[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałem ustalid z nim różne kwestie bezpieczeostwa naszych transportów między Colomb-Béchar i Béni-Abbès.Region ten nie był wówczas jeszcze całkiem bezpieczny.Chodziło teżo załatwienie spraw związanych z logistyką i techniką naszych operacji oraz z zatrudnieniemmiejscowej siły roboczej.Po południu odlecieliśmy do Reggane z międzylądowaniem w Adrarze, gdzie miałem zostawidGatignola.Gdy samolot wylądował na lotnisku, zauważyłem ożywienie na parkingu, świadczące, że musiało się wydarzyd coś niezwykłego.Istotnie przyjechał właśnie kapitan dowodzący kompaniąsaharyjską, aby zameldowad, że plutony meharystów w czasie pobytu na pastwisku zbuntowały sięi po wymordowaniu Europejczyków znikły w Wielkim Ergu.Był to początek słynnej bitwy w ergu,w czasie której spadochroniarze, działając ze śmigłowców na podstawie informacji o terenieotrzymanych od Gatignola, zlikwidowali rebelię, która groziła rozszerzeniem się na cały region.Gatignol zapytał, czy mógłbym mu przysład pluton zmotoryzowany, oddany do mej dyspozycji,którego teraz bardzo mu brakowało.Powiedziałem, że natychmiast po przybyciu do Regganeodwołam go z Tanezrouft i wyślę w ciągu nocy.Następnie wystartowałem w dalszą drogę.Po przybyciu do Reggane zgromadziłem tych kilka pojazdów, jakie można było tu znaleźd, abywyposażyd rekonesans pustynny, który nie mógł obejśd się bez środków transportowych i wysłałem je dla zluzowania plutonu z kompanii Touat.Jednocześnie przekazałem Cellerierowi radiogramodwołujący pluton oddany do jego dyspozycji i zapowiadający przyjazd grupy samochodów, którapozwoli poruszad się w pustyni i powrócid po wykonaniu zadania.W czwartek 17 października poleciałem do naszego oddziału śmigłowcem aloutte II, przywiezionym w stanie zdemontowanym z Algieru do Adraru.Mogliśmy więc zdad sobie dokładnie sprawę z profilu poligonu, dośd płaskiego, z kilkoma sfalowaniami wysokości do dziesięciu metrów.Naukowcyprzywieźli przyrządy optyczne i czynili z upodobaniem liczne pomiary.Odesłaliśmy wieczoremśmigłowiec do Reggane i położyliśmy się spad pod gołym niebem, gdyż ciężki, dużych rozmiarówsprzęt namiotowy trzeba było odesład wraz z dodge'ami plutonu saharyjskiego.Przed udaniem się na spoczynek narysowaliśmy dokładny profil pustyni w kierunku południowym,w stosunku do lekkiej wyniosłości, na której się zatrzymaliśmy.Wyjechałem wraz z Cellerierem jeepem w kierunku południowym, na odległośd około 25 kilometrów.Tu zaczekaliśmy kilka chwil przed powrotem do obozu, skąd Le Nouvel miał nas obserwowad zapomocą lunety.Stad tak, jak zbłąkani pośrodku tej olbrzymiej samotni bez jednego dźwięku - jakie dziwne i nastrojowe wrażenie.Następnie pojechaliśmy z powrotem na północ, a Le Nouvel notowałodległośd w zależności od czasu; dzięki temu, a także obserwacjom poczynionym w bazie wyjściowej można było odtworzyd z dośd dużą dokładnością profil terenu.Podczas gdy zasypialiśmy pod gwiaździstym niebem - jedni szybciej, inni później z powodu chłodnego wiatru, który zerwał się nagle, zdaliśmy sobie sprawę, że od czasu do czasu ktoś krążył i oddalał się nieco od obozowiska.Położyłem mój płaszcz nieprzemakalny na piasku kilka metrów dalej, a gdywstałem o świcie znalazłem na płaszczu kilka kropli odpowiadających śladom innych kropli na piasku, dowodzących jasno, że nocny włóczęga przyszedł z ciemności, aby się wysiusiad.Zwołałem kolegów, żeby stwierdzili katastrofę i zinterpretowałem zjawisko jako dowód tego, żejakieś zwierzę włóczyło się w nocy wokół biwaku, przyciągnięte zapachem naszych zapasów.Wysunąłem hipotezę, że był to fenek.Ponieważ prawdziwy fenek na dwóch nogach nie przyznał się do winy, przyjęto jako pewnik, żezwierzątko to spacerowało wokół nas i ulżyło sobie, sikając na płaszcz generalski.Odtąd wzgórek, na którym spędziliśmy noc, nosił nazwę „dżebel Fenek”, a fenek stał się maskotką ośrodka doświadczalnego.Z tego