe lato,w ich szeregach pojawiły się jednak tarcia i niepokoje.Nie wierzę, byChihani je podsycał - co najwyżej ich nie dostrzegał.Zdaniem Barry'ego,była to sprawka Aarona.Nienawidził spokoju.W lipcu przez kilka dniniemal nie rozstawał się z Joany Rustoff, pływał z nią i chodził do kina.Być może również chciał uczynić z niej swego żołnierza, cokolwiek toznaczyło.Irytowało to Harriet i Boba Jenksa.Potem nagle przestał się znią spotykać, co z kolei zirytowało samą Joany.Nie przypuszczam, żebydoszło między nimi do zbliżenia cielesnego, początkowo jednak bardzosię nią interesował, by nagle całkowicie zobojętnieć.Była ładną blon-dynką, chodziła w obcisłych dżinsach i skąpych koszulkach na ramiącz-kach.Miała lekko zadarty nos, zupełnie jak aktorki z lat pięćdziesiątych,i szczyciła się nim tak, jak niektórzy szczycą się inteligencją.Rzadko sięmalowała, ale wtedy, kiedy zalecał się do niej Aaron, nie pokazywała siębez makijażu.Pózniej to się skończyło i Joany wróciła do Boba.Napięcie istniało także między Barrym i Oscarem Herbstem.Oscargardził Barrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kiedy uczestniczył w nich Aaron, stawał się zupełnie innąosobą, pełną szacunku i uległą.W pewien lipcowy poniedziałek Tropiciele Prawdy mieli omawiać ThePower Elite C.Wrighta Millsa.Salon w domu Chihaniego był urządzony103po spartańsku: dwa stelaże łóżek z futrzakami i kilka krzeseł.Jedynąozdobę stanowiły czerwono-granatowy algierski dywan na ścianie orazdrugi, utrzymany w różnych odcieniach brązu, na podłodze.%7ładnychksiążek, płyt ani zdjęć.Chihani miał mnóstwo książek, wszystkie jednaktrzymał na piętrze.Podejmował gości herbatą miętową bez cukru orazniesłodzonymi kanadyjskimi ciasteczkami.Jako jedyny usiadł na krześle.Reszta porozsiadała się po całym po-koju.- Czym jest sprawiedliwość? Czy ktoś z was potrafi to wyjaśnić?- Czymś, co jest dobre dla większości? - zapytał Leon.Siedział napodłodze ze skrzyżowanymi nogami, obejmując je mocno, ponieważ byłytak grube, że rozchodziły się na boki.- W takim razie, czym jest dobro?W ustach Chihaniego wszystkie sylaby były takiej samej długości.- Dobro to równość - odezwała się Harriet z futrzaka, na którym napół leżała obok Aarona kartkującego jakieś francuskie czasopismo.Leon zacytował Marksa:- Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego zasług.- Dlaczego to ma być uczciwe? Czyżby idea sprawiedliwości opierałasię na moralnych prawach jednostki?- Opiera się na teorii historii - odparł Leon.- Wyjaśnij to.- Historia oznacza postęp.Prowadzi w kierunku lepszego ładu spo-łecznego.- Co to znaczy lepszy ład społeczny ?- Emancypacja ludzkości - włączył się do rozmowy Shannon.- Dlaczego właśnie ona ma być lepsza?- Ponieważ wyzysk człowieka przez człowieka wywołuje tarcia we-wnątrz społeczeństwa - wyjaśniła Harriet.- Nie wszyscy pracują dla dobra104ludzkości.Zepchnięci na margines są wykorzystywani i prędzej czy póz-niej buntują się przeciwko tym, którzy są u władzy.Leon podniósł rękę,a następnie zaczął czytać z Marksa:- Kiedy wielka rewolucja społeczna zapanuje nad pozostałościamiepoki burżuazji, światowym rynkiem i nowoczesnymi środkami produk-cji, a następnie podda je wspólnej kontroli najwyżej rozwiniętych naro-dów, wówczas dopiero postęp ludzkości przestanie przypominać tegoohydnego pogańskiego bożka pijącego nektar wyłącznie z czaszek po-mordowanych.