[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powtórzyło to się więcej, ale zza okna nadal dolatywały jakieś szmery.Wreszcie po długiej przerwie zaczęła się unosić zasuwa okienna.Szybko skorzystał z jedynej kryjówki, jaką miał do dyspozycji, i przykucnął na drugim stopniu od góry,gdzie przyciskając kurczowo tacę przywarł do mocnej balustrady.Okno otworzyło się powoli i z miejsca,gdzie przykląkł, mógł dostrzec powoli rozszerzający się otwór.Najpierw zobaczył parę nowiutkich pantofelków o bardzo wysokich obcasach.Mała szczupła ręka, niezbytczysta, ustawiła je starannie na parapecie okiennym.Potem ukazał się biały kapelusz i sukienka w kwiaty,złożona starannie i związana szarfą.Wreszcie na szczycie tego stosu znalazła się zwinięta porządnie parapończoch.Campion oczekiwał z wielkim zainteresowaniem dalszego rozwoju wypadków.Z doświadczenia wiedział,że powody, dla których ludzie wchodzą do swych domów przez okna, były równie różnorakie i liczne jak te,dla których się zakochują, ale po raz pierwszy spotkał się z faktem, że ktoś przedtem się rozbierał.Wreszcie pojawiła się.właścicielka całej tej garderoby.Szczupłe nogi, teraz w grubych brązowychpończochach, ukazały się powoli na parapecie i bezszelestnie, co świadczyło o dużej wprawie, młodadziewczyna wśliznęła się na podest.Była to dziwaczna postać ubrana w niemodny kapelusz, który ktoścałkiem bez polotu mógłby nazwać praktycznym".Szara i bez kształtu, niestarannie włożona spódnicazwisała luzno na szczupłej talii, a okropny sweter koloru brunatnozielonego na poły tylko zakrywałszafranowego koloru bluzkę, którą znakomicie mogłaby nosić kobieta cztery razy większa i starsza niżdziewczyna.Czarne aksamitne włosy, dzięki którym natychmiast ją poznał, znowu związane były ciasno ztyłu.Nieporządne kosmyki spadały jej na twarz.A więc ponowne spotkanie z panną Klitią White, tym razem przebierającą się na dachu.Trzymając mocnotacę, Campion wstał. Byłaś na hulance? spytał uprzejmie.Spodziewał się, że ją trochę zaniepokoi, ale zupełnie nie był przygotowany na taki efekt.Najpierw zastygłabez ruchu, potem nagle drgnęła jak trafiona kulą.Jej reakcja przestraszyła go.Był pewien, że zaraz zemdleje. Słuchaj powiedział szybko opuść głowę.Zaraz poczujesz się lepiej.Wszystko w porządku, uspokójsię.Głośno wciągnęła powietrze i obrzuciła nerwowym spojrzeniem zamknięte drzwi.Jej lęk udzielił mu się nachwilę.Przytknęła palec do warg, a potem schwyciwszy ubranie zwinęła je gwałtownie w duży nieporządnywęzełek. Bardzo mi przykro powiedział cicho. To pewno cos ważnego, prawda?Wrzuciła pakunek za kotarę, oparła się o nią plecami i dopiero wtedy spojrzała mu prosto w twarz.Miaładuże, ciemne oczy. To sprawa życia i śmierci odparła krótko. Co pan zamierza zrobić?W tej chwili Campion zdał sobie sprawę z jej niezwykłego uroku.Charlie Luke napomknął już o tym.Cłarrie również zdradzał wyrazne zainteresowanie.To młode, niedoświadczone stworzenie emanowałojakimś magnetycznym fluidem.To dziwne, bo nie była piękna, w każdym razie nie w tym odrażającymubraniu, ale była pełna życia i urzekała kobiecością i inteligencją. Wiesz, ta cała sprawa nic mnie nie obchodzi powiedział. Załóżmy, że nic nie widziałem, po prostuspotkałem cię na schodach.Nie potrafiła ukryć ulgi ł to uświadomiło mu, jak bardzo jest młoda. Niosę tacę pannie Evadne powiedział. Ona mieszka na tym piętrze, prawda? Tak.Wujek Lawrence mieszka w gabinecie na dole, blisko drzwi wejściowych.Dlatego. urwała dlatego nie chciałam go niepokoić dokończyła wyzywająco. Pan jest chyba bratankiem panny Roper?Mówiła mi, że pan ma przyjechać.Miała ładny, bardzo czysty głos, z odcieniem pedanterii w wymowie, co nie było pozbawione wdzięku, alew tej właśnie chwili świadczyło o zmieszaniu, które pochlebiało mu i pociągało go.W tym momencie biały kapelusz, który był umieszczony na szczycie kompromitującego węzełka, straciłnajwidoczniej równowagę, gdyż wytoczył się zza kotary i spoczął u jej stóp.Schwyciła go gwałtownie,dostrzegając przy tym uśmiech Campiona, i zaczerwieniła się po uszy. Zliczny kapelusz