powodu dwiczenia stanowiące powtórzenie funkcji związanychz naszą przyszłą pierwszą eksplozją zostały w sposób naturalny zakodowane jako dwiczenia „Fenek”.Na miejscu augurowie34 rozpoczęli dyskusję na temat, jaki punkt zerowy będzie najbardziejodpowiedni.Nie przeszkadzałem im, gdyż po tym, wszystkim, co widziałem, nie miało to żadnegoznaczenia; można było wybrad go gdziekolwiek, byle tylko znajdował się w dostatecznej odległości od oazy Reggane.Gdy doszliśmy do wniosku, że posiadamy dostateczną ilośd danych naukowych, postanowiliśmywrócid do Paryża.18 października o godzinie 17.00 mieliśmy wystartowad do Adraru, tam spędzid noc i następnego ranka odlecied do Algieru.Załoga naszego samolotu była imponująca pod względem jakościowym, gdyż oprócz personeluetatowego w jej skład wchodził major Barbier, szef IV Oddziału w moim dowództwie, oraz pułkownik Barthélemy ze sztabu sił powietrznych, który kilka lat później zakooczył służbę czynną jako generałkorpusu i główny kwatermistrz sił powietrznych, dowodząc jednocześnie wojskowym transportemlotniczym.Wsiedliśmy do samolotu bardzo odprężeni, zadowoleni z wykonanej pracy i już miano zapuścid silniki, gdy jeden z przedstawicieli Komisariatu Energii Atomowej, inżynier lotnictwa, który wyglądał przez swój iluminator, zwrócił naszą uwagę, że z karteru pompy umieszczonej pod lewym skrzydłemwyciekała kroplami benzyna.Podróż ta, źle rozpoczęta, mogła się więc równie źle zakooczyd, gdyż groziło ryzyko zapalenia się silnika podczas startu, ze wszystkimi konsekwencjami, jakie mogły z tego wyniknąd.Wysiedliśmy więc i rozpoczęliśmy naradę wojenną wokół maleokiego wycieku z pompy,który do piasku niemal nie docierał, wyparowując w trakcie spadania.Zdaniem mechanika należało wymienid pompą, tzn.sprowadzid ją samolotem z Algieru, mogło -tonastąpid w najlepszym razie nazajutrz w ciągu dnia.Dowódca samolotu zdecydował, że nie możnaryzykowad i tak właśnie trzeba postąpid [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miałem ustalid z nim różne kwestie bezpieczeostwa naszych transportów między Colomb-Béchar i Béni-Abbès.Region ten nie był wówczas jeszcze całkiem bezpieczny.Chodziło teżo załatwienie spraw związanych z logistyką i techniką naszych operacji oraz z zatrudnieniemmiejscowej siły roboczej.Po południu odlecieliśmy do Reggane z międzylądowaniem w Adrarze, gdzie miałem zostawidGatignola.Gdy samolot wylądował na lotnisku, zauważyłem ożywienie na parkingu, świadczące, że musiało się wydarzyd coś niezwykłego.Istotnie przyjechał właśnie kapitan dowodzący kompaniąsaharyjską, aby zameldowad, że plutony meharystów w czasie pobytu na pastwisku zbuntowały sięi po wymordowaniu Europejczyków znikły w Wielkim Ergu.Był to początek słynnej bitwy w ergu,w czasie której spadochroniarze, działając ze śmigłowców na podstawie informacji o terenieotrzymanych od Gatignola, zlikwidowali rebelię, która groziła rozszerzeniem się na cały region.Gatignol zapytał, czy mógłbym mu przysład pluton zmotoryzowany, oddany do mej dyspozycji,którego teraz bardzo mu brakowało.Powiedziałem, że natychmiast po przybyciu do Regganeodwołam go z Tanezrouft i wyślę w ciągu nocy.Następnie wystartowałem w dalszą drogę.Po przybyciu do Reggane zgromadziłem tych kilka pojazdów, jakie można było tu znaleźd, abywyposażyd rekonesans pustynny, który nie mógł obejśd się bez środków transportowych i wysłałem je dla zluzowania plutonu z kompanii Touat.Jednocześnie przekazałem Cellerierowi radiogramodwołujący pluton oddany do jego dyspozycji i zapowiadający przyjazd grupy samochodów, którapozwoli poruszad się w pustyni i powrócid po wykonaniu zadania.W czwartek 17 października poleciałem do naszego oddziału śmigłowcem aloutte II, przywiezionym w stanie zdemontowanym z Algieru do Adraru.Mogliśmy więc zdad sobie dokładnie sprawę z profilu poligonu, dośd płaskiego, z kilkoma sfalowaniami wysokości do dziesięciu metrów.Naukowcyprzywieźli