[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z uwagÄ…wsÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ w odgÅ‚osy, dobiegajÄ…ce ze Å›rodka, lecz panowaÅ‚a idealna cisza.Przeszukanie mieszkania nietrwaÅ‚o dÅ‚ugo.Już po paru minutach Gideon wróciÅ‚.ByÅ‚ wyraznie zamyÅ›lony.- Wszystko gra.JeÅ›li ktoÅ› tam byÅ‚, to zdążyÅ‚ uciec.- Czemu ktoÅ› miaÅ‚by siÄ™ interesować pudÅ‚em z książkami?- WÄ…tpiÄ™, by wÅ‚amywacza zaciekawiÅ‚y książki.Zapewne nie wiedziaÅ‚, co jest w pudle, i dlatego je otworzyÅ‚.Lepiej przejrzyj kosztownoÅ›ci, sprawdz, czy niczegonie brakuje.Kimkolwiek byÅ‚ wÅ‚amywacz, zachowywaÅ‚ siÄ™ niezwykle dyskretnie.Nie widzÄ™ żadnychoczywistych Å›ladów wÅ‚amania.Nawet nie widać, by sforsowano drzwi.Hanna poÅ›piesznie przejrzaÅ‚a zawartość szuflad, sprawdziÅ‚a sprzÄ™t stereo, przeliczyÅ‚a nielicznÄ… biżuteriÄ™ iupewniÅ‚a siÄ™, czy drobna suma na czamÄ… godzinÄ™ nadal spoczywa bezpiecznie w zamrażalniku.- W zamrażalniku? Trzymasz gotówkÄ™ w zamrażalniku? - Gideon wydawaÅ‚ siÄ™ ws.trzÄ…Å›niÄ™ty.- Na wszelki wypadek.- To chyba drugie miejsce, do którego zaglÄ…dajÄ… wÅ‚amywacze.Pierwsze to schowek na poÅ›ciel.- Ale nie znalazÅ‚, zgadza siÄ™? - Triumfalnie zatrzasnęła drzwi zamrażalnika.- Nie znalazÅ‚ - przyznaÅ‚ Gideon.- Chyba wogóle nic nie znalazÅ‚.Hanno, czy jesteÅ› absolutnie pewna, żezostawiÅ‚aÅ› pudÅ‚o zamkniÄ™te w inny sposób?- Zaczynam w to powÄ…tpiewać.- SkrzywiÅ‚a siÄ™.- Gdyby ktoÅ› wÅ‚amaÅ‚ siÄ™ do mojego mieszkania, z pewnoÅ›ciÄ…zostawiÅ‚by wiÄ™cej Å›ladów.PrzeciÄ™tny zÅ‚odziej raczej nie jest tak schludny.- Też w to wÄ…tpiÄ™.- A co powiesz o przeciÄ™tnym szpiegu korporacyjnym?- Hm? - OdwróciÅ‚ siÄ™ ku niej i Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ brwi.- Szpieg korporacyjny? MyÅ›lisz, że jeden z ludzi Ballantine'amógÅ‚ zÅ‚ożyć ci niezapowiedzianÄ… wizytÄ™?- JeÅ›li siÄ™ kiedyÅ› dowiem, że Ballantine kazaÅ‚ przetrzÄ…snąć mi mieszkanie, do grobowej deski bÄ™dÄ™ go ciÄ…gaÅ‚apo sÄ…dach.- Nie bÄ™dziesz musiaÅ‚a go skarżyć.RozerwÄ™ drania na strzÄ™py· Nie ma żadnego powodu, aby ciÄ™ wciÄ…gaÅ‚ w tÄ™sprawÄ™·ZapanowaÅ‚o niemal namacalne napIÄ™CIe.Hanna drgnęła niepewnie.Nagle sobie uÅ›wiadomiÅ‚a, że Gideon Cagemoże być niebezpiecznym czÅ‚owiekiem.ObiecaÅ‚a sobie, że nie da siÄ™ wciÄ…gnąć w jego batalie i zachowaemocjonalny dystans, ale część jej dawnych nawyków byÅ‚a trudna do wykorzenienia.Znów dopadÅ‚a jÄ… nieznoÅ›napotrzeba chronienia Gideona przed nim samym.