[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Połowę moich państw ci ofiaruję,jeśli tylko odnajdziemy moją córkę. Nie, Wasza Dostojność, nie pragnę aż tyle.Daruj mi, książę, życie porucznika JohnaRobartsa. Chcesz ratować tego feringhee? 19 Ja! Ratować go! zawołał Sugriwa z dzikim uśmiechem. Obym na wieki zostałpozbawiony oglądania Wisznu, jeżeli myśl o ratowaniu Anglika przeszła mi przez głowę! A zatem rzekł Holkar to całkiem proste.Darowuję ci go i dziesięciu innych nadodatek.Podczas gdy czyniono ostatnie przygotowania do odjazdu, książę wypytał Sugriwę oliczebność i pozycję armii angielskiej. Wasza Dostojność rzekł Hindus widziałem wszystko.Przedwczoraj wieczorem19Feringhee pogardliwa nazwa Europejczyka w Indiach.57opuściłem Bhagawapur, ażeby odwiedzić dwudziesty pierwszy pułk sipajów; mam tamprzyjaciół, z którymi byłem w zmowie.Przebrałem się za żebraka i żaden z czerwonychmundurów nie zwrócił na mnie uwagi.Mogłem z całą swobodą przechadzać się po obozie imodlić do Wisznu.Udało mi się nawiązać rozmowy z wieloma sipajami.Jeden z nich,sierżant, przyłączył się do naszego spisku.Ach, Wasza Dostojność, to prawdziwa rozkoszpatrzeć, jak ci żołnierze nienawidzą Anglików i jak nimi gardzą! Bo też wszystko u nich jestokropne: bluznierstwa, żarłoczność, obyczaj spożywania świętych potraw, bezbożność ,kazania duchownych, brutalność dowódców, srogość dyscypliny.Czy uwierzy WaszaDostojność, że braminów każą biczować jak małe dzieci?Tak więc w parę godzin dowiedziawszy się wszystkiego, podałem hasło i właśniem sięgotował do odjazdu, kiedy: do obozu przybyła córka Waszej Dostojności księżniczka Sita,porwana przez zdrajcę Rao.Holkar westchnął głęboko ha to wspomnienie, I pomyśleć zawołał że mogłem nikczemnika wbić na pal i nie uczyniłem tego! Poczym krzyknął: W drogę!Dosiadł konia i wyciągniętym kłusem puścił się na czele dwóch pułków kawalerii.Dzięki temu, że odległość między Bhagawapurem a pagodą, w której Korkoran tkwiłoblężony, wynosiła zaledwie trzy mile francuskie, Holkar przybył o świcie na pole bitwy.58XIII.TOALETA KAPITANA KORKORANANocny chłód spędził sen z powiek wszystkich żołnierzy już o piątej rano.Pierwszy zbudziłsię Korkoran.Podniósł się, pieczołowicie nabił broń i udał się wprost do okna, gdzie nadal w półśnieleżała Luiza.Rozpostarł ramiona i ziewnąwszy spojrzał na horyzont.Niebo było bezchmurne.Gwiazdy lada chwila miały pogasnąć, lecz lśniły jeszcze żywym blaskiem.Księżyc jużzaszedł.Jedynym odgłosem, jaki w tym momencie dawał się słyszeć w okolicy, był szmerstrumienia, co nie opodal spadał kaskadą na skały.W naturze panował spokój, a i ludzie,przeciągający leniwie ramiona, nie zdradzali chęci do bitwy.Lecz porywczy John Robarts w innym był nastroju.Przez całą noc chodziło mu po głowiedziesięć tysięcy funtów szterlingów przyobiecanych przez Bardaya.Powiadają, że w Szkocjiczy też w Anglii (tak, pamiętam, to było w Anglii, o trzy mile od Cantorbery) miał ciotkę,rudą i brzydką.Lecz ruda i brzydka ciotka miała piękną jasnowłosą córkę.Otóż ta kuzynkaRobartsa, miss Julia, grała na pianinie, a zatem była wielce uzdolniona.Jaka to rozkoszsłuchać gry jasnowłosych dziewcząt!Powróćmy wszakże do kuzynki Johna.Miss Julia śpiewała urocze pieśni i nieskończeniedługie romance, w których podobnie jak w naszych pięknych romancach francuskich, pełnobyło księżyców, ptaszków, jaskółek, chmurek, uśmiechów i łez.Wszystko to sprawiało, żeJulia całymi dniami myślała o rudych wąsach Johna Robartsa, który ze swej strony trzy razyw tygodniu wspominał błękitne oczy Julii.Jak można się spodziewać, owa zbieżność myślizrodziła wzajemną sympatię.Rzecz w tym, że miss Julia miała dziedziczyć piętnaście tysięcy funtów szterlingów, a paniRobarts była biegła w