przyrządy optyczne i czynili z upodobaniem liczne pomiary.Odesłaliśmy wieczoremśmigłowiec do Reggane i położyliśmy się spad pod gołym niebem, gdyż ciężki, dużych rozmiarówsprzęt namiotowy trzeba było odesład wraz z dodge'ami plutonu saharyjskiego.Przed udaniem się na spoczynek narysowaliśmy dokładny profil pustyni w kierunku południowym,w stosunku do lekkiej wyniosłości, na której się zatrzymaliśmy.Wyjechałem wraz z Cellerierem jeepem w kierunku południowym, na odległośd około 25 kilometrów.Tu zaczekaliśmy kilka chwil przed powrotem do obozu, skąd Le Nouvel miał nas obserwowad zapomocą lunety.Stad tak, jak zbłąkani pośrodku tej olbrzymiej samotni bez jednego dźwięku - jakie dziwne i nastrojowe wrażenie.Następnie pojechaliśmy z powrotem na północ, a Le Nouvel notowałodległośd w zależności od czasu; dzięki temu, a także obserwacjom poczynionym w bazie wyjściowej można było odtworzyd z dośd dużą dokładnością profil terenu.Podczas gdy zasypialiśmy pod gwiaździstym niebem - jedni szybciej, inni później z powodu chłodnego wiatru, który zerwał się nagle, zdaliśmy sobie sprawę, że od czasu do czasu ktoś krążył i oddalał się nieco od obozowiska.Położyłem mój płaszcz nieprzemakalny na piasku kilka metrów dalej, a gdywstałem o świcie znalazłem na płaszczu kilka kropli odpowiadających śladom innych kropli na piasku, dowodzących jasno, że nocny włóczęga przyszedł z ciemności, aby się wysiusiad.Zwołałem kolegów, żeby stwierdzili katastrofę i zinterpretowałem zjawisko jako dowód tego, żejakieś zwierzę włóczyło się w nocy wokół biwaku, przyciągnięte zapachem naszych zapasów.Wysunąłem hipotezę, że był to fenek.Ponieważ prawdziwy fenek na dwóch nogach nie przyznał się do winy, przyjęto jako pewnik, żezwierzątko to spacerowało wokół nas i ulżyło sobie, sikając na płaszcz generalski.Odtąd wzgórek, na którym spędziliśmy noc, nosił nazwę „dżebel Fenek”, a fenek stał się maskotką ośrodka doświadczalnego.Z tego powodu dwiczenia stanowiące powtórzenie funkcji związanychz naszą przyszłą pierwszą eksplozją zostały w sposób naturalny zakodowane jako dwiczenia „Fenek”.Na miejscu augurowie34 rozpoczęli dyskusję na temat, jaki punkt zerowy będzie najbardziejodpowiedni.Nie przeszkadzałem im, gdyż po tym, wszystkim, co widziałem, nie miało to żadnegoznaczenia; można było wybrad go gdziekolwiek, byle tylko znajdował się w dostatecznej odległości od oazy Reggane.Gdy doszliśmy do wniosku, że posiadamy dostateczną ilośd danych naukowych, postanowiliśmywrócid do Paryża.18 października o godzinie 17.00 mieliśmy wystartowad do Adraru, tam spędzid noc i następnego ranka odlecied do Algieru.Załoga naszego samolotu była imponująca pod względem jakościowym, gdyż oprócz personeluetatowego w jej skład wchodził major Barbier, szef IV Oddziału w moim dowództwie, oraz pułkownik Barthélemy ze sztabu sił powietrznych, który kilka lat później zakooczył służbę czynną jako generałkorpusu i główny kwatermistrz sił powietrznych, dowodząc jednocześnie wojskowym transportemlotniczym.Wsiedliśmy do samolotu bardzo odprężeni, zadowoleni z wykonanej pracy i już miano zapuścid silniki, gdy jeden z przedstawicieli Komisariatu Energii Atomowej, inżynier lotnictwa, który wyglądał przez swój iluminator, zwrócił naszą uwagę, że z karteru pompy umieszczonej pod lewym skrzydłemwyciekała kroplami benzyna.Podróż ta, źle rozpoczęta, mogła się więc równie źle zakooczyd, gdyż groziło ryzyko zapalenia się silnika podczas startu, ze wszystkimi konsekwencjami, jakie mogły z tego wyniknąd.Wysiedliśmy więc i rozpoczęliśmy naradę wojenną wokół maleokiego wycieku z pompy,który do piasku niemal nie docierał, wyparowując w trakcie spadania.Zdaniem mechanika należało wymienid pompą, tzn.sprowadzid ją samolotem z Algieru, mogło -tonastąpid w najlepszym razie nazajutrz w ciągu dnia.Dowódca samolotu zdecydował, że nie możnaryzykowad i tak właśnie trzeba postąpid [ Pobierz całość w formacie PDF ]