[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez jakiś czas, gdziekolwiek byliśmy,interesowały nas rury odpływowe: jak są podłączone, gdzie przeciekają, czysą z plastiku czy z blachy.Kiedy mieliśmy kłopot z zaciekiem na ścianie,mimo woli wypatrywaliśmy pleśni i fałd farby na ścianach katedr i muzeów,po czym usiłowaliśmy ustalić ich przyczynę, zamiast kontemplować dziełasztuki i architekturę.Dzisiaj przykuł naszą uwagę walący się mur na fresku Si-gnorellego. Mury się walą" - te nieśmiertelne słowa wypowiedział Primo Bianchi, kiedyRLnasz mur przy Altanie Lipowej runął na szosę.Spadające kamienie to naszszczególny koszmar.Na tylnym planie fresku mur zaczyna się osuwać imnich traci równowagę, koziołkuje przez rusztowanie.Nad mnichem krążymały diabeł.Czy jakiś czerwony diabełek krążył wśród gałęzi lip nad naszymmurem? Na planie środkowym trzej mnisi niosą tego, który spadł, już mar-twego, a na pierwszym planie ten mnich cudem wraca do życia, pobłogosła-wiony przez Benedetta.Owo wydarzenie niekoniecznie zalicza się do dużychcudów.Ostatecznie mnich prawdopodobnie tylko stracił przytomność.Be-nedetto musiał być tak bardzo kochany i czczony, że wszystko, co robił, wy-dawało się cudem.Gdybym w przyklasztornym sklepie nie kupiła przewod-nika, nie miałabym pojęcia, co na tych freskach się dzieje.Kocham takie rozumienie czasu, jakie znajduję tutaj i na wielu freskachgdzie indziej.Cały szereg narracji jest wkomponowany w jeden obraz prze-szłości i terazniejszości, zaznaczonych gradacją form od małych do dużychalbo rozwijanych od lewej strony do prawej.Najpierw widzi się całość wy-darzenia, którego fazy nie następują jedna po drugiej, tylko są jednoczesne idopiero potem odczytuje się" ich kolejność.Czas się załamuje, tak jak nie-raz w pamięci.Malarz, starając się opowiedzieć jakąś historię, jest związanyogólnie przyjętą koncepcją czasu, ale taka kompozycja powstała za głosempradawnej intuicji, która mówi: Wszystek czas jest wieczyście terazniejszy.W następnym fresku czterej mnisi mocują się z dużym głazem.Przypa-trzmy się uważniej: na głazie jest diabeł.Mnisi mają długie żelazne drągi, nieinne niż nasze, i usiłują podważyć nimi głaz, jednak diabelska siła niweczyich wysiłki, dopóki Benedetto nie czyni nad nimi znaku krzyża.Natrafiamyw życiu na wiele takich głazów, niewspomagani interwencją boską.Terazrozumiem świętość Benedetta.Moc poruszania głazów z pewnością stawiago w rzędzie świętych.Dalej jeszcze raz Signorelli: kobieta w niebieskiej sukni, odwróconatwarzą widoczną w trzech czwartych; śliczna jak ta z dzbanem w oknie nasłynnym obrazie Vermeera.Dwaj mnisi wbrew prawidłom swego zakonuucztują w jakimś domu poza klasztorem.Siedzą przy zastawionym stole, doktórego podają dwie kobiety i chłopiec pieczołowicie trzymający salaterkę.Kobieta w niebieskiej sukni nalewa wino z dzbana do kielicha i nieomal sły-RLchać to pluskanie.Włosy ma ukryte w czepku nasuniętym na jedno ucho.Li-nia jej długiej szyi i lekki zarys stosu pacierzowego pod suknią ukazują prze-gięcie ciała przy nalewaniu.Wszystko w niej wyraża skwapliwą usłużność.Druga kobieta, w sukni zielonej jak morska piana i rozwianej, śpieszy do pa-leniska, niosąc w wysoko podniesionych rękach coś, co wygląda mi na tortadella nonna.Delikatna piękność o migdałowych oczach, a ręce i stopy -ogromne.Może jakiś pomocnik podszedł i je namalował, kiedy sam Signo-relli wyszedł, żeby napić się chłodnego wina.Te dwie kobiety z boku freskusą najbardziej urzekającymi wizerunkami w całym cyklu.Ale tuż za oknemczas już pobiegł naprzód.Benedetto przyłapuje tych dobrze odżywionychmnichów: klęczą i błagają o przebaczenie, mając jeszcze w ustach smak winai torta.Signorelli zaczął ozdabiać Monte Oliveto w roku 1495 i po namalowaniusześciu fresków wyjechał, a cyklem cudów Benedetta zajął się dziesięć latpózniej Sodoma.II Sodoma - co za przezwisko! Urodził się jako GiovanniAntonio Bazzi.Mnisi nazywali go II Mattaccio, co znaczy idiota albo