rachunkach i wiedziała, że John poza swym porucznikowskim żołdemnie ma szylinga przy duszy, jest natomiast zadłużony na co najmniej pięćset funtówszterlingów u swojego krawca, szewca, frędzelnika i innych dostawców.Tak więc John zostałgrzecznie wyproszony za drzwi rozkosznego cottage, w którym zamieszkiwała miss Julia zeswą matką.Zrozpaczony John zgłosił się na wyjazd do Indii, w nadziei, że za przykładem Clivea,20Hastingsa i innych nababów zrobi tam fortunę.Dzięki protekcji sir WilliamaBarrowlinsona, baroneta, o którym była już mowa, oraz przy poparciu jednego z dyrektorówKompanii bez trudu udzielono mu tego dobrodziejstwa.Lecz jakkolwiek John Robarts był bardzo waleczny, nie udało mu się dotychczas wykazaćodwagą.Pragnął więc gorąco, ażeby cały Hindustan stanął w ogniu.Wówczas on, JohnRobarts, miałby przyjemność gaszenia pożogi i zdobyłby rozgłos równy sławie ArturaWellesleya, księcia Wellingtonu.Dla tych to przyczyn od rana do wieczora pełen zapałuzwiedzał okolicę w nadziei, że napotka skarb potrzebny do nabycia rozkosznego cottage kołoCantorbery oraz jego młodej właścicielki.Dlatego w ferworze gnał śladami Sity i Korkorana.I dlatego wstał w tej samej chwili co20Nabab władca indyjski, w przenośni Europejczyk, który zrobił w Indiach majątek.59Korkoran. Dalejże, Inglish, Witworth! Wstawać, leniuchy! Tylko patrzeć, jak wzejdzie słońce.Barclay czeka na nas.Nie możemy przecie wrócić do obozu z pustymi rękami.Jego zapał wszystkich postawił na nogi.Poranne mycie odbyło się jak zwykle.Anglicypowyjmowali z tobołków najrozmaitsze grzebienie, szczotki, mydła i pachnidła i robili toaletęnie kryjąc się, na oczach kapitana Korkorana.Widok ów, zamiast rozweselić Bretończyka, wprowadził go w ponury nastrój.,,Szczęśliwi są ci nicponie pomyślał. Robią sobie toaletę jak zwykle i będą mogli wkażdej chwili stanąć wobec dam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Połowę moich państw ci ofiaruję,jeśli tylko odnajdziemy moją córkę. Nie, Wasza Dostojność, nie pragnę aż tyle.Daruj mi, książę, życie porucznika JohnaRobartsa. Chcesz ratować tego feringhee? 19 Ja! Ratować go! zawołał Sugriwa z dzikim uśmiechem. Obym na wieki zostałpozbawiony oglądania Wisznu, jeżeli myśl o ratowaniu Anglika przeszła mi przez głowę! A zatem rzekł Holkar to całkiem proste.Darowuję ci go i dziesięciu innych nadodatek.Podczas gdy czyniono ostatnie przygotowania do odjazdu, książę wypytał Sugriwę oliczebność i pozycję armii angielskiej. Wasza Dostojność rzekł Hindus widziałem wszystko.Przedwczoraj wieczorem19Feringhee pogardliwa nazwa Europejczyka w Indiach.57opuściłem Bhagawapur, ażeby odwiedzić dwudziesty pierwszy pułk sipajów; mam tamprzyjaciół, z którymi byłem w zmowie.Przebrałem się za żebraka i żaden z czerwonychmundurów nie zwrócił na mnie uwagi.Mogłem z całą swobodą przechadzać się po obozie imodlić do Wisznu.Udało mi się nawiązać rozmowy z wieloma sipajami.Jeden z nich,sierżant, przyłączył się do naszego spisku.Ach, Wasza Dostojność, to prawdziwa rozkoszpatrzeć, jak ci żołnierze nienawidzą Anglików i jak nimi gardzą! Bo też wszystko u nich jestokropne: bluznierstwa, żarłoczność, obyczaj spożywania świętych potraw, bezbożność ,kazania duchownych, brutalność dowódców, srogość dyscypliny.Czy uwierzy WaszaDostojność, że braminów każą biczować jak małe dzieci?Tak więc w parę godzin dowiedziawszy się wszystkiego, podałem hasło i właśniem sięgotował do odjazdu, kiedy: do obozu przybyła córka Waszej Dostojności księżniczka Sita,porwana przez zdrajcę Rao.Holkar westchnął głęboko ha to wspomnienie, I pomyśleć zawołał że mogłem nikczemnika wbić na pal i nie uczyniłem tego! Poczym krzyknął: W drogę!Dosiadł konia i wyciągniętym kłusem puścił się na czele dwóch pułków