[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jużo wiele poważniej wygląda opowiadanie tebańskie, że z zębówwęża wyrośli jacyś tam ludzie dawni.A niechże ktoś teraz tychśmiesznych rzeczy nie uważa za prawdę, ale biorąc je na rozum,dojdzie do przekonania, że tylko jakiś Korojbos albo Margitesmógłby uwierzyć, że Triptolemos pędził przez powietrze na skrzy-dlatych smokach, albo że Pan przybył z Arkadii, aby pomagaćw bitwie pod Maratonem, albo że Boreasz porwał Oreithyię takizaraz im wygląda na bezbożnika, na obranego z rozumu, skoro niewierzy w zdarzenia takie oczywiste i prawdziwe.Do tego stopniadochodzi przewaga fałszu.FILOKLES: Widzisz, Tychiadesie, może być, że poetom i pań-stwom można by to słusznie wybaczyć.Poeci przyprawiają swojepisma urokiem mitu, bo tego potrzebują najwięcej ze względu naswoich słuchaczy; to pociąga i bawi.Ateńczycy znowu i Tebań-czycy, i może jacyś tam inni pomnażają tymi sposobami powagęswoich dziejów.Gdyby ktoś zabrał Helladzie te pierwiastki mi-tyczne, to przewodnicy, którzy je opowiadają, gotowi by z głodupoginąć, bo przyjezdni prawdy nie zechcą słuchać nawet za dar-mo.Ale ci, którzy bez żadnej tego rodzaju przyczyny, jednak znaj-dują upodobanie w fałszach ci mogą się słusznie wydawaćbardzo śmieszni.TYCHIADES: Dobrze mówisz.Ja na przykład przychodzę dociebie od takiego Eukratesa to przecież nie byle kto a na-słuchałem się tam mnóstwa rzeczy niewiarogodnych i wierutnychbajek.Właściwie w połowie rozmowy zabrałem się i poszedłem,bo już mi było tego za dużo, już nie mogłem wytrzymać.Wypę-dzili mnie jak Erynie; takie cudeńka i niesamowitości opowiadali.FILOKLES: No, wiesz, Tychiadesie przecież Eukrates toczłowiek wiarogodny; nikt by nie uwierzył, że on z tą długą brodąi po sześćdziesiątce, i przy tym często niedaleki od filozofii, mógłbyznieść, gdyby nawet ktoś inny przy nim fałsz opowiadał, a cóżdopiero, żeby się sam na coś podobnego ważył.TYCHIADES: Ty wiesz, przyjacielu, jakie on rzeczy mówiłi jak za to ręczył, jak przeważnie na to przysięgał i dzieci poda-wał na świadków.Kiedym na niego patrzył, to już mi na myślprzychodziło i to, i owo: raz, ze zwariował i cierpi na zaburzenieswojej zwykłej równowagi umysłowej, to znowu, że to jest bla-gier i szarlatan, i ja przez tak długi czas nie zauważyłem, że onpod skórą lwa ukrywa taką śmieszną małpę.Takie to było niw pięć ni w dziewięć, to co opowiadał.FILOKLES: Ale co takiego, Tychiadesie, na Hestię! Ja chcęwiedzieć, jaką on blagę krył pod taką długą brodą:TYCHIADES: Ja już i dawniej, Filoklesie, bywałem u niego,,kiedym miał dużo wolnego czasu.A dziś chciałem się zobaczyćz Leontichosem to mój znajomy wiesz, bo mi jego służącypowiedział, że wyszedł rano do Eukratesa odwiedzić go, bo tenjest chory.Więc z obu powodów: i żeby się spotkać z Leonticho-sem, i żeby tamtemu złożyć wizytę, bo nie wiedziałem, że on jestchory więc przychodzę do niego.I nie zastaję Leontichosa; powiedzieli mi, że właśnie przedchwilą już wyszedł, ale za to zastałem wielu innych.Między nimibył Kleodemos, ten od Krużganka, i stoik Deinomachos, i Ijon ty go znasz on się tak chlubi znajomością Platona, że niby to onjeden tylko dobrze rozumie myśl tego człowieka i potrafi ją innymwyjaśnić.Widzisz, jakie figury ci wymieniam: ludzi arcymądrychi arcydzielnych, samych pierwszorzędnych przedstawicieli każdejszkoły, same czcigodne postacie nie tylko straszne z wyglądu.A był jeszcze i lekarz, Antigonos, zaproszony, przypuszczam,w związku z chorobą.Eukratesowi było już, widocznie, lepiej choroba była chroniczna.Reumatyzm poszedł mu znowu w nogi.Więc Eukrates kazał mi usiąść koło siebie przy łóżku i kiedymnie zobaczył, zaczął mówić z cicha, modulując głos tak, jak mówiczłowiek chory.Chociaż, kiedym wchodził, słyszałem, jak krzy-czał i mówił coś z gwałtownym naciskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jużo