- Podoba mi się to o czaszkach pomordowanych - odezwał się Oscar.Z kącika ust sterczała mu złota spinka.Słuchając, obracał ją i przesuwałjęzykiem, jakby smakował coś słodkiego.- Lenin powiedział, że moralne jest wszystko, co pomaga w znisz-czeniu starego społeczeństwa wyzyskiwaczy i jednoczy robotników wdziele budowy nowego społeczeństwa komunistycznego - wtrąciła Har-riet.- Czy to nie znaczy po prostu, że cel uświęca środki? - zapytał Barry.Rzadko zabierał głos, ale kiedy to czynił, był z siebie niezmiernie dumny.- A co w tym złego? - odparł Oscar.- Zło w służbie dobra przestaje być złem - powiedział Aaron.- To wątpliwa filozofia - stwierdził Leon.- Czasem tak, a czasem nie - zripostował Aaron.- A policja? - spytał Leon.- Leon boi się policji - parsknął Oscar.Był heretykiem pożądającym konkretnych dowodów, mało zaintere-sowanym teorią.Przypominał mechanika samochodowego, który niewidzi powodu, by prowadzić filozoficzne dyskusje o awariach silników,ale porównanie to nie jest do końca prawdziwe.Oscar niczego nie na-prawiał.Fascynowało go niszczenie.Pożądał destrukcji.105Chociaż zimy w Aurelius bywały długie, chłodne i śnieżne, to latawspaniałe - słoneczne i niezbyt upalne.To lato było szczególnie piękne.Pamiętam pewien tydzień w lipcu, kiedy co wieczór padał niewielkideszcz, dni natomiast były całkowicie bezchmurne.Przez jakiś czas mo-gło się wydawać, że natura wreszcie poszła po rozum do głowy.Mimo żetrawnik przed moim domem jest dość rozległy, strzygę go samodzielnie.Lubię, kiedy sąsiedzi widzą mnie pracującego w ogródku, czuję, jakbymw ten sposób stawał się jednym z nich.Sadie czasem mi pomagała, ja zaśpłaciłem jej symboliczną sumkę za opiekę nad moimi kwiatami, dziękiczemu miałem rabaty z geranium, niecierpkami i liliami.Pomagała mirównież przy malowaniu garażu na biało - z zielonymi obramowaniami.Nosiła szorty i bawełniane koszulki.Stwierdziłem z żalem, że już bardzoniedługo przestanie być dzieckiem.Jak już powiedziałem, Tropiciele Prawdy spotykali się przez całe lato,w ich szeregach pojawiły się jednak tarcia i niepokoje.Nie wierzę, byChihani je podsycał - co najwyżej ich nie dostrzegał.Zdaniem Barry'ego,była to sprawka Aarona.Nienawidził spokoju.W lipcu przez kilka dniniemal nie rozstawał się z Joany Rustoff, pływał z nią i chodził do kina.Być może również chciał uczynić z niej swego żołnierza, cokolwiek toznaczyło.Irytowało to Harriet i Boba Jenksa.Potem nagle przestał się znią spotykać, co z kolei zirytowało samą Joany.Nie przypuszczam, żebydoszło między nimi do zbliżenia cielesnego, początkowo jednak bardzosię nią interesował, by nagle całkowicie zobojętnieć.Była ładną blon-dynką, chodziła w obcisłych dżinsach i skąpych koszulkach na ramiącz-kach.Miała lekko zadarty nos, zupełnie jak aktorki z lat pięćdziesiątych,i szczyciła się nim tak, jak niektórzy szczycą się inteligencją.Rzadko sięmalowała, ale wtedy, kiedy zalecał się do niej Aaron, nie pokazywała siębez makijażu.Pózniej to się skończyło i Joany wróciła do Boba.Napięcie istniało także między Barrym i Oscarem Herbstem.Oscargardził Barrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]