kawalerii.Dzięki temu, że odległość między Bhagawapurem a pagodą, w której Korkoran tkwiłoblężony, wynosiła zaledwie trzy mile francuskie, Holkar przybył o świcie na pole bitwy.58XIII.TOALETA KAPITANA KORKORANANocny chłód spędził sen z powiek wszystkich żołnierzy już o piątej rano.Pierwszy zbudziłsię Korkoran.Podniósł się, pieczołowicie nabił broń i udał się wprost do okna, gdzie nadal w półśnieleżała Luiza.Rozpostarł ramiona i ziewnąwszy spojrzał na horyzont.Niebo było bezchmurne.Gwiazdy lada chwila miały pogasnąć, lecz lśniły jeszcze żywym blaskiem.Księżyc jużzaszedł.Jedynym odgłosem, jaki w tym momencie dawał się słyszeć w okolicy, był szmerstrumienia, co nie opodal spadał kaskadą na skały.W naturze panował spokój, a i ludzie,przeciągający leniwie ramiona, nie zdradzali chęci do bitwy.Lecz porywczy John Robarts w innym był nastroju.Przez całą noc chodziło mu po głowiedziesięć tysięcy funtów szterlingów przyobiecanych przez Bardaya.Powiadają, że w Szkocjiczy też w Anglii (tak, pamiętam, to było w Anglii, o trzy mile od Cantorbery) miał ciotkę,rudą i brzydką.Lecz ruda i brzydka ciotka miała piękną jasnowłosą córkę.Otóż ta kuzynkaRobartsa, miss Julia, grała na pianinie, a zatem była wielce uzdolniona.Jaka to rozkoszsłuchać gry jasnowłosych dziewcząt!Powróćmy wszakże do kuzynki Johna.Miss Julia śpiewała urocze pieśni i nieskończeniedługie romance, w których podobnie jak w naszych pięknych romancach francuskich, pełnobyło księżyców, ptaszków, jaskółek, chmurek, uśmiechów i łez.Wszystko to sprawiało, żeJulia całymi dniami myślała o rudych wąsach Johna Robartsa, który ze swej strony trzy razyw tygodniu wspominał błękitne oczy Julii.Jak można się spodziewać, owa zbieżność myślizrodziła wzajemną sympatię.Rzecz w tym, że miss Julia miała dziedziczyć piętnaście tysięcy funtów szterlingów, a paniRobarts była biegła w rachunkach i wiedziała, że John poza swym porucznikowskim żołdemnie ma szylinga przy duszy, jest natomiast zadłużony na co najmniej pięćset funtówszterlingów u swojego krawca, szewca, frędzelnika i innych dostawców.Tak więc John zostałgrzecznie wyproszony za drzwi rozkosznego cottage, w którym zamieszkiwała miss Julia zeswą matką.Zrozpaczony John zgłosił się na wyjazd do Indii, w nadziei, że za przykładem Clivea,20Hastingsa i innych nababów zrobi tam fortunę.Dzięki protekcji sir WilliamaBarrowlinsona, baroneta, o którym była już mowa, oraz przy poparciu jednego z dyrektorówKompanii bez trudu udzielono mu tego dobrodziejstwa.Lecz jakkolwiek John Robarts był bardzo waleczny, nie udało mu się dotychczas wykazaćodwagą.Pragnął więc gorąco, ażeby cały Hindustan stanął w ogniu.Wówczas on, JohnRobarts, miałby przyjemność gaszenia pożogi i zdobyłby rozgłos równy sławie ArturaWellesleya, księcia Wellingtonu.Dla tych to przyczyn od rana do wieczora pełen zapałuzwiedzał okolicę w nadziei, że napotka skarb potrzebny do nabycia rozkosznego cottage kołoCantorbery oraz jego młodej właścicielki.Dlatego w ferworze gnał śladami Sity i Korkorana.I dlatego wstał w tej samej chwili co20Nabab władca indyjski, w przenośni Europejczyk, który zrobił w Indiach majątek.59Korkoran. Dalejże, Inglish, Witworth! Wstawać, leniuchy! Tylko patrzeć, jak wzejdzie słońce.Barclay czeka na nas.Nie możemy przecie wrócić do obozu z pustymi rękami.Jego zapał wszystkich postawił na nogi.Poranne mycie odbyło się jak zwykle.Anglicypowyjmowali z tobołków najrozmaitsze grzebienie, szczotki, mydła i pachnidła i robili toaletęnie kryjąc się, na oczach kapitana Korkorana.Widok ów, zamiast rozweselić Bretończyka, wprowadził go w ponury nastrój.,,Szczęśliwi są ci nicponie pomyślał. Robią sobie toaletę jak zwykle i będą mogli wkażdej chwili stanąć wobec dam [ Pobierz całość w formacie PDF ]