[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ZrobiÅ‚a kilka kroków i chciaÅ‚a go wyminąć.- Nie.- Dominic zatrzymaÅ‚ jÄ…, chwytajÄ…c stanowczo za ramiÄ™.Z pewnoÅ›ciÄ… na-tychmiast wyczuÅ‚ jej poniżajÄ…cÄ… dla niej samej reakcjÄ™ na ten dotyk.Natychmiast dostaÅ‚agÄ™siej skórki.- WolÄ™ jechać sam.ZmrużyÅ‚ oczy.- Rozumiem - dobyÅ‚o siÄ™ z jej zaciÅ›niÄ™tych ust.RozumiaÅ‚a doskonale.Nie chciaÅ‚ być blisko niej.- PrzeÅ›pij siÄ™ trochÄ™.Nie mogÅ‚a dostrzec wyrazu jego twarzy w ciemnoÅ›ciach.Najwidoczniej jednak wmroku patrzyÅ‚ na niÄ….Aż jÄ… przeszÅ‚y ciarki.Dominic zawahaÅ‚ siÄ™.Jednak chwilÄ™ pózniejodwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i zniknÄ…Å‚ za furtkÄ….Kilka dni pózniej Bella ze zdziwieniem zastaÅ‚a na biurku kopertÄ™ ze swoim nazwi-skiem.ByÅ‚o to zaproszenie na przyjÄ™cie, które wydawaÅ‚ Tarrant Hardcastle w gronie naj-bliższych znajomych, rodziny oraz znanych sobie grubych ryb.Zwykle nie zapraszaÅ‚ nanie pracowników i Bella nie wiedziaÅ‚a, czym tÅ‚umaczyć fakt, że tym razem byÅ‚o inaczej.JÄ… zaprosiÅ‚.Czyżby kryÅ‚ siÄ™ za tym Dominic? ChciaÅ‚aby tego, lecz obawiaÅ‚a siÄ™, że pono-si jÄ… wyobraznia.OtrzymaÅ‚a już odpowiedz na wszystko.Lecz w kwestii przyjÄ™cia musiaÅ‚ to byćzwykÅ‚y zbieg okolicznoÅ›ci.Współczucie to zupeÅ‚nie co innego niż pragnienie drugiejosoby.- Bella.Bella drgnęła na dzwiÄ™k jego gÅ‚osu.OdkÄ…d rozstali siÄ™ owego dnia w nocy, Domi-nic zdawaÅ‚ siÄ™ Å›ledzić każdy jej krok.WyrastaÅ‚ jak spod ziemi.ObserwowaÅ‚ jÄ… niczymstrażnik wiÄ™znia.DoszÅ‚o do tego, że czuÅ‚a na sobie jego wzrok nawet tam, gdzie w żaden sposób niebyÅ‚o to możliwe.Kiedy braÅ‚a prysznic i namydlaÅ‚a ciaÅ‚o.Czy kiedy leżaÅ‚a w łóżku i, nie mogÄ…c zasnąć, wpatrywaÅ‚a siÄ™ w sufit.WszÄ™dzie widziaÅ‚a jego ciemne, kocie oczy.- Panie Hardcastle.RLT- Di Bari.- Jeszcze nie zmieniÅ‚eÅ› nazwiska? - Nie obracaÅ‚a siÄ™, wciąż stojÄ…c do niego profi-lem.StaraÅ‚a siÄ™ zebrać na odwagÄ™, by powiedzieć to, co chciaÅ‚a.- Nie zamierzam zmieniać nazwiska.Tym razem stanęła z nim twarzÄ… w twarz.- A kiedy przejmiesz firmÄ™?- Kiedy przejmÄ™ firmÄ™.- UrwaÅ‚, a jego oczy zwÄ™ziÅ‚y siÄ™.- JeÅ›li przejmÄ™ firmÄ™, tozrobiÄ™ to, nie zmieniajÄ…c tożsamoÅ›ci.UniosÅ‚a brwi.- Czy twój ojciec o tym wie?- On wie o wielu rzeczach.Belli Å›cisnÄ…Å‚ siÄ™ żoÅ‚Ä…dek.Mimo że wolaÅ‚ przedstawiać siÄ™ inaczej, Dominic byÅ‚ ta-kim dżentelmenem, byÅ‚ tak uprzejmy, że szybko zapominaÅ‚a, że jej kariera zawodowazależaÅ‚a wyÅ‚Ä…cznie od niego.