pochwalił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie powtórzyło to się więcej, ale zza okna nadal dolatywały jakieś szmery.Wreszcie po długiej przerwie zaczęła się unosić zasuwa okienna.Szybko skorzystał z jedynej kryjówki, jaką miał do dyspozycji, i przykucnął na drugim stopniu od góry,gdzie przyciskając kurczowo tacę przywarł do mocnej balustrady.Okno otworzyło się powoli i z miejsca,gdzie przykląkł, mógł dostrzec powoli rozszerzający się otwór.Najpierw zobaczył parę nowiutkich pantofelków o bardzo wysokich obcasach.Mała szczupła ręka, niezbytczysta, ustawiła je starannie na parapecie okiennym.Potem ukazał się biały kapelusz i sukienka w kwiaty,złożona starannie i związana szarfą.Wreszcie na szczycie tego stosu znalazła się zwinięta porządnie parapończoch.Campion oczekiwał z wielkim zainteresowaniem dalszego rozwoju wypadków.Z doświadczenia wiedział,że powody, dla których ludzie wchodzą do swych domów przez okna, były równie różnorakie i liczne jak te,dla których się zakochują, ale po raz pierwszy spotkał się z faktem, że ktoś przedtem się rozbierał.Wreszcie pojawiła się.właścicielka całej tej garderoby.Szczupłe nogi, teraz w grubych brązowychpończochach, ukazały się powoli na parapecie i bezszelestnie, co świadczyło o dużej wprawie, młodadziewczyna wśliznęła się na podest.Była to dziwaczna postać ubrana w niemodny kapelusz, który ktoścałkiem bez polotu mógłby nazwać praktycznym".Szara i bez kształtu, niestarannie włożona spódnicazwisała luzno na szczupłej talii, a okropny sweter koloru brunatnozielonego na poły tylko zakrywałszafranowego koloru bluzkę, którą znakomicie mogłaby nosić kobieta cztery razy większa i starsza niżdziewczyna.Czarne aksamitne włosy, dzięki którym natychmiast ją poznał, znowu związane były ciasno ztyłu.Nieporządne kosmyki spadały jej na twarz.A więc ponowne spotkanie z panną Klitią White, tym razem przebierającą się na dachu.Trzymając mocnotacę, Campion wstał. Byłaś na hulance? spytał uprzejmie.Spodziewał się, że ją trochę zaniepokoi, ale zupełnie nie był przygotowany na taki efekt.Najpierw zastygłabez ruchu, potem nagle drgnęła jak trafiona kulą.Jej reakcja przestraszyła go.Był pewien, że zaraz zemdleje. Słuchaj powiedział szybko opuść głowę.Zaraz poczujesz się lepiej.Wszystko w porządku, uspokójsię.Głośno wciągnęła powietrze i obrzuciła nerwowym spojrzeniem zamknięte drzwi.Jej lęk udzielił mu się nachwilę.Przytknęła palec do warg, a potem schwyciwszy ubranie zwinęła je gwałtownie w duży nieporządnywęzełek. Bardzo mi przykro powiedział cicho. To pewno cos ważnego, prawda?Wrzuciła pakunek za kotarę, oparła się o nią plecami i dopiero wtedy spojrzała mu prosto w twarz.Miaładuże, ciemne oczy. To sprawa życia i śmierci odparła krótko. Co pan zamierza zrobić?W tej chwili Campion zdał sobie sprawę z jej niezwykłego uroku.Charlie Luke napomknął już o tym.Cłarrie również zdradzał wyrazne zainteresowanie.To młode, niedoświadczone stworzenie emanowałojakimś magnetycznym fluidem.To dziwne, bo nie była piękna, w każdym razie nie w tym odrażającymubraniu, ale była pełna życia i urzekała kobiecością i inteligencją. Wiesz, ta cała sprawa nic mnie nie obchodzi powiedział. Załóżmy, że nic nie widziałem, po prostuspotkałem cię na schodach.Nie potrafiła ukryć ulgi ł to uświadomiło mu, jak bardzo jest młoda. Niosę tacę pannie Evadne powiedział. Ona mieszka na tym piętrze, prawda? Tak.Wujek Lawrence mieszka w gabinecie na dole, blisko drzwi wejściowych.Dlatego. urwała dlatego nie chciałam go niepokoić dokończyła wyzywająco. Pan jest chyba bratankiem panny Roper?Mówiła mi, że pan ma przyjechać.Miała ładny, bardzo czysty głos, z odcieniem pedanterii w wymowie, co nie było pozbawione wdzięku, alew tej właśnie chwili świadczyło o zmieszaniu, które pochlebiało mu i pociągało go.W tym momencie biały kapelusz, który był umieszczony na szczycie kompromitującego węzełka, straciłnajwidoczniej równowagę, gdyż wytoczył się zza kotary i spoczął u jej stóp.Schwyciła go gwałtownie,dostrzegając przy tym uśmiech Campiona, i zaczerwieniła się po uszy. Zliczny kapelusz pochwalił [ Pobierz całość w formacie PDF ]