wiele poważniej wygląda opowiadanie tebańskie, że z zębówwęża wyrośli jacyś tam ludzie dawni.A niechże ktoś teraz tychśmiesznych rzeczy nie uważa za prawdę, ale biorąc je na rozum,dojdzie do przekonania, że tylko jakiś Korojbos albo Margitesmógłby uwierzyć, że Triptolemos pędził przez powietrze na skrzy-dlatych smokach, albo że Pan przybył z Arkadii, aby pomagaćw bitwie pod Maratonem, albo że Boreasz porwał Oreithyię takizaraz im wygląda na bezbożnika, na obranego z rozumu, skoro niewierzy w zdarzenia takie oczywiste i prawdziwe.Do tego stopniadochodzi przewaga fałszu.FILOKLES: Widzisz, Tychiadesie, może być, że poetom i pań-stwom można by to słusznie wybaczyć.Poeci przyprawiają swojepisma urokiem mitu, bo tego potrzebują najwięcej ze względu naswoich słuchaczy; to pociąga i bawi.Ateńczycy znowu i Tebań-czycy, i może jacyś tam inni pomnażają tymi sposobami powagęswoich dziejów.Gdyby ktoś zabrał Helladzie te pierwiastki mi-tyczne, to przewodnicy, którzy je opowiadają, gotowi by z głodupoginąć, bo przyjezdni prawdy nie zechcą słuchać nawet za dar-mo.Ale ci, którzy bez żadnej tego rodzaju przyczyny, jednak znaj-dują upodobanie w fałszach ci mogą się słusznie wydawaćbardzo śmieszni.TYCHIADES: Dobrze mówisz.Ja na przykład przychodzę dociebie od takiego Eukratesa to przecież nie byle kto a na-słuchałem się tam mnóstwa rzeczy niewiarogodnych i wierutnychbajek.Właściwie w połowie rozmowy zabrałem się i poszedłem,bo już mi było tego za dużo, już nie mogłem wytrzymać.Wypę-dzili mnie jak Erynie; takie cudeńka i niesamowitości opowiadali.FILOKLES: No, wiesz, Tychiadesie przecież Eukrates toczłowiek wiarogodny; nikt by nie uwierzył, że on z tą długą brodąi po sześćdziesiątce, i przy tym często niedaleki od filozofii, mógłbyznieść, gdyby nawet ktoś inny przy nim fałsz opowiadał, a cóżdopiero, żeby się sam na coś podobnego ważył.TYCHIADES: Ty wiesz, przyjacielu, jakie on rzeczy mówiłi jak za to ręczył, jak przeważnie na to przysięgał i dzieci poda-wał na świadków.Kiedym na niego patrzył, to już mi na myślprzychodziło i to, i owo: raz, ze zwariował i cierpi na zaburzenieswojej zwykłej równowagi umysłowej, to znowu, że to jest bla-gier i szarlatan, i ja przez tak długi czas nie zauważyłem, że onpod skórą lwa ukrywa taką śmieszną małpę.Takie to było niw pięć ni w dziewięć, to co opowiadał.FILOKLES: Ale co takiego, Tychiadesie, na Hestię! Ja chcęwiedzieć, jaką on blagę krył pod taką długą brodą:TYCHIADES: Ja już i dawniej, Filoklesie, bywałem u niego,,kiedym miał dużo wolnego czasu.A dziś chciałem się zobaczyćz Leontichosem to mój znajomy wiesz, bo mi jego służącypowiedział, że wyszedł rano do Eukratesa odwiedzić go, bo tenjest chory.Więc z obu powodów: i żeby się spotkać z Leonticho-sem, i żeby tamtemu złożyć wizytę, bo nie wiedziałem, że on jestchory więc przychodzę do niego.I nie zastaję Leontichosa; powiedzieli mi, że właśnie przedchwilą już wyszedł, ale za to zastałem wielu innych.Między nimibył Kleodemos, ten od Krużganka, i stoik Deinomachos, i Ijon ty go znasz on się tak chlubi znajomością Platona, że niby to onjeden tylko dobrze rozumie myśl tego człowieka i potrafi ją innymwyjaśnić.Widzisz, jakie figury ci wymieniam: ludzi arcymądrychi arcydzielnych, samych pierwszorzędnych przedstawicieli każdejszkoły, same czcigodne postacie nie tylko straszne z wyglądu.A był jeszcze i lekarz, Antigonos, zaproszony, przypuszczam,w związku z chorobą.Eukratesowi było już, widocznie, lepiej choroba była chroniczna.Reumatyzm poszedł mu znowu w nogi.Więc Eukrates kazał mi usiąść koło siebie przy łóżku i kiedymnie zobaczył, zaczął mówić z cicha, modulując głos tak, jak mówiczłowiek chory.Chociaż, kiedym wchodził, słyszałem, jak krzy-czał i mówił coś z gwałtownym naciskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]