wariat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Przez jakiś czas, gdziekolwiek byliśmy,interesowały nas rury odpływowe: jak są podłączone, gdzie przeciekają, czysą z plastiku czy z blachy.Kiedy mieliśmy kłopot z zaciekiem na ścianie,mimo woli wypatrywaliśmy pleśni i fałd farby na ścianach katedr i muzeów,po czym usiłowaliśmy ustalić ich przyczynę, zamiast kontemplować dziełasztuki i architekturę.Dzisiaj przykuł naszą uwagę walący się mur na fresku Si-gnorellego. Mury się walą" - te nieśmiertelne słowa wypowiedział Primo Bianchi, kiedyRLnasz mur przy Altanie Lipowej runął na szosę.Spadające kamienie to naszszczególny koszmar.Na tylnym planie fresku mur zaczyna się osuwać imnich traci równowagę, koziołkuje przez rusztowanie.Nad mnichem krążymały diabeł.Czy jakiś czerwony diabełek krążył wśród gałęzi lip nad naszymmurem? Na planie środkowym trzej mnisi niosą tego, który spadł, już mar-twego, a na pierwszym planie ten mnich cudem wraca do życia, pobłogosła-wiony przez Benedetta.Owo wydarzenie niekoniecznie zalicza się do dużychcudów.Ostatecznie mnich prawdopodobnie tylko stracił przytomność.Be-nedetto musiał być tak bardzo kochany i czczony, że wszystko, co robił, wy-dawało się cudem.Gdybym w przyklasztornym sklepie nie kupiła przewod-nika, nie miałabym pojęcia, co na tych freskach się dzieje.Kocham takie rozumienie czasu, jakie znajduję tutaj i na wielu freskachgdzie indziej.Cały szereg narracji jest wkomponowany w jeden obraz prze-szłości i terazniejszości, zaznaczonych gradacją form od małych do dużychalbo rozwijanych od lewej strony do prawej.Najpierw widzi się całość wy-darzenia, którego fazy nie następują jedna po drugiej, tylko są jednoczesne idopiero potem odczytuje się" ich kolejność.Czas się załamuje, tak jak nie-raz w pamięci.Malarz, starając się opowiedzieć jakąś historię, jest związanyogólnie przyjętą koncepcją czasu, ale taka kompozycja powstała za głosempradawnej intuicji, która mówi: Wszystek czas jest wieczyście terazniejszy.W następnym fresku czterej mnisi mocują się z dużym głazem.Przypa-trzmy się uważniej: na głazie jest diabeł.Mnisi mają długie żelazne drągi, nieinne niż nasze, i usiłują podważyć nimi głaz, jednak diabelska siła niweczyich wysiłki, dopóki Benedetto nie czyni nad nimi znaku krzyża.Natrafiamyw życiu na wiele takich głazów, niewspomagani interwencją boską.Terazrozumiem świętość Benedetta.Moc poruszania głazów z pewnością stawiago w rzędzie świętych.Dalej jeszcze raz Signorelli: kobieta w niebieskiej sukni, odwróconatwarzą widoczną w trzech czwartych; śliczna jak ta z dzbanem w oknie nasłynnym obrazie Vermeera.Dwaj mnisi wbrew prawidłom swego zakonuucztują w jakimś domu poza klasztorem.Siedzą przy zastawionym stole, doktórego podają dwie kobiety i chłopiec pieczołowicie trzymający salaterkę.Kobieta w niebieskiej sukni nalewa wino z dzbana do kielicha i nieomal sły-RLchać to pluskanie.Włosy ma ukryte w czepku nasuniętym na jedno ucho.Li-nia jej długiej szyi i lekki zarys stosu pacierzowego pod suknią ukazują prze-gięcie ciała przy nalewaniu.Wszystko w niej wyraża skwapliwą usłużność.Druga kobieta, w sukni zielonej jak morska piana i rozwianej, śpieszy do pa-leniska, niosąc w wysoko podniesionych rękach coś, co wygląda mi na tortadella nonna.Delikatna piękność o migdałowych oczach, a ręce i stopy -ogromne.Może jakiś pomocnik podszedł i je namalował, kiedy sam Signo-relli wyszedł, żeby napić się chłodnego wina.Te dwie kobiety z boku freskusą najbardziej urzekającymi wizerunkami w całym cyklu.Ale tuż za oknemczas już pobiegł naprzód.Benedetto przyłapuje tych dobrze odżywionychmnichów: klęczą i błagają o przebaczenie, mając jeszcze w ustach smak winai torta.Signorelli zaczął ozdabiać Monte Oliveto w roku 1495 i po namalowaniusześciu fresków wyjechał, a cyklem cudów Benedetta zajął się dziesięć latpózniej Sodoma.II Sodoma - co za przezwisko! Urodził się jako GiovanniAntonio Bazzi.Mnisi nazywali go II Mattaccio, co znaczy idiota albo wariat [ Pobierz całość w formacie PDF ]