- Hm, Dominicu, dostaÅ‚am dzisiaj rano pewne dokumenty.Widnieje na nich, żewypuszczajÄ… mojÄ… mamÄ™ ze szpitala.- GÅ‚os odrobinÄ™ zadrżaÅ‚ jej ze skrywanych emocji.-Wiesz coÅ› na ten temat?PrzechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ na bok i patrzyÅ‚ na niÄ… niewinnie.- SkÄ…d miaÅ‚bym coÅ› o tym wiedzieć?- JesteÅ› jedynÄ… osobÄ…, która o tym wie - wyznaÅ‚a cicho zupeÅ‚nie innym tonem.- Niemożliwe.Ma przecież przyjaciół, sÄ…siadów.Bella rozejrzaÅ‚a siÄ™, czy nikt nie sÅ‚yszy ich rozmowy, lecz do pracowni wÅ‚aÅ›niewszedÅ‚ jeden z laborantów.PokazaÅ‚a Dominicowi, by podążyÅ‚ za niÄ… do gabinetu przylaboratorium, gdzie znajdowaÅ‚o siÄ™ ksero.Gdy weszli, zamknęła za nimi drzwi.- Anonimowy donator pokryje wszystkie koszty opieki nad paniÄ… KorneliÄ… Soros wjej domu.BÄ™dÄ… siÄ™ niÄ… opiekowaÅ‚y dwie doÅ›wiadczone pielÄ™gniarki i psychiatra.Dominic patrzyÅ‚ na niÄ…, nadal milczÄ…c.Jego twarz byÅ‚a nieprzenikniona.- Nie mogÄ™ tego przyjąć.- Czemu mówisz to wÅ‚aÅ›nie mnie?- To musisz być ty.Któż by inny?RLT- Najwyrazniej ta osoba chce pozostać anonimowa.Po co zaglÄ…dać darowanemukoniowi w zÄ™by? Nie sÄ…dzisz, że twojej mamie lepiej bÄ™dzie w domu?- Tak, ale.- Bella wyprostowaÅ‚a siÄ™.- Nie mogÄ™ tego przyjąć.Nie chcÄ™ być twojÄ…dÅ‚użniczkÄ….Już i tak wiele ci zawdziÄ™czam.Możesz w jednej chwili mnie zrujnować.NiechcÄ™, żeby caÅ‚e życie mojej matki wisiaÅ‚o na wÅ‚osku.Dominic zdumiaÅ‚ siÄ™.- O czym ty, u diabÅ‚a, mówisz?- O naszej umowie.- Ostatnie sÅ‚owo wymówiÅ‚a z naciskiem.- NaprawdÄ™ sÄ…dzisz, że jestem tego rodzaju facetem, który chce gorÄ…cego seksu wzamian za pÅ‚acenie za opiekÄ™ medycznÄ… nad twojÄ… matkÄ…? - RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ gorzko.RzeczywiÅ›cie nie brzmiaÅ‚o to dobrze i Bella spurpurowiaÅ‚a.- Nie, ale nie chcÄ™ zapomogi.Dominic uniósÅ‚ brwi.- Pewnie.WolaÅ‚abyÅ› zdobyć te pieniÄ…dze dziÄ™ki procesowi sÄ…dowemu?- Nie! OczywiÅ›cie, że nie.Jednak to ja ponoszÄ™ peÅ‚nÄ… odpowiedzialność za to, codzieje siÄ™ z mamÄ….Nie chcÄ™ też, żeby ktoÅ› mi dawaÅ‚ w ten sposób lekcjÄ™.Wargi Dominica zacisnęły siÄ™ w wÄ…skÄ… kreskÄ™.Zdaje siÄ™, że go obraziÅ‚a.- Nie chcÄ™ dawać ci żadnej cholernej lekcji.Chociaż nie twierdzÄ™, że nie przydaÅ‚a-by ci siÄ™ jedna czy dwie.ChcÄ™ ci tylko pomóc.