- Gideon, daj spokój.PowiedziaÅ‚am tylko to, co w pierwszej chwili przysżło mi do gÅ‚owy.Sam przyznaj, że tomaÅ‚o prawdopodobne, aby Ballantine staÅ‚ za przeszukaniem mojego mieszkania.Chyba nie spodziewaÅ‚ siÄ™, żeznajdzie tutaj twoje tajemnice firmowe.PrawdÄ™ mówiÄ…c, niewÄ…tpliwie miaÅ‚eÅ› sÅ‚uszność w sprawie mojejdomniemanej paranoi.Niczego nie brakuje.CaÅ‚a sprawa wzięła siÄ™ stÄ…d, że dziennik byÅ‚ otwarty na innej stronie,niż pamiÄ™taÅ‚am, a pudÅ‚o staÅ‚o zamkniÄ™te odrobinÄ™ inaczej.%7Å‚aden z tych dwóch faktów nie jest wystarczajÄ…cympowodem do histerii.Wybacz, że o nich wspomniaÅ‚am.- Teraz usiÅ‚ujesz wmówić sobie, że jednak nikogo tu nie byÅ‚o?U Å›miechnęła siÄ™ promiennie.- I dobrze sobie radzÄ™, prawda? Sam powiedziaÅ‚eÅ›, że każdy szanujÄ…cy siÄ™ wÅ‚amywacz w jednej chwili znalazÅ‚-by moje zamrożone pieniÄ…dze.Nawet gdyby zadecydowaÅ‚, że mój sprzÄ™t jest zbyt archaiczny, aby zaprzÄ…tać sobienim gÅ‚owÄ™, z pewnoÅ›ciÄ… zainteresowaÅ‚by siÄ™ drobnÄ… biżuteriÄ….Co do Ballantine'a.On po prostu nie ma powoduprzeszukiwać mojego mieszkania.- Może wiedzieć o moim pobycie u ciebie.- Nawet gdyby wiedziaÅ‚, to i tak bez znaczenia.Dlaczego miaÅ‚by zadawać sobie trud i nasyÅ‚ać na mniewÅ‚amywacza?Gideon przeczesaÅ‚ wÅ‚osy dÅ‚oniÄ….WydawaÅ‚ siÄ™ sfrustrowany i przejÄ™ty.- Nic nie rozumiem - wyznaÅ‚.- Ani ja.Ale być może nie ma tutaj nic do rozumienia.Gdy zamykaÅ‚am drzwi, zapewne powstaÅ‚ przeciÄ…g, który przewróciÅ‚ kartki w dzienniku.- A pudÅ‚o?WzruszyÅ‚a ramionami.- Najwyrazniej zapomniaÅ‚am, jakje zostawiÅ‚am.Wybacz, Gideon.Kobieta żyjÄ…ca samotnie czasami denerwujesiÄ™ z powodu nieistotnych drobiazgów.- Nadal siÄ™ denerwujesz, prawda? ChoćbyÅ› nie wiadomo jak dÅ‚ugo racjonalizowaÅ‚a sobie tÄ™ sprawÄ™, i takbÄ™dziesz przekonana, że ktoÅ› tu byÅ‚.- Powtarzam: k;obiety czasem siÄ™ denerwujÄ….Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie ma; powodu zawiadamiać policji.Niemartw siÄ™, poradzÄ™ sobie.Gideon zatknÄ…Å‚ kciuki za szlufki spodni i podszedÅ‚ do biurka, aby zerknąć na dziennik.- Lepiej siÄ™ poczujesz, jeÅ›li spÄ™dzÄ™ tutaj noc.ZnieruchomiaÅ‚a.- Bynajmniej.Nie poczujÄ™ siÄ™ lepiej.BÄ™dÄ™ siÄ™ zastanawiaÅ‚a, dlaczego robiÄ™ z siebie idiotkÄ™.PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i popatrzyÅ‚ na niÄ… surowym wzrokiem.- Nie uwiodÄ™ ciÄ™.- Wiem - odparÅ‚a zwiÄ™zle.- Nie zamierzam do tego dopuÅ›cić.- PrzeÅ›piÄ™ siÄ™ na sofie.- Za krótka.- PoradzÄ™ sobie.- Nie ma potrzeby, abyÅ› dzisiejszÄ… noc spÄ™dzaÅ‚ ze mnÄ…·- Dochodzi północ, a ja nie zarezerwowaÅ‚em pokoju w hotelu.- Cholera, to już nie moja wina - mruknęła.- Trzeba byÅ‚o sobie zarezerwować.- Hanno, bardzo ciÄ™ proszÄ™·ZnieruchomiaÅ‚a.SpodziewaÅ‚a siÄ™ kłótni, nie próśb.Uważnie popatrzyÅ‚a na Gideona.