[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Byłoby miło westchnął Tanner. Zobaczylibyśmy je takie, jakim kiedyś było cały czas niebieskie i z chmurami.Wiesz, co to są chmury? Słyszałem o nich. Białe, puszyste rzeczy, które dryfują po niebie.Czasem bywają szare.I nic z nichnie spada poza deszczem. Tak, wiem. Widziałeś kiedyś chmury w LA? Nie.Na niebie pojawiły się żółte wstęgi i czarne linie wijące się jak węże.O dachsamochodu trzaskały kamienie i znowu zaczęła lać się woda.Tanner musiał zwolnić;wydawało się, że w samochód walą młoty kowalskie. Nie uda się powiedziała dziewczyna. Po diabła to mówisz.Ten pojazd jest przystosowany, żeby wytrzymać takiebombardowanie.Daleko jeszcze? Most! Tam! Zjedz na lewo i w dół.Do suchego koryta rzeki.Trzasnął piorun, błysnęło, zapłonęło.Minęli palące się drzewo i ryby leżące nadrodze.Gdy zbliżyli się do mostu, Tanner skręcił w lewo i zwolnił.Zjechali po śliskiej,błotnistej pochyłości.Znalezli się w wilgotnym korycie rzeki.Tam Tanner skręcił wprawo i wjechał pod most.Kapała woda, na niebie błyskało jak w kalejdoskopie,grzmiało, padał grad. Jesteśmy bezpieczni odezwał się Tanner i zgasił silnik. Drzwi są zamknięte? Zamykają się automatycznie.Tanner wyłączył zewnętrzne światła. Chciałbym postawić ci drinka, ale nie mam nic oprócz kawy. Może być kawa. Dobrze.Już się robi.Wymył dzbanek, napełnił go i włączył do sieci.Siedzieli, palili, a na zewnątrz szalałaburza. Wiesz, to miłe uczucie siedzieć tak sobie w ukryciu niczym szczur w norze,podczas gdy na zewnątrz szaleje piekło.Słuchaj, jak spada to draństwo! Mniej już bynas to nie mogło obchodzić! Pewnie, że tak powiedziała Corny. Co zamierzasz robić, gdy jużdostarczysz lekarstwo do Bostonu? Och, nie wiem& Może znajdę pracę, wyskrobię trochę starych łupów i otworzęsklep z motocyklami albo garaż.Byłoby fajnie. Brzmi niezle.A sam będziesz jeszcze jezdzić? Załóż się.Nie przypuszczam, żeby były jakieś gangi w mieście. Nie.Wszyscy są przewoznikami. Tak myślałem.Może założę własną firmę.Tanner wyciągnął rękę i dotknął jej dłoni, a potem ją ścisnął. Ja mogę postawić tobie drinka powiedziała dziewczyna. Co masz na myśli?Wyciągnęła z kieszeni kurtki plastykową butelkę.Otworzyła ją i podała Tannerowi. Proszę.Wziął spory łyk, przełknął, zakaszlał, znowu trochę wypił i oddał Corny butelkę. Zwietne! Dzięki.Jesteś kobietą pełną niespodzianek.Podoba mi się to. Nie ma o czym mówić. Dziewczyna napiła się i odstawiła butelkę.Zapalimy? Moment.Zapalił dwa papierosy i podał jej jednego. Proszę, Corny. Dziękuję.Chciałabym ci pomóc ukończyć tę podróż. W jaki sposób? Nie mam nic innego do roboty.Moja paczka nie istnieje, a ja nie mam jużnikogo.Jeśli ci się uda, będziesz wielkim człowiekiem.Myślisz, że mógłbyś mniezatrzymać przy sobie, gdy wszystko się skończy? Może.A jaka jesteś? Och, jestem naprawdę bardzo miła.Mogę wymasować ci plecy, jak będą bolały. Bolą mnie teraz. Tak właśnie myślałam.Pochyl się.Zaczęła masować jego ramiona; ręce miała silne i szybkie. Dobrze ci idzie, dziewczyno. Dziękuję.Wyprostował się i sięgnął po butelkę, żeby znowu się napić.Potem podał ją Corny,która pociągnęła mały łyk.Wokół nich szalały furie, ale most dobrze znosił oblężenie.Tanner zgasił światła. Zróbmy to powiedział i przyciągnął ją do siebie.Nie opierała się.Znalazłklamerkę jej paska i odpiął.Potem przyszła kolej na guziki.W końcu opuścił siedzenie. Zatrzymasz mnie? spytała. Pewnie. Pomogę ci.Zrobię wszystko, co mi każesz. Wspaniale. W końcu jeśli uda nam się dotrzeć do Bostonu, to wszystko inne też namwyjdzie. Możesz się o to założyć.Pózniej nie mówili już nic.Na niebie szalały żywioły, a potem zaległa ciemność i cisza.XVGdy Tanner się obudził, był już ranek, a burza ucichła.Doprowadził się doporządku i zajął miejsce za kierownicą.Corney jeszcze się nie ocknęła.Zapalił silnik i ruszył po obrośniętym chwastamipoboczu.Niebo było znowu jasne, a szosa zarzucona śmieciami.Tanner skierował się kublademu słońcu.Po chwili Corney obudziła się i przeciągnęła. Uf powiedziała, a Tanner temu przytaknął. Moje plecy mają się teraz dużo lepiej. To dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Byłoby miło westchnął Tanner. Zobaczylibyśmy je takie, jakim kiedyś było cały czas niebieskie i z chmurami.Wiesz, co to są chmury? Słyszałem o nich. Białe, puszyste rzeczy, które dryfują po niebie.Czasem bywają szare.I nic z nichnie spada poza deszczem. Tak, wiem. Widziałeś kiedyś chmury w LA? Nie.Na niebie pojawiły się żółte wstęgi i czarne linie wijące się jak węże.O dachsamochodu trzaskały kamienie i znowu zaczęła lać się woda.Tanner musiał zwolnić;wydawało się, że w samochód walą młoty kowalskie. Nie uda się powiedziała dziewczyna. Po diabła to mówisz.Ten pojazd jest przystosowany, żeby wytrzymać takiebombardowanie.Daleko jeszcze? Most! Tam! Zjedz na lewo i w dół.Do suchego koryta rzeki.Trzasnął piorun, błysnęło, zapłonęło.Minęli palące się drzewo i ryby leżące nadrodze.Gdy zbliżyli się do mostu, Tanner skręcił w lewo i zwolnił.Zjechali po śliskiej,błotnistej pochyłości.Znalezli się w wilgotnym korycie rzeki.Tam Tanner skręcił wprawo i wjechał pod most.Kapała woda, na niebie błyskało jak w kalejdoskopie,grzmiało, padał grad. Jesteśmy bezpieczni odezwał się Tanner i zgasił silnik. Drzwi są zamknięte? Zamykają się automatycznie.Tanner wyłączył zewnętrzne światła. Chciałbym postawić ci drinka, ale nie mam nic oprócz kawy. Może być kawa. Dobrze.Już się robi.Wymył dzbanek, napełnił go i włączył do sieci.Siedzieli, palili, a na zewnątrz szalałaburza. Wiesz, to miłe uczucie siedzieć tak sobie w ukryciu niczym szczur w norze,podczas gdy na zewnątrz szaleje piekło.Słuchaj, jak spada to draństwo! Mniej już bynas to nie mogło obchodzić! Pewnie, że tak powiedziała Corny. Co zamierzasz robić, gdy jużdostarczysz lekarstwo do Bostonu? Och, nie wiem& Może znajdę pracę, wyskrobię trochę starych łupów i otworzęsklep z motocyklami albo garaż.Byłoby fajnie. Brzmi niezle.A sam będziesz jeszcze jezdzić? Załóż się.Nie przypuszczam, żeby były jakieś gangi w mieście. Nie.Wszyscy są przewoznikami. Tak myślałem.Może założę własną firmę.Tanner wyciągnął rękę i dotknął jej dłoni, a potem ją ścisnął. Ja mogę postawić tobie drinka powiedziała dziewczyna. Co masz na myśli?Wyciągnęła z kieszeni kurtki plastykową butelkę.Otworzyła ją i podała Tannerowi. Proszę.Wziął spory łyk, przełknął, zakaszlał, znowu trochę wypił i oddał Corny butelkę. Zwietne! Dzięki.Jesteś kobietą pełną niespodzianek.Podoba mi się to. Nie ma o czym mówić. Dziewczyna napiła się i odstawiła butelkę.Zapalimy? Moment.Zapalił dwa papierosy i podał jej jednego. Proszę, Corny. Dziękuję.Chciałabym ci pomóc ukończyć tę podróż. W jaki sposób? Nie mam nic innego do roboty.Moja paczka nie istnieje, a ja nie mam jużnikogo.Jeśli ci się uda, będziesz wielkim człowiekiem.Myślisz, że mógłbyś mniezatrzymać przy sobie, gdy wszystko się skończy? Może.A jaka jesteś? Och, jestem naprawdę bardzo miła.Mogę wymasować ci plecy, jak będą bolały. Bolą mnie teraz. Tak właśnie myślałam.Pochyl się.Zaczęła masować jego ramiona; ręce miała silne i szybkie. Dobrze ci idzie, dziewczyno. Dziękuję.Wyprostował się i sięgnął po butelkę, żeby znowu się napić.Potem podał ją Corny,która pociągnęła mały łyk.Wokół nich szalały furie, ale most dobrze znosił oblężenie.Tanner zgasił światła. Zróbmy to powiedział i przyciągnął ją do siebie.Nie opierała się.Znalazłklamerkę jej paska i odpiął.Potem przyszła kolej na guziki.W końcu opuścił siedzenie. Zatrzymasz mnie? spytała. Pewnie. Pomogę ci.Zrobię wszystko, co mi każesz. Wspaniale. W końcu jeśli uda nam się dotrzeć do Bostonu, to wszystko inne też namwyjdzie. Możesz się o to założyć.Pózniej nie mówili już nic.Na niebie szalały żywioły, a potem zaległa ciemność i cisza.XVGdy Tanner się obudził, był już ranek, a burza ucichła.Doprowadził się doporządku i zajął miejsce za kierownicą.Corney jeszcze się nie ocknęła.Zapalił silnik i ruszył po obrośniętym chwastamipoboczu.Niebo było znowu jasne, a szosa zarzucona śmieciami.Tanner skierował się kublademu słońcu.Po chwili Corney obudziła się i przeciągnęła. Uf powiedziała, a Tanner temu przytaknął. Moje plecy mają się teraz dużo lepiej. To dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]