- UniósÅ‚ jej podbródek.- Nie, cofam to.ChcÄ™ pomóc twojej matce.Bella otworzyÅ‚a usta.A wiÄ™c przyznaÅ‚ siÄ™, że za tym stoi.- Nie wyobrażam sobie, ile mogÄ… kosztować dwie prywatne pielÄ™gniarki.- Na szczęście nie musisz.To miÅ‚e osoby.MajÄ… referencje i sÄ… bardzo dobre wswojej dziedzinie.Lekarka także.Jego brÄ…zowe oczy patrzyÅ‚y na niÄ… otwarcie.- Czemu to robisz?- Bo mnie stać.Jaki jest sens posiadania pieniÄ™dzy, jeÅ›li nie można czerpać z nichradoÅ›ci?Bella odsunęła siÄ™ odrobinÄ™, by lepiej go widzieć, po czym skrzyżowaÅ‚a ramionana piersi.RLT- KtoÅ› inny kupiÅ‚by sobie drogi samochód.- Mam już jeden.- Na jego twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miech.- A wÅ‚aÅ›ciwie trzy.Po ja-kimÅ› czasie to już nie sprawia takiej przyjemnoÅ›ci.Lepiej przejdzmy do konkretów.PodpisaÅ‚aÅ› dokumenty?- Tak, ale jeszcze ich nie wysÅ‚aÅ‚am.Na jego twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miech satysfakcji.- A wiÄ™c uznaÅ‚aÅ› to za dobry pomysÅ‚?- %7Å‚eby moja mama wróciÅ‚a do domu? Tak.%7Å‚ebym przyjmowaÅ‚a od ciebie zapo-mogÄ™? - powiedziaÅ‚a szybko.- To nie zapomoga.To prezent.Nigdy wczeÅ›niej nie dostaÅ‚aÅ› prezentu?- Takiego nigdy.- Cóż, nie wyglÄ…dasz mi na kobietÄ™, która lubi dostawać szybkie samochody.- Wjego oczach bÅ‚yszczaÅ‚y iskierki humoru.- Nic mi nie jesteÅ› winien.- A czy twierdziÅ‚em coÅ› takiego?- ZwrócÄ™ ci tÄ™ kwotÄ™.- Lepiej nie.To niegrzeczne zwracać komuÅ› pieniÄ…dze za prezent.- Zawsze jesteÅ› taki uparty?- Zawsze.RLTROZDZIAA ÓSMYSÅ‚oÅ„ce zaÅ›wieciÅ‚o mocno przez okna pokoju i Bella zamrugaÅ‚a oÅ›lepiona blaskiem.Dominic musiaÅ‚ sobie zadać wiele trudu dla kobiety, której zupeÅ‚nie nie znaÅ‚.Tymczasem ona nie sÄ…dziÅ‚a, że w ogóle jest zdolny do bezinteresownej pomocy.Od po-czÄ…tku żywiÅ‚a wobec niego jedynie podejrzenia.Ogarnęło jÄ… poczucie winy.- Wiem, że brzydzisz siÄ™ tym, co robiÅ‚am.Gdy tylko zespół skoÅ„czy pracÄ™ nadReNew, to jest dzisiaj lub jutro, odejdÄ™ z firmy.- Czemu miaÅ‚abyÅ› odchodzić? MogÄ™ siÄ™ zaÅ‚ożyć, że twoja mama byÅ‚aby dumna, żekontynuujesz badania swojego ojca w dziedzinie kosmetyków.Bella wzruszyÅ‚a ramionami.- Kosmetyki to nigdy nie byÅ‚ mój punkt docelowy, ale jestem z siebie dosyć zado-wolona.- PowinnaÅ› być.Wzięła gÅ‚Ä™boki wdech.Ostatecznie Dominicowi należaÅ‚a siÄ™ prawda.