- O co mnie bardzo prosisz?- Pozwól mi zostać.- WskazaÅ‚ rÄ™kÄ… sofÄ™.- Tam siÄ™ zdrzemnÄ™.Nie musisz siÄ™ obawiać napaÅ›ci w Å›rodku nocy.- Dlaczego koniecznie chcesz zostać?- Bo pokonaÅ‚em szmat drogi, aby z tobÄ… być.Odetchnęła gÅ‚Ä™boko.- Moim zdaniem ta sytuacja jest niezdrowa emocjonalnie.- Czy to żargon doradców zawodowych? Sytuacja niezdrowa emocjonalnie?- T o zdrowy rozsÄ…dek, do którego sprowadza siÄ™ doradzanie zawodowe.- Hanno, idz spać.ObiecujÄ™, że bÄ™dÄ™ grzeczny.Na dworze leje, ja padam z nóg i nawet nie mam zarezer-wowanego pokoju w hotelu.Nie mogÄ™ ciÄ™ prosić jeszcze pokorniej.Pozwól mi zostać.PrzechyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ na bok i popatrzyÅ‚a na niego badawczo.- PowinieneÅ› częściej siÄ™ upokarzać.Pokora do ciebie pasuJe.- Hanno, pamiÄ™taj, co powiedziaÅ‚aÅ› wczeÅ›niej.Jeszcze nie jesteÅ› w mojej lidze.Nie bierz siÄ™ do czegoÅ›, wczym nie masz szans zwyciężyć.·- To grozba?- To proÅ›ba o zdrowy rozsÄ…dek i chwilÄ™ namysÅ‚u.Idz spać, kochanie.PoszÅ‚a.Na jej ustach bÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ uÅ›miech triumfu.Przenikliwe popiskiwanie telefonu obudziÅ‚o Gideona tuż po siódmej rano.UsiadÅ‚, zesztywniaÅ‚y i obolaÅ‚y powielogodzinnym Å›nie na zdecydowanie zbyt krótkiej sofie.OparÅ‚ Å‚okcie na kolanach i przez moment siÄ™ nieruszaÅ‚, usiÅ‚ujÄ…c wypatrzyć aparat.W koÅ„cu zorientowaÅ‚ siÄ™, że piszczenie dochodzi zza sterty książek,prawdopodobnie przetransportowanych z domu Elizabeth Nard.OdebraÅ‚ dopiero po piÄ…tym lub szóstym sygnale.- Byle szybko, nie jestem w nastroju na pogaduchy.- Nie obchodzi mnie, na co masz nastrój - oÅ›wiadczyÅ‚ Steve Decker.- Dobrze, że w ogóle ciÄ™ zlokalizowaÅ‚em.JeÅ›li nie przestaniesz znikać z pola widzenia za każdym razem, gdy ciÄ™ najdzie ochota, wkrótce nie bÄ™dzieszmiaÅ‚ firmy do kierowania.I- Przecież powiedziaÅ‚em, że wracam za dwa dni.- RzuciÅ‚ okiem na zegarek.- Czyli już jutro.Jak mnieznalazÅ‚eÅ›?- Mary Ann powiedziaÅ‚a, że kupiÅ‚eÅ› bilet do Seattle.DoszedÅ‚em do wniosku, że tylko z jednego powodumogÅ‚eÅ› siÄ™ tam zapuÅ›cić.JesteÅ› w mieszkaniu Hanny Jessett, zgadza siÄ™?- Wiesz, że tak.Steve, do.rzeczy.Dlaczego o tak wczesnej porze zrywasz mnie z sofy?- Z sofy? SpaÅ‚eÅ› na sofie?- Mniejsza z tym.Mów, po co dzwonisz.- DzwoniÄ™, bo ostatnio nie ty jeden nabraÅ‚eÅ› zwyczaj u znikania z pola widzenia.Ballantine znowu opuÅ›ciÅ‚swoje biuro.Od informatora wiem, że znikÅ‚.- Ciężko nam bÄ™dzie toczyć boje, jeÅ›li nie p'ojawi siÄ™ żaden wróg, co?