- SÅ‚uchaj, chcÄ™ kontynuować badania ojca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- ZrobiÅ‚a kilka kroków i chciaÅ‚a go wyminąć.- Nie.- Dominic zatrzymaÅ‚ jÄ…, chwytajÄ…c stanowczo za ramiÄ™.Z pewnoÅ›ciÄ… na-tychmiast wyczuÅ‚ jej poniżajÄ…cÄ… dla niej samej reakcjÄ™ na ten dotyk.Natychmiast dostaÅ‚agÄ™siej skórki.- WolÄ™ jechać sam.ZmrużyÅ‚ oczy.- Rozumiem - dobyÅ‚o siÄ™ z jej zaciÅ›niÄ™tych ust.RozumiaÅ‚a doskonale.Nie chciaÅ‚ być blisko niej.- PrzeÅ›pij siÄ™ trochÄ™.Nie mogÅ‚a dostrzec wyrazu jego twarzy w ciemnoÅ›ciach.Najwidoczniej jednak wmroku patrzyÅ‚ na niÄ….Aż jÄ… przeszÅ‚y ciarki.Dominic zawahaÅ‚ siÄ™.Jednak chwilÄ™ pózniejodwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i zniknÄ…Å‚ za furtkÄ….Kilka dni pózniej Bella ze zdziwieniem zastaÅ‚a na biurku kopertÄ™ ze swoim nazwi-skiem.ByÅ‚o to zaproszenie na przyjÄ™cie, które wydawaÅ‚ Tarrant Hardcastle w gronie naj-bliższych znajomych, rodziny oraz znanych sobie grubych ryb.Zwykle nie zapraszaÅ‚ nanie pracowników i Bella nie wiedziaÅ‚a, czym tÅ‚umaczyć fakt, że tym razem byÅ‚o inaczej.JÄ… zaprosiÅ‚.Czyżby kryÅ‚ siÄ™ za tym Dominic? ChciaÅ‚aby tego, lecz obawiaÅ‚a siÄ™, że pono-si jÄ… wyobraznia.OtrzymaÅ‚a już odpowiedz na wszystko.Lecz w kwestii przyjÄ™cia musiaÅ‚ to byćzwykÅ‚y zbieg okolicznoÅ›ci.Współczucie to zupeÅ‚nie co innego niż pragnienie drugiejosoby.- Bella.Bella drgnęła na dzwiÄ™k jego gÅ‚osu.OdkÄ…d rozstali siÄ™ owego dnia w nocy, Domi-nic zdawaÅ‚ siÄ™ Å›ledzić każdy jej krok.WyrastaÅ‚ jak spod ziemi.ObserwowaÅ‚ jÄ… niczymstrażnik wiÄ™znia.DoszÅ‚o do tego, że czuÅ‚a na sobie jego wzrok nawet tam, gdzie w żaden sposób niebyÅ‚o to możliwe.Kiedy braÅ‚a prysznic i namydlaÅ‚a ciaÅ‚o.Czy kiedy leżaÅ‚a w łóżku i, nie mogÄ…c zasnąć, wpatrywaÅ‚a siÄ™ w sufit.WszÄ™dzie widziaÅ‚a jego ciemne, kocie oczy.- Panie Hardcastle.RLT- Di Bari.- Jeszcze nie zmieniÅ‚eÅ› nazwiska? - Nie obracaÅ‚a siÄ™, wciąż stojÄ…c do niego profi-lem.StaraÅ‚a siÄ™ zebrać na odwagÄ™, by powiedzieć to, co chciaÅ‚a.- Nie zamierzam zmieniać nazwiska.Tym razem stanęła z nim twarzÄ… w twarz.- A kiedy przejmiesz firmÄ™?- Kiedy przejmÄ™ firmÄ™.- UrwaÅ‚, a jego oczy zwÄ™ziÅ‚y siÄ™.- JeÅ›li przejmÄ™ firmÄ™, tozrobiÄ™ to, nie zmieniajÄ…c tożsamoÅ›ci.UniosÅ‚a brwi.- Czy twój ojciec o tym wie?- On wie o wielu rzeczach.Belli Å›cisnÄ…Å‚ siÄ™ żoÅ‚Ä…dek.Mimo że wolaÅ‚ przedstawiać siÄ™ inaczej, Dominic byÅ‚ ta-kim dżentelmenem, byÅ‚ tak uprzejmy, że szybko zapominaÅ‚a, że jej kariera zawodowazależaÅ‚a wyÅ‚Ä…cznie od niego.