- Gideon, sprawa jest poważna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Z uwagÄ…wsÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ w odgÅ‚osy, dobiegajÄ…ce ze Å›rodka, lecz panowaÅ‚a idealna cisza.Przeszukanie mieszkania nietrwaÅ‚o dÅ‚ugo.Już po paru minutach Gideon wróciÅ‚.ByÅ‚ wyraznie zamyÅ›lony.- Wszystko gra.JeÅ›li ktoÅ› tam byÅ‚, to zdążyÅ‚ uciec.- Czemu ktoÅ› miaÅ‚by siÄ™ interesować pudÅ‚em z książkami?- WÄ…tpiÄ™, by wÅ‚amywacza zaciekawiÅ‚y książki.Zapewne nie wiedziaÅ‚, co jest w pudle, i dlatego je otworzyÅ‚.Lepiej przejrzyj kosztownoÅ›ci, sprawdz, czy niczegonie brakuje.Kimkolwiek byÅ‚ wÅ‚amywacz, zachowywaÅ‚ siÄ™ niezwykle dyskretnie.Nie widzÄ™ żadnychoczywistych Å›ladów wÅ‚amania.Nawet nie widać, by sforsowano drzwi.Hanna poÅ›piesznie przejrzaÅ‚a zawartość szuflad, sprawdziÅ‚a sprzÄ™t stereo, przeliczyÅ‚a nielicznÄ… biżuteriÄ™ iupewniÅ‚a siÄ™, czy drobna suma na czamÄ… godzinÄ™ nadal spoczywa bezpiecznie w zamrażalniku.- W zamrażalniku? Trzymasz gotówkÄ™ w zamrażalniku? - Gideon wydawaÅ‚ siÄ™ ws.trzÄ…Å›niÄ™ty.- Na wszelki wypadek.- To chyba drugie miejsce, do którego zaglÄ…dajÄ… wÅ‚amywacze.Pierwsze to schowek na poÅ›ciel.- Ale nie znalazÅ‚, zgadza siÄ™? - Triumfalnie zatrzasnęła drzwi zamrażalnika.- Nie znalazÅ‚ - przyznaÅ‚ Gideon.- Chyba wogóle nic nie znalazÅ‚.Hanno, czy jesteÅ› absolutnie pewna, żezostawiÅ‚aÅ› pudÅ‚o zamkniÄ™te w inny sposób?- Zaczynam w to powÄ…tpiewać.- SkrzywiÅ‚a siÄ™.- Gdyby ktoÅ› wÅ‚amaÅ‚ siÄ™ do mojego mieszkania, z pewnoÅ›ciÄ…zostawiÅ‚by wiÄ™cej Å›ladów.PrzeciÄ™tny zÅ‚odziej raczej nie jest tak schludny.- Też w to wÄ…tpiÄ™.- A co powiesz o przeciÄ™tnym szpiegu korporacyjnym?- Hm? - OdwróciÅ‚ siÄ™ ku niej i Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ brwi.- Szpieg korporacyjny? MyÅ›lisz, że jeden z ludzi Ballantine'amógÅ‚ zÅ‚ożyć ci niezapowiedzianÄ… wizytÄ™?- JeÅ›li siÄ™ kiedyÅ› dowiem, że Ballantine kazaÅ‚ przetrzÄ…snąć mi mieszkanie, do grobowej deski bÄ™dÄ™ go ciÄ…gaÅ‚apo sÄ…dach.- Nie bÄ™dziesz musiaÅ‚a go skarżyć.RozerwÄ™ drania na strzÄ™py· Nie ma żadnego powodu, aby ciÄ™ wciÄ…gaÅ‚ w tÄ™sprawÄ™·ZapanowaÅ‚o niemal namacalne napIÄ™CIe.Hanna drgnęła niepewnie.Nagle sobie uÅ›wiadomiÅ‚a, że Gideon Cagemoże być niebezpiecznym czÅ‚owiekiem.ObiecaÅ‚a sobie, że nie da siÄ™ wciÄ…gnąć w jego batalie i zachowaemocjonalny dystans, ale część jej dawnych nawyków byÅ‚a trudna do wykorzenienia.Znów dopadÅ‚a jÄ… nieznoÅ›napotrzeba chronienia Gideona przed nim samym.