- Hm, Dominicu, dostaÅ‚am dzisiaj rano pewne dokumenty.Widnieje na nich, żewypuszczajÄ… mojÄ… mamÄ™ ze szpitala.- GÅ‚os odrobinÄ™ zadrżaÅ‚ jej ze skrywanych emocji.-Wiesz coÅ› na ten temat?PrzechyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ na bok i patrzyÅ‚ na niÄ… niewinnie.- SkÄ…d miaÅ‚bym coÅ› o tym wiedzieć?- JesteÅ› jedynÄ… osobÄ…, która o tym wie - wyznaÅ‚a cicho zupeÅ‚nie innym tonem.- Niemożliwe.Ma przecież przyjaciół, sÄ…siadów.Bella rozejrzaÅ‚a siÄ™, czy nikt nie sÅ‚yszy ich rozmowy, lecz do pracowni wÅ‚aÅ›niewszedÅ‚ jeden z laborantów.PokazaÅ‚a Dominicowi, by podążyÅ‚ za niÄ… do gabinetu przylaboratorium, gdzie znajdowaÅ‚o siÄ™ ksero.Gdy weszli, zamknęła za nimi drzwi.- Anonimowy donator pokryje wszystkie koszty opieki nad paniÄ… KorneliÄ… Soros wjej domu.BÄ™dÄ… siÄ™ niÄ… opiekowaÅ‚y dwie doÅ›wiadczone pielÄ™gniarki i psychiatra.Dominic patrzyÅ‚ na niÄ…, nadal milczÄ…c.Jego twarz byÅ‚a nieprzenikniona.- Nie mogÄ™ tego przyjąć.- Czemu mówisz to wÅ‚aÅ›nie mnie?- To musisz być ty.Któż by inny?RLT- Najwyrazniej ta osoba chce pozostać anonimowa.Po co zaglÄ…dać darowanemukoniowi w zÄ™by? Nie sÄ…dzisz, że twojej mamie lepiej bÄ™dzie w domu?- Tak, ale.- Bella wyprostowaÅ‚a siÄ™.- Nie mogÄ™ tego przyjąć.Nie chcÄ™ być twojÄ…dÅ‚użniczkÄ….Już i tak wiele ci zawdziÄ™czam.Możesz w jednej chwili mnie zrujnować.NiechcÄ™, żeby caÅ‚e życie mojej matki wisiaÅ‚o na wÅ‚osku.Dominic zdumiaÅ‚ siÄ™.- O czym ty, u diabÅ‚a, mówisz?- O naszej umowie.- Ostatnie sÅ‚owo wymówiÅ‚a z naciskiem.- NaprawdÄ™ sÄ…dzisz, że jestem tego rodzaju facetem, który chce gorÄ…cego seksu wzamian za pÅ‚acenie za opiekÄ™ medycznÄ… nad twojÄ… matkÄ…? - RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ gorzko.RzeczywiÅ›cie nie brzmiaÅ‚o to dobrze i Bella spurpurowiaÅ‚a.- Nie, ale nie chcÄ™ zapomogi.Dominic uniósÅ‚ brwi.- Pewnie.WolaÅ‚abyÅ› zdobyć te pieniÄ…dze dziÄ™ki procesowi sÄ…dowemu?- Nie! OczywiÅ›cie, że nie.Jednak to ja ponoszÄ™ peÅ‚nÄ… odpowiedzialność za to, codzieje siÄ™ z mamÄ….Nie chcÄ™ też, żeby ktoÅ› mi dawaÅ‚ w ten sposób lekcjÄ™.Wargi Dominica zacisnęły siÄ™ w wÄ…skÄ… kreskÄ™.Zdaje siÄ™, że go obraziÅ‚a.- Nie chcÄ™ dawać ci żadnej cholernej lekcji.Chociaż nie twierdzÄ™, że nie przydaÅ‚a-by ci siÄ™ jedna czy dwie.ChcÄ™ ci tylko pomóc.- UniósÅ‚ jej podbródek.