- Gideon, daj spokój.PowiedziaÅ‚am tylko to, co w pierwszej chwili przysżło mi do gÅ‚owy.Sam przyznaj, że tomaÅ‚o prawdopodobne, aby Ballantine staÅ‚ za przeszukaniem mojego mieszkania.Chyba nie spodziewaÅ‚ siÄ™, żeznajdzie tutaj twoje tajemnice firmowe.PrawdÄ™ mówiÄ…c, niewÄ…tpliwie miaÅ‚eÅ› sÅ‚uszność w sprawie mojejdomniemanej paranoi.Niczego nie brakuje.CaÅ‚a sprawa wzięła siÄ™ stÄ…d, że dziennik byÅ‚ otwarty na innej stronie,niż pamiÄ™taÅ‚am, a pudÅ‚o staÅ‚o zamkniÄ™te odrobinÄ™ inaczej.%7Å‚aden z tych dwóch faktów nie jest wystarczajÄ…cympowodem do histerii.Wybacz, że o nich wspomniaÅ‚am.- Teraz usiÅ‚ujesz wmówić sobie, że jednak nikogo tu nie byÅ‚o?U Å›miechnęła siÄ™ promiennie.- I dobrze sobie radzÄ™, prawda? Sam powiedziaÅ‚eÅ›, że każdy szanujÄ…cy siÄ™ wÅ‚amywacz w jednej chwili znalazÅ‚-by moje zamrożone pieniÄ…dze.Nawet gdyby zadecydowaÅ‚, że mój sprzÄ™t jest zbyt archaiczny, aby zaprzÄ…tać sobienim gÅ‚owÄ™, z pewnoÅ›ciÄ… zainteresowaÅ‚by siÄ™ drobnÄ… biżuteriÄ….Co do Ballantine'a.On po prostu nie ma powoduprzeszukiwać mojego mieszkania.- Może wiedzieć o moim pobycie u ciebie.- Nawet gdyby wiedziaÅ‚, to i tak bez znaczenia.Dlaczego miaÅ‚by zadawać sobie trud i nasyÅ‚ać na mniewÅ‚amywacza?Gideon przeczesaÅ‚ wÅ‚osy dÅ‚oniÄ….WydawaÅ‚ siÄ™ sfrustrowany i przejÄ™ty.- Nic nie rozumiem - wyznaÅ‚.- Ani ja.Ale być może nie ma tutaj nic do rozumienia.Gdy zamykaÅ‚am drzwi, zapewne powstaÅ‚ przeciÄ…g, który przewróciÅ‚ kartki w dzienniku.- A pudÅ‚o?WzruszyÅ‚a ramionami.- Najwyrazniej zapomniaÅ‚am, jakje zostawiÅ‚am.Wybacz, Gideon.Kobieta żyjÄ…ca samotnie czasami denerwujesiÄ™ z powodu nieistotnych drobiazgów.- Nadal siÄ™ denerwujesz, prawda? ChoćbyÅ› nie wiadomo jak dÅ‚ugo racjonalizowaÅ‚a sobie tÄ™ sprawÄ™, i takbÄ™dziesz przekonana, że ktoÅ› tu byÅ‚.- Powtarzam: k;obiety czasem siÄ™ denerwujÄ….Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie ma; powodu zawiadamiać policji.Niemartw siÄ™, poradzÄ™ sobie.Gideon zatknÄ…Å‚ kciuki za szlufki spodni i podszedÅ‚ do biurka, aby zerknąć na dziennik.- Lepiej siÄ™ poczujesz, jeÅ›li spÄ™dzÄ™ tutaj noc.ZnieruchomiaÅ‚a.- Bynajmniej.Nie poczujÄ™ siÄ™ lepiej.BÄ™dÄ™ siÄ™ zastanawiaÅ‚a, dlaczego robiÄ™ z siebie idiotkÄ™.PodniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i popatrzyÅ‚ na niÄ… surowym wzrokiem.- Nie uwiodÄ™ ciÄ™.- Wiem - odparÅ‚a zwiÄ™zle.- Nie zamierzam do tego dopuÅ›cić.- PrzeÅ›piÄ™ siÄ™ na sofie.- Za krótka.- PoradzÄ™ sobie.- Nie ma potrzeby, abyÅ› dzisiejszÄ… noc spÄ™dzaÅ‚ ze mnÄ…·- Dochodzi północ, a ja nie zarezerwowaÅ‚em pokoju w hotelu.- Cholera, to już nie moja wina - mruknęła.- Trzeba byÅ‚o sobie zarezerwować.- Hanno, bardzo ciÄ™ proszÄ™·ZnieruchomiaÅ‚a.SpodziewaÅ‚a siÄ™ kłótni, nie próśb.Uważnie popatrzyÅ‚a na Gideona.