- Nie, cofam to.ChcÄ™ pomóc twojej matce.Bella otworzyÅ‚a usta.A wiÄ™c przyznaÅ‚ siÄ™, że za tym stoi.- Nie wyobrażam sobie, ile mogÄ… kosztować dwie prywatne pielÄ™gniarki.- Na szczęście nie musisz.To miÅ‚e osoby.MajÄ… referencje i sÄ… bardzo dobre wswojej dziedzinie.Lekarka także.Jego brÄ…zowe oczy patrzyÅ‚y na niÄ… otwarcie.- Czemu to robisz?- Bo mnie stać.Jaki jest sens posiadania pieniÄ™dzy, jeÅ›li nie można czerpać z nichradoÅ›ci?Bella odsunęła siÄ™ odrobinÄ™, by lepiej go widzieć, po czym skrzyżowaÅ‚a ramionana piersi.RLT- KtoÅ› inny kupiÅ‚by sobie drogi samochód.- Mam już jeden.- Na jego twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miech.- A wÅ‚aÅ›ciwie trzy.Po ja-kimÅ› czasie to już nie sprawia takiej przyjemnoÅ›ci.Lepiej przejdzmy do konkretów.PodpisaÅ‚aÅ› dokumenty?- Tak, ale jeszcze ich nie wysÅ‚aÅ‚am.Na jego twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miech satysfakcji.- A wiÄ™c uznaÅ‚aÅ› to za dobry pomysÅ‚?- %7Å‚eby moja mama wróciÅ‚a do domu? Tak.%7Å‚ebym przyjmowaÅ‚a od ciebie zapo-mogÄ™? - powiedziaÅ‚a szybko.- To nie zapomoga.To prezent.Nigdy wczeÅ›niej nie dostaÅ‚aÅ› prezentu?- Takiego nigdy.- Cóż, nie wyglÄ…dasz mi na kobietÄ™, która lubi dostawać szybkie samochody.- Wjego oczach bÅ‚yszczaÅ‚y iskierki humoru.- Nic mi nie jesteÅ› winien.- A czy twierdziÅ‚em coÅ› takiego?- ZwrócÄ™ ci tÄ™ kwotÄ™.- Lepiej nie.To niegrzeczne zwracać komuÅ› pieniÄ…dze za prezent.- Zawsze jesteÅ› taki uparty?- Zawsze.RLTROZDZIAA ÓSMYSÅ‚oÅ„ce zaÅ›wieciÅ‚o mocno przez okna pokoju i Bella zamrugaÅ‚a oÅ›lepiona blaskiem.Dominic musiaÅ‚ sobie zadać wiele trudu dla kobiety, której zupeÅ‚nie nie znaÅ‚.Tymczasem ona nie sÄ…dziÅ‚a, że w ogóle jest zdolny do bezinteresownej pomocy.Od po-czÄ…tku żywiÅ‚a wobec niego jedynie podejrzenia.Ogarnęło jÄ… poczucie winy.- Wiem, że brzydzisz siÄ™ tym, co robiÅ‚am.Gdy tylko zespół skoÅ„czy pracÄ™ nadReNew, to jest dzisiaj lub jutro, odejdÄ™ z firmy.- Czemu miaÅ‚abyÅ› odchodzić? MogÄ™ siÄ™ zaÅ‚ożyć, że twoja mama byÅ‚aby dumna, żekontynuujesz badania swojego ojca w dziedzinie kosmetyków.Bella wzruszyÅ‚a ramionami.- Kosmetyki to nigdy nie byÅ‚ mój punkt docelowy, ale jestem z siebie dosyć zado-wolona.- PowinnaÅ› być.Wzięła gÅ‚Ä™boki wdech.Ostatecznie Dominicowi należaÅ‚a siÄ™ prawda.- SÅ‚uchaj, chcÄ™ kontynuować badania ojca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]