- O co mnie bardzo prosisz?- Pozwól mi zostać.- WskazaÅ‚ rÄ™kÄ… sofÄ™.- Tam siÄ™ zdrzemnÄ™.Nie musisz siÄ™ obawiać napaÅ›ci w Å›rodku nocy.- Dlaczego koniecznie chcesz zostać?- Bo pokonaÅ‚em szmat drogi, aby z tobÄ… być.Odetchnęła gÅ‚Ä™boko.- Moim zdaniem ta sytuacja jest niezdrowa emocjonalnie.- Czy to żargon doradców zawodowych? Sytuacja niezdrowa emocjonalnie?- T o zdrowy rozsÄ…dek, do którego sprowadza siÄ™ doradzanie zawodowe.- Hanno, idz spać.ObiecujÄ™, że bÄ™dÄ™ grzeczny.Na dworze leje, ja padam z nóg i nawet nie mam zarezer-wowanego pokoju w hotelu.Nie mogÄ™ ciÄ™ prosić jeszcze pokorniej.Pozwól mi zostać.PrzechyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ na bok i popatrzyÅ‚a na niego badawczo.- PowinieneÅ› częściej siÄ™ upokarzać.Pokora do ciebie pasuJe.- Hanno, pamiÄ™taj, co powiedziaÅ‚aÅ› wczeÅ›niej.Jeszcze nie jesteÅ› w mojej lidze.Nie bierz siÄ™ do czegoÅ›, wczym nie masz szans zwyciężyć.·- To grozba?- To proÅ›ba o zdrowy rozsÄ…dek i chwilÄ™ namysÅ‚u.Idz spać, kochanie.PoszÅ‚a.Na jej ustach bÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ uÅ›miech triumfu.Przenikliwe popiskiwanie telefonu obudziÅ‚o Gideona tuż po siódmej rano.UsiadÅ‚, zesztywniaÅ‚y i obolaÅ‚y powielogodzinnym Å›nie na zdecydowanie zbyt krótkiej sofie.OparÅ‚ Å‚okcie na kolanach i przez moment siÄ™ nieruszaÅ‚, usiÅ‚ujÄ…c wypatrzyć aparat.W koÅ„cu zorientowaÅ‚ siÄ™, że piszczenie dochodzi zza sterty książek,prawdopodobnie przetransportowanych z domu Elizabeth Nard.OdebraÅ‚ dopiero po piÄ…tym lub szóstym sygnale.- Byle szybko, nie jestem w nastroju na pogaduchy.- Nie obchodzi mnie, na co masz nastrój - oÅ›wiadczyÅ‚ Steve Decker.- Dobrze, że w ogóle ciÄ™ zlokalizowaÅ‚em.JeÅ›li nie przestaniesz znikać z pola widzenia za każdym razem, gdy ciÄ™ najdzie ochota, wkrótce nie bÄ™dzieszmiaÅ‚ firmy do kierowania.I- Przecież powiedziaÅ‚em, że wracam za dwa dni.- RzuciÅ‚ okiem na zegarek.- Czyli już jutro.Jak mnieznalazÅ‚eÅ›?- Mary Ann powiedziaÅ‚a, że kupiÅ‚eÅ› bilet do Seattle.DoszedÅ‚em do wniosku, że tylko z jednego powodumogÅ‚eÅ› siÄ™ tam zapuÅ›cić.JesteÅ› w mieszkaniu Hanny Jessett, zgadza siÄ™?- Wiesz, że tak.Steve, do.rzeczy.Dlaczego o tak wczesnej porze zrywasz mnie z sofy?- Z sofy? SpaÅ‚eÅ› na sofie?- Mniejsza z tym.Mów, po co dzwonisz.- DzwoniÄ™, bo ostatnio nie ty jeden nabraÅ‚eÅ› zwyczaj u znikania z pola widzenia.Ballantine znowu opuÅ›ciÅ‚swoje biuro.Od informatora wiem, że znikÅ‚.- Ciężko nam bÄ™dzie toczyć boje, jeÅ›li nie p'ojawi siÄ™ żaden wróg, co